Na TV mentalny powrót do przeszłości ‘Friends: The Reunion’, wspomnienia o serialu ‘Friends’, który rozpoczął epokę  „bingowania” . Nawet się jakoś tam wzruszam. A o to trudno, ostatnio najczęściej się wzruszam przy tatarze.

Friendsów oglądało się na pożyczonych płytach. Bo to były jeszcze czasy płyt. Ziomki, które miały najszybsze łącza ściągały serial z Internetu i puszczały dalej w obieg. 10 sezonów. O Netfliksie i HBO GO jeszcze nikt nie słyszał. Do tej pory pamiętam pilota tego serialu (team Chandler!). Spotkanie w kawiarni. Ross jest smutny bo właśnie odeszła od niego żona, która odkryła, że jest lesbijką. Joey mu radzi: „Jesteś singlem, zabaw się”.  Na co Ross odpowiada: „Nie chcę być singlem, chcę po prostu być żonaty”. I w tym momencie do kawiarni wbiega Rachel w białej sukni ślubnej, która właśnie uciekła sprzed ołtarza, bo zorientowała się, że nie kocha swojego potencjalnego męża. Ona kocha projekt pod tytułem: bycie żoną lekarza. 

W weekend byłem na ślubie swojego kumpla (kończy się sezon na szparagi, trwa sezon na truskawki, zaczął ten na śluby). Historia była długa i romantyczna bo poznali się przed pandemią w Londynie, gdzie ona powiedziała: „Wpadnij do mnie kiedyś na drinka”. I kumpel przyjechał po dwóch tygodniach. A na pytanie: „Co ty tutaj robisz”, padła odpowiedź: „Jak to, co? Zapraszałaś mnie na drinka to jestem”. Chwilę później to ona wpadła do niego z rewizytą, jadąc pociągiem z Londynu do Belgii. Po czym okazało się, że to ostatni pociąg bo właśnie zamknięto granice. 

Romans czasów covidu.

A teraz ślub. 

Dla mojego kumpla nawet trzeci. Nie wspominałem? To wspominam.

Chwytamy cię obcęgami za jaja. Dasz się ścisnąć?

W 2020 roku zawarto 145 tysięcy małżeństw. Około 51 tysięcy par się rozwiodło. Średnia powoli, ale nieustępliwie rośnie, rozwody to około 36 proc. liczby nowo zawartych małżeństw.

Gdyby ktoś nas sadzał na krześle, zdejmował nam gacie i proponował: „chwytamy cię obcęgami za jaja i masz 36 proc szans, że będzie bolało i będziesz jak Najman klepał matę, to co, decydujesz się?”. Prawdopodobnie całkiem spora liczba osób stwierdziłaby, że jednak nie. 

A ze ślubem jest inaczej. Wszyscy wiedzą, że statystyka jest przeciwko, a jednak większość nieustająco próbuje.  Zgodnie z zasadą: nie myśl o złych rzeczach, myśl o dobrych, złe rzeczy zdarzają się innym, nie nam (64 procent małżeństw w końcu trwa dalej).

Ślub w naszej kulturze jest to coś szczególnego, odświętnego. Jak ktoś nie wierzy, to niech zobaczy, ile czasu przeciętna kobieta szykuje się na wesele. Kiecka, włosy, kolejna kiecka, bo pierwsza jednak nie pasuje, buty, nie, jednak inne buty, maseczka, paznokcie… A to nie jest nawet jej własny ślub! Decyzja o pójściu na wesele oznacza dla niej trzy dni roboty przed i jeszcze mnóstwo wątpliwości, czy podjęło się właściwe decyzje. 

Ślub jest bajką a my wierzymy, że nasze życie też nią może być.

Jak żyć w nieudanym związku

Dawno, dawno temu, mój kumpel Franz stwierdził, że potrzebuje żony, więc matka (lekarz) podsunęła mu ogłoszenie w jakimś miesięczniku farmaceutycznym. Że młoda, atrakcyjna, neurochirurg pozna kogoś na stałą relację, tylko poważne oferty, itd. I się odezwał, że on chętnie. I się umówili na spotkanie. Znał tylko jej wzrost, wagę i rozmiar biustu. 

