Jakie jest największe marzenie pracownika korporacji? 

Przyjść pewnego dnia do swojego szefa i powiedzieć: pierdolę to. Rezygnuję. Mam to w dupie. Jebcie się skurwysyny. Mam was dość. I dość tego odmóżdżającego zajęcia. A następnie walnąć drzwiami. Ile razy przerabialiście coś takiego w swojej wyobraźni?

Noelle Hancock miała 31 lat, była blondynką w stylu królowej balu i była szczupła. Co tu kryć wyglądała jak typowa amerykańska piękność, wyhodowana na kukurydzy i syropie klonowym równie zabójcza jak pocisk Tomahawk.

Czyli tak:

Zrzut ekranu 2015-05-03 o 20.53.25Noelle Hancock – Facebook 

Na dodatek była niegłupia. Skończyła jedną z najlepszych uczelni świata – Yale. Miała pracę której wiele osób mogło jej zazdrościć.   Była dziennikarką w tygodniku New York Observer.

To w nim Candace Bushnell’s pisała swoje teksty o życiu lasek na Manhatanie z których zrobiono później serial, który znacie wszyscy. Bo ten serial to „Seks w Wielkim Mieście”.

Hancock zarabiała rocznie 95 tys. dolarów. Nie było to może fortuną, ale na singielkę – całkiem sporo. Miała fajne mieszkanie na Manhattanie.

Cztery lata temu  wstała rano i pomyślała, że potrzebuje wakacji. Właściwie ta myśl towarzyszyła jej ostatnio bezustannie. Jej życie było komfortowe, bezpieczne i… nie miała z niego żadnej satysfakcji.

Spędzała je po prostu patrząc po kolei w błękitne ekrany, telefonu, laptopa i ipada.

Była zestresowana. Żyła w świecie nieustannej rywalizacji. Czasami nie widywała swoich przyjaciół miesiącami. A ustawienie spotkania na którym wszyscy mogliby się pojawić było niemal tak trudne jak dostanie się na studia.

Noelle potrzebowała wakacji. A jeśli nieustannie myślisz o tym, że potrzebujesz wakacji, to może tak naprawdę potrzebujesz zacząć wszystko od nowa? Mieć nowe życie?

Wymówiła więc umowę najmu swojego mieszkania. Sprzedała wszystkie swoje rzeczy. I kupiła bilet w jedną stronę na Karaiby.

Sześć tygodni później pracowała w lodziarni na wyspie Saint Thomas, gdzie mieszka raptem 4100 osób. Zarabiała 10 dolców na godzinę. O całe 3 dolary więcej niż wynosi w Stanach płaca minimalna.

Ale podobało się to. W końcu rozmawiała z ludźmi zamiast wysyłać do nich sms i maile. Już ją lubicie prawda?

Zrzut ekranu 2015-05-03 o 20.52.59Noelle Hancock – Facebook  

Teraz kiedy wstaje rano, koło 8.30 i idzie do łazienki pod prysznicem znajduje pająki, skorpiony, jaszczurki a ostatnio żywego kurczaka. Ten kurczak właściwie ją zdziwił. Skąd do cholery on się tam wziął? Pracuje jako barmanka i jest szczęśliwa. Nosi ją dalej, myśli teraz o przeprowadzce do Europy.

Jej historia w momencie kiedy piszę ten tekst miała 452 tys. udostępnień na Facebooku.

Teraz ma ponad 600 tys.

Dlaczego ta wizja niezależnie od kraju w którym się urodziliśmy, niezależnie od tego czy jesteśmy prezesem Orlenu czy pracujemy w sklepie wydaje nam się tak pociągająca? Bo daje nadzieję, że zmiana swojego życia  jest jednak możliwa. Bo wiele osób mówi o tym jak bardzo nienawidzi swojej pracy, ale tylko mówi. Liczy na cud. Na wygraną w Lotto.  Ze pewnego dnia będzie mogło zrobić tak:

Noelle złamała schemat. Zaryzykowała. To się podoba, bo ryzyko nie leży w naszej naturze.

Co mówią nam rodzice kiedy jesteśmy mali? Uważaj. Uważaj, bo się potkniesz, uważaj bo coś sobie zrobisz.

Zawsze uważaj.

Nigdy ryzykuj.

[Co mówili rodzice Noelle, kiedy powiedziała im o swoim planie? „Jak możesz przeprowadzać się do miejsca, którego nigdy nie widziałaś na oczy”?]

