Będąc w Zagrzebiu zobaczyłem Muzeum Spierdolonych Relacji. To znaczy muzeum miało nieco bardziej porządną nazwę „Museum of Broken Relationship”. Ale nie bądźmy językowymi purystami, każdy wie, o co chodzi. Spierdolone, to spierdolone, po co drążyć?
Stanąłem przed tym szyldem i tak stojąc tam, pomyślałem, że wszystko się zmieniło i już się nie odmieni. Albowiem nie spocznę, nie klęknę, nie napiję się setki rakji ani nawet pół, nie zagryzę Ćevapčići ani suchą szynką, dopóki tego muzeum nie odwiedzę. I wszedłem, ba, nawet kumplom bilety postawiłem, bo inaczej nie chcieli wejść, psiejuchy.
Zawartość muzeum to artefakty ze związków, które nie wypaliły.
I tak z zainteresowaniem obejrzałem, jak panie wzrokiem badają różowego penisa nadesłanego przez pewną Wiedenkę. „Byłam w nim szaleńczo zakochana od pierwszego wejrzenia, ale zaczął mnie za bardzo wkurwiać. Nie wiedziałam co zrobić z wibrującą repliką jego bakłażana to podesłałam wam do muzeum.” I bach, w gablotce różowe dildo.
Albo zdjęcie uroczego pomościku nad wodą (Bloomigton, Indiana, USA). A obok podpis: „Jezioro Floryda gdzie zerwałam się ze szkoły z moim chłopakiem. Strzałka pokazuje miejsce, gdzie po raz pierwszy zobaczyłam jego penisa w blasku słońca.”
I nawet ja, który nie jestem romantyczny, się wzruszyłem. Tak ten chuj w słońcu mną wstrząsnął.
Żeby nie było, że kobiety tylko z penisami i o penisach.
Pani z Zagrzebia przekazała telefon: „To było za długo o 300 dni. Dał mi swój telefon, żebym więcej do niego nie zadzwoniła.”
Wreszcie mój osobisty faworyt. Pewna Holenderka poznała sobie latem chłopaka w Amsterdamie.
„Był z Peru i jeździł po Europie pociągami. Poznaliśmy się w klubie, później wpadliśmy na siebie na ulicy i tak się złożyło, że wylądował u mnie w domu (był seks), został dwa miesiące. Pewnego dnia wstałam i go już nie było. Znalazłam list i małą figurkę. Pisał, że zabrał ją specjalnie z Peru, w nadziei, że spotka gdzieś swoją miłość. Nie widział, że wcześniej otworzyłam mu bagaże i znalazłam wielką plastikową torbę pełną takich, tanich plastikowych figurek. Nigdy już się nie spotkaliśmy.”
Prawda, że urocze?
Tak czytałem eksponat po eksponacie, koledzy druhowie moi niezawodni zwinęli się, rzecz jasna, do pobliskiego baru. Aby chlać. I w tym momencie coś sobie uświadomiłem.
Niemal wszystkie te opowieści są z punktu widzenia kobiety.
Żaden z tych zawodników nie był pytany o zdanie, jak to było z jego punktu widzenia, czy żałuje, czego mu brakowało, dlaczego to nie pykło. A to tak jakby słuchać tylko oskarżenia, bez mowy obrońcy.
Bo i narracja stosunków damsko-męskich bardzo często jest jak w tym memie:
„Zdradzał ją. A to chuj.
Zdradzała go. Musiał ją zaniedbywać, skurwysyn.”
To teraz nadrobimy kilka rzeczy: ihaaaaaa!!!!!!
Nie trzymaj biednego frajera w rezerwie. To okrutne
W pełni rozumiem, że kobiety są bardziej wybredne w doborze partnera niż mężczyźni.
