Mój kolega ze studiów, Wasyl, miał ogromne powodzenie u kobiet. Nieduży, w sensie niewysoki, w barach raczej też niezbyt bujny, ostrzyżony na łyso. Uroda w sumie nikczemna, za to ubrany był zazwyczaj dobrze. Na twarzy miał gorzki uśmiech, jakby zakładał prawy but na lewą nogę. 

I zawsze dookoła niego wirowała jakaś piękna blondynka, brunetka, bądź – ku mej rozpaczy – ruda, z cycami jak bomby lotnicze. Wzdychały do niego, emablowały go straszliwie, a on, ze wzgardą, ich starania odrzucał. To znaczy… spał z nimi, ale szybko rzucał i wymieniał na nowe. Jak my mu tych kobiet zazdrościliśmy! Jak on to robił? Skąd się brała ta dziwna, żeńska namiętność do tego konusa? Rumcajsa nie miał szczególnie wielkiego, bo to zostało po zajęciach w-f bezapelacyjnie stwierdzone. 

W końcu miałem okazję zobaczyć Wasyla w akcji. Na pewnej imprezie wypatrzył prawdziwą gwiazdę, która wyglądała jak młoda Agnieszka Włodarczyk, ze sławnego wtedy filmu “Sara”. Stała na środku sali i dawała się mężczyznom podziwiać. On zaś bez namysłu podszedł do niej, spojrzał badawczo, po czym rzucił ze zdziwieniem w głosie: “Ale ty masz wielką dupę! A tak w ogóle – Wasyl jestem”. 

I co? 

I zadziałało!

Udało mu się ją przekonać, że skunks ma trąbę!

Później Wasyl mi wyjaśnił, że jak poznaje jakąś ładną Grażynę, to zawsze krytykuje jej wygląd. Im jest ładniejsza, tym bardziej. Mówi do niej, dajmy na to: “Ale masz wielki nos/ kto cię tak fatalnie obciął/ jakie masz wyłupiaste oczy/ co ci się stało z ustami??” I zazwyczaj ta piękna, adorowana przez wielu mężczyzn foka, zwracała na niego uwagę jakby był co najmniej księciem królestwa Zamundy. Owszem, była obrażona, ale jednocześnie chciała mu udowodnić, że on się myli, że jest w błędzie. 

Dlaczego dawała się na to nabrać?

Dorastając, kobieta orientuje się, że najważniejsze jest to, jak wygląda. W końcu najważniejszą informacją newsową o kobietach to jest to, że pokazała, że uchyliła, że zaświeciła, bądź że coś jej się przypadkiem wymskło: pierś, kawałek uda czy dupy. Kobieta przeglądając się w lustrze zazwyczaj czuje się rozczarowana. Co jest szokujące? 

Niemal każda kobieta miała dzień, kiedy nie wyszła z domu, nie poszła na spotkanie, randkę, czy do pracy bo czuła się potwornie brzydka, jak najgorsza locha czy bazyl. 

W Stanach robiono nawet badania, gdzie studentki przed testami musiały stanąć przed lustrem w kostiumie kąpielowym. 

Nikt ich nie widział. 

Tylko one

A i tak to wystarczyło, żeby ich wyniki z matematyki były gorsze niż zazwyczaj, podobnie jak wyniki tzw. testu Stroopa – badającego koncentrację i podzielność uwagi. A ta koncentracja szła po tym oglądaniu się w bikini jak dzik w buraki, bo Lady zamiast zastanawiać się, jak coś rozwiązać, zastanawiała się nad tym, czy fałda na brzuchu nie jest za duża, a nogi za tłuste i krzywe. 

Idą za tą historią dwie rzeczy:

dla kobiet

Jeśli dajesz się sprowadzać tylko do swojego ciała, to nie dziw się, że jesteś traktowana jak kawał wieprzowiny w mięsnym. 

Zwyczajnie, ten kult urody może ci kawał życia zmarnować. Będziesz tracić czas na nieustanne zastanawianie się, czy wyglądasz dobrze i porównywanie z innymi (jaka ja jestem brzydka). Zawsze w tym wyścigu przegrasz. Uroda jak i młodość jest dobrem, które cały czas odchodzi. I za kilka lat z rozrzewnieniem będziesz wspominać: ALEŻ ZAJEBIŚCIE WYGLĄDAŁAM MAJĄC 35 LAT. 

Więcej na ten temat piszę tu: https://pokolenieikea.com/2020/08/25/co-w-sobie-lubisz-co-ci-sie-w-sobie-podoba-nie-potrafisz-odpowiedziec-prawda/

dla mężczyzn

Możesz rozebrać 10, 15, 50 kobiet, albo i cały żeński batalion, a i tak nie ugasisz swoich deficytów. 