Wychowujemy w ten sposób stado konformistów, którzy boją się stracić to co mają. Mimo, że to co mają jest czasami chuja warte. I jest dalekie od marzeń

Ale jest ich i jest bezpieczne i lepiej mieć kawałek niż zaryzykować i nie mieć nic.

I ja to rozumiem. Nie każdy jest stworzony do rewolucji. Łatwo jest powiedzieć: chcesz coś zmienić? Nie gadaj, tylko zrób to.

Mało kto jednak potrafi zrobić coś wbrew swojemu strachowi (nie chcę pisać o opuszczaniu wewnętrznej strefy komfortu, bo to totalnie zgrane i zużyte). Mało kto potrafi stać się nieuważnym i zrobić krok w przepaść. Nawet jeśli jest się młodym.

Bo owszem można czasami, zamknąć oczy i skoczyć a siatka sama się pojawi i nas uratuje i będziemy później przekonani że to był doskonały krok. A inni będą nam zazdrościć.

Czasami można jednak skoczyć, spaść na dupę i boleśnie się potłuc. A ponieważ żyjemy wizją przyszłości, nasza wyobraźnia wrzeszczy z przerażenia. 

Ludzie dzielą się na tych którzy robią i na tych, którzy opowiadają że zrobią. I tych drugich jest bardzo dużo, a tych pierwszych bardzo mało.

Dlatego historia Noelle Hancock to bajka dla dorosłych, którą słucha się z rosnącą przyjemnością. Wiele osób przez moment sobie pomyśli: co za fajna laska. Ech też bym tak chciał/a.

Ale mam… i tutaj można wstawić bardzo dużo rzeczy i wiele z nich będzie na pewno ważnych i na pewno przekonujących. Czy jest sens wstać rano, iść do swojego szefa i powiedzieć mu, że pierdoli się to wszystko w czapkę i się rezygnuje?

Nie, oczywiście że to nie ma sensu.

Z całą jednak pewnością należy od czasu do czasu usiąść na piachu, popatrzeć w las albo morze, otworzyć butelkę wina albo whisky i powiedzieć sprawdzam.

Sprawdzam czy jestem szczęśliwy/szczęśliwa. Sprawdzam czego mi brakuje.

Sprawdzam jak daleko jestem od swoich marzeń. Sprawdzam czy je jeszcze mam.

Sprawdzam czy czuję satysfakcję.

Sprawdzam, czy moje życie, moim zdaniem ma sens.

Sprawdzam jaki jest mój cel.

Zanim zaczniemy zmieniać swój świat, spróbujmy zrozumieć siebie.

2730499535_25d6b7dfe7_b

Photo by Dia™/CC Flickr.com

102 uwagi do wpisu “Czego możemy się nauczyć od kobiety, która zrezygnowała z 95 tys. dolarów rocznie aby sprzedawać lody

  1. Też tak zrobiłam i wcale nie jest tak bajkowo, jak się to opisuje w gazetach. Po 2 latach przyjemnych latach, znów pojawiło się pytanie „co dalej?”.

    Polubione przez 3 ludzi

    1. to jest jak z miloscia, najpierw jest 3 miesiace pieknie, potem czlowiek zaczyna myslec, 2 lata i znowu szuka, ja wrocilem do Polski i do korporacji po rzuceniu pracy 2 lata wczesniej i jest w miare ok. 🙂 dalej szukam

      Polubienie

  2. „Trawa jest zawsze bardziej zielona po drugiej stronie płotu”
    Zawsze i wszystko może się znudzić, po takiej „odskoczni” zapragniemy gonitwy, miasta i stresu. Błędne koło! 🙂
    Kto po dłuższym urlopie nie wraca z chęcią i dodatkową motywacją do pracy?

    Polubione przez 2 ludzi

    1. Z takim nastawieniem może od razu dokonać eutanazji, bo przecież wszystko się nudzi, więc po co robić zmiany? Tu chyba chodzi o to, żeby w ogóle przechodzić procesy integracji, dezintegracji i ponownej integracji, a nie o to, żeby wykalkulować, że jeśli w przyszłości coś mi się znudzi, to zostaję w miejscu, w którym jestem teraz.

