Ta kobieta wykupiła rytuał za 3500 ziko, żeby mąż do niej wrócił. Musiała się nacierać płatkami róż pod prysznicem, a po kąpieli polewać czerwonym winem i bez spłukiwania kłaść do łóżka.
Nie uwierzysz, ale… nie pomogło.
Jak rozczarowana opowiedziała to „magikowi”, który opchnął jej tę metodę, ten chrząknął, podrapał się po dupie, a w końcu wypalił, że, widać, jest zbyt duża blokada od strony męża i potrzebuje innego rytuału (oczywiście ekstra płatnego), aby go odblokować.
Kobieta ma ponad 40 lat, jest Polką, mieszka za granicą. Kiedy usłyszałem tę historię, zadałem pytanie, czy „blokada” ma 25 lat i duże cycki. Ale okazało się, że nie, że ma małe cycki i też jest po 40-tce. Po prostu facet się zakochał. Czyli mamy najstarszą historię świata: miłość i jej siostrę: porzucenie.
Wiem, wiem. To brzmi jak „Trudne sprawy” na Polsacie.
Ale wielkomiejski standard naszych czasów zakłada, że księżniczka spotyka księcia z bajki. Bo w końcu „jeśli mężczyzna jest dobrym człowiekiem, to nie ma znaczenia jakiego koloru jest jego Bentley”.
Prawda?
Następują współczesne rytuały randkowe, ona przesyła mu zdjęcia, na każdym poza ‘załaduj’. On też przesyła jej zdjęcia – niczym rycerz: jest z mieczem w dłoni.
Następuje pogrzeb z tortem, czyli wesele.
Ślub oczywiście wypada zjawiskowo, wszyscy bardzo zazdroszczą, nawet kokardki na butelkach wódki są wybierane przez dwa dni, a przy Zenku impreza naprawdę się rozkręca. Co prawda w noc poślubną pan młody jest za bardzo zrobiony i ta piękna, długo wybierana bielizna się marnuje, ale kto, no kto, mógł to przewidzieć?
Wspólne mieszkanie. Czar par zaczyna pryskać, on nic nie pomaga, tylko pracuje i tnie na konsoli, a ona się o wszystko przypierdala i nieustająco pyta, czemu nie jest jak kiedyś, czyli jakby standardzik.
Dziecko na zgodę, bo w końcu nic nie cementuje relacji jak wrzeszczący, srający przez 24 godziny na dobę bobas, którego ani na chwilę nie można zostawić samego.
On (w sensie facet, nie bobas) czuje się zaniedbany, ale naprzeciwko mieszka taka sympatyczna dziewczyna, która go rozumie, o cyckach jak dwie potężne mozzarelle (swoją drogą co robicie z tą białą kulką po wypiciu mozzarelli?).
Więc ona go wysłuchuje, leżąc na brzuchu, on jej pracowicie opowiada o swoim nieszczęściu.
A później to już rozwód i alimenty.
Porzucona kobieta czuje złość. Czuje nienawiść.
Zastanawia się: jak to, zostałam zraniona, a on żyje dalej, jakby nigdy nic?? Co za skurwiel garbaty!! Zastanawia się: dlaczego mnie rzucił? A co by było gdyby tego nie zrobił? A gdzie jechalibyśmy teraz na wakacje? Gdyby był ze mną, to wszystko wyglądałoby inaczej. Nawet nasza córka byłaby grzeczniejsza.
Porzucona kobieta żyje z żalem, zaszytym pod skórą, drgającym przy każdym ruchu. Żyje z przepełniającą ją żółcią. Żyje doznaną krzywdą.
Chodzi od czasu do czasu na randki, ale nie potrafi zaufać, bo w końcu facetom chodzi tylko o jedno. I opowiada przy każdej okazji, jakim złamasem był jej mąż. Przedstawia się wszędzie jako ofiara. Bo to boli.
Ale jest i… przyjemne. Daje wytłumaczenie na wszystko.
Kim jest simp?
Rysio cały czas pamięta swoje pierwsze małżeństwo. Później poznał słowo, które je definiowało: SIMP.
Simp to ktoś, kto robi zbyt wiele dla osoby, którą kocha. Tyle, że ta druga osoba wcale nie odwzajemnia jego uczuć. Rysio był simpem wobec swojej żony.
