Czy musisz wybaczyć KAŻDĄ krzywdę?

Ta kobieta wykupiła rytuał za 3500 ziko, żeby mąż do niej wrócił. Musiała się nacierać płatkami róż pod prysznicem, a po kąpieli polewać czerwonym winem i bez spłukiwania kłaść do łóżka. 

Nie uwierzysz, ale… nie pomogło. 

Jak rozczarowana opowiedziała to „magikowi”, który opchnął jej tę metodę, ten chrząknął, podrapał się po dupie, a w końcu wypalił, że, widać, jest zbyt duża blokada od strony męża i potrzebuje innego rytuału (oczywiście ekstra płatnego), aby go odblokować. 

Kobieta ma ponad 40 lat, jest Polką, mieszka za granicą. Kiedy usłyszałem tę historię, zadałem pytanie, czy „blokada” ma 25  lat i duże cycki. Ale okazało się, że nie, że ma małe cycki i też jest po 40-tce. Po prostu facet się zakochał. Czyli mamy najstarszą historię świata: miłość i jej siostrę: porzucenie. 

Czytaj dalej

Czy facet jest chujem zostawiając matkę swojego dziecka?

W „Pokoleniu Ikea Kobiety” pisałem o rytuałach godowych swojego kumpla Franza, który po rytualnej wymianie pierwszych wiadomości dostał ultimatum. Spotkamy się, ale pokażesz mi zaświadczenie z USC, że jesteś kawalerem, bo mam złe doświadczenia. 

I Franz zaświadczenie zdobył i pokazał, bo kobieta była wysoką blondynką z pasemkami, miała duże cycki  i tipsy. A on lubi ten typ. Cóż poradzić, ja wolę niskie i bez pasemek.

A dalej to już było tak: 

„- Ponieważ mieszkali w innych miastach, to spotykali się rzadko. Może ze cztery tygodnie przez rok. Dwa razy byli ze sobą w Egipcie po tygodniu. Ale raz on dostał sraczki, a raz ona, więc to się za specjalnie nie liczy. I postanowili wziąć ślub. A trzy tygodnie później okazało się, że ona jest w ciąży, więc przyspieszyli tę decyzję. Franz się co prawda zdziwił, że ma taką skuteczność, bo w tym okresie to ją zmłotkował raz i trwało to pięć minut, na dodatek w gumie, ale wiadomo. Guma nie tytan, czasami pęka. On wyrzucił na ślub 50 000, ona 50 000, bo miało być na wypasie. Hotel dla gości. Do ślubu podjechali karetą. Byłem na ślubie, panna młoda wyglądała nieźle, co prawda lekko slutty cheerleader, ale to nie moja sprawa. 

– Slutty cheerleader

– Kieckę miała krótką, cycki na wierzchu i domagała się zdjęcia ze mną, jak ją trzymam na rękach. 

– Faktycznie zdzira! 

– Ślub był w sobotę. W poniedziałek Franz spakował graty i wrócił do siebie do chaty, oznajmiając, że będzie rozwód. Później, jak byliśmy już przy czwartym guinnessie, wyznał, ale to, rzecz jasna, tajemnica, że tydzień przed jedna i druga strona ostro młotkowała, żeby odwołali tę imprezę, bo nie ma sensu, znają się za krótko itp. A wiesz, dlaczego się rozstali? Bo w czasie rozpakowywania prezentów ślubnych ona powiedziała, że się do niego nie przeprowadzi. Chce, żeby zamieszkali w domu jej matki, która odda im piętro. A wcześniej obiecywała, że to zrobi!!!

Franz spakował się w neseser, uchylił czapki i pierwszym pociągiem wrócił do Warszawy. I wiesz co? Nawet jej nie przerżnął w trakcie nocy poślubnej! Nie dała mu.”

I teraz powstaje pytanie, czy Franz był chujem, zostawiając przyszłą matkę z jeszcze nienarodzonym dzieckiem? Bo kwestia, że 100 tys. na wypasiony ślub dziś już nie starczy, jest jakby oczywista. 

Czytaj dalej

Co zostawiliście swojej/swojemu eks? Po sobie?

„Gdy moja eks opowiadała o swoim byłym, powiedziałem, że był idiotą, że zostawił taką dziewczynę. Teraz wiem, że obraziłem porządnego człowieka”. 

Lubię tego mema. Dotyka czegoś prawdziwego. 

Bo rzadko wspominamy byłych partnerów z sympatią. W końcu nie wyszło. Z czego tu się szczerzyć jak pojebany? Nie wyszło, to nie wyszło. A to błąd i zaraz wyjaśnię dlaczego. 

Czytaj dalej

O kobietach i mężczyznach, którzy dają za dużo

Lubię sobie pójść na balet. 

Będąc w Odessie poszedłem więc do opery na Giselle, czyli „najpiękniejszy balet romantyczny XIX wieku”. Zaczęło się dobrze, bo przed spektaklem lali w barku całkiem niezły koniaczek. Po dwóch – świat wydał nam się miejscem pięknym i szlachetnym. 

Do czasu. Zasiadłem na balkonie, oglądam i aż mi się czajnik zagotował. Ale – nie uprzedzajmy faktów. 

Mamy ładną dzidę, w tej roli przepiękna wieśniaczka Giselle. O Giselle stara się beta, czyli leśniczy Hilaron. Ma stabilną fuchę, wielką flintę i zero szans. Każda kobieta już czytając te słowa wie, że taki kolo to się może do małżeństwa nadaje, ale do romantycznej miłości już nie bardzo. Giselle poznaje Chada z kwadratową szczeną, powyżej 180 cm wzrostu, który podchodzi do niej i mówi: “Siema maleńka, pomogę ci z winobraniem”. 

(Jestem Dominik i podoba mi się Twoja mini 

Kręcą mnie Twoje cycuchy o wielkości dyni 

Rozbieraj się do bikini by czynić swoją powinność)

Giselle nie wie, że ten facet to w rzeczywistości książę Albert ze Śląska (młody, przystojny, bez chorób wenerycznych, moja beta nigdy pusta). Nie był Polakiem, tylko był Ślązakiem. To różnica, jak między twarogiem, a serem. Niby podobne, ale jednak nie. Miłość jest wielka i oczywiście od pierwszego wejrzenia (dzisiaj: włożenia). 

Czytaj dalej