Oczywiście uogólniam, oczywiście upraszczam, ale przez lata związki to było połączenie boksu z łyżwiarstwem figurowym. Raz się kręciło piruety, raz wyskakiwało w górę, aby zawisnąć tam na długi moment, a innym razem zbierało po ryju, bądź leżało na dechach po ostrym nokaucie.
Ostatnio jednak dominuje boks, a rozbuchanie erotyczne zastąpiły długie treningi solo i oglądanie porno. Głównie dlatego, że narcystyczni egoiści, których jest coraz więcej, nie potrafią wchodzić w relacje. Bo to oczywiste, że „wszyscy faceci są zjebani, to nie red flag, to pochód pierwszomajowy”. I to oczywiste, że „wszystkie kobiety to wariatki.”
Pan z panią nie chcą się poznać, bo to zbyt trudne. Nie potrafią ze sobą rozmawiać, bo jedyne czego się nauczyli to sprawiać wrażenie. Zamiast tego, do związku wymagają ciuchów, telefonów, eventów, relacji na insta i jak to „śpiewa” Fagata: „dawaj mi tu trąbę, jak u słonia”, czyli dużego Zenona. Ewentualnie, jeśli jesteśmy już przy męskich preferencjach, dużej dupy i zdartych kolan.
To ma zapewnić miłość, to ma zapewnić wierność, a związek będzie szczęśliwy i długi (jak ten Zenon).
Czytaj dalej