Bo przecież nam wystarczy pokazać kawałek opalonego brzucha, żeby pała stała, kawałek piersi sprawia, że już uznajemy kobietę za najbardziej atrakcyjną na świecie, a przynajmniej w okolicy naszego miasta wojewódzkiego (tzw. chujowa górka). A dobrej jakości regularny seks oralny prowadzi do sytuacji, w której czasami jesteśmy w stanie zgodzić się na ślub, który jest obecnie mocno popkulturowo zmitologizowany, jako najważniejsze wydarzenie w życiu dorosłej pary ludzi (chuja prawda).
Jak ktoś mi nie wierzy, to są fajne badania, robione na jednej z najpopularniejszych gier na smartfona ostatnich czasów, czyli Tinderze. Zainteresowanie wyraża się tu przesunięciem profilu w prawo. I 35 proc. facetów przesuwa w prawo niemal wszystkie propozycje. Rude. Blond. Szatynki. Szczupłe i nie. Podobne zachowanie odnośnie męskich profili deklaruje dokładnie… 0 proc. kobiet.
Zero.
Ale strategia kobiet zakłada jednocześnie trzymanie zapasów w spiżarce.
„Mając na uwadze to, że adresatami i odbiorcami Twoich postów najczęściej są dziewczyny chciałbym prosić Ciebie Piotrze abyś w wolnej chwili przy braku lepszych tematów do omówienia poruszył temat simp’ów. Niejednokrotnie już widziałem i słyszałem o takich akcjach, a nawet czytałem na forach lub fb wynurzenia „mądrych facetów po szkodzie”.
Schemat zazwyczaj jest taki sam. Dziewczyna ma chłopaka lub orbituje koło niej kilku zainteresowanych i często się zdarza, że w jej otoczeniu jest tzw. simp. Gość, który służy dziewczynie za emocjonalną gąbkę, za kogoś, komu można się wyżalić, wypłakać na ramieniu, porozmawiać o problemach, itd. ale oczywiście to wszystko w ramach koleżeństwa. On oczywiście o tym nie wie, jednocześnie mając nadzieję, że ma u niej jakieś szanse.
Ja oczywiście rozumiem tłumaczenia jakie mogłyby się pojawić od strony dziewczyn, że: to kolega, przyjaciel, ja mu nigdy nic nie obiecywałam, coś sobie uroił, sam sobie winien, on się nie nadaje. Takie tłumaczenia są kiepskie, ponieważ taka dziewczyna wie, co się święci, ale nie chce urwać znajomości, nie chce tego przeciąć.”
– Grzegorz
Każdy to zna, każdy to widział, a ty moja czytelniczko też na pewno kogoś takiego miałaś, bądź masz, pod pachą czy w piwnicy. Zakład? Nie, nie czerwień mi tutaj lica. Pozwolę sobie więc wysunąć rewolucyjną ideę: masz faceta? Masz kandydata na faceta? To niech on zaspokaja wszystkie twoje potrzeby.
Nie tnij w bolo jakiegoś biednego herbatnika, nie dawaj mu nadziei, kiedy wpatruje się w ciebie oczami jelonka Bambi, a już tym bardziej nie uprawiaj z nim seksu z litości ani nawet nie pozwalaj, aby pomacał cię po cycku. To jest zabawa ludźmi. Emocjami. Uczuciami. Czyli to, co nam, facetom bardzo często zarzucacie. To jest bardzo nieładne. I dodam, za każdym razem kończy się źle (nie, nie wierzę w przyjaźń między kobietą, a mężczyzną, chyba że jest to związek i chodzą ze sobą do łóżka).
Ta historia ma jeszcze jeden wariant.
Chcę dzikusa, dostaję fikusa
Chce zwierzęco niewyżytego Malika w ciuchach od Philippa Pleina, który dręczyć mnie będzie niewyżytymi orgazmami i koksem ciągniętym z moich pośladków, dostaję Zenka Martyniuka, który na weselu u znajomych śpiewa „Oczy zielone” i wpada w pojedynek szermierski z karkówką.
I jestem rozczarowana.