Zaczęło się jakby nie ten tego. Na pierwszym spotkaniu panna powiedziała, że jeśli ma dojść do drugiego, to spoczko, ale ona chce zaświadczenia z USC, że jest kawalerem. Bo ma złe doświadczenia i nie chce marnować czasu. Ponieważ mieszkali w innych miastach, to spotykali się rzadko. Może ze cztery tygodnie przez rok. 

Ale na fali emocji postanowili wziąć ślub. A trzy tygodnie później okazało się, że ona jest w ciąży, więc postanowili ten ślub wziąć nawet bardziej. Franz się co prawda zdziwił, że ma taką skuteczność, bo w tym okresie to ją zmłotkował raz i trwało to pięć minut, na dodatek w gumie, ale wiadomo. Guma nie tytan, czasami pęka. 

Ślub był imponujący i w sobotę. A w poniedziałek rano, Franz spakował graty i wrócił do siebie do chaty, oznajmiając, że będzie rozwód. Powód? W czasie rozpakowywania prezentów ślubnych żona powiedziała, że się do niego nie przeprowadzi. Chce, żeby zamieszkali w domu jej matki, która odda im piętro. A wcześniej obiecywała, że to zrobi!!!

Nawet nie mieli nocy poślubnej. 

Co poczuł wtedy on? Co poczuła wtedy ona? Jak ogromne musiało być ich rozczarowanie, gdy zgromadzili wszystkie ważne dla siebie osoby w jednym miejscu, a już chwilę później trzeba było tłumaczyć, że to jednak nie to?

Wstyd?

Upokorzenie? 

To nie był koniec. Kilka miesięcy później pielęgniarka ze szpitala w którym pracowała matka Franza, pojechała dorobić na zbieraniu truskawek do Niemiec. I Bóg miał poczucie humoru, bo spotkała pielęgniarkę ze szpitala, w którym pracowała niedoszła(?) żona Franza. Okazało się, że neurochirug przez ostatnie dwa lata kręciła z sanitariuszem. Że ten sanitariusz jest żonaty. Że pieprzyła się z nim jak norka, będąc jednocześnie z Franzem. 

Zawsze powtarzam, że trzeba uważać na kobiety z wielkimi tipsami. Albo cię podrapią w łóżku, albo wbiją ci pazury w plecy, albo mają wredny charakter.

Jak to się skończyło i kto był ojcem, to ja już pięknie opisałem w „Pokoleniu Ikea Kobiety”.

Ale zmierzam do tego, że ludzie często wiążą się ze sobą z niewłaściwych powodów. Bo są taką ładną parą. Bo czują się samotni. Bo leczą poprzedni związek kolejnym. Bo rodzina mówi, że to już czas. 

Czym się zatrułeś tym się lecz? 

Rok, czy dwa później, Franz poznał kolejną ładną blondynkę i pierwsze co zrobił, gdy zaczęło być poważnie, to posadził swoją nową wybrankę przed sobą i opowiedział jej całą tę historię wyżej. Są teraz ze sobą od siedmiu czy ośmiu lat i o ile można to stwierdzić na odległość to zwyczajnie/niezwyczajnie się kochają. 

I można tutaj robić sobie podśmiechujki, że ktoś ma serce pojemne jak przedwojenna wanna. Ale jak twardym trzeba być, aby powiedzieć sobie “próbuję jeszcze raz”? Kiedy ma się 20 lat, można do randek, związków, seksu podchodzić na luzaku. Pamiętam, że wtedy każde spotkanie z nową kobietą, było nowe, dzikie i fascynujące, ale też na zasadzie: jak nie ta, to inna. Jak jednak znaleźć w sobie tę spontaniczność po 30 – tce? Po 40 – tce? Po 50 – tce? Jak znaleźć w sobie moc do budowy nowego świata z kimś innym? 

Ktoś wchodzi w nowy związek i myśli, że to będzie na zawsze. To ona, albo to on, ten wybrany. A później wszystko się pierdoli jak na planie filmu wytwórni Bang Bros. I tak się dostało po dupie, po ryju i pewnego dnia się wstaje i mówi: ok, to ja chcę jeszcze raz.

Naiwność? Głupota? Siła desperacji czy siła miłości?

Społeczeństwo potępia rozstania

To swego rodzaju tresura obyczajowa. 

