Dlaczego nie jesteś w stanie znaleźć fajnego faceta?

„Jestem tak głupią cipą jeśli chodzi o facetów, że tylko usiąść i załamać ręce” – napisała do mnie kobieta, która została kochanką.

Poznała faceta, który miał być wolny a okazał się zajęty. I tkwi. Nie mogąc zrobić kroku w przód (bo nie ma żadnego przodu). Ani w tył – bo boi się go zostawić. Gdyby jemu zależało na niej – sam by odszedł. Nie rozpierdalając jej dalej życia.

Tak, celowo i z premedytacją publikując ten list wystawiłem ją na lincz. Facet który ma małą córkę, nie da jej miłości. Da jej płacz do poduszki, podkrążone oczy, wyrzuty sumienia, i ataki tęsknoty kiedy tylko zamknie drzwi.

Zakochała się we własnych wyobrażeniach. Nie zna gościa, bo przez dwie godziny jest w stanie poznać tylko smak jego fiuta. Boi się jak wiele kobiet w jej wieku samotności. Tylko i aż.

„Tak mi kurewsko ciężko jest poznać kogoś normalnego. Kogoś kto wygląda jak facet, zachowuje się jak facet, jest w łóżku jak facet i sprawia, że nogi ci miękną. Moje pytanie brzmi – GDZIE SĄ CI FACECI? Czy ja ich odstraszam? Czy po prostu mam na czole napisane „kretynów zapraszam”.” – pisze.

Gdzie są? A byli tacy w ogóle?

Mój ojciec może raz w życiu zmienił mi pieluchę. Obiad też zrobił raz. Matka wyjechała wówczas na kilka dni. Trzeciego albo czwartego skończyło się to co zostawiła w garach.

Ojciec przyrządził wówczas schabowe. Byłem bardzo głodny więc żułem tego kotleta ze 25 minut. W całości, bo był tak twardy, że ukroić się go nie dało. W końcu z żalem wyplułem kawałek, który udało mi się z trudnością ugryźć.

Fart, że jak  ojciec wyrzucał tego padalca do kosza na śmieci, kotlet nie wybił otworu w kuble. Ten schabowy, był jak krasnoludzki chleb.

Aha, ojciec zrobił też wtedy ziemniaki. Były kurwy za słone. Do tej pory matka jak chce sobie zrobić jaja z ojca wspomina ten wyjazd. I ten obiad. Ojciec nie radził sobie w kuchni.

Kiedy miał 60 lat matka powiedziała mu, że od tej pory nie będzie już seksu bo jest na to za stary. Przyjął to zaskakująco potulnie.

Z drugiej strony nadal potrafi zrobić rzeczy, które są dla mnie czarną magią. Położyć instalację elektryczną. Naprawić samochód (ja potrafię podnieść maskę i stwierdzić – jest silnik? Ok, nikt go nie zajebał).

Coś z tego zostało mi przekazane. Największe w życiu wrażenie na Oldze zrobiłem, gdy naprawiłem jej spłuczkę w kiblu za pomocą długopisu.

Ok, ojciec przekazał mi też wielką pałę. Genetyka to podstępna dziwka. W tym przypadku nie będę jednak wybrzydzał. Czy mężczyźni z pokolenia mojego ojca są lepsi? Nie sądzę. Są po prostu inni. Zdradzali rzadziej, bo mniej mieli ku temu możliwości. Pili więcej, bo takiej były czasy. Pracowali mniej, bo takie były czasy.

Czy faceci zmiękli? Zmieniły się po prostu wymagania. Kobiety chcą więcej. Chcą mieć dobrych ojców, którzy jednocześnie utrzymają rodziny, wiernych, męskich, ale czułych, twardych ale romantycznych itp. itd. Pisałem o tym zresztą w Pokoleniu Ikea:

„Współczesna cywilizacja wymaga od mężczyzny atrakcyjnej pracy, wysportowanej sylwetki, gotowania, dużego, ciągle stojącego kutasa, powodzenia u kobiet, niebanalnego hobby, miłości do dzieci, czytania im bajek do poduszki, błyskotliwego ars amandi itp. itd.”

Takich facetów nie ma. Albo inaczej za dużo się romantycznych komedii naoglądałyście koleżanki.