Zazwyczaj je (kobiety,nie deficyty)przy tym krzywdzisz. Żadna ilość bobrów, które zawiesisz u swojego pasa nie naprawi twoich wewnętrznych kompleksów. Męskość to nie tylko coś, co masz między nogami, ale coś, co masz w sobie.

Jak to powiedziała jedna z postaci w mojej powieści ‘Pokolenie Ikea’: 

„Kobiety to nie są, kurwa, dmuchane lalki do jebania, tylko żywe istoty, które mają emocje, uczucia!”

Jak ktoś raz cię wydymał, zrobi to ponownie

W miarę upływu czasu, ludzie coraz bardziej boją się innych ludzi. Aby się bać mniej i aby z nimi rozmawiać, piją wódkę, wino i biorą narkotyki.

Ludzie tęsknią za relacjami. Z matką, z ojcem, z facetem, z kobietą. A skoro nie mogą dostać pozytywnych emocji, to chociaż sięgają po te negatywne. 

Stare powiedzenie mówi: kiedy silna kobieta czuje się niechciana, nie błaga, po prostu odchodzi.  

A ja często widuję kobiety, które, gdyby facet na nie nasrał, na początku by się oburzyły, ale później sobie zracjonalizowały: “No tak, widać mu się kupę chciało”. Są aż tak przerażone samotnością. 

I tak, mężczyźni też to robią. 

Upranie swojego życia oznacza oczyszczenie go z toksycznych relacji. Takich, gdzie więcej się zastanawiasz, dlaczego ktoś coś zrobił, niż masz radości ze wspólnego spędzania czasu. Oznacza oczyszczenie go z toksycznych ludzi. 

Dlaczego masz się jarać byciem z kimś, utrzymywaniem kontaktów z kimś, kto nie jara się byciem z tobą? Dlaczego uważasz, że jeśli ktoś cały czas krzywdzi, choć później cię przeprasza, jest dobry dla ciebie? Dlaczego uważasz, że nagle przestanie cię krytykować, przestanie na ciebie narzekać, przestanie od ciebie tylko brać? Liczysz, że Albus Dumbledore rzuci zaklęcie swoją różdżką i stanie się cud? Ktoś się zmieni? 

Nope. Tak nie będzie.

Napisałem kiedyś: 

„Nie wierzę w drugie, trzecie czy dziesiąte szanse. Jak ktoś raz cię wydymał, zrobi to ponownie.”

I wiesz co? Dawałem takie szanse i to był niemal zawsze błąd.  

po trzecie przestań się zadowalać bylejakością

Kobiety latami marzą o związku, o dzieciach, a później tęsknią za tym, aby ktoś wyjął je z tego bezpiecznego gniazda, porwał, zauroczył, spojrzał jeszcze raz z zachwytem w oczach, obsypał kwiatami, drogą bielizną, a krzyk i jęki niosłyby się długo w gorącą noc pełną gwiazd.

Mężczyźni marzą o rozpoczęciu nowego życia, z daleka od męczącej żony i płaczących dzieci.

Najlepiej w wilii, ze sportowym samochodem (brum, brum), paczką napalonych modelek rozkładających z zachwytem nogi. 

Takie szarpanie. Chcemy związku, ale chcemy wolności. Chcemy stabilizacji, ale chcemy żeby coś się działo. Chcemy siedzieć w domu i nagle żałujemy, że nie wyszliśmy. A czy to ten? A czy to na pewno ta? Zdecyduj się: czego chcesz się trzymać? Kogo chcesz się trzymać? 

Znam lekarza z Krakowa, który rok temu się ożenił. On ma 33 lata. Ona 27. 

Lecz 12 miesięcy później, jak pomyśli, że miałby „przelecieć swoją starą” to woli „zwalić konia na dyżurze”. Dlaczego więc przysiągł, że chce z nią być do końca życia? Była w ciąży, a to była „właściwa rzecz, którą należało zrobić”. On ma depresję. Ona namawia go na terapię. I tak się będą razem męczyć jeszcze przez kilka lat zanim to się rozpadnie. 

Tylko wiesz co? 

Płacisz podatki, bo tak należy robić. Decydujesz się (mimo, że kusi) nie napluć na stopy facetowi, który wpycha się przed tobą w kolejkę, bo tak należy robić. Ale nie wiążesz się z kimś dlatego, że „tak należało zrobić”. Nie unieszczęśliwiasz kogoś, bo „tak należało zrobić”. 