      Bo nawet patrząc w ten sposób, to jeśli nie jesteśmy ignorantami i uwzględniamy, że istnieje czas, to liczba dobrych wrażeń przez ten nawet rok czy dwa lata takiej odskoczni będzie zawsze większa, niż liczba dobrych wrażeń, gdy nie robi się nic, bo się człowiek boi, że mu się kiedyś znudzi, więc woli gnić.

      Polubienie

      1. Żałosne! Wszyscy wyjeźdźmy, pracujmy jako barmani, drwale i rolnicy. Cofnijmy się do średniowiecza, zamieńmy się z murzynami na ich lepianki z gówna. Jak się nie podoba cywilizacja to droga jest wolna.
        Żałosne… jak Ci się nie podoba praca – to ją zmień, jesteś gruby – schudnij, potrzebujesz kasy – zapierdalaj, jesteś nieszczęśliwy – znajdź sobie kogoś. Każdy szuka drogi na skróty, a wszystko jest tak proste.

        Polubione przez 1 osoba

  3. Ciekawy zbieg okoliczności. To właśnie dzisiaj ide powiedIeć szefowi że pierdole. Pracuje w Norwegii i mam dosyć. Przez szacunek do samego siebie zrobie to co mnie bardziej uszczęśliwia. Wracam do Polski do moich przyjaciół.

    Polubione przez 4 ludzi

      1. Jak masz możliwość wyjechać do Norków to nawet się nie zastanawiaj. Cokolwiek byś nie robił to i tak zarobisz 2-3 Polskie średnie krajowe.

        Polubienie

  4. Widzę, że teraz już prawie każde zdanie w udzielnym akapicie, żeby lepiej można było zrozumieć. Prawie jak Pałolo Kołelo 🙂

    Polubienie

    1. Czytanie z zrozumieniem – niezaliczone. 350 tyś zł rocznie.
      Może to dużo z naszej polskiej perspektywy, ale nie w tamtych realiach. Od klasa średni wyższa.

      Polubienie

      1. bez przesady… 3/4 USA dyma 6 dni w tygodniu po 9-10h za 24k $/rocznie. W korposzczurni zarobki rzędu 70k$ rocznie to wyższa średnia. 100k$ dostają ludzie „bardzo bliscy” szefostwu, albo „dzieci przyjaciół”.
        Inne zarobki i warunki pracy są na tzw. państwowym. Wtedy rzeczywiście można powiedzieć, że 100k to wyższa średnia. Pielęgniarka z 8-10 letnim stażem w szpitalu wojskowym zarabia 120-140k$ na rok.

        Prywatny sektor w USA to orka za pół darmo.

        Polubienie

  5. Dwa lata miałem 2 firmy. Pracowałem 10-12 godzin dziennie. Stres mnie zjadał, nie miałem czasu dla siebie i dla rodziny. Więc zamknąłem swoją jedną ze swoich firm i wyprowadziłem się z rodziną z Poznania.
    Wynająłem dom w dziczy w Bieszczadach. Miało być na rok ha,ha,ha. Ale jest tak zajebiście, że zostałem na drugi.
    Teraz pracuję średnio 3-5 godzin dziennie.

    Wszystko na +, czas dla siebie, czas dla rodziny, koszty życia, nowe hobby, świeże powietrze, świeże spojrzenie na rzeczywistość i biznes.
    Za pół roku wracam z nowymi pomysłami (biznesowymi i prywatnymi) do cywilizacji. A potem…. kto wie, co przyjdzie do głowy. Jest tyle wspaniałych miejsc do życia, tyle cudownych rzeczy do zrobienia, tyle emocji do przeżycia. Puki oddech w piersi i serce bije.

    Polubione przez 3 ludzi

  6. Tak polaczki… Jedna bogata idiotka z muchami w nosie rzucila prace i pojechala na karaiby… W tez tak mozezecie, pojedziecie do Łeby… osły. Gowniaria z 1000.000$ na koncie moze szalec, wy NIE.

