Mam 15 lat. Mam kreszowy dres, najmodniejszy w tym sezonie. Mam ciemne okulary i włosy jak młody Kevin Costner.
Idę na pierwsze zajęcia do nowej szkoły. Nie znam tam jeszcze nikogo ze swojej klasy.
Jeszcze nie wiem, że zaprzyjaźnię się z Jackiem i nasza przyjaźń przetrwa do teraz.
Jeszcze nie wiem, że za kilka lat będziemy stać pośrodku głównej ulicy Kombinatu, pijani czerwonym Johnnie Walkerem (smakował nam nieszczególnie, ale był to ówczesny podmuch luksusu), jedząc lody, a nasz kumpel, który wyglądał jak znany włoski piłkarz Paolo Maldini, będzie rzygał do śmietnika.
Takie sceny budują coś niedostrzegalnego. Więź.
Jeszcze nie wiem, że wiele lat później napiszę w Brudzie:
„Przyjaźń wymaga dużej ilości taniego alkoholu, długich rozmów do świtu, długich podróży zapchanym pociągiem, a czasem i trzymania za włosy, gdy ktoś rzyga do kibla, choć to ostatnie to raczej w przypadku kobiet.
A w miarę upływu czasu coraz trudniej jest poznawać kogoś nowego, bo zamykamy się na takie doznania, stajemy się coraz bardziej cyniczni i podejrzliwi. Nie jesteśmy w stanie już się otworzyć, tak jak to było, kiedy się miało osiemnaście lat.”
Czytaj dalej