Oczywiście są różnice międzypokoleniowe. Jestem przekonany, że faceci urodzeni w latach 70 i na początku 80 są bardziej drapieżni, niż ci z rocznika dajmy na to 85 czy 86.

Bo, my jeszcze musieliśmy zdobywać. Stosunkowo niewiele dostaliśmy od rodziców. Jeszcze nie zdążyli się dorobić. Na tle wyglądamy więc na bardziej męskich.

Facet, który cię pieprzy nie jest wcale męski.

Na to wszystko nakłada się jeszcze jeden element – dostęp do seksu jest teraz najłatwiejszy w historii. Internet sprawił, że kobiety i mężczyzn można zamawiać jak skrzydełka w KFC. Mężczyźni tracą zdolność zdobywania kobiet. Bo, nie muszą tego robić. Jak nie ta, to następna.

Jakoś tak jestem przekonany, kobieto która została kochanką, że aby dać sobie szansę na faceta o jakiego ci chodzi musisz wpierw tego gościa polubić. A on musi polubić ciebie.

Facet, który cię pieprzy nie jest wcale męski. Jest zwyczajnie rzecz biorąc pizdowaty.

12683776045_9c54195bc1_b

Photo by Thomas Hammoudi a Creative Commons license

Kiedy przestałem być chłopcem?

Siedzę w parku i zdumiony patrzę na swoje dłonie. To nie są dłonie chłopca. To są dłonie mężczyzny.

Nie poznaję ich.

Są obce.

Szersze.

Twardsze.

Mogę nimi zrobić krzywdę.

Mogę dotknąć nimi kobiecych piersi i poczuć pod nimi twardniejące sutki. Wielu kobiet.

Nie znam ich.

Kiedy przestałem być chłopcem??? Dlaczego tego do tej pory nie zauważyłem?

Czytaj dalej

5 rzeczy o których powinieneś pamiętać jeśli bierzesz się za prowadzenie bloga

1. Kiedy zaczynasz wydaje Ci się że nie ma łatwiejszej rzeczy na świecie a notki wytryskują z ciebie niczym soki z aktorów na planie filmu klasy XXX. Później jest jednak coraz gorzej i coraz trudniej.

To tak jak z sikaniem w dzieciństwie. Owszem na początku masz niewiarygodnie mocne ciśnienie ale w miarę upływu czasu zmniejsza się ono z wyrywającego z ręki strażackiego węża, do spokojnego strumyka, szemrzącego w oddali a  w końcu musisz zacząć przyjmować baterię środków na prostatę.

Notki zaczynają pojawiać się raz na tydzień, raz na dwa tygodnie a później w ogóle i blog zdycha. Mnie to tez dopadło i to kilka razy. Chwytam się na tym czasami, że wszystko co mam do powiedzenia ładuję w nową książkę.

2. Nie licz że zarobisz na blogu choć złotówkę. Owszem spełniłem wiele swoich marzeń. Widziałem Wielki Kanion, nurkowałem w Oceanie Spokojnym, chodziłem ulicami Lizbony, Barcelony, Paryża – właściwie dowolnego wielkiego miasta Europy, widziałem Toskanię, jadłem pasztet z truflami i popijałem go winem na 95 punktów,  ale wszystkie te rzeczy robiłem za własne, zarobione poza siecią pieniądze.

Jeśli wraz z upływem czasu pojawi ci się jakaś kasa – po prostu się ciesz. Ale nie nastawaj, że dorobisz się na blogu albo dzięki sieci rzucisz korpo i będziesz kurwa wolny, wolny, WOLNY.

Nawet hobby jeśli staje się pracą po pewnym czasie zaczyna być mordęgą.

Co nie znaczy, że z blogiem nie można zrobić fajnych rzeczy. Kiedy zaczynałem w 2001 roku niektórzy z czytających  ledwie zdążyli zapomnieć o pieluchach. Wtedy było nas malo i właściwie wszyscy się znali albo mieli wspólnych znajomych więc na jedno wychodziło.

 I kilka osób miało nawet spory sukces. Aby daleko nie szukać był film Lejdis, który powstał na podstawie blogu, Niejako Słoneczko dziś jest pełną gębą pisarką i nazywa się Magdalena Witkiewicz, Aali czyli Pralka miała Świat według blondynki i była to chyba pierwsza książka w kraju na podstawie blogu a chłopaki od Źona mnie opierniczyła mieli wystawioną swoją sztuke teatralną itd.