    Polubienie

  7. Ja zrobiłam podobnie, rzuciłam pracę w warszawskim korpo, w zawodzie, którego nie znoszę. Tylko nie wyjechałam. Jestem pod opieką doradców zawodowych i może dzięki nim wreszcie dowiem się, jaką pracę chcę wykonywać i gdzie jest mój potencjał. Bo do tej pory nigdy siebie o to nie pytałam, zawsze wybierałam ten „rozsądny” scenariusz, ten, który da „dobrą, stabilną pracę z dużym wynagrodzeniem”… No i co z tego, że miałam taką pracę i perspektywy na wyższe stanowiska, skoro tam usychałam i powoli wpadałam w depresję? Szkoda życia. Czasem trzeba rzucić coś w cholerę, zrobić krok w tył i przemyśleć o co tak naprawdę nam chodzi w życiu… Dlatego zachęcam każdego, kto ma takie dylematy od lat (i nie ma poważnych zobowiązań tj. dzieci, kredyt i może sobie pozwolić na krótki przestój), żeby zrobił/zrobiła sobie przerwę od znienawidzonej pracy i porozmawiała z sobą szczerze czy to jest miejsce, w którym chce być czy może tylko muszę zmienić swoje nastawienie?

    Polubione przez 1 osoba

  8. tia… zero obowiazków i zero rodziny…to se moze pracowac w lodziarni a co bedzie za 5-6 lat i dalej?
    … ryczaca czterdziestka bez wizji na przyszłość… barmanem i kelnerka mozna byc za młodu a potem sie trzeba skoncentrowac na karierze i załozeniu rodziny…po to jest urlop zeby odpoczac od pracy, mozna nawet wziasc 3 miesiace bezplatnego jak pracodawcy zalezy a jak nie to mozna zmienic prace z doswiadczeniem i dobrym wyksztalceniem to chyba nie problem….. no chyba ze do konca zycia chce byc singielka, która miała setki facetów bo raczej na karaibach to meza nie znajdzie…

    Polubienie

    1. Tak, jest jeden właściwy szablon i życie nas wszystkich i każdego z osobna powinno być od niego odrysowane…. Żeby oceniać działania dobrze byłoby poznać ich cel.

      Polubienie

  9. No tak..myślenie polaka..Lepiej marudzić i nic nie robić… i mówić: a ten to tak może bo.. a ten to ma to, a tamten to…ludzie..Niezależnie od tego ile masz lat – czy 25 czy 40 – masz prawo wyboru,możesz wyjechać lub zostać i zmienić swoje życie, jeśli ono Tobie nie odpowiada. Jest to kwestia odwagi..nie ryzykujesz nie jedziesz. Moi rodzice mając czwórke dzieci i po 40 kilka lat,wyjechali z Polski.Teraz są szczęsliwi, a wcale nie było łatwo. Każdy żyje po swojemu,każdy jest inny, ma inne potrzeby więc po co te złośliwe komentarze?Życie jest takie krótkie i nikt z nas nie wie kiedy się skończy,więc warto zrobić coś dla siebie.Szczęście się udziela.Pozdrawiam.

    Polubione przez 1 osoba

  10. Pięknie to zawsze tak wygląda… realia to inna sprawa. Ciekawe jaki bedzie jej ciąg dalszy za 5-10 lat ?
    Jeżeli odłożyła sporo kasy (a może ma dzianych rodziców którzy pomoga?) to może sobie bimbać na korpo-swiat i jechać do dziczy….pytanie co dalej. Ciekawe ile osób w Polszy może sobie pozwolić na ten
    komfort jak są zakredytowani, a może i mają dzieci…. ehhh.. … Ja sam rzuciłem robote w polskiej korpo
    za słabą kasę w stosunku do masy stresu i presji. Niestety z robotą nie jest u nas w kraju lekko, a nie chce wracać do branży i zawodu który wykonywałem, a nigdzie indziej mnie nie chcą. Posiedziałem na bezrobociu i chyba otworzę własną firmę 😉 Jeżeli to nie wypali nie będzie wyjścia, powrót do znienawidzonej branży i korpo-piekła, bo za coś żyć trzeba kochane lemingi 😉

    Polubienie

  11. Wydaje mi się, że jej historia to tylko przykład tego, że czasem trzeba podjąć „szalone” decyzje, żeby zrobić rewolucję w swoim życiu, a nie narzekać i tylko mówić co by się chciało zrobić. Nikt nie każe nam jechać na Karaiby, bo to było rozwiązanie dobre dla niej i przede wszystkim w zasięgu jej możliwości. Można zostać tu, wcale też nie trzeba rzucać pracy, tylko po prostu zmienić swoje szablonowe myślenie.