To jak z pójściem do centrum handlowego na wyprzedaże. Wchodzisz do sklepu, widzisz dzikie tłumy, łapiesz więc pierwszą z brzegu bluzkę, która nawet ci się za bardzo nie podoba, bo wygląda jak skrzyżowanie plamy wymiocin z namiotem na polu biwakowym i cały czas szukasz czegoś fajniejszego. Ale w końcu się zniechęcasz, patrzysz na tę bluzkę jeszcze raz, myślisz ‘Może wcale nie jest taka paskudna’, podchodzisz do kasy i zniechęcona kupujesz. Bo szkoda okazji.
I tak naprawdę w głębi duszy nie chcesz tej bluzki, wiesz, że chodzić w niej będziesz rzadko i nie kręci cię ona. JEST TAK? TO PO CHUJ CI TA BLUZKA?
Tak samo chcesz robić z facetami. Nie ma lepszego, to biorę tego. A później przynosisz ją do domu i myślisz, a może by ją jakoś zmienić? Pierdolnąć jakąś falbankę na przykład? Coś wyciąć? Jaja na przykład?
Chcesz Chada, który zapuści ci mrówkojada? To wybieraj Chada. Ale jeśli bierzesz sobie terenówkę, nie narzekaj, nie rób mu wyrzutów, że nie jest wyścigówką. Bo nigdy nie był i nie będzie. Proste. I uczciwe względem mężczyzny, który obok ciebie może się znaleźć.
Nie kupuj facetów seksem
Dawno, dawno temu, czyli w dzieciństwie, opowiadają nam historię o Żabim Królu. Historia jest o tym,jak to księżniczka (dziś insta-księżniczka), bawiła się po lesie (dzisiaj klubach) szklaną kulą (dzisiaj torebunią od Louisa). Najebała się jak szpadel, kula (torebunia) wpadła do studni. Z wody wychyliła się żaba i ludzkim głosem powiedziała: pomogę. Ale „chcę żebyś mnie pokochała, żebyś pozwoliła mi zostać twoim kompanem w zabawie, chcę móc jeść z twojego talerzyka, pić z twojej szklaneczki i spać z tobą w jednym łóżku”.
Królewna rozważyła sprawę, po czym skwapliwe kiwnęła głową na zgodę. Żaba wyciągnęła kulę (zebrała księżniczkę, która wywaliła się na szpilach z trotuaru). Ale księżniczka zamiast spełnić swoją obietnicę, wyrwała do przodu (wsiadła do Ubera albo Bolta) i tyle ją widzieli. Tu skrót z przyczyn technicznych, ale ostatecznie żaba i księżniczka wchodzą w ślimaka, a on się zamienia w przystojnego księcia. I teraz faktycznie pije z jej talerzyka i je to, co ona ma w szklankach (cały kraj jara się moją cipką).
Nikt nie mówi jednak o tym, że kobiety potrafią odpierdalać taki szajs w druga stronę. Kobieta, aby dorwać tego księcia udaje księżniczkę. I jak go już ma, zamienia się w wielkiego żabsona.
Niedawno, czyli jakieś trzy lata temu mój znajomek poznał pewną dziewczynę, która miała i oczy i piersi i nogi i generalnie zdecydowała, że będzie oddawała mu to, co ma najważniejszego.
Romans rozpędził się szybko, było tam i pokątne wiązanie i wizyty o północny w samym płaszczu na gołe ciało, i jakiś cosplay i jakiś pejcz się też zabłąkał. I jeszcze w przerwach między tym wszystkim okazało się, że z panią da się pogadać, ba, jej pasją – jak kolegi – są nocne powolne przejażdżki po mieście z cicho włączoną muzyką, manga oraz anime, a także cięcie na kompie i konsoli.
