Czy iść na spotkanie byłej klasy, aby porównać, kto odniósł w życiu większy sukces? 

Mam 15 lat. Mam kreszowy dres, najmodniejszy w tym sezonie. Mam ciemne okulary i włosy jak młody Kevin Costner. 

Idę na pierwsze zajęcia do nowej szkoły. Nie znam tam jeszcze nikogo ze swojej klasy. 

Jeszcze nie wiem, że zaprzyjaźnię się z Jackiem i nasza przyjaźń przetrwa do teraz. 

Jeszcze nie wiem, że za kilka lat będziemy stać pośrodku głównej ulicy Kombinatu, pijani czerwonym Johnnie Walkerem (smakował nam nieszczególnie, ale był to ówczesny podmuch luksusu), jedząc lody, a nasz kumpel, który wyglądał jak znany włoski piłkarz Paolo Maldini, będzie rzygał do śmietnika. 

Takie sceny budują coś niedostrzegalnego. Więź. 

Jeszcze nie wiem, że wiele lat później napiszę w Brudzie

„Przyjaźń wymaga dużej ilości taniego alkoholu, długich rozmów do świtu, długich podróży zapchanym pociągiem, a czasem i trzymania za włosy, gdy ktoś rzyga do kibla, choć to ostatnie to raczej w przypadku kobiet.

A w miarę upływu czasu coraz trudniej jest poznawać kogoś nowego, bo zamykamy się na takie doznania, stajemy się coraz bardziej cyniczni i podejrzliwi. Nie jesteśmy w stanie już się otworzyć, tak jak to było, kiedy się miało osiemnaście lat.”

Czytaj dalej

Zostaliście wy(d)-mani. Będziecie żyć, gorzej niż my (witajcie w dorosłym świecie)

Nie wiem, co przelało u mnie czarę goryczy. 25 pokojowe mieszkanie we Wrocławiu, – każdy pokój po minimum tysiąc miesięcznie, czyli chów klatkowy Polaka? Czy może urocze dwupokojowe 50 metrów kwadratowych w Warszawie za 1,3 mln, ale bez windy.

Chów klatkowy Polaka. Zrzut ekranu ze strony Otodom
Czytaj dalej

To o nas [FRAGMENT]

– Patrz, niby głupia jak paczka gwoździ, niby łatwa jak Izabela Łęcka, jak Francja w tysiąc dziewięćset czterdziestym, a jak pyskuje. U ciebie był kieliszek wina? – upewniłam się.

– Jeśli przyjmiemy, że butelka to kieliszek, to tak, owszem, zrobiłyśmy po kieliszku – przytaknęła złośliwie. – Jak wychodziłyśmy ode mnie, był lekki melanż. Ale żeby nie było, szłyśmy z Ubera do Kity prosto i mówiąc wyraźnie, zachowując się jak dama i wieśniaczka.

– Podaj grabie, dziewko. I tam mnie upiłaś.

– Tam zamówiłaś nam po wiadrze soku z wódką– ciągnęła Paulina. – Pokazywałaś publicznie cycki i chciałaś tańczyć, kręcąc dupą, na stole.

– Kłamiesz! – krzyknęłam.

Od razu tego pożałowałam. W mojej głowie wybuchł tym razem granat i zawyła syrena alarmowa.

– Ubarwiam, a to zasadnicza różnica – wyjaśniła.

Czytaj dalej

Każdy kryje w sobie jakiś BRUD

15 maja Niedziela,

godzina 19.25

Nazywają mnie Relu. Kiedyś miałem telefon na ścianie. Gdy dzwonił, odbierałem, nie wiedząc, kto chce ze mną rozmawiać. Teraz jest łatwiej. Teraz wiem, kto dzwoni, bo numery się wyświetlają. Mogę nie odebrać.

Nazywają mnie Relu. Lubię bary w hotelach i lotniska. Nie lubię poznawać ludzi. Ludzie są przewartościowani. Cały czas czegoś ode mnie chcą. A ja się wtedy męczę. Ludzie cały czas opowiadają mi historie. Rzadko kiedy są w nich szczęśliwi. Zazwyczaj są bardzo nieszczęśliwi. A w barach i na lotniskach można ich tylko obserwować. Jak bakterie pod mikroskopem. Tak jest okej.

Jest maj. 19.25. Jestem w Koszalinie. Nie lubię Koszalina. Jest w pierwszej trójce najbrzydszych miast w kraju. Trójkąt bermudzki: Włocławek, Radom, Koszalin. Wielka płyta i koleiny jak tory tramwajowe ciągną się tu przez całe miasto. W tle Agnieszka śpiewa, że ona już tutaj nie mieszka. Słusznie, ja też bym się wyprowadził.

Czytaj dalej