    Polubione przez 2 ludzi

  12. a mnie sie udało… też jestem z Polski, też było mi trudno, też było więcej contra niż pro za podjęciem decyzji o rzuceniu pracy na rzecz realizacji marzeń… Ale odważyłam się, a decyzja okazała się jak najbardziej słuszna. Może nie robię teraz kariery i nie zarabiam kokosów, ale mam za to czas i siłę na przeżywanie mojego własnego i niepowtarzalnego życia. Wcześniej ono uciekało mi gdzieś bokiem, a ja ciągle gdzieś pędziłam. Az pewnego dnia zapytałam sama siebie – Po co to robisz? Czy to Ci sprawia szczeście? Czy musisz być taka jak inni i powielać ten sam model życia? Chyba każdy z nas chce być szczęśliwy i czuć się w życiu spełniony. Ludzie odważcie się marzyć!!!

    Polubione przez 1 osoba

  13. Mam dreszcz niepokoju nawet jak tylko o tym czytam. Postawić wszystko na jedną kartę, spakować walizkę, pokazać faka i zwiedzać nieznane – to moje wyjście awaryjne. Trzeba szukać szczęścia na własną rękę. Dla niektórych będzie to stabilizacja, a dla innych podróż w nieznane. Jedno i drugie jest warte podziwu.

    Polubienie

  14. Gdybym była sama,miała miała mieszkanie na manhatanie, byłabym dobra i rozchwytywaną dziennikarka która zawsze dostanie gdzieś pracę, zarabiałabym tyle co ona i na dodatek nie wydawała tego bo nie było by kiedy i tak za prawdę na co to też bym miała wszystko w dupie. zejdź na ziemię człowieku bo większej głupoty nie czytałam. To jest oczywiste że jeśli ktoś sobie może pozwolić na to żeby wszystko olać bo ma na koncie może ponad 500 tys dolarów to sobie pozwoli na taka fanaberię. zrób tak zarabiając 7 zł na godzinę.. Mając rachunki do zapłaty kredyt i 2 dzieci

    Polubione przez 1 osoba

    1. brutalne to co piszesz…, ale jakże szczere i prawdziwe w naszej polskiej rzeczywistości. moj kumpel miłośnik wschodu i azji rzucił kiepska robote w urzedzie, wzial pozyczke od starych i pojechal zwiedzac indochiny. wrocil po 2 latach bo kasa sie skonczyla i mial dosc dorywczej fizycznej roboty. fajnie jest zyc sobie pod palmami i miec lekka prosta prace ktora starczy na wyzywienie i pokoj, ale … co dalej ? wbic sie do lepszej pracy nie kazdy tam moze, a na swoj biznes tez trzeba kesz. Plusem jego wyprawy bylo to ze wrocil, odklada kazdy grosz, bo wie ze emeryture spedzi tam kupujac dom nad morzem. ale kiedys, nie teraz..

      Polubienie

      1. To nie jest tylko nasza polska rzeczywistość to rzeczywistość normalnych szarych ludzi na całym świecie. Polska nie jest pod tym względem taka zła jak to my Polacy malujemy i wyolbrzymiamy.Sama mam własną firmę, nie mam dzieci, jesteśmy z mężem sami. Nie narzekamy nie mamy na co jesteśmy zdrowi możemy pozwolić sobie na to i owo w granicach rozsądku. Mieszkamy w regionie polski gdzie bezrobocie jest bardzo niskie a jeśli ktoś nie pracuje to po prostu z własnego wyboru. Ale nie rozumiem takiego czegoś jak dobrze płatna praca o którą inni się modlą a tu nagle mam dość jestem wykończona pojadę na plażę sprzedawac lody .

        Polubienie

  15. wyjechalem, wloczylem sie, bylem inzynierem w silicon, ale gowno to dalo, firmy gdzie pracowalem zbankrutowaly i zostalem na lodzie, wiec wyjechalem dalej. W nowym miejscu od zera harowka, i zajelo mi 12 lat aby zbudowac cos co teraz przynosi mi 50 000 miesiecznie, cos tam musze oddac za podattki i do banku. Nie musze nic robic, ale robie, bedzie za dwa lata nastepne 15k$ miesiecznie – pozniej praca to jedynie zebranie tej forsy, wydaje mi sie ze kazdy to potrafi, jak sie uprze i umie myslec.,

