Ric Elias, szczupły, bardzo przystojny mężczyzna o ciemnej karnacji skóry (kobiety reagują na taki typ: poślub mnie, chcę mieć z tobą dziecko), siedział na miejscu 1D. Miało ono jedną podstawową zaletę. Jako pierwszy mógł zamówić drinka. Stewardessy miał na wyciągnięcie ręki.

Samolot linii US Airways Airbus A320 leciał z Nowego Jorku do Charlotte, a później do Seattle. Wystartował zgodnie z planem o 15.25. Sześć minut później był na wysokości tysiąca metrów,  wznosząc się cały czas. Wtedy coś zrobiło: JEB! Ric zaniepokojony spojrzał na stewardessy. Jedna z nich, widząc jego spojrzenie, powiedziała: No problem. Prawdopodobnie wpadliśmy na jakiegoś ptaka. W tym momencie silniki samolotu, zaczęły robić: klak, klak, KLAK!!! A w kabinie pasażerskiej pojawił się dym.

Dopiero później ustalono, że w odrzutowe silniki wpadł klucz dzikich gęsi. Tymczasem kapitan zawrócił samolot i teraz leciał wzdłuż rzeki Hudson. Tak, aby ominąć budynki mieszkalne. Tak, aby zminimalizować straty w ludziach.  Kapitan wyłączył silniki. Samolot zamilkł. Spadał w ciszy. Była przerażająca. Wtedy kapitan przez mikrofon powiedział cztery słowa: Przygotujcie się na uderzenie

Ric już nie musiał patrzeć na stewardessy, żeby się dowiedzieć, co się dzieje. Wiedział, że ma przejebane. Wiedział, że za chwilę umrze. Nie wychodzi się cało z katastrof lotniczych. Samoloty rzadko spadają, ale jak już zaczną spadać, to szanse na przeżycie ma się mniej więcej takie, jak na seks z Emily Ratajkowski. To znaczy TEORETYCZNIE jakieś istnieją. Ale tylko teoretycznie.

Ilustracja_20.04-01

Rysunek: Aleksandra Wysocka

W tym krótkim momencie między niebem, a wodą, Ric zrozumiał trzy rzeczy:

1. Że wszystko się zmienia w sekundę.

Nagle, pomyślał o tych wszystkich rzeczach, które chciał zrobić. O tych, które odkładał na później. Bo przecież był taki rozsądny i miał plany. A tu chuj, jak Titanica komin.

2. Że umieranie wcale nie jest takie straszne.

Przygotowujemy się do tego przecież całe życie. Kiedy jesteśmy dziećmi, obserwujemy jak powoli odchodzą nasi dziadkowie, którzy ruszają się coraz wolniej. Aż w końcu widzimy, jak trumna z nimi w środku powoli spuszczana jest do ziemi. A my, jako najmłodsi, ostatni rzucamy na nią bryłę ziemi. Natomiast później, wiele lat później, widzimy jak oczy naszych matek i ojców pokrywają się pajęczynami zmarszczek. Coraz głębszych. I w końcu to oni wymagają opieki. Oni uczyli nas jak korzystać z łyżki. Teraz my pomagamy im chodzić.

Oczywiście to umieranie było smutne. Ric wcale nie chciał umierać. Kochał życie. Miał fajne życie. Ale nagle zaczął żałować czasu, który zmarnował na błahych sprawach. Zamiast spędzić go z ludźmi, na których mu zależało.

3. Że chwilę przed śmiercią wiesz, co jest dla ciebie najważniejsze.

Chwilę przed zderzeniem z wodą Eliasa ogarnął go dziki, rozdzierający żal. Nagle zrozumiał, że jedyne czego chce, to zobaczyć jak dorastają jego dzieci.

Nie chcę mieć racji. Chcę być szczęśliwym.

Uwielbiam tę historię. Bo nastąpił cud. Elias przeleciał Ratajkowski. Kapitan Chesley B. „Sully” Sullenberger (taki amerykański kapitan Wrona) wylądował na wodzie, a teraz to lądowanie znane jest jako „cud nad rzeką Hudson”. A później Elias opowiedział swoją historię na konferencji TED. Widziałem ją mnóstwo razy. 

