Kochanek (opowieść Lisicy)

Lisica niewłaściwa przybyła do Lisicy właściwej niemal punktualnie. Umawiały się za pół godziny. Lisica była po 33 minuty w pełnym makijażu i z butelką musującej cavy w dłoni.

Pani domu powitała ją niczym doświadczony mechanik przyjmuje bolid na pit stopie w trakcie wyścigu Formuły 1. Odebrała krótki płaszcz a zamiast niego wręczyła pełen kieliszek wina. I to wszystko zanim Lisica niewłaściwa zdążyła powiedzieć coś więcej niż cześć, jak się masz, zdejmę szpilki.

Po czym podprowadziła ją od razu w okolice kanapy.

Lisica właściwa miała nietypową bordową, czterometrową kanapę, która właściwie składała się z dwóch połączonych śrubami mniejszych kanap i zajmowała szerokość jednej ściany.

Była to pamiątka po jednym z jej burzliwych związków.

Lisica właściwa akurat ten wspominała miło. To w końcu rzadkość, kiedy po facecie coś zostaje poza starymi skarpetami i podkoszulkiem, w którym nie mieszczą ci się cycki. A jeżeli tym czymś jest wygodna kanapa za 8 tys. zł, to wstyd byłoby narzekać.

Czytaj dalej

Spodnie

– Umówiłam się z nim. Miał przyjechać do mnie a wiesz jak nie lubię swojego mieszkania – westchnęła ciężko Lisica niewłaściwa.

– Wiem – stwierdziła Lisica właściwa i dmuchnęła prosto na swoje paznokcie, które schły.

Lisice doskonale wiedziały, kiedy zrobić sobie przerwę. A nawet jeżeli w jej trakcie ktoś czegoś chciał wywalały go za drzwi.

W miarę upływu czasu doskonale się zorientowały, że ludzie dzielili się na trzy rodzaje. Tych, którzy się Lisic bali (zwłaszcza właściwej), tych którzy ślinili się do ich dekoltów oraz szefostwo.

Szefostwo tu nie zaglądało – a poza tym i tak leciało na ich cycki. Można dużo mówić na temat tego jak w pracy ważny jest profesjonalizm, punktualność, kreatywność i zaangażowanie. Ale w rzeczywistości nic tak nie ułatwia pracy w kopro jak zgrabna dupa, twarde uda i jędrne piersi.

– Byłam napalona jak , jak, jak – Lisica niewłaściwa szukała barwnego porównania… … komornik na szafę. Jak Siwiec na silikon, jak Trybson na świnię….

Lisica niewłaściwa mogła tak długo wymieniać, bo i faktycznie była strasznie napalona na tego gościa. Miał w sobie coś.

– Czasu nie miałam zbyt wiele, bo umówiliśmy się tego samego dnia co było spotkanie.
Działałam w popłochu.
Najpierw ogarnęłam ile mogłam mieszkanie. Odkurzanie. Mycie podłóg. Przetarcie kurzu. Zmywanie (Lisica niewłaściwa gotowała rzadko, ale szklanki miały to do siebie, że się brudziły same).

– Ponieważ mieszkania odgruzować się w pół godziny nie dało, wyszłam z założenia że lepiej się wziąć za siebie. Pierdolnik miałam zamiar przykryć głębokim dekoltem.

Lisica właściwa pokiwała ze zrozumieniem głową. Sama w takich wypadkach praktykowała podobny sposób.

– Wzięłam szybki prysznic. Przez moment zastanawiałam się czy nie pobawić się gąbką aby zbić ciśnienie i nie wyjść na zbyt łatwą ale była do jego przyjścia jakaś godzina więc wyskoczyłam jak poparzona z wanny. Wtarłam w siebie kilka litrów różnego rodzaju balsamów – do tyłka, do cycków, do nawilżenia, do rozświetlenia, perfumowany, wyszczuplający… A i jeszcze antycelulitowy. Ten ostatni rzecz jasna profilaktycznie…- zełgała nie mrugając nawet okiem Lisica niewłaściwa.

– Oczywiście – zełgała Lisica Właściwa.

– Makijaż był wyjątkowo szybki, bo tylko 40 minut. Skleiła mi się rzęsa, ale czasu już nie było więc postanowiłam że dekolt będzie wyjątkowo nawet jak na mnie głęboki. Mam na dnie szafy taką koszulkę na specjalne okazje. Trochę za małą  – Lisica niewłaściwa zatrzepotała rzęsami.