3. Nie przejmuj się czytelnikami. Nigdy nie wiedzą czego chcą. Zawsze też twoje stare notki będą lepsze niż nowe, zawsze będziesz się kończył. Gdy czytam notki, które pisałem dziesięć lat temu skręca mnie z zażenowania.

Ten blog ma trzy etapy.

Pierwszy na bloxie kiedy uformowała się książka „Pokolenie Ikea”

Drugi – gdy bardziej postawiłem na kancelarię – eksponując postacie Wielkiego Jo, Mariana, Marlenki etc. O nich będzie w drugiej książce. Trochę.

Teraz jest etap trzeci, który zaczął się w momencie gdy wyniosłem się z bloxa.

Z każdym kolejnym czytam że jestem coraz gorszy.

To nie kwestia jakości, to znudzenia. Ludzie w internecie szybko się nudzą i dużo jojczą. Pamiętaj wpisują się zazwyczaj Ci, którzy są niezadowoleni. Ci, którym się podoba robią to rzadziej. A poza tym co to za blog bez dobrego trolla albo dwóch ? To jak kurwa most bez przęseł.

4. Nie przejmuj się statystykami. To tylko cyfry. Kiedy zaczniesz na nie zwracać uwagę, będziesz pisał pod publiczkę. Wiem, bo robiłem to wielokrotnie. Pisz, bo cię to bawi. Jeśli bloga też chcesz prowadzić tylko dla innych to niczym to się nie rożni od pracy.

Oczywiście to super zabawane gdy widzisz, ze coś co robisz zaskoczyło. To spory fun obserwować cyferki z wizytami jak rosną i czytać komentarze. Ale  nie traktuj tego zbyt poważnie.

5. Nie spotykaj się z innymi blogerami. Im więcej osób znasz i lubisz tym większe opory będziesz miec w opisywaniu tego na co masz ochotę.

A tak w ogóle to napisałem tę notkę bo wpadł mi do głowy pewien pomysł.  Macie czas do środy do północy. Przysyłajcie mi historie z waszego życia, które są śmieszne. Albo wkurwiające. Budzące emocje.  Wybiorę najlepszą i ta osoba jeśli tylko będzie chciała, znajdzie się w mojej nowej książce.

Więc pisz: generationikea@gazeta.pl

8271_2e4b_500

Cały wywiad w „Newsweeku”

newsweekikeaaa

Gotowi?

To raz dwa i trzy.

Klikamy tu.

 

PS. W tak zwanym przedstawieniu postaci znalazł się fragment: Książkę odrzucili wszyscy duzi wydawcy, więc w dużej mierze sam zajął się jej dystrybucją. Dotąd sprzedało się 12 tys. egzemplarzy i wiele tygodni utrzymywała się na liście bestsellerów Merlin.pl i Empik.com.

Doprcyzowując: książkę a i owszem odrzucili wszyscy duzi wydawcy ale jeśli chodzi o dytrybucję to bez swojego wydawnictwa Novae Res mógłbym co najwyżej po dupie podrapać, mimo, że dla budowania postaci i mitu taka wersja byłaby dużo lepsza. Przez sieć to można sprzedać ze trzy tysiące egzemplarzy i to pod warunkiem, że się jest Kominnkiem. A ja do tego potrzebuję normalnej dytrybucji.

Pokolenie Ikea w „Newsweeku”

photo

Dziś w cyfrowym wydaniu „Newsweeka” jest rozmowa ze mną (rysunki Rudit). Jak będzie wrzucona do sieci – dam linka. Na zachętę początek.

Dialogi lemingów

O  czym marzą lemingi, o życiu w korporacji, tęsknocie za anarchią oraz o tym, czy warto zmieniać świat rozmawiamy z Piotrem C., autorem „Pokolenia Ikea”, bloga kultowego wśród 30-latków.

Newsweek: Cytuję z twojej książki i bloga: „pokolenie Ikea to ludzie, których stać na kupno mieszkania na kredyt, ale nie stać na jego urządzenie. Zamiast na łóżku, śpią na rzuconym na podłogę materacu z Ikei, zamiast szafy mają kartonowe pudła i regały Billy (99 zł /szt.). Wielkomiejski element napływowy z małych miasteczek. Żyją spędzając czas w pracy, pracują aby spłacić kredyt”. Twoje „Pokolenie Ikea” to lemingi?