Po co być z kimś, z kim być nie chcemy?

po czwarte zacznij akceptować rzeczywistość taką, jaka ona jest

Kilka dni temu stałem na lotnisku, a bardzo uprzejmy pan steward pokazywał mi na ekranie telefonu, że owszem, mam bilet, jestem – jak to się mówi, gwałcąc język polski – „zaczekowany”, ale nigdzie nie polecę. 

Miało być 30 stopni, ciepłe morze, oraz morze wódki, a tu chuj. Razem z kumplem wycofaliśmy się jak niepyszni. 

I co zrobić? Mogłem się zamartwiać. Mogłem narzekać. Mogłem być nieszczęśliwy przez kilka dni, rozpamiętując, jak zrobiono mnie w bolo i poważnie przez moment rozpatrywałem taką opcję, narzucając na twarz wyraz zbolałego termita, mającego hemoroidy. 

Spojrzeliśmy z kumplem na siebie, po czym powiedziałem to słowo, którego każdy Polak używa w podobnej sytuacji.

Stare chińskie przysłowie mówi: „Jeśli cegła spadła ci na nogę, a nie znasz polskiego, to nie masz co powiedzieć”. 

Mam przed sobą góra tyle życia, co koń. Koń żyje 25 – 30 lat. Nie mam już czasu na zamartwianie się. Wolę pogalopować. I tego dnia po prostu poszliśmy na hindusa i kilka wódek, wspominając wcześniejsze podróże. 

Życie jest nieustannym ciągiem nieprzewidywalnych przypadków. Sytuacje dramatyczne, tragiczne, po prostu się zdarzają. I tyle. Są to koszty podejmowanych decyzji. Skoro wybrałem samolot, to automatycznie musiałem liczyć się z tym, że mogę nie polecieć. Samoloty się psują, samoloty się opóźniają, samoloty spadają (i wtedy spóźniają się na pewno), etc. 

Na dodatek teraz żyjemy w świecie, kiedy niczego zaplanować się nie da (zawsze żyliśmy w takim świecie, ale nasza iluzja stabilności była większa). Kiedy dzieje się coś, czego nie planowaliśmy, możemy tylko zejść z tej górki emocjonalnej. Przekierować swoją energię na rzeczy, które również są fajne, choć może nie tak spektakularne. 

Docenić magię drobnych rzeczy https://pokolenieikea.com/2020/08/11/magia-malych-rzeczy/#more-4314

Bo przecież pojadę, jeśli tylko będę w stanie. Tyle, że później. Za miesiąc, za pół roku, za rok. Czekanie też jest częścią podróży. 

po piąte, żyjemy cyklami

Na tej ławce siedziałem kilkanaście lat temu.

Zawsze mam słabość do oceanu

Zaraz moje życie miało się nieodwołalnie zmienić. Za kilka miesięcy miało zatoczyć kolejny cykl. Nie do końca to rozumiałem. Czułem gdzieś tam zbliżający się przełom, patrzyłem w ocean, a bebechy skręcały mi się z ekscytacji.

Ławka należała do pewnego lekarza hippisa na wyspie Oahu. Zrezygnował z dobrej praktyki w San Francisco i przeniósł się do raju. Szył suflerów, wynajmował piętro swojej chałupy oraz palił zioło. Pamiętam, na szafce nocnej zostawił mi książkę Barracka Obamy “The Audacity of Hope” (Odwaga nadziei). Mocno wierzył, że Obama zmieni USA. Nie zmienił, ale o tym dowiedzieliśmy się dopiero kilka lat później. Ja byłem wtedy młodym, aroganckim gnojkiem, przeświadczonym o swojej zajebistości, ale też przepełnionym radością życia i poznawania. Łapczywym. 

Nie ma już teraz tego młodego chłopaka. Narodził się blogger, trochę pisarz, później trochę podróżnik. Dziś jestem mniej radosny, a bardziej cyniczny. Mniej arogancki, a bardziej pokorny. Bardziej zdystansowany. Za dużo myślę, za mało się cieszę. 

Te cykle, kiedy moje życie zmienia się w sposób rewolucyjny powtarzają się co kilka lat. Dochodzę do pewnej granicy, wyczerpuję pewną formułę. Zaczynam się dusić. Wiem, że muszę się wtedy przeformatować. Znaleźć nowy cel. Znaleźć nowy sens. Jestem teraz na końcówce takiego cyklu. COVID uczynił ją nieco trudniejszą niż zazwyczaj. 

I ludzie czują czasami psychicznie, że wpłynęli na mieliznę. I tak w niej stoją. 

Wiem jednak też, że najciemniej jest tuż przed świtem. I wiem, że ten świt niedługo nadejdzie. Nie wiem, co mi przyniesie. Nie wiem, jaki będzie ten nowy cykl. Przyszłości wypatruję z nadzieją. 