Ric mówił, że dzięki temu wypadkowi dostał tego dnia dwa dary. Nie zginął oraz zaczął żyć inaczej. Nauczył się, żeby nie odkładać niczego na później. Wcześniej zbierał wina. Teraz je pije. Bo obok jest dobry przyjaciel, a wino jest dobre. Miesiąc po lądowaniu był na przedstawieniu swojej córki. Przedstawienie było takie, jakie robią sześciolatki, powiedzmy szczerze, nie było to „Chicago”. Ale Elias płakał i wrzeszczał jak dzieciak. Bo najważniejszą rzeczą dla niego jest teraz bycie dobrym ojcem dla swoich dzieci. Postanowił wyeliminować całą negatywną energię ze swojego życia. Przez dwa lata nie pokłócił się z żoną ani razu. Bo to w ostatecznym rachunku nie ma znaczenia.

Już nie chcę zawsze mieć racji. Chcę być szczęśliwym. – mówi. 

Głęboko w to wierzę. Ale wiesz co? To pieprzone banały. Wyluzuj. Bla, bla, bla. Ogarnij się. Bla, bla, bla. Zajmij się rodziną. Bla, bla, bla. Zjedź gołą dupą po drucie kolczastym i ciesz się zaznanym doświadczeniem. Dlaczego, więc, jego słowa mają taką siłę? Bo doszedł do bariery. Zajrzał śmierci w oczy. A w tym momencie ludzie przestają grać. Przestają udawać. Stają się sobą. Zawsze tak jest.   

Ludzie lubią jak jest stabilnie. Nie jest.

Kiedy zapyta się młodych ludzi czego tak naprawdę oczekują od życia, to w 9 na 10 przypadków odpowiedzą: „Stabilizacji”.

Jak w tym memie:

Wczoraj było do dupy. Dziś było do dupy. I jutro najprawdopodobniej też będzie do dupy. Czyżby jednak długo oczekiwana stabilizacja?

Teraz szkoła, później praca, następnie małżeństwo, a wtedy będzie czas na dziecko. A potem? Tego już nie wiedzą. Wszystkie te plany są budowane na założeniu, że będziemy tutaj na zawsze. Analizujemy, wybieramy strategie na przyszłość, tropimy stałe punkty, budujemy te swoje domki z kart. Zastanawiamy się godzinami nad przeszłością: a dlaczego tak się stało? A dlaczego nie zrobiłam inaczej? A co będzie jutro? A jeśli mu się nie spodobam? A jeśli powiem coś głupiego? A jeśli więcej się nie spotkamy? Łatwiej jest nam przyznać, że jest słabo, niż że jest dobrze.

Tymczasem nasze życie zmienia się często w ciągu sekundy. Stabilnie będziemy leżeć dopiero w trumnie.

Mój kumpel, pierwowzór Wielkiego Jo, leży właśnie w szpitalu pod respiratorem, na oddziale intensywnej terapii. Lekarze walczą, aby zachować mu trzustkę. Jego życie zmieniło się w ułamku sekundy. Teraz będzie mnichem. Do końca życia na diecie, bez możliwości picia alkoholu. Jeśli przeżyje.

Dlaczego się boimy, mimo, że wiemy, że umrzemy? 

Ludzie żyją tak, jak potrafią.

Tak jak ich nauczyli rodzice. Przekazali nam pewne cele, pewne fobie i dużą porcję strachu. „Nie rób tego, bo się ośmieszysz.”, W życiu trzeba postępować racjonalnie.” „Jesteś głupia, tego nigdy nie zrozumiesz.” „Weź się za coś, co da ci pewny zawód.” „Przestań marzyć, zejdź na ziemię.” „Ludzie w twoim wieku mają już rodzinę”.