– Słyszę dzwonek do drzwi. Otwieram.  Ten rzuca mi szybkie „cześć jak się czujesz”. I muska mnie wargami w policzek, który w ostatniej chwili wysunęłam w jego kierunku tak by nie udało mu się wcelować w usta.  O pozory trzeba dbać. Przyniósł wino więc zaniosłam je do kuchni kręcąc tyłkiem tak, że wybałuszył gały.

– I co? – Lisca właściwa obejrzała krytycznie swoje paznokcie. Postanowiła, że nie będzie na nie już dmuchać. Istniało zbyt mocne prawdopodobieństwo, że odpadnie jej świeżo położony lakier.

– Zbliżył się gdy stałam przy blacie i po prostu zwyczajnie, bezczelnie, bez mojej zgody zaczął mnie całować. No, wyobrażasz sobie???

– I oczywiście zaprotestowałaś?

– Oczywiście, że nie – Lisica niewłaściwa wzruszyła ramionami. – Zaczął zdejmować mi bluzkę, ja mu zaczynam ściągać koszulę, on niesie mnie do sypialni, pośladkami dotykam jego krocza,  i widzę że ostro na niego działam, ale nie sądziłam, jednak, że aż tak.

On rzuca tekst „oh skarbie”. Ja mam ochotę aby rzucił mnie na łóżko, zerwał ze mnie stanik i rżnął przez jakieś pół godziny a później zmienił pozycję. A on?

Lisica właściwa podniosła pytająco wzrok.

– Nic. Nadal się ślini i mnie całuje. Gdy już straciłam nadzieję , wsunął mi rękę między pończochy a majtki. Liczę że wreszcie, wsunie pod majtki. Wypinam się jak kotka i słyszę głośnie i długie stęknięcie. Potem na chwile zapada krępująca cisza.

– I? – Lisica właściwa się zainteresowała.

– I następuję jeszcze bardziej krępujące „Przepraszam. Ale sama widzisz jak na mnie działasz…” „Tak mnie podniecasz… Twoje ciało … twoje ruchy „ Wybacz ale już dłużej nie mogłem ….”

– A co dalej?

– Ulotnił się do łazienki by zaprać spodnie od garnituru.

Fot—grafo Guadalajara

Photoshoot at La Ticla, Michoacán, México. This sexy young model is Brenda from Guadalajara. All Images by Mexican Photographer Guillermo Flores. Creative Commons

 

 

Peeling

– Nie wiem jak on ze mną wytrzymuje – westchnęła spektakularnie Lisicia niewłaściwa znad stosu teczek z fakturami. Teczki były grube. Jej paznokcie długie, wypielęgnowane i pomalowane na świeżą wiśnię.

– To musi być miłość – wycedziła Lisica Właściwa. Na temat miłości wiedziała już sporo rzeczy. – Miłość jest ślepa – dodała więc precyzyjnie.

– Leżymy na łóżku koło północy.

– Co on u ciebie robił koło północy zamiast być z żoną? – zainteresowała się Lisica właściwa.

– To proste. W delegacji był – wyjaśniła. – I nie miałam peelingu, a dostałam jakiegoś uczulenia na twarzy i dwa kremy żeby go zlikwidować, to chciałam zrobić sobie ten peeling.

Mina Lisicy właściwej nie wykazywała żadnych uczuć. Nawet cycek jej nie drgnął.

– To ja mu mówię, że chcę peeling.

– A on?

– Że chce spać. Kasiu jest północ. Jutro sobie kupisz – mówi. I jeszcze się nie wkurzyłam nawet. Byłam spokojna jest ten kwiat lotosu na tafli jeziora i mu mówię kulturalnie: że chce peeling i że pliz, pliz, plizzzz.

– Poszedł?

– A gdzie tam. Jakieś nonsensowne wymówki zaczął robić.

– Na przykład?

– Że już o tej godzinie to nie kupi bo niby gdzie i przecież już dziś nie będę go robić. Jutro sobie kupisz – powiedział i ipada włączył.

– Bydlę. Nic nie wie o kobietach – skomentowała Lisica właściwa.