    Polubienie

  16. Większość jednak odczytała tekst jako „pokazać faka i wyjechać fpizdu na życiową włóczęgę”. A jednak, jednak przekaz jest inny.”Zanim zaczniemy zmieniać swój świat, spróbujmy zrozumieć siebie”. To jest ważne.
    Szczerze, to jestem trochę załamany tym, jak bardzo „kreatywne” są obecne 20latki, które nawet w rewolucji oczekują wskazówek co i jak zrobić…A tymczasem zmiana może oznaczać wcale nie pieprzony wyjazd na sielskie i nudne Karaiby. Zmiana może oznaczać również „wmordę, przecież ja tak naprawdę chciałabym mieć domek pod lasem, gromadkę dzieci i fajnych sąsiadów, wcale nie potrzebuję korpo, ba, nawet podróży nie potrzebuję”. Dla kogoś innego zmiana może oznaczać „od tej pory robię wyłącznie rzeczy dla adrenaliny, jej brak mnie zabija”. Dla kogo innego będzie to „koncentruję się na kasie/sławie, jestem trochę chciwy, trochę snob, trochę narcyz…pieprzę robienie rzeczy za które nie ma oklasków i kasy”.
    Rozumiecie? Zrozumieć siebie – i za tym podążać.
    A nie jak barany – rzucać się na biura podróży nazajutrz po rzuceniu pracy.

    Polubione przez 2 ludzi

  17. Zgadzam się. Wszystko zaczyna się od poznania własnego wnętrza. I nie musi być to od razu drastyczna zmiana, czasami wystarczy niewiele (choć doskonale rozumiem przykład z szefem :/ i te Karaiby…). Cokolwiek by to nie było, zaczyna się od refleksji. A ta czasami trochę zajmuje… W moim przypadku – still in progress. Wish me luck… 🙂

    Polubione przez 1 osoba

  18. Uwielbiam twoje wpisy o wychudłych sukach i wszystkie pozostałe (poparte na faktach lub fantazji)
    Ale tutaj poruszasz sprawe ekstremum. Niedawno pisałeś, że aspiracje u człowieka powoduja, ze chce coraz lepsze rzeczy i te pe ( no ogólnie lepsze jest wrogiem dobrego i nie doceniamy tego co mamy)
    Moze ta kobieta po prostu nie doceniała tego co ma ? Ale takich przypadków jest wiecej – ludzi, którzy mieli intratna posade i ją rzucili dla jakiegos ‚innego’ zajecia.

    Mysle, ze lepiej sie skupic na bardziej trywialnych problemach – no i nie uwazam, zeby rewolucja była czymś dobrym. Preferowałbym ewolucje i organiczną pracę u podstaw – step by step.

    Trywialny problem ? Wiekszosc lasek czytajacych ten blog to niewyżyte sexualnie i zakompleksione dziołchy z cellulitem – nie, nie da rady w tydzien stać sie wychudłą suką – tutaj trzeba systematycznych zmian.

    A co do tego, ze ludzie boja sie ryzykować – jesli sie czegoś boisz, jedyne rozwiazanie zeby pokonac swoj strach to stawic mu frontalnie czoła. Chyba inaczej sie nie da. I to kieruje do zakompleksionych facetów, którzy w wiekszosci czytaja ten blog, bo nie maja odwagi zagadac do laski, która próbuje stac sie wychudłą suką

    No i zycie na jakiejs wyspie tez by sie znudziło z czasem – wszystko to kwestia czasu 😉

    Polubione przez 1 osoba

  19. 3 lata temu też pierdzielnęłam wszystkim i wyprowadziłam się w spokojne miejsce. Robię dżemy, chodzę na spacery i dorabiam tak, co by było ok na życie. Co prawda to nie Karaiby, ale przynajmniej nie mam jakiegoś dziwnego robactwa pod prysznicem:D A kurę tylko u sąsiadów 😉
    Może nie było to tak spektakularne, jak u tej pani, ale też wymagało dużej dozy szczerości przed samą sobą. I powiedzenia głośno, że to, o czym ciągle mówią rodzice, znajomi, przyjaciele jest guzik warte i nie ma po co się dla tego zaharowywać.

    Polubienie

  20. Nigdy nie pracowałem w korporacji. Raz 25 lat temu miałem szefa. Wystarczy.
    Dlaczego tak mało ludzi ryzykuje ? Wszyscy boją się odpowiedzialności, z tym, że jedni trochę mniej. Pół biedy jak się jest samotnym, co jeśli musisz zapewnić byt rodzinie ?
    Stąd przemożna chęć zatrzymania „ciepłej wody w kranie” i dalej ani kroku.
    A ryzyko bywa piękne, choć czasami bolesne. I to chciałbym przekazać swoim dzieciom.