Żyjemy w świecie, w którym od małego zaczynamy budować swój wizerunek. Robimy to w pracy, w domu, na Facebooku, Instagramie, etc. I w pewnym momencie tak naprawdę nie wiemy, kim jesteśmy. Nie wiemy, czego chcemy. A jeśli nie wiemy czego chcemy, to się zaczynamy do tego swojego nudnego jak chuj życia przyzwyczajać. Umieramy żyjąc, tylko chowają nas nieco później.

Zmienić to jest trudno. Ludziom na początku wydaje się, że zmienić się można tak, jak zmienia się system operacyjny na laptopie. Wkładasz usb sticka z nowymi ustawieniami i już. Nie. Więc się zniechęcają. Mało kto potrafi sobie powiedzieć na przykład: wkurwiam się, bo ojciec się na mnie wkurwiał, bo matka się na mnie wkurwiała, bo cała rodzina załatwiała problemy krzykiem.

Ludzie zmieniają się etapami.

Jestem teraz innym człowiekiem niż pięć lat temu. I za pięć lat będę również innym człowiekiem. Wykonałem w tym czasie olbrzymią pracę. Mniej się boję. Więcej czuję. Ale jednocześnie więcej rzeczy ignoruję.  
Jestem jak sito.
Oddzielam. 
Separuję.

Wiem, że większość rzeczy, które mnie wytrącały z równowagi nie miały żadnego znaczenia. Oczywiście, że nadal się wkurwiam, nadal skacze mi nagle kortyzol. Ale zaczynam to sobie wówczas racjonalizować. Już wiem, kiedy zbliża się fala gniewu. Pytam wtedy sam siebie: dlaczego się denerwujesz? Bo ktoś wjechał przed ciebie? Bo się zepsuło? Bo ktoś coś zarysował? W momencie kiedy coś kupiłem, brałem pod uwagę, że mogę to stracić. To są koszty życia.

Kiedy nastąpił przełom?  Było ich wiele.

Pamiętam chwilę, wiele lat temu, gdy byłem w mieszkaniu z wysoką szczupłą blondynką z czerwonymi ustami i małym, wściekle sterczącym biustem. Jej ciało było jędrne i smukłe. Była młoda, była śliczna i akurat wtedy przez moment budziła się w moim łóżku.

Byłem zachwycony jej świeżością i niewinnym zepsuciem. Padał wtedy deszcz. Jedna z tych letnich burz, które szybko mijają, a deszcz jest ciepły i ożywczy. Wiał wiatr.

Kierowany nagłym impulsem, otworzyłem drzwi na balkon i pociągnąłem ją tam. W burzę. Momentalnie była mokra, miała mokre włosy, a ubranie przylgnęło do jej ciała. Opierała się kurczowo o poręcz balkonu. Podniosłem do góry jej spódnicę. A wtedy krzyczała w noc. Nie przejmując się tym, że ktoś może ją zauważyć. Całą sobą czerpała przyjemność z tego, że żyje. Czuła jak pulsuje jej krew.

Wtedy przestałem zastanawiać się nad tym, co myślą o mnie inni.

Kim jesteś?

Dlaczego Elias poczuł się szczęśliwy w życiu? Nie dlatego, że jego życie stało się nagle stabilne. Poczuł się szczęśliwy, bo znalazł nagle swój spokój.

Bez stresu.

Bez strachu.

Bez nieustannych rozmyślań.

Aby dojść do tego etapu, trzeba zaakceptować siebie i swoje pragnienia.

Jedna osoba będzie spokojna, bo ma odłożone 2 tys. na koncie w banku. Dla innego 2 miliony to będzie za mało. Jeden facet poczuje spokój wąchając włosy syna. Inny poczuje go w rozwalającym się hotelu w Indiach, zjarany grudą haszyszu, leżąc między dwiema nagimi, cycatymi szwedkami, z których jedna właśnie trzyma rękę na jego organie, nieźle przystosowanym do bycia chwytanym.

Nie urodziłeś się tylko po to, aby całe życie płacić rachunki i umrzeć. Pytanie, czy wiesz po co?

Szukaj tego, co kochasz. Tak, żeby powiedzieć „O kurwa, to jest to.”  I zrób to zanim umrzesz. Masz żyć życiem, które jest przeznaczone dla ciebie, a nie takim, które ktoś ci zaplanował.