I kiedy kolega uznał, że spotkał swój ideał i sprowadził ją do swego domu, myśląc o niej jako swej przyszłej żonie, ba, matce ich dzieci, wszystko zaczęło się przemieniać. Dziewczyna doładowała nagle do wagi plus 15, co kolega powitał z lekkim zdziwieniem, ale bez specjalnych protestów, bo zawsze lubił jak jest za co złapać i w co klepnąć. Nawet stwierdził, że w takim przypadku musi pomyśleć o lateksie. Wkrótce okazało się też, że pani jeździć autem nie lubi, bo woli się wyspać, manga oraz granie ją też nudzi, woli wizyty w Vitkacu na karcie kolegi. To również zbył wzruszeniem ramion. Po to się zarabia, aby sprawiać przyjemności tym, których się kocha, nieprawdaż?
Jednak kolejnym etapem był koniec z seksownymi ciuchami. Koniec z przychodzeniem do łóżka w pończochach i szpilkach. Pakowała się tam z wałkami na głowie, kremem na twarzy, flanelową piżamą na dupie i telefonem w garści. Do szczytu koleżkę doprowadziło zaś, gdy poniżając się już, błagał o seks, a ona przewróciła się na bok, wypięła tyłek i znudzona powiedziała: chcesz, to sobie weź.
Granie superwoman, a później przemiana w jokera, była dla niego – owszem – dopuszczalna, ale na ekranie. A w takiej sytuacji to zwyczajnie poczuł się cięty w chuja. Nie wiedział z kim jest naprawdę i jak w takiej sytuacji ma jej wierzyć.
Związek zakończył się wielkim bum, a kolega od tej pory zniechęcił się do relacji.
Nie traktuj swojego faceta, jak twoja matka ojca
Dawno, dawno temu, czyli w połowie XIX wieku żył sobie w Austrii Zigi Freud.
Zigi Chajzer pierze brudy, Zigi Freud prał mózgi.
Dziś uchodzi za geniusza psychoanalizy, choć prawda brzmi też tak, że zdarzało mu się dość często wyżej cenić kasę, niż dobro pacjentów, sporo przypadków wyleczenia histerii dzięki przywróceniu pamięci o molestowaniu w dzieciństwie okazało się naciąganych niczym guma od spodni od mojej piżamy (jest mi zimno w nocy). A, i co tu kryć, zdarzało mu się w swoich książkach przywoływać sukcesy terapeutyczne, których nigdy nie odniósł.
Ale któż jest doskonały? (Ja jestem, dajmy na to, głęboko niedoskonały.)
Pan Freud dużo uwagi poświęcał temu, że w dorosłym życiu umawiamy się tak naprawdę ze swoimi matkami, ojcami, co brzmi w naprawdę popierdolony sposób i długo wydawało mi się bzdurą. W końcu jednak zajarzyłem o co chodzi.
Nasi rodzice, czy matka/ojciec jeśli ktoś się wychowywał w mniejszej rodzinie, narysowali w naszej głowie mapę emocji. Swoim zachowaniem pokazali nam, co to jest miłość. Jak się ona wyraża. Ale także jak wyglądają relacje w związku, jak naszym zdaniem powinna wyglądać tam rola kobiety, rola mężczyzny, jak się para powinna kłócić, jak się powinna godzić, za co przepraszać i jak przepraszać. Te schematy/mapy są gdzieś w nas głęboko, ale nie zawsze są one dobre dla związku.
Pamiętasz, jak nie podobało ci się, jak twoja matka traktowała twojego ojca? Jak jeździła po nim? Pamiętasz jak on traktował ją? I jak bardzo obiecywałaś sobie, że u ciebie będzie inaczej? I pewnego dnia budzisz się i widzisz: o kurwa, zachowuję się jak moja matka. Ja piórkuję – MÓWIĘ JAK MOJA MATKA DO MOJEGO OJCA.
Nie traktuj swojego faceta, jak twoja matka ojca. On nim nie jest.
Nie rób shit testów
Kobieta cały czas testuje mężczyznę z którym jest, z którym umówiła się na chwilę, a nawet takiego, którego nie chce, ale chce spróbować czy on się skusi i da się nagiąć i będzie tańczyć tak, jak ona zagra, w hołdzie lennym złożonym jej kobiecości.