Piotr C.: …nienawidzą PiS-u, jako biblię traktują TVN 24 i „Wyborczą”. Pracują w korpo, a weekendy spędzają kłócąc się w centrum handlowym ze swoją kobietą. Mieszkają oczywiście na warszawskim Wilanowie. Jest jeszcze jakiś stereotyp, którego nie wymieniłem?

Jeśli mówimy o tym lemingu, który zrobił ostatnio karierę w polityce i publicystyce, to większość.

To nie takie proste. Poznałem to określenie, kiedy jeszcze mało kto o nim słyszał. Kumpel z Wilanowa – o konserwatywnym odchyleniu – przeczytał tekst w jednym z prawicowych tygodników, zadzwonił do mnie i się oburzył. Że on niby tylko kredyt, klapki na oczach i korpo. A on jest chociażby przeciw małżeństwom gejów. Nie da się więc tego tak łatwo szufladkować.

A czy można to określenie traktować obraźliwie?

Jestem lemingiem i jestem z tego dumny. Możecie mi naskoczyć.

Główny zarzut formułowany wobec lemingów, to ich konformizm, bezrefleksyjność i bezideowość. Zgadzasz się z tym?

Konformizm? Może. Na czym ma polegać bezideowość? Że nie głosuję na nikogo? Że Tusk to dla mnie człowiek, który poświęcił ideały dla władzy, Kaczyński dla nienawiści, a Palikot robi z siebie pajaca, bo myśli, że mu się to opłaci?

Skąd się bierze niechęć pokolenia Ikea do polityki, a raczej całkowita nieobecność polityki w ich życiu?

Myślę że nasi politycy są kompletnie odklejeni od rzeczywistości. Dziś, kiedy jesteśmy w Unii, państwa wybiera się jak korporacje. Polska jest jak na przykład… Poczta Polska. Niby dość duża, niby coś się tam przez te 20 lat zmieniło, ale panie w okienkach ciągle nieuprzejme i generalnie wszystko cię w niej wkurza. A po co masz iść na Pocztę, skoro wsiądziesz w samolot i przeniesiesz się do Shella, Google albo BMW? Trudno mieć pretensje do ludzi, że chcą po prostu normalnie żyć.

I jeśli nie stworzycie do tego warunków, to wyjedzie nas stąd kolejny milion. Niech będzie, że lemingów, ale takich, których strata będzie Polskę bardzo bolała: młodych, nieźle wykształconych i generalnie kumatych.

Stworzycie? Do kogo kierujesz to żądanie? Dlaczego, wspólnie ze znajomymi, nie próbujecie sami tego zmienić?

Nasza wizja Polski w ogóle nie pokrywa się z tym, czego chcą tzw. normalni ludzie. Prawdę mówiąc nie mam – nie mamy – bladego pojęcia, czego oni chcą. Warszawa, Kraków, Wrocław, duże miasta, to odrębne państwa w tym kraju. Ze swoimi obyczajami, lunchami, samochodami firmowymi i związkami partnerskimi. I co, mamy ogłosić secesję?

Zaangażować się w politykę, zmienić zastany układ?

Dla większości mojego pokolenia polityka jest amoralna i okrutna, ale ona zawsze taka jest i będzie. Może to jest argument, że lemingi mają jednak jakieś zasady – jesteśmy na tyle uczciwi by się w tym nie babrać. Jeśli mówisz, że jesteśmy nieideowi i bezrefleksyjni, to zobaczysz, jakie są pokolenia, która idą za nami.

A jakie są?

Wychowali się właściwie bez rodziców, bo ci zasuwali w kropo albo na własnej firmie. Pracy nie będą mieć, a jeśli już, to niskopłatną, bo my zablokujemy im dostęp do lepszej. Polityka ich brzydzi bardziej niż nas. Kojarzysz celebrytkę Honoratę „Honey” Skarbek, rocznik 1992? Skubana nie wie, czy mamy Sejm czy Senat, czy oba naraz. Ci młodsi nie będą mieli tutaj nic. Więc co ich w tym kraju zatrzyma?

więcej w cyfrowym wydaniu Newsweeka.