25770754364_bde08e0e74_o

Photo by Ivano Bellini/CC Flickr.com

104 uwagi do wpisu “Dlaczego boimy się żyć? Uczciwa odpowiedź

  1. W życiu trzeba postępować racjonalnie. Trzeba myśleć, trzeba być sceptycznym. Osoby, które dadzą się odmóżdżyć przez powtarzaną w mediach – reklamach, piosenkach, filmach – mantrę „żyj emocjami, czuj, nie myśl”, to po prostu jelenie gotowe do orżnięcia. Przez politykierów, przez klechów, przez koproracje, a nawet przez żerujących na naiwności partnerów. Żeby zdać sobie sprawę z tego, że krępuje nas jakieś zahamowanie, musimy krytycznie spojrzeć na swoje zachowania i je PRZEMYŚLEĆ. Tylko zdrowy rozsądek i rzetelna wiedza mogą uratować człowieka przed bycie oszukanym. Czy rzeczywiście trzeba bezmyślnie żyć „pełnią życia”, aby być szczęśliwym? Dawać się wrabiać w rytuały religijne i towarzyskie, w mody dietetyczne i feministyczne, w coraz to „nowe” srajfony i telewizory 5D-9K?

    Polubione przez 1 osoba

  2. Przez jeden Twój tekst rzuciłam palenie.
    Przez inny spełniłam swoje szalone marzenie, które zapamiętam do końca życia.
    Dzięki takim tekstom jak ten zmieniam swoje życie.
    Pisz dalej!

    Polubione przez 1 osoba

  3. Opamiętałam się w porę. Faktem jest, że często by się obudzić potrzebujemy wstrząsu. Miałam kilka mniejszych raz za razem. Kumulowały się aż wreszcie tak jakby pękłam. Były dramaty, rozstania, były choroby, diagnozy.
    Gorączkowo zapragnęłam zmian, bo brakowało mi tego czegoś. Bo moje dotychczasowe życie wydawało mi się jakieś takie jałowe. I bałam się, wszystkiego się bałam. Wyjechać, zaryzykować, gonić za marzeniami. I odkładałam i twierdziłam, że się do tego nie nadaję. Teraz żałuję jedynie tego, że dopiero tuż przed 30 doszłam do tych wniosków. Bo faktycznie to prozaiczne ale nikt za nas nie przeżyje naszego życia, nikt nie powie „ooo to jest to, co powinnaś robić”. Sami musimy znaleźć to, co daje nam szczęście i to, co powoduje, że każdego kolejnego dnia wstajemy z przeświadczeniem i poczuciem, że mamy coś fajnego do zrobienia.
    Trafny tekst! 😉

    Polubione przez 1 osoba

  4. Świetny tekst. Jeszcze dwa miesiące temu za bardzo się przejmowałem, analizowałem, czekałem na koniec dnia w pracy, kolejny piątek, kolejne wakacje itd. do czasu gdy postanowiłem iść do dermatologa z dziwny znamieniem które miałem od dłuższego czasu, widziałem jak rosło, ale zawsze było coś ważniejszego. Pani dermatolog w moment powiedziała: „Pilna wizyta u chirurga” zapytałem się co to jest a ona „Podejrzenie czerniaka złośliwego”… przy zaawansowanym stadium nie jest wyleczalne, rzadko kto wychodzi z czerniaka. Wizyta u chirurga przebiegła prawie w ciszy, powiedział, że trzeba wyciąć, było widać że nie jest dobrze… następnie najgorsze trzy tygodnie mojego życia w oczekiwaniu na wyniki badania histopatologicznego. Czekałem na diagnozę czy umieram czy nie, jak na 24 lata to sporo, za dużo. Dzień wyników POTWORNY i paraliżujący stres. Dostaję od Pani w recepcji kartkę z wynikami które mam omówić z doktorem wynik to: Znamię reeda (inaczej czerniak młodzieńczy), wycięte doszczętnie… znamię reeda jest absolutnie niegroźne, ale wyglądem przypomina czerniaka. To był najszczęśliwszy dzień w moim życiu. Od tego czasu nie przejmuje się pracą, błahymi sprawami, nie analizuje, cieszę się życiem. Chyba było mi to potrzebne, żebym zaczął doceniać to co mam. Naprawdę doceniajcie to co macie, może to banalne ale zdrowie jest najważniejsze i tego sobie i Wam wszystkim życzę:)