Wiem jedno. 

Nie chcę w pewnym momencie obudzić się i zobaczyć, jak wielu rzeczy w życiu nie zrobiłem i zwalać wtedy winy na innych. Bo chociaż nie ma już naleśników mojej babci, jedząc naleśniki pamiętam o niej. Bo chociaż nie będzie browców na zgrzewki, ani wódy na setki, ciągle fajnie jest spotkać się z kumplami. 

Wszystko ma swój czas i porządek. Zmieniamy się my i zmienia się świat. Stare przyjemności zastępują nowe, jeśli tylko dopuszczamy do swojego życia nowe osoby, rzeczy, emocje. 

Jedno jest pewne: nadal mogę pływać na dmuchanym materacu, rzucany przez fale. 

Na koniec zawsze warto zostawić w sobie coś z dziecka

Chcesz więcej takich opowieści?

Kup moją nową książkę Gwiazdor .

Znajdziesz ją tu: https://www.empik.com/gwiazdor-piotr-c,p1244548376,ksiazka-p

Zrzut ekranu 2020-07-07 o 11.10.35

10 uwag do wpisu “Grażyna, wróć do rzeczy, które kochasz (jak uprać swoje życie) część 2

  1. Mężczyźni najbardziej boją się pięknych (ładnych, atrakcyjnych- jak zwał, tak zwał) i inteligentnych jednocześnie. To najgorsze co potrafi ich w życiu spotkać. Zadziwiające jest to, że potrafią wbić taką kobietę w poczucie beznadziei i przekonania o własnej „bezatrakcyjności”, bardziej niż rodzice. To w nawiązaniu do Wasyla. Albo zamykają w „złotej klatce” i też przesrane (zero wychodzenia, znajomych, kontrola telefonu). Czy nie tak kończą się niektóre związki? Bo w końcu inteligentna kobieta powie nie. A potem nie ma nikogo, bo większość się jej boi. Jak znajdzie kogoś to znowu wpada w pierwszy schemat i cykl się powtarza….
    P.S. Znowu naleśniki Babci Lodzi:) chodzą ostatnio po głowie…

    Polubienie

  2. Inteligentna kobieta nie zwiąże się nigdy z Wasylem;-)
    Bycie inteligentną i atrakcyjną kobietą w dzisiejszych czasach nie należy do łatwych zadań.

    Polubienie

  3. Skomentuję tylko to lotnisko: pan stewart chyba chciał być „cool”, bo tyle co ja latam (dokładnie co weekend), to w życiu nie słyszałam słowa „zaczekowany” (może miał na myśli coś związanego z czekami pieniężnymi… lol). Za to Ty zajebałeś wylot tylko taką prostą rzeczą, jaką było odprawienie się (check-in) samemu przez internet, tak zakładam. Także mogły być palmy i wódka, no ale tak to jest jak się nie czyta dokładnie, albo nie myśli. Co chwila w sumie są osoby przy bramkach, które płacą ekstra, bo a to brak chcek-in’u, a to walizka za duża, etc. Mamy wtedy zawsze ubaw 😀
    Ale wiem, że za ten komentarz nie obrazisz się, bo on nie jest po to, żeby dopierdzielić. Lubię Twoje książki i bloga, ale fajne jest też to, że Tobie, Czarny, można bez ogródek. Oby następny wylot doszedł do skutku. Piona 🙂

    Polubienie

    1. na mój gust to po prostu był overbooking, z tekstu wynika, że był prawidłowo odprawiony. A to, że nie słyszałeś, aby ktoś użył słów: zaczekowany na lotnisku… wiesz, ja nie widziałem nigdy morderstwa a widziałem w życiu już masę ludzi. Czy to znaczy, że morderstw nie ma? 🙂

      Polubienie

  4. No jak ja się relaksuję czytając Twoje wpisy. Parę lat na karku mam, tak zwane doświadczenie życiowe również i zgadzam się z Twoimi przemyśleniami w zupełności.
    Dzięki za tego bloga i za książki ,rzecz jasna, dobrze jest to czytać, mieć „banana” na twarzy/ bezwiednie oczywiście/ i od czasu do czasu zaśmiać się w głos, wywołując tym zdziwione spojrzenie domowników 🙂
    pozdrawiam serdecznie i do kolejnego przeczytania, Anka

    Polubienie

  5. „Nie wierzę w drugie, trzecie czy dziesiąte szanse. Jak ktoś raz cię wydymał, zrobi to ponownie.” Dla mnie to jest jak otrzeźwienie. Niestety to prawda. Moja panna poszła w tango ze Szwajcarem elegancko oparta o jego Audi. Ale to uczciwa kobieta była.

    Polubienie

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.