W początkowym etapie to selekcja, która ma odsiać tych, którzy np. chcą się dobrać im tylko do majtek (też mi odkrycie, każdy facet na początku chce się dobrać tylko do majtek), czy mają do siebie dystans, czy są zamożni, czy nie, etc. Później testy wkraczają w etap: sprawdzę jak bardzo będę mogła kontrolować jego i ten związek. Będę ci teraz pokazywała trudną do zdobycia. W domyśle: będzie wtedy chciał mnie bardziej. (Nie. Będzie uważał, że cię pojebało).
„Bo jeśli mnie kochasz, to zrobisz to. Albo nie zrobisz tego”. Uwaga ma być skierowana na nią. On ogląda telewizję? Idź wyrzuć śmieci.
Mało się o tym mówi, ale kobiety te shit-testy stosują również później w relacji. To fochy, milczenie, wzbudzanie na siłę zazdrości. Podrażnię go – zobaczymy jak zareaguje. Niech pokaże, że mnie kocha i mu zależy. Prowokowanie kłótni, a chwilę później riposta: nie musisz być od razu taki agresywny. Prowokowanie kłótni, a chwilę później kiedy toczy się ona w złym kierunku – wybuchnięcie płaczem.
Klasyczny shit-test w związku wygląda tak, jak to kilka lat temu opisywałem:
Kłótnia.
Mężczyzna:
– Ale o co ci chodzi?
Kobieta:
– Wszystko w porządku.
Mężczyzna obraca się dupą.
Ona jest wstrząśnięta jego reakcją.
Wyjaśnijmy to porządnie.
„Wszystko w porządku” dla faceta = „Wszystko ok. Będzie lodzik i bzykanko.”
„Wszystko w porządku” dla kobiety = „Zmarnowałeś mi dzień, skurwysynu, i jeszcze udajesz, że nie wiesz, o co mi chodzi!?”
Kłótnia.
Kobieta:
– Zostaw mnie!
Facet odchodzi „bo przecież ona tego chce”.
Kobieta ma brwi pod grzywką.
„Jak on mógł mnie zostawić, co za złamas? Nie dam mu dupy przez miesiąc”.
Mów, o co ci chodzi
Kobieta nie mówi. Wkurwia się o coś, ale zaciska z trudem zęby. Nawet kot spierdala jej z drogi. To takie efektowne, prawda? Wzdychać. Tupać nóżką. Sapać. Ewentualnie zrobić małą awanturkę zastępczą. Na pewno się domyśli! Ale wiecie co? Zdradzę pewną tajemnicę: wiedzy nie zdobywa się przez osmozę. Nie powiesz, to on nie będzie wiedział.
Im więcej shit -testów, im więcej dramy tym związek jest bardziej nieudany. Jestem przeciwny wszelkiego rodzaju taktykom, sztuczkom, trikom w związku. Jak ktoś jest zwyczajnie szczery i ma zbudowane zdrowe poczucie własnej wartości, to zwyczajnie tego nie potrzebuje.
Aha – psychiczna przemoc to też przemoc.
Szanuj prywatność
Grzebałaś w jego telefonie, prawda? Grzebałaś w jego komputerze, sprawdzałaś co ma na swoim koncie na Facebooku czy Insta. Czy to, co znalazłaś sprawiło, że byłaś bardziej szczęśliwa? Ludzie mają swoje brudne tajemnice. Każdy je ma. Ja je mam. Ty też je masz.
Wchodząc na jego konto wysyłasz do niego komunikat: nie ufam ci. Jesteś kłamcą.
Naprawdę sądzisz, że na takiej podstawie da się cokolwiek zbudować? Czy sądzisz, że wchodząc na jego pocztę powstrzymasz go przed odejściem? Przed zdradą? Przecież to śmieszne.I tak prędzej czy później on się o tym dowie.
I uzna, że naruszasz jego zaufanie.
Za tym idzie kolejna sprawa.
To, co dzieje się między wami to wasza rzecz. Masz coś do powiedzenia na temat jego zachowania? Mów to mu bezpośrednio. To on powinien to usłyszeć. A nie twoja przyjaciółka. Bycie w związku z panną i jej kumpelą niestety nagminnie się zdarza, a bynajmniej nie chodzi o trójkąt łóżkowy.