    Polubione przez 1 osoba

  5. Czarny, poproszę o „ę” w pierwszej osobie: czuję, sortuję, ignoruję. Dziękuję 🙂

    A tekst to sama prawda. Jak człowiek przestaje się bać, to nagle czuje jak mu się oczy szeroko otwierają.

    Polubione przez 1 osoba

  6. Fajnie się czyta ale z rzeczywistością to niema nic wspólnego. Czytam to co piszesz i zawsze jest to samo czyli prawda leży pośrodku „Pieniądze to nie wszystko ale warto je mieć” fajnie żyć beztrosko ale trzeba dorosnąć. Pomijając to wszystko to zawsze to co napiszesz czyta się przyjemnie.

    Polubione przez 2 ludzi

  7. Powiem więcej – nieważne, czego doznasz w życiu, czy spełnisz marzenia, i takie tam ckliwe, emocjonalne pierdoły. Życie trwa najdłużej sto kilkadziesiąt lat. Skończy się szybciej, czy później. Liczy się to, co będzie na zawsze, nie to, co minęło.
    Jeśli na zawsze będzie nicość, to nic nie ma znaczenia, nawet te chwile, kiedy zamiast zbierać drogie wina – piliśmy je z przyjaciółmi. To wszystko i tak jest tylko jakimś absurdem, formą istnienia białka, tak jak kamień jest formą istnienia węglanów i krzemianów. To, że jesteśmy bardziej skomplikowani od kamienia to tylko różnica ilościowa, ale nie jakościowa. kamień ma swoje siły wiążące ze sobą jego atomy i to definiuje jego wygląd, funkcję i trwanie. My mamy swoje emocje i to nas definiuje. Nawet nie ma co ich racjonalizować i dorabiać do nich poezji – jest przyjemnie – kontynuujesz, jest nieprzyjemnie – uciekasz. Tak to działa. Tak działają struktury białkowe. Inaczej, ale w gruncie rzeczy jakościowo tak samo rządzą się prawami przyrody jak węglany i krzemiany w przydrożnym kamieniu.
    Co ma w takim razie znaczenie? Wszystko, czy nic?
    Zastanów się, czy jesteś „białkowym kamieniem”, czy czymś więcej? A jeśli więcej, to co oprócz atomów i praw fizyki Cię definiuje?

    Polubione przez 1 osoba

  8. Tak mnie ciekawi, czy wsród Was jest ktoś, kto doszedł do zmiany sam. Kto doszedł sam do wszystkiego. Nie dostał mieszkania do rodziców, w którym dochodził do swoich oświeceń. Wyszedł z niczym, dosłownie z niczym, bo jego rodziców nie było stać na wykszatalcenie, więc też bez wykształcenia. O, przepraszam! Z czymś. Z kilkoma przewlekłymi chorobami i duuużym deficytem zdrowotnym. Czekam na taką historię, ale prawdziwą. Na historię: „Tak, zmieniłem/łam swoje życie. Wyszłam, tak jak stałam, tylko z chorobami, brakiem pieniędzy na lekarstwa ratujące życie. Z dzieckiem pod pachą. Ze swoją samotnością.” – Czekam na taką historię. Poważnie. O kimś , kto tylko swoją pracą, zyciem, bez spadku po babci, bez mieszkania po wujku, bez comiesięcznego wsparcia rodziców, bez kompletnie niczego, pomimo przeszkód pokaże, że umiał. Historię bez zacięcia, bez przekłamań. Historię o czystej prawdzie. O samotności i przeciwnościach losu, o tym, że brak lekarstw spowoduje twoją śmierć, ale przecież umrzeć nie możesz, masz dziecko, no i poza tym chcesz żyć. Więc na kolanach, w bólu i trudzie, resztkami sił pniesz się ku górze. Czekam…

    Polubione przez 1 osoba

    1. mam taką historię, ale dalej walczę o swoje… 😉 jak w końcu osiągnę wszystko co chciałam, dożyję i znajdę czas – napiszę. Na razie jest wciąż ciężko, każdego dnia 😦 pozdrawiam!