Pozwalał jej na wszystko. Ona z chęcią korzystała z jego pieniędzy. Rysio jest programistą, potrafi w Pythona, a nie potrafił dać jej porządnego orgazmu. Bo za bardzo się starał. Żona Rysia, zaś, dzień rozpoczynała od wizyty na Zalando. Za jego pieniądze wybierała ciuchy, z których rozbierali ją inni mężczyźni.
Pewnego dnia zastał ją pół gołą w mieszkaniu z jakimś typem. Ponoć oblała się kawą.
Uwierzył, bo chciał uwierzyć.
Kumpel powiedział mu, kto ją pieprzy. Że Rysio ma takie rogi, że cud, że nie zahacza o framugę. Doradził, aby coś z tym zrobił. Rysio coś z tym zrobił. Obraził się na kumpla.
Żona w końcu rzuciła go dla swojego szefa z pracy. Sporo starszego. Żonatego. Z dwójką dzieci.
Rysio od tej pory zniechęcił się całkowicie do kobiet.
Bo, jak to mówił pewien smętny facet w mojej książce #To o nas, „Kobieta nie jest zdolna do miłości, kobieta wybiera tego, kto najlepiej zaspokoi jej potrzeby, a jeśli pojawi się inny, który może zaspokoić je lepiej, to pójdzie do niego. Chyba że nie będzie jej chciał. Wtedy zostanie przy starym chłopaku bądź mężu, ale zrobi to tylko z rozsądku. Czysta biologia, wszystko dla przetrwania gatunku.”
Rysio nie lubi kobiet, ale śledzi byłą żonę na Insta.
Ciągle tęskni.
Bierze psychotropy.
Pije trochę za dużo.
Uważa, że zmarnował swoje życie.
Faceci koło 40-tki po rozwodzie dzielą się na dwie kategorie: przed terapią i po terapii.
Po co wybaczać? Wybaczasz, aby się uwolnić
Obowiązująca w Polsce naczelna religia ma w książkach tolerancję i miłość. A na sztandarach radykalizm, agresję, bezmyślność, ksenofobię, antysemityzm i totalny brak empatii.
Tym przesiąkamy.
Co jest honorowe w Polsce? Zastygnąć w wiecznej urazie. Trwać w nienawiści. Nie ma: “odpuść nam nasze winy jako i my odpuszczamy”. O, ja mu tego nie odpuszczę. Ja mu pokażę! Popamięta mnie.
Jak to zapodał Andrzej Rysuje? „Dobrze, pierwszy wyciągnę do ciebie rękę. Całuj ją, kurwo”. Albo: „Wybaczyć i zapomnieć? Ani nie jestem Jezusem, ani nie mam Alzheimera”.
Ale nasz język jest dość plastyczny. Rozróżnia pamiętanie od rozpamiętywania. Bo jest spora różnica między ‘pamiętać’ o zdradzie, kurestwie, krzywdzie, niesprawiedliwości, a ‘rozpamiętywać’ ją. Rozpamiętując żyjesz w przeszłości. Utykasz w jakimś momencie czasu. Wiele osób straciło najlepsze lata swojego życia nie tkwiąc w związku z toksycznym facetem czy kobietą, ale rozpamiętując to, co się stało i już nie odstanie.
Ludziom wydaje się, że wybaczając, robimy przysługę osobie, która nas skrzywdziła. W życiu większej głupoty nie słyszałem.
Wybaczenie to stan, w którym postanawiasz, że doświadczenia z przeszłości nie będą decydować o tym, jak się czujesz teraz. Wybaczenie to proces, w którym zdejmujesz kajdany i wychodzisz na wolność. Jest jak wizyta na stacji po czterech godzinach jazdy, kiedy od trzech chciało ci się lać.
Robisz to w pierwszej kolejności dla siebie. Odpuszczasz swoją złość.
Peeeeeeee…..
Jak komuś wybaczyć?
Zazwyczaj musimy mieć odpowiedź, dlaczego stało się tak, a nie inaczej.
Rzeczywistość jest prozaiczna. Ludzi prawdziwie złych do szpiku kości jest niewielu na świecie. Ale każdy czasami robi złe rzeczy.
Ja je robię. I ty też.