    Polubione przez 1 osoba

  21. Jeżeli sama skończę w korpo, to uznam to za porażkę życiową. Może nie mam 40 lat na karku, domu z ogrodem, pracy na pełen etat i kredytu do spłacenia, ale przez całe swoje 18-letnie życie, które kolorowe nie było i nie jest, zdążyłam poznać samą siebie. Jedno wiem, nie chcę skończyć jak każdy szary człowiek, który się boi. Moja mama bała się rozwodu z moim ojcem i w rezultacie on sprawił mi 12 lat piekła zanim się zdecydowała. Ja bałam się postawić klasowym rozrabiakom i w związku z tym miałam myśli samobójcze, zaniżoną samoocenę i uważałam się za kogoś gorszego. Po co to wszystko? Po co ten strach? Według mnie, jest to bezużyteczne ograniczenie, nie instynkt samozachowawczy.

    Polubienie

  22. Jedni szukają okazji, drudzy wymówki 🙂 Jedni mówią, że dadzą radę, inny, że nie dadzą. Niemniej jednak obie strony mają rację 🙂 Sami decydujcie, w której grupie chcecie być. Mamy to na co się godzimy i co sami wywalczymy, więc narzekanie na los jest bezcelowe. Od narzekania się lepiej nie zrobi 🙂

    Polubienie

  23. uciekajac tak jak ona do innego kraju, zapomnialem o jednej rzeczy, ucieklem tam „ze soba”, ze swoimi problemami itd. polecam ksiazki Eckhart Tolle, mozna byc szczesliwym w kazdym miejscu, jesli jest sie zgodnym z samym soba

    Polubienie

  24. Myślę a nawet jestem przekonana ,że raczej ma to na celu uświadomienie nam wszystkim że czasem warto pójść na całość , zaryzykować i słuchać swojego wewnętrznego ja . Chodzi o spojrzenie trochę szerzej na cały obraz niż tylko spłycać całą historyjkę że : „zrobiła coś bo wyjechała ,nie pracuje w korpo i jest szczęśliwa bo to Karaiby ” Tyko na to że warto wyjść poza schemat , poza ramy , poza całą konwencję , swoisty „przepis”, i zaryzykować , bo możemy tylko zyskać . Niech każdy przełoży i zinterpretuje to na swoim „polu” domowym , zawodowy . Może okazać się sytuacje że warto wychylić się z propozycja , warto zrobić coś nowego a nie jak zawsze schematycznie bo tak robię to od lat. Ciężko jest robić te same rzeczy , czy wykonywać te same czynności i za każdym razem oczekiwać innego rezultatu. Najważniejsze jest jednak to że otoczenie, nasze polskie źle interpretuje taką kreatywność i wychodzenie poza schemat , bo jesteś inny , bo masz swój koncept na wszystko , bo wszyscy idą prawą stroną a Ty idziesz lewą i tu jest właśnie pies pogrzebany . Oczekuje czy promuje postawy kreatywne , innowacyjne , wychodzące poza schemat a nie każdy jest w stanie sobie z nimi poradzić i większość nie radzi spłycając to np w sferze zawodowej do chęci odebrania komuś stanowiska.

    Polubienie

  25. łatwo kurwa ryzykować gdy jesteś singlem i masz spore oszczędności – wiem bo tak robiłem

    to co piszesz Panie Ikea to prawda, ale proszę osadzaj morały w naszych realiach – a z dobrych uczynisz je bardzo dobrymi

    no i dzięki Ci za wszystko co do tej pory napisałeś

    Polubienie

  26. Dużo kontrowersji wywołał ten wpis. Czy nie wydaje wam się, że gdyby powszechnym zajęciem była praca barmana na Karaibach, to pisalibyśmy teraz o kobiecie, która rzuciła klapki, włożyła garsonkę i postanowiła spełnić swoje marzenie o pracy w korporacji ?