– To mu zaczęłam robić awanturę, bo się już wkurzyłam że jakby mnie kochał to by pojechał i jak mu się nie podoba to niech już spada do żony. I się drę.

– I wtedy pojechał?

– Ubrał się, wziął kluczyki od auta i pojechał. Wrócił po 45 minut z jakieś apteki na Bemowie. I jeszcze dwa razy dzwonił czy to na pewno ten, jakby nie mógł zapamiętać baran. Wraca i wręcza mi ten peeling na zasadzie: masz, zadowolona?  I wtedy to mu dopiero zrobiłam awanturę!

Walnęłam go tym peelingiem w łeb i kazałam spadać do domu.  I jeszcze mu teczkę wyrzuciłam na korytarz.

– Za co?

– Wiesz z jaką miną on mi to wręczył???  Jakby mi wielką łaskę zrobił!!!

1012774_10152031972972287_856313363_n8044_510e_500

 

Kochanek

To była z całą pewnością sprawa Krusz – budu. Krzysztof nie miał najmniejszych wątpliwości w tej sprawie.

Krzusz – bud prześladował go od maja 2011, kiedy po raz pierwszy dostał ich sprawę. Miał ich zwindykować, ale w piśmie do sądu o nakaz zapłaty pomylił dzikim trafem numery rachunków.

Zamiast numeru wierzyciela wstawił tam numer… innego konta Krzusz- budu. A komornik zrobił rzecz jasna to co do niego należało. Zabrał pieniądze i przelał pieniądze.

Z jednego konta Krzusz- budu na drugie konto Krzusz- budu.

Wielkie Jo, które mu to gówno zlecił, śmiał się przez tydzień, tak że mu łzy ciekły. Ale trzeba mu przyznać na samym końcu walnął go w plecy aż jęknęło i stwierdził: nie bój się młody, najwyżej pójdzie to z mojego ubezpieczenia.

Teraz niszczarka, przed którą stał się zacięła. Owszem Krzysztof wrzucił w nią mnóstwo niepotrzebnych papierów, ale był pewien na milion procent, że zatkały ją właśnie TE akta.

Potrząsnął chińskim dziadostwem. Nic. Potrząsnął jeszcze raz.

Żyły wyszły mu na czole. Odszedł krok do tyłu i łypnął na niszczarkę z niechęcią. Miał ochotę podejść do tego wrednego pudła i załadować w niego z całej  siły kopa. Nie bacząc na konsekwencje.

Zamachnął się nogą i zatrzymał trzy centymetry przed obudową. Krzysztof wypowiedział słowa uchodzące za wyjątkowo nieparlamentarne i dotyczyły niewłaściwego prowadzenia się matki konstruktora.

Z mniej więcej 20 metrów całą sytuację obserwowały z uprzejmym zainteresowaniem Lisica właściwa i Lisica niewłaściwa.

Ich zdaniem do odblokowania urządzenia wystarczyłyby długie nożyczki, ale były bardzo ciekawe jak Młody ma zamiar to zrobić za pomocą nogi.

A poza tym nie chciało im się wstać z kanapy.

Lisica właściwa – czyli starsza tego dnia miała na sobie tradycyjną koprogarsonkę w kolorze stali, kończącą się tuż przed kolanem, z długim rękawem i kołnierzykiem. Pod którą kryła mlecznobiałe wielkie piersi. Lisica właściwa owszem lat miała 42, wyglądała na 35 ale cycki miała niczym 25 – latka. Kwestia genów. I 11 tys. zł. na chirurga plastycznego, który niedawno podciągnął jej piersi.

Z kolei Lisica niewłaściwa miała na sobie czarne spodnie, czarny żakiet z podwijanymi rękawami i białymi mankietami oraz białą bluzkę.

Obie piły kawę.  Z mlekiem sojowym, które smakowało jak płyn do akumulatora albo męskie nasienie, ale czego się nie robi dla diety. Zarówno jedna jak i druga była dumna ze swojej talii i tak miało pozostać.

Lisica  niewłaściwa siedziała na kanapie bardzo ostrożnie. Wczoraj spędziła bardzo przyjemne dwie godziny w towarzystwie swojego kochanka. Teraz bolały ją hmmm…. uda?