Ludzie zmuszeni są w dzisiejszych czasach do ciągłego udawania. Trzeba udawać przed znajomymi i nieznajomymi też, że jest zajebiście. I od tego są właśnie serwisy społecznościowe. 

Problemy kompromitują, nieudany związek kompromituje. A co rodzina powie?

Tworzymy miraże, że jeśli będziemy się mocno starać, to małżeństwo na pewno okaże się sukcesem. A później przychodzą twarde realia życia małżeńskiego. 

A jednocześnie rozstania, czyli niestałość, czyli kultura tymczasowości, czyli kompulsywna pogoń za nowością, jest demonem współczesnego społeczeństwa, razem z krytykanctwem, narcyzmem, niewdzięcznością, manipulacją i cynizmem.

Miłość jest tajemnicą. Dlaczego lgniemy czasami do osoby, która nas krzywdzi? Nie wiadomo. Mówi się: będę ci wierny. Nigdy cię nie opuszczę. A później jest ‘sprawdzam’. I pan znajduje swoją panią w objęciach z innym panem, któremu jak widać coś gorącego na spodnie się wylało, bo ona go ratuje stosując terapię usta… hmmm usta.

To uczucie, które jest na początku, się zmienia. Życie poddaje nas nieustannym testom. Zaufania, lojalności, oddania. Cały czas nas sprawdza. Cały czas nas pyta. Co jest ważniejsze: miłość do siebie, czy miłość do tej drugiej osoby? Moja przyjemność, czy intymność, którą mam ze swoją kobietą/mężczyzną? Chwilowy odpał hormonów z ładną nieznajomą, czy świadomość powrotu w miejsce, gdzie czujemy się bezpiecznie?

Wielka tajemnica związku

Kiedy patrzyłem na ekran oglądając ‘Friends: The Reunion’ widziałem twarze, które były niby znajome, a jednak inne. I było trochę psikro. Czas to jednak wredna dziwka. Wielu z moich czytelników już wie i pamięta jak wyglądało ich ciało po 20 roku życia, jak po 30-tce, a jak się zmienia po 40-tce. I można przed tym uciekać i niektórym to nawet całkiem nieźle wychodzi, ale zawsze przegramy. 

Serial się skończył w momencie, kiedy bohaterowie weszli w dorosłe życie. To co było dalej mało kogo już interesowało.

Kiedy ludzie biorą ze sobą ślub jeszcze nie wiedzą, albo wiedzą, a nie rozumieją, że w miarę upływu czasu zwyczajnie się zmieniamy. Ona zmienia kolor włosów, ciuchy, poglądy polityczne. On się usztywnia, robi się zasadniczy. Zmieniają się nasze zainteresowania, znajomi, przyjaciele, czasami rzucamy się raptownie w pogoni za uciekającym życiem, a druga osoba spogląda na to, jak pelikan na kombinerki.  

Ludzie pewnego dnia budzą się obok siebie i są całkiem inni niż w momencie, kiedy brali ślub. I powstaje pytanie: czy miłość przetrwała tę przemianę? Kogo kochamy? 25-letnią kobietę o błyszczących oczach i jędrnej dupie, z którą braliśmy ślub, czy wiecznie zmęczoną 35-latkę? 30-letniego faceta o bujnej czuprynie, który cały czas się śmiał, czy 40-latka, który wiatru we włosach już raczej nie poczuje i nagle stał się zgorzkniały?

„Kiedyś byłeś inny”. 

„Ty też byłaś kiedyś, kurwa, inna”. 

Kochamy obraz z przeszłości, czy człowieka, który jest obok?

Miłość w związku jest jak jazda na wielkiej fali. Ta fala czasami cię wznosi, spędzacie czas razem, śmiejecie się razem, patrzysz na tę drugą osobę i rozpływasz się jak karmel. I pół roku później, ta fala leci w dół, drzesz się na tę niby ukochaną osobę, że cię wkurwia.

Czasami masz uczucie: nic z tego już będzie, tylko popiół i pustynia, a później nagle, nie wiadomo dlaczego, coś na tej pustyni znowu zakwita.

Bo zaczyna się od ON TU JEST! 

Później jest ON TU ZNOWU JEST? 

Następnie, z rozrzewnieniem: patrz jak wyglądaliśmy na tych fotografiach. Pamiętasz? No, fajnie było. To były czasy.