    Polubione przez 1 osoba

  27. Niesamowite, jaką sztuką wydaje się czytanie ze zrozumieniem. To jest bardzo proste: jest ok -> kontynuuj, nie -> zmień!
    Ilu znasz ludzi (o ile sama/sam do nich nie należysz), którzy narzekają na swoją pracę/szefa/partnera, ale nic z tym nie robią? Bo MOŻESZ. Choćby na – przysłowiowe – Karaiby i wyplatanie wianków na plaży.
    Ale – nie do końca rozumianych przeze mnie powodów – większość woli trwać w zastanym. Jak ta przysłowiowa żaba, która wrzucona do wrzątku będzie próbować się ratować i wyskoczyć z garnka, ale wrzucona do zimnej wody i stopniowo podgrzewana się zagotuje i zdechnie, bo nie zauważy niebezpieczeństwa 😦
    Możesz wszytko. Tylko się musisz postarać. Zapracować. A czasem, żeby skręcić w lewo, trzeba zjechać na prawy pas. Think out side the box. Try. Find your path. Live your life, in stead of sleeping it through. Be happy 🙂

    Polubienie

  28. Ja tez tak zrobilam i po roku zycia na Karaibach zachcialo mi sie isc do kina i teatru, a juz najbardziej spotkac z przyjaciolmi i wlasnie wrocilam do Europy. Takie rzucenie wszystkiego wcale nie jest latwe, ale jak kazde wyjscie ze strefy komfortu niesamowicie wzbogaca i pozwala poznac siebie. Warto choc raz w zyciu przezyc taka przygode, aby uswiadomic sobie, co jest dla nas w zyciu wazne. Zdecydowanie jestem kims innym i jest to osoba, ktora o wiele bardziej lubie i szanuje niz poprzednia wersje siebie. I zgadzam sie z przedmowca, jesli jestes zadowolony ze swojego zycia, to po co to zmieniac, a jesli nie, to po co w tym tkwic? 🙂

    Polubienie

  29. Najciężej jest opuszczać stronę własnego komfortu, zaryzykować i postawić wszystko na szali. Czy chodzi o pracę czy o relacje. Boimy się, że poniesione ryzyko będzie błędem za który przyjdzie nam słono zaprosić.
    Co innego gdybyśmy mieli pewność powodzenia całej operacji…ale wtedy nie było by to już ryzyko.

    Polubienie

  30. Moja przyjaciółka stwierdziła, ze śmiga do Francji, znajdzie pracę i ściągnie dzieci tam, bo nie chce żyć w Polsce. Mieszka od 2 miesięcy w namiocie, tuła się po Europie bez grosza. Z dziećmi nawet nie pogada, bo sprzedała telefon, żeby mieć na jedzenie.

    Polubienie

  31. Jak się zarabia tak dużo pieniędzy, to nie jest wcale tak trudno zaryzykować. Jak się żyje „do pierwszego”, spłaca kartę kredytową i nie ma właściwie nic cennego do sprzedania, to takie ryzyko jest 100 razy trudniejsze.

    Polubienie

  32. Myślę, że w tym tekście nie chodzi o to, żeby każdy rzucał pracę i wyjeżdżał w nieznane, jestem przekonana, że chodzi o to żeby spełniać marzenia, które wcale nie muszą być związane z podróżowaniem, ktoś może marzyć o nauce gry na pianinie, ale ciągle to odkłada bo w siebie nie wierzy, ktoś może chcieć zostać rodzicem, ale to odkłada, bo boi się o karierę, a ktoś jeszcze inny marzy o nowej wędce, ale zamiast oszczędzać wydaje wszystko na balangi 😉 Dlaczego niby zawsze życzymy ludziom SPEŁNIENIA MARZEŃ!?! Bo ich spełnianie jest ważnym elementem budowania szczęścia

    Polubienie

    1. Nie uogólniajmy tego, bo się zrobi wiele i nic nie mówiąca papka. Chodzi tu o totalną odmianę czegoś w życiu, od czego bardzo dużo zależy i co boimy się zmienić. Chodzi o dużą zmianę, a nie zapisanie się na lekcję śpiewu. Wyjście ze strefy komfortu – wręcz stracenie jej z oczu. Pójście w nieznane. Nie musi to oznaczać koniecznie podróży czy rzucenia pracy, ale na pewno duży akt odwagi w naszym życiu i podjęcie ryzyka.

      Polubienie

  33. któregoś dnia powiedziałam, że lecę na dwa tygodnie na drugi koniec Europy, do kolegi którego widziałam zaledwie parę razy. mama powiedziała: „super!”, koleżanka: „pojebało Cię”.

    Polubienie

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.