Jej kochanek miał 45 lat, był oczywiście bardzo doświadczonym prawnikiem, był kompletnie łysy  za to z wystającą szczęką i brunet.

To ostatnie jeśli nosił koszulę można było poznać dopiero po włosach łonowych. Jeśli zamiast koszuli miał na sobie t-shirt uważne oko mogło to dostrzec niewielkie ciemne włosy na przedramionach.

Na klacie się golił. Nogi też.

Miał 17 cm grubego chuja, 35 letnią żonę – radcę prawną (bardzo ładną blondynkę, która jednak do późna zostawała w pracy) oraz psa – jamniczkę, którą nazywali Ripley.

Tak, kobiety, które umawiają się z żonatym mężczyzną to te które dawno, dawno temu mówiły, że tego nigdy nie zrobią.

Młoda lisica też tak kiedyś mówiła i to mniej więcej ze dwa lata temu. Później poznała pewnego mężczyznę o imieniu Artur, który obiecał jej wiele rzeczy, nie dotrzymał żadnej, przeleciał kilkakrotnie a później zostawił. A wiązała z nim pewne nadzieje. Od tego momentu zradykalizowała swoje podejście do płci męskiej. To JEJ miało być przyjemnie. Koniec, kropka.

A co do kochanka, w małżeństwie był on macho. Lisica niewłaściwa wykorzystywała go zaś czysto instrumentalnie.  W takim przypadku nie ukrywajmy kluczowa jest wielkość instrumentu i sprawność w jego używaniu a nie jakieś dodatkowe romantycznie pierdoły.

A poza tym?

„Przywieź mi papierosy.” To o pierwszej rano. Oczywiście, że przywiózł.

„Jeśli natychmiast nie przyjedziesz,  to więcej możesz się tu nie zjawiać.” Klął, wyzywał ją od wrednych suk, ale przyjechał.

„Odwieź moją przyjaciółkę do domu.” To o starej lisicy. Odwiózł.

W mordę otwartą dłonią waliła go cały czas. Profilaktycznie. Podejrzewała, że to lubi. Młoda lisica wiedziała, kiedy ma faceta pod całkowitą kontrolą. Mówiąc szczerze trochę zaczynało ją to nudzić.

Krzysztof w dalszym ciągu stał w korytarzu  szarpiąc się z niszczarką.

– Wiesz co? Ja chyba za niego wyjdę – stwierdziła Lisica niewłaściwa patrząc na nieświadomego niczego Krzysztofa.

– A po Ci taki wypłosz? – zainteresowała się starsza lisica.

Młodsza lisica założyła nogę na nogę po czym uśmiechnęła się promiennie pełnymi ustami. Wyglądała przy tym trochę jak ruda Emma Stone, tylko z o wiele większym biustem.

– Będę miała męża. I tym razem to nawet swojego! – odpowiedziała i ostrożnie poprawiła się na kanapie.

8648_68cb

Lisice

Ponieważ dostaję mnóstwo próśb o przypomnienie historii o lisicach, a dostęp do starego blogu pozostanie na wieki wieków zamknięte dziś TYLKO RAZ powrót do przeszłości i przypomnienie starej notki.

—–

– Krzysiek?

– Tak?

– Skoczysz do księgowości podrzucić lisicom faktury?

Krzysiek popatrzył z niechęcią na papiery.

– Dlaczego ja? – zapytał skarżąco-proszalnie.

– Jesteś najmłodszy. Płacisz frycowe za urodzenie się w złym miejscu w złym czasie. Lata 80 – tfu!!! – Marian pogonił go pańskim gestem.

Chcąc nie chcąc Krzysztof pozbierał się powoli.

– Daj to… staruchu – rzucił do Mariana wyzywająco.

Wziął papiery i ruszył do księgowych-lisic. W tej części budynku bywał rzadko, bo nie musiał bywać.

Zresztą, co za różnica, tutaj i tak wszystkie korytarze i kanały wyglądały tak samo.

Podobnie jak ze szczurami – pomyślał Krzysztof.

Szczur z Polski podświadomie zna szlaki kanałów szczurów z Tajlandii, bo świadomość kolektywna to reguluje.

Poznasz jedno kopro, to tak jakbyś znał wszystkie.

Lisice były dwie. Lisica właściwa i lisica niewłaściwa. Nazewnictwo wzięło się stąd, ze obie były rude