      Polubienie

  9. Piotr przechodzi chyba wlasnie przez to co ja. Nie zyciowo a swiatopogladowo. Gdybym mieszkal w Warszawie chcialbym sie z toba napic Czarny. A jako ze nie bede jechal przez pol kraju dla jakiegos faceta to przy nastepnej okazji wychyle jednego za twoje zdrowie.

    BTW. nie każdy Artur to burak (nawiazujac do tekstu o imionach)

    Polubienie

  10. Swietny tekst 🙂 Jeden z tych, ktory niby zawiera prawdy powszechnie znane, ale dopiero jak sie przeczyta/uslyszy/zobaczy, to czlowiek czuje taka, za przeproszeniem, wykurwista chec do dzialania. Za to dziekuje. Przyda sie w tym jakze stresujacym czasie matur i przy okazji wyboru pozniejszej ‚drogi’.
    PS Zdrowka dla Jo!

    Polubienie

  11. Bo : zawsze trzeba mieć wrażliwe i współczujące serce i twardą dupę. Bo życie kopie jak prąd z rozj….ego kontaktu, Bo życie to codzienne z problemami h….owe jest .Bo ludzie ,których spotykamy to nie samarytanie a czesto piłąci lub fałszywi celnicy swiadczacy przeciw nam.Bo los nasz jest niepewny i dziś lub jutro może kogoś zabraknąć nieważne jak wielkim rekinem czy płotka by był,Bo natury się nie oszuka a walka ze swoim instynktami może wielu przerosnąć. Bo nie ma człowieka którego fala grzechu nie sciągała by na dno .Bo wtedy darem jest pomocna dłoń .Bo darem jest gdy w zagubieniu i samotności stworzymy sobie swój świat i zajmiemy się czyms konstruktywnym.

    Polubienie

  12. Zauważcie, że wspomniany Elias
    „Chwilę przed śmiercią wiedzial, co jest dla najwazniejsze”
    „zrozumiał, że jedyne czego chce, to zobaczyć jak dorastają jego dzieci”

    Jakze zmienia się perspektywa…
    Posiadanie dzieci daje jasną i zdecydowaną odpowiedź na wiele pytań zadanych w dalej w tekscie.
    Elias naturalnie znał te odpowiedzi
    Czarny raczej nie ma jeszcze dzieci. …Mniemam…. ☺

    Polubienie

  13. No dobre, dobre. Przechodzę właśnie ten etap, identyfikuje się z tym co napisałeś, choć u mnie na szczęście bez mocnych wstrząsów. Ot refleksja. W przeszłości za dużo myślałem i za dużo się przejmowałem Wszystkim i wszystkimi innymi – zamiast sobą. Efekt tresury społecznej. Teraz mam wyjebane. Choć o wiele lat za późno. Przeszedłem w tryb: decyzja, konsekwentne działanie – decyzja, działanie – decyzja, działanie… I jest fajniej, pełniej, inaczej.

    Polubienie

  14. Wszyscy w życiu przechodzą podobne etapy, ale poukładane na różne sposoby, w różnej kolejności, w różne sekwencje. Mając lat 20-24 doskonale wiedziałam, co dla mnie jest najważniejsze. I przez następne około 20 lat zrealizowałam wszystko. A tak się niefortunnie złożyło, że wszystkie te moje ważne rzeczy nie przynosiły dochodu, a były tylko finansowym obciążeniem. Był to między innymi paroletni urlop wychowawczy w celu absolutnego skupienia się na wychowaniu dzieci (wyszły mi bardzo fajnie, ale nadal generują finansową stratę). Teraz nie mogę już robić rzeczy najważniejszych i słusznych, a muszę skupić się na rzeczach, które po prostu przynoszą dochód. Niestety nigdy nie udało mi się połączyć przyjemnego z koniecznym. I musiałam przejść w tryb: skrajna konieczność – działanie, działanie – termin spłaty – działanie …. 🙂 No, ale kiedyś trzeba było sobie uświadomić że następne ważne rzeczy które kosztują, muszą poczekać pewnie do mojej 60 :)))))) A w czasie pomiędzy, oczywiście, że się skupiam na przyjemnościach za darmo.