A czasami woda nas po prostu mieli, spadamy z deski i uderzamy o skały. I pytanie wtedy brzmi: czy wejdziesz jeszcze raz na deskę po kolejny ślizg? 

Ja wychodzę z założenia, że należy szukać swojego szczęścia, nie myśląc, co ludzie powiedzą. 

To wymaga odwagi, którą nie każdy posiada. Od razu jednak zastrzegę. Nie chodzi o to, by z jednej strony ludziom już na wstępie dawać przyzwolenie na związki do pierwszego wysiłku, czy z drugiej strony na rozkazy: walczcie do samego końca, to zawsze się opłaca. Otóż czasami to się w ogóle nie opłaca, a ludzie tkwią w nieudanym związku, z którego za cholerę nie wiadomo jak się wyplątać. Unieszczęśliwiając siebie nawzajem. 

Ale warto jakoś połączyć obie te perspektywy. Przydałaby się tu rozsądna równowaga. Choć i tak tego nikt nie posłucha, bo ludzie nie lubią równowagi. Życie to w końcu nie jest serial.

Chcesz się ze mną zaprzyjaźnić? Zapisz się.

Wersja audio notki:

CHCESZ WIĘCEJ TAKICH OPOWIEŚCI? 

Kup moją książkę „# To o nas” 

To opowieść o miłości w czasach Tindera, Instagrama i Facebooka.
Tragikomedia o szukaniu spełnienia w sieci, na ulicy i w klubie.  
Niepokojąca i drażniąca do bólu diagnoza współczesnych relacji.
Dotknij.
Przeczytaj.
Oceń.

https://www.empik.com/to-o-nas-piotr-c,p1212471028,ksiazka-p

Odważysz się?

10 uwag do wpisu “Tyrania związków „póki śmierć nas nie rozłączy”

  1. Piotrze! Troche banal. Oczywiste jest ze czas plynie, a my razem z nim. Oczywiscie ze sie zmieniamy i nasz zwiazek tez.
    Dopoki lubimy sie , smiejemy razem i mamy oczym rozmawiac przy stole a nie gapimy sie w telefon, to duzo. Gdy kurz namietnosci opadnie to wazna jest czulosc! Jak jest to duzo. Jak mamy ochote na te czulosc , to znaczy ze mamy tolerancje , kompromis, madrosc i potrafimy korzystac z doswiadczenia. Czulosc psychiczna i fizyczna. Przeciez jak ktos cie drazni, to nie poglaszczesz po glowie , nie dotnkniesz i przytulisz
    Pozdro

    Polubienie

  2. Hm, dla mnie kwintesencją dobrego związku jest chyba mój ulubiony tekst z mężem: wkurwiasz mnie najbardziej na świecie, ale i tak cię kocham 🙂 .Bo denerwować się będziemy na siebie zawsze, życie bywa chujowe, ale chodzi moim zdaniem w tym wszystkim o to czy nam dalej na sobie zależy, czy jest o co dalej walczyć.

    Polubienie

  3. Cześć. Czy tyranią można nazwać różnicę charakterów kobiety i mężczyzny? Nie. Czy tyranią można nazwać kłótnie, zdarzenia losowe różniące parę na jakiś czas? Nie.
    Tyranią jest życie z kimś kogo się nigdy nie kochało. Więc, nawet pięć minut po ślubie stwierdzenie, że nie pasujemy do Siebie jest mega odważne.
    Miłość winna zmieniać się wraz z wiekiem. Nie każdy zrozumie to na czas. Wszystkim parom kłócącym się, kochającym życzę oby tak dalej :).

    Polubienie

  4. Czy społeczeństwo potępia rozstania? Sama nie wiem. Wydaje mi się, że bardziej my jesteśmy uzależnienie od tego co ludzie powiedzą jak się rozstaniemy. Rozstanie traktujemy jako osobistą porażkę…a wcale tak nie jest. Po prostu coś się skończyło, widocznie musiało tak być. Tak samo jak wychodzimy z domu rodzinnego – to przecież też nie życiowa porażka i rodzice przestali nas kochać, po prostu ten etap się zakończył – tak musiało być. Dlatego rozstanie nie powinniśmy traktować jako osobistej porażki. Po za tym do tanga trzeba dwojga – w takim razie oboje osoby poniosły porażkę – nie tylko jedna.

