W niedzielę obudziłem się z potwornym kacem. Jak zwykle usiłując odtworzyć wydarzenia poprzedniej nocy.
Byliśmy na basenie. Później w saunie.
Następnie poszliśmy do Między Bułkami, gdzie zjadłem burgera z
jalapeño. Do tego było jakieś piwo. Następnie Dom Whisky, gdzie piłem Negroni i patrzyłem na kociaki, których było tutaj naprawdę dużo. Patrzeć jeszcze lubiłem. Wieczór skończyliśmy na koniaku w Bristolu.
Teraz jednak coś mi nie grało.
Raz – bolał mnie penis. Dwa – tyłek. I to nie pośladki. Bolała mnie jego centralna cześć. W sensie odbyt. Szczerze mówiąc, to piekł jak cholera.
CO JA ROBIŁEM DO NĘDZY WCZORAJ WIECZOREM I CZY KTOŚ POSUWAŁ MNIE W TYŁEK???
(Jeśli budzisz się rano z prezerwatywą w tyłku po spotkaniu z kolegami, to znaczy, że już nie masz kolegów).
Czytaj dalej