    Polubienie

  15. Oczywiście, że nie urodziliśmy sie tylko po to by pracować i płacić rachunki. Nikt nie chce żyć tylko po to, ale co zrobić, gdy życie nie daje nam innej możliwości? Łatwo jest powiedzieć, że powinniśmy się cieszyć tym co mamy. Trudniej jednak w praktyce cieszyć się z 1000 pln na koncie i perspektywy kredytu na 40 lat, bez którego do końca życia musisałabym mieszkać z rodzicami. Albo z perspektywy wyjazdu za granicę, z dala od wszystkich bliskich w celu uniknięcia pierwszego scenariusza. Ciężko cieszyć się z tego, że idąc do sklepu i widząc ładną koszulę musisz najpierw dokładnie przekalkulować, czy po jej zakupie bedzie cię stać na coś więcej niż masło do chleba. Nie tak łatwo skupić się na szukaniu tego, co kochasz, gdy musisz nieustannie wybierać chleb, czy bluzka; masło, czy piwo z przyjaciółmi; mleko, czy randka z chłopakiem; dwumiesięczna głodówka, czy kupno gitary, na której lubisz grać i być może to właśnie to byłoby coś, co najbardziej kochasz.

    Polubienie

    1. Moja Droga, znam ten ból,obecnie też muszę sobie wielu rzeczy odmawiać. Na pocieszenie powiem Ci, że na szczęście jedyną nieodwracalną rzeczą na świecie jest śmierć 😉 Zobaczysz, kiedyś to się zmieni. Próbuj szukać alternatyw i możliwości zwiększenia zarobków/dodatkowego dochodu.

      Jesteśmy non- stop bombardowani kampaniami sukcesu: „Bądź lepszą wersją siebie”, „zacznij żyć i sięgaj po swoje” i bla bla bla….a potem w necie łańcuszkiem internauci przesyłają sobie historie ludzi, którzy mieli dość pogoni za karierą i pieniędzmi i obecnie żyją w chatce na drzewie na Bahamach czy pasą kozy w Bieszczadach. Nie każdy musi być wielki. Rzeczy to tylko rzeczy, ułatwiają i uatrakcyjniają życie, ale nie powinny być celem samym w sobie. Wiele razy nie mogłam sobie na coś pozwolić, przez chwilę było mi smutno, ale potem ze stoickim spokojem stwierdziłam, że za jakiś czas jak będę miała warunki i o ile ta rzecz będzie mi się jeszcze podobała to ją sobie kupię. Bardziej od rzeczy materialnych cenię sobie moich przyjaciół, rodzinę, przeżywane chwile i emocje.

      Polubienie

      1. Zgadzam się z Tobą, ale trochę źle mnie zrozumiałaś. Nie cenię pieniędzy ponad wszystko i nie uważam ich za cel. Nie rozpaczam, gdy nie mogę sobie pozwolić na jedną, czy drugą rzecz, to były jedynie przykłady. Chodzi o to, że dzisiejszy świat jest urządzony w taki sposób, że żeby robić cokolwiek, te pieniądze niestety trzeba mieć. Żeby realizować niektóre cele, żeby oddawać się swoim zamiłowaniom. Dziś każdy każe Ci za wszystko płacić i nic nie dostaniesz za darmo. Nawet żeby miec stado kóz, które potem będziesz pasać, musisz je najpierw kupić. I nie jest to zależne od nas. Oczywiście są rzeczy i przezycia, które dostaniesz za darmo, ale jest ich bardzo bardzo mało.