    Osoby, które rozstają się obawiają się bardziej opinii innych niż chyba samego rozstania…

    Polubienie

  5. Dla mnie ten tekst jest bardzo dobry. Jest jak akceptacja tego, że nasze życie to nie serial i fajerwerki, a jednocześnie jest na tyle wyjątkowe, że warto się nad nim zastanowić, poobserwować nas w nim. Trafne wnioski, spostrzeżenia plus…nie wiem skąd, ale emanuje z niego spokój. Może to po prostu mój własny filtr i tyle. W każdym razie gratuluję Autorowi, j.

    Polubienie

  6. A ja cały czas nie rozumiem, po co komu ta ślubna „magia”… Jak ktoś nie umie bez tego żyć i sens związku to dla niego biała kieca, żeby mieć co wspominać, jak już się na to drugie nie będzie mogło patrzeć, to nie współczuję…

    Polubienie

  7. Najtrudniej odnieść się do tego tematu jedno znacznie. Po mimo że człowiek jakby mogło się wydawać ma doświadczenie związkowe po przez ( zasiedzenie) ,a z doświadczenia wiem ,bo dobijam 30 lat pożycia w małżeństwie. To stwierdzam iż nie ma recepty na udany związek. Po analizie własnego życia mogę gdybać ,co mogłam zrobić aby był lepszy.
    Lecz czas nieubłaganie płynie ,a to co poszło nie tak już się nie nadrobi.
    Po za tym człowiek na każdym etapie swojego życia ma priorytety i oczekiwania ,a gdzie w tym wszystkim jest druga połówka ,ona też tak jak my ,ma swoje wizje i oczekuje coś od nas.
    głównym problemem jest brak komunikacji na podstawowym poziomie.\
    wszystko wynika z tego że my sami tworzymy swój los na podstawie oczekiwań.
    kiedy nadchodzi dzień w którym zaczynamy rozmyślać ,co poszło nie tak to zwykle okazuje się że jest już za późno ,na jaką kolwiek naprawę, ponieważ okazuje się że tak właściwie nie znaliśmy swojego partnera/kę . ponieważ skupiliśmy się nie na tym co trzeba.
    Po za tym człowiek z miłości ,szacunku do swojej połówki przymyka oczy na wiele spraw które tworzą się niesnaski ,rozczarowanie,( różnica poglądów) ,jak kto woli to nazwać niezgodność Charakterów 🙂 A to wszystko na własne życzenie.
    Gdyby były przedstawiane warunki umowy między partnerami ,na co się godzimy i czego oczekujemy i czego nie tolerujemy to być może ,a tak myślę okazało by się czy zostaną spełnione i czy to odpowiada taka zasada w życiu. Podejrzewam że mniej by było rozczarowań.
    No ale człowiek jest tylko człowiekiem i nie zawsze musi być geniuszem ,i mieć patent na własne życie. Chodź było by łatwiej to nauka na własnych błędach nas uczy i pozwala aby zmienić coś w swoim życiu na lepsze.

    ps. dziękuje że mogłam się tu wypowiedzieć .Elżbieta

    Polubienie

  8. Społeczeństwo potępia rozstania z uwagi na dzieci, jednak jak masz matkę i ojca to mniejsza szansa że wykształcisz w sobie deficyty które pchają tysiące ludzi na kozetki i terapię.

    Śmieszne jest to ciągle dziwienie się że związek wymaga pracy bo czas zmienia naszych partnerów i nas, ludzie jakby zawiesili się na reklamie która im sprzedała wizję szcześliwych 20 latków a tu nagle budzisz się jako 40+ i nigdzie nie ma instrukcji co z tym życiem dalej robić, bo nagle wypadłeś poza target większości produktów.
    Zdradze sekret który dopinguje: życie jest krótkie i umrzesz, więc nie trać czasu na bzdurne rozmyślania.

    Polubienie

    1. bzdury piszesz Mateusz chociaz mam sentyment to tego imienia bo moj syn to tez Mateusz.
      Cale zycie trzeba szukac, myslec, a mozna zyc dlugo, zdrowo i wedlug wlasnego pojecia bogato – myslenie ma przyszlosc.
      120 lat to tez niedlugo, ale lepiej niz 70-80, a to jest realne

      Polubienie

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.