I na koniec:
Wybaczaj naprawdę
Jeżeli on cię szczerze przeprasza i przyjmujesz jego przeprosiny, to nie ma powodu, aby wytykać mu jego winę co każde trzy miesiące, przy każdej kolejnej kłótni. Bo to czysta manipulacja: chcesz aby on poczuł się źle teraz, w tym momencie, za coś co zrobił w przeszłości, i za co już wielokrotnie przepraszał.
Albo wybaczasz i zapominasz, albo nie wybaczasz.
Jak nie wybaczasz, to nie mów, że wybaczasz.
Proste jak chorwackie dildo.
Chcesz dostawać powiadomienia o nowych notkach?
Chcesz więcej takich opowieści?
Nadciąga „Solista”
Dobry tekst i niech da obu stronom do myślenia, bo te dziwne podjazdy i zagrywki są przecież z obu stron. Cholera wie po co.
PolubieniePolubienie
.No Właśnie po co ?
PolubieniePolubienie
Dobry tekst, ale odnosi się do bardzo wąskiej grupy budującej swoją przyszłość głównie na relacjach seksu i merkantylizmu.
PolubieniePolubienie
Mój ostatni związek to był jeden wielki shit-test, można by napisać o tym osobny artykuł. Chociaż zależało mi bardzo na dziewczynie, to dla własnego zdrowia psychicznego zakończyłem tą grę …
Dziewczyny nie mają pojęcia co takimi dziwnymi zagrywkami robią swoim chłopakom, przyjaciołom, a najlepiej kiedy do tej całej manipulacji wejdzie jeszcze koleżanka, która ma ciekawe pomysły, które ta pierwsza z chęcią testuje na swoim chłopaku.
PolubieniePolubienie
Sprawia wrażenie że autorowi po prostu kobity nie dają i on po prostu na nich zły.
PolubieniePolubienie
Teksty kiedy jechał po facetach też sprawiały takie wrażenie?
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Przecież musi pisać , dla równowagi zle o facetach. To chyba logiczne? Jako wielki psycholog i znawca ludzkiej psychiki i zwiazków ma taki obowiazek. Tylko wszystkie te jego teksty brzmią strasznie sztucznie i infantylnie. Wszystko tu jest takie stereotypowe.
PolubieniePolubienie
Cenna wskazówka z autopsji. Ważne że można podzielić się tym z innymi, a nóż widelec. Dzięki temu można, uniknąć naszych popełnionych błędów życiowych 😁
PolubieniePolubienie
Klasyka – domyśl się, a domyślanie się nie istnieje. Od początku relacji z każdą kobietą trzeba im powtarzać – nie zwerbalizujesz to tego nie będzie. Jak przepraszasz to tylko wtedy jeśli faktycznie chcesz przeprosić (tak jak i wybaczanie), jeśli nie? Nie przepraszaj bądź szczery/szczera w tym co robisz. A przeglądanie telefonu, kompa itp. to ewidentny przykład, że ten związek nie ma szans, bo skoro nie ma zaufania nie ma sensownej relacji. A i znam przykłady i kobiet i mężczyzn, gdzie ich druga połowa kontrolowała ich tak mocno, że to już wykraczało ponad stalking itp. a i tak spotykali się z innymi na boku 🙂
PolubieniePolubienie
Tragedia .Tekst jak od 15 letniego gimnazjalisty , domorosłego „psychologa”. Pretensje rozciapanego polaczka- ten tekst ma być jakiś głęboki? Autor wmawia wszystkim naokoło , ze tak się zachowują, wysławiają. Na szczęście to tylko fikcja. Podstarzały stulejarz ekspertem od związków- tylko w Polsce. Facet ma 45 lat , mógłby napisać coś o długotrwałym związku, dojrzałym, a nie pisze poradniki dla 20-25 latków. Widać, ze mentalnie jest na poziomie instagrama i facebooka.