        Polubienie

  16. Ja urodziłem sie po to aby płacić rachunki i umrzeć! Zakochałem sie w takim sposobie życia bo jest normalny i uwielbiam to !Nie będę podążał za swoimi zachciankami bo tak robi każdy prostak i bez śladu ginie w przestrzeniach wielkiej nienormalności, braku rozwagi i wsród podobnie myślacych głąbów!!!Kocham żyć i po prostu żyję!!!Nie muszę mieć do tego nie wiem jakich podniet!!!Czy to takie trudne do zrozumienia?Może jestem odmieńcem?

    Polubienie

  17. Dobry tekst o śmierci i życiu jeśli się go właściwie rozumie.Wstawki na temat seksu zupełnie niepotrzebne, odciągają od tematu.Aroganckie jest stwierdzenie że w ostatnim momencie śmierć nie wydaje się tak straszna-gdyby autor doświadczył tego byłby poza tym światem i nie mógłby opowiedzieć a skoro nie doświadczył swojego umierania to jak może wypowiadać się o tym tak kategorycznie?Że trzeba żyć naprawdę wie niby każdy,czego zaś chcemy od życia wiedzą nieliczni.Trzeba dojść do celu-to najważniejsze.W jednej sekundzie może się wszystko zmienić-i co się wtedy z nami stanie?Możesz zaplanować jak będziesz się czuł gdy ci lekarz powie,że zostało ci pół roku..ale nie wtedy gdy na ciebie spadnie złamana gałąź prosto w lewe oko,nie da się zaplanować wszystkiego…czy trzeba?Dobrze jest wiedzieć co ważne bo perspektywa się zmienia,ale i w zmiennej perspektywie stałe pozostaje nasze bycie człowiekiem-we wszystkich możliwych i niemożliwych światach,przed wypadkiem i po wypadku będziesz żył ze swoimi myślami i przeżyciami do śmierci i poza nią(mam nadzieję,że ktoś w to wierzy oprócz mnie).Wniosek aby usunąć całą złą energię i te stosy zalegających drobnych bzdur to oczywiście dobry wniosek,lecz nie jedyny,sądzę,że również myślenie typu „Trzeba żyć natychmiast,jest później niż myślisz” nie wyczerpuje tego tematu,życie jest tutaj i teraz,róbmy co mamy robić,dowiedzmy się kim jesteśmy,uwolnijmy się od lęku i sterowania z zewnątrz-to jest taka standardowa gadka,prawdziwa,lecz to jeszcze za mało.Trzeba ukazać cel-po co żyjemy,dla kogo,komu?O ile da się uniknąć szoku bo jest to ryzyko związane z samym życem,o tyle dekoracje ustawiamy już sami,to o czym myślisz jest twoje.Szacunek do sebie samego-nie pracować za dużo(ani za mało),nie nakręcać się bzdurami ponad miarę,szacunek do innych-kochać i umieć dawać,to takie podstawy higieny psychicznej.To jednak jeszcze nie jest odpowiedź na pytanie po co żyjemy..zegar tyka,każdy musi sam sobie i dla siebie to zagadnienie ruszyć z miejsca.

    Polubienie

  18. Widzę tutaj dużą inspirację nie tylko zamieszczonym filmem, ale także wypowiedzią Pana Jacka Walkiewicza. Tekst oczywiście bardzo miło się czyta, większość osób może nawet przez kolejnych 5 minut po zakończeniu zastanowi się nad swoim życiem… Klaszczmy, zachwycajmy się, udostępniajmy znajomym, by po chwili wrócić do naszego jak chuj nudnego życia. Połóżmy się do łóżka, by jutro wstać z żalem do życia i brakiem najmniejszego nawet wspomnienia po przeczytanym dzisiaj tekście. Chyba musielibyśmy sami przeżyć taką katastrofę samolotową by nasze myślenie i postępowanie zmieniło się „ot tak”, w ułamek sekundy, więc proponuję mniej zachwytów nad tekstem, a więcej energii włożonej w pracę nad samym sobą;) Pozdrawiam

    Polubienie

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.