Ludzie żenią się ze sobą i wydaje im się, że miłość wystarczy. A później okazuje się, że nie wystarcza. Bo ludzie się zmieniają, bo zmieniają się ich systemy wartości, bo przestają się zauważać, bo wszystkie dobre rzeczy w związku traktują jako coś oczywistego, a te złe przekreślają te dobre.
Bo nagle odpaliły się hormony, a wydawało się, że nic się nie wyda.
Wybaczenie zaczyna się od zrozumienia motywów tej drugiej strony. Motywów, które płyną zazwyczaj z naszych deficytów.
Kobieta kiedy zdradza, szuka tego, czego jej brakuje w związku. Zaskakująco często jest to zachwyt i uwaga.
Mężczyzna kiedy zdradza, chce znowu poczuć się męski. Chce sobie udowodnić, że może, chce nakarmić swoje ego, chce powiększyć swój seksualny licznik, wieszając u pasa kolejne łonowe skalpy. Zabija w ten sposób świadomość, że już nic więcej w życiu go nie spotka, bo życie skończyło się po ślubie.
Matka nieustająco krytykuje swoją córkę, bo ją też tak wychowano. Bez miłości, w świadomości, że świat jest zły. Ojciec pije, bo kontrolę nad nim dawno przejął alkohol. Nie ma tego człowieka, który był dawniej. Przyjaciel nadużywa zaufania, bo chce się popisać przed znajomymi i zdradza twoje tajemnice. Facet, który okrada cię na ulicy, nic więcej nie potrafi. Zżera go zawiść, że inni mają, a on nie. Człowiek, który jest śliską gnidą, podpierdalającą wszystkich w korpo, nie ma swojego życia. Nie ma innych umiejętności. Gdzieś w środku gardzi sobą.
Wybaczenie to też akceptacja. Zgoda na to, czego nie mogę zmienić. Zrozumienie, że czegoś się już nie da odkręcić.
Małżeństwo miało być do końca życia… ale nie będzie. Rodzice mieli cię wychować, a skrzywdzili i zostawili poszarpanego.
Pewnych rzeczy zwyczajnie nie da się czasami reanimować. Nie da się czasami reanimować przyjaźni, która się rozpadła. Nie da się reanimować związku w którym ktoś utracił zaufanie do drugiej osoby. Nie da się naprawić straconego dzieciństwa. Nie ma takiego defibrylatora AED. Nie ma takiej intensywnej terapii.
Ale wybaczenie nie oznacza zapomnienia. Nie oznacza, że wszystko zostaje po staremu. Wybaczenie nie oznacza, że musisz dalej utrzymać znajomość z osobą, która cię skrzywdziła. Żegnasz kogoś na zawsze ze swojego życia. Czasami jest ci już obojętny, czasami życzysz mu dobrze. Ale z dala od siebie.
Ba, ta osoba może nawet nie wiedzieć, że jej wybaczyłaś/eś.
Wybaczenie to zerwanie z przeszłością. Zamknięcie trumny.
Bardzo często dostaję jednak pytanie:
Czy taki pogruchotany związek można skleić?
Nie tylko związek kobiety z mężczyzną, po zdradzie. Ale dorosłego syna z ojcem, czy matką, po koszmarnym dzieciństwie. Byłych przyjaciół.
I tutaj nie ma prostej odpowiedzi. Ale:
Jeśli przyjmujesz przeprosiny, to zachowuj się konsekwentnie. Jeśli wybaczasz, to wybaczaj naprawdę.
Jeżeli ktoś cię szczerze przeprasza i przyjmujesz jego przeprosiny, to nie ma powodu, aby wytykać mu jego/jej winę, co każde trzy miesiące, przy każdej kolejnej kłótni. Bo to czysta manipulacja: chcesz aby ktoś poczuł się źle teraz, w tym momencie, za coś, co zrobił w przeszłości, i za co już wielokrotnie przepraszał.
Albo wybaczasz i nie wypominasz, albo wybaczasz i idziecie swoją drogą.
(Oczywiście można też dalej się nawzajem wkurwiać, kto komu zabroni, ale to w żadne fajne miejsce nie prowadzi).
Że to trudne? Zgadzam się. I nie każdy potrafi zdobyć się na taką wielkoduszność. Im jestem jednak starszy, tym świat bardziej przestaje być dla mnie czarno – biały.
Jak zaufać ponownie?