PolubieniePolubienie
O ile w tych tekstach znajdowałam jakąś prawdę gdy miałam 20parę lat, to teraz faktycznie odbieram je bardzo infantylnie. Nie wiem, czy wciąż główny target ludzi do jakich mają trafić to single z większych miast w wieku 20-38 lat, którzy rozkminiają kto co powiedział i kto miał rację. Ja już nawet nie rozczę sobie do komentowania jakiegokolwiek czyichkolwiek relacji, jak ktoś ma 20parę lat, to musi się pospotykać i sobie wyrobić sam opinie co mu pasuje a co nie… ja już za stara jestem żeby słuchać nic nie znaczących dram opartych na relacjach. Faktycznie, może autor czasami mógłby pomyśleć o tych ludziach i relacjach, które poszły dalej. Świat nie zamyka się na osobach do 40tki, któe mają niepoukładane relacje międzyludzkie. Jeśli tak jest, to te osoby potrzebują terapii, a nie bloga, jak ktoś w wieku 35 lat wciąż ma takie problemy, to jest zwyczajnie niedojrzały.
PolubieniePolubienie
Co to chorwackie dildo? Dildo wiem, ale chorwackie?
PolubieniePolubienie
Generalnie najlepsza zasada, to nie opowiadać o związku poza związkiem i nie dawać prawa osobom trzecim i postronnym do komentowania, wtrącania się i doradzania. Ludzie z zewnątrz strasznie mącą, mieszają i wprowadzają jeszcze jakąś dodatkową interpretację. Generlnie standardowy związek to dwie osoby i to one powinny wszelkie konflikty rozwiązać między sobą, bez mieszania w to rodziny, przyjaciół. Im więcej inni się wtrącają i wiedzą, tym trudniejsza staje się relacja. Jak się ma problem i coś cyklicznie powraca niczym schemat, to znacznie lepiej jest popracować nad swobą z psychologiem i zrozumieć dlaczego dana sytuacja nas zabolała, dlaczego tak a nie inaczej zareagowałam/łem, co tym chciałem uzyskać itd. Tam jest też szansa dostrzec czy druga osoba jest toksyczna, czy nami manipuluje bez oceniania… obiektywnie psycholog nam nie narzuca interpretacji, nie przypina łatki, samy dochodzimy do tego, że dana relacja na nas źle wpływa, bo czujemy się w konkretnych sytuacjach tak a tak. A przyjaciele i rodzina niestety oceniają, stygmatyzują, mówią: zrób tak a tak, czekają co ta osoba zrobi, a jak zrobi inaczej, tzn. że coś z nimi nie tak… bo się nie wpisali w schemat zachowania jakiego koleżanka nasza oczekiwała.
Zawsze powtarzam im więcej miłości tym więcej wolności. Jak ktoś chce zdradzić, to znajdzie sposób jak tego dokonać. Jak ktoś chce z nami być z czystej nieprzymuszonej woli, to będzie mimo iż obok będą inni ludzie, to nas wybierze jako osobe, przy której czuje się dobrze. Gorzej z ludźmi, którzy świadomie manipulują i prowadzą podwójne życie, ta drga osoba ma prawo wiedzieć. Nie chcesz mieć stałego związku, to przestań się w niego bawić, albo postaw sprawę jasno, że chcesz otwartej relacji, tak aby ta druga strona miała prawo do ustosunkowania się. Bo też ma prawo mieć swoje plany, marzenia, a nie czekać na coś co nigdy nie nastanie. W tym tkwi problem z niektórymi ludzmi, że wykorzystują i naginają uczciwość i zaufanie. Większość ludzi nie ma jednak złych zamiarów, ale zdarzą się psychole, którzy odciskają na nas piętno, później ciężko jest ufać. Ale nie można przenosić projekcji z poprzedniej relacji na obecną, dlatego tak ważne jest aby uporządkować przeszłość nim wejdzie się w nową relację.
PolubieniePolubienie