Trzeba wyznaczyć nowe granice relacji. One mogą być różne.
„Nie pijesz”. / „Nie utrzymujesz z nią żadnego kontaktu”. / „Tak, możemy siedzieć przy jednym stole, ale nie pouczaj mnie, co mam robić, ze swoim życiem, bo tu zawiodłaś dawno temu.”
I zawsze za złamanie granic powinna być kara.
Krok za krokiem. Jak to napisał Mark Twain: “Przebaczenie to zapach, który zostawia fiołek na stopie, która go rozdeptała”.
Kiedyś przestanie boleć.
Chcesz dostawać powiadomienia o nowych notkach?
Chcesz więcej takich opowieści?
To zamów sobie moją nową książkę ROMAN(S)
https://www.empik.com/roman-s-piotr-c,p1326826985,ksiazka-p
https://www.legimi.pl/ebook-roman-s-c-piotr,b921640.html
https://www.storytel.com/pl/pl/authors/307345-Piotr-C
Audiobooka czyta Filip Kosior.

Uja prawda. Jak się kochało to nie przestaje boleć. Czas tylko oswaja nas z tym bólem. Staje się częścią naszego życia. Uczy nas żyć z tym. Zaufanie następnej osobie jest szalenie trudne. Bo będzie znowu boleć. Bo można czuć, że kolejnego bólu się nie zniesie. Że to będzie coś, co nas ebnie tak, że tym razem się nie podniesiemy.
PolubieniePolubienie
To już jest problem tej osoby, która nie chce zaufać. I to ona musi podjąć decyzję, czy doszła już do takiego punktu, że dalszy brak zaufania spowoduje u niej większe straty, niż gdyby zaufała. Może się to dziać zwłaszcza w sytuacji, gdy na skutek braku zaufania straciła dobrze rokującą znajomość.
PolubieniePolubienie
Ładne.
PolubieniePolubienie
Przestaje boleć, pozostaje wspomnienie, wkrada się obojętność, z każdym kolejnym dniem człowiek zbiera się „do kupy” i żyje dalej. Tylko jakie jest to „dalej”? To już kwestia indywidualna. Wiem jednak, że bycie „zbyt dobrym” i wybaczanie jak leci całego ch***stwa, które nam wyrządzono, zawsze skończy się źle. Dajemy sobą pomiatać, to będą nami pomiatać i manipulować. Bardzo łatwo mówi się „kocham”, ale bardzo rzadko oznacza to miłość. Jest za to sprawdzanie sobie telefonów, wypominanie, kontrolowanie i nieustająca podejrzliwość. Na tym nie da się zbudować czegoś prawdziwego. Bez szacunku nie ma miłości. Bez zaufania także. A najlepsze w tym wszystkim jest to, że w większości my to wiemy, ale i tak często popełniamy te same błędy.
PolubieniePolubienie
Największy problem chyba wtedy jak się nie może wybaczyć sobie samemu. Wybaczyć, że zniszczyło się relację, poczucie tożsamości i pewności siebie osoby, którą się kochało. Kochałam tak bardzo, że nie potrafiłam powiedzieć mu prawdy i brnęłam w kłamstwo co raz bardziej. Gdy się dowiedział, nie miałam nawet odwagi na konfrontację. Tak mi było ( i mimo, że minęły już 2 lata) nadal jest wstyd.Już prawie nie myślę o nim, czasem wraca jakieś wspomnienie i myśli, że tak bardzo spieprzyłam. Myślę, że zawsze będę go kochać i chyba już się z tym pogodziłam. Nie zdradziłam go ale okłamałam tak obrzydliwie, że to chyba nie ma znaczenia co się zrobiło drugiej osobie. Chodzi o utratę szacunku, zaufania, poczucia bliskości. Ja wiem, że tego nie da się wybaczyć więc nawet nie chciałam się próbować z tym mierzyć skoro nawet nie potrafię wybaczyć sobie.
PolubieniePolubienie
Mój eks małżonek skłamał przed sądem na moją niekorzyść. Nie, nie w czasie rozwodu. W sprawie, w którą mnie wkopał. Spore osiągnięcie, tak uważam. Wiem, że jego ojciec wyłuskał mu kręgosłup bez znieczulenia, co zmieniło go w glistę. Nadaje się na karmę dla ryb.
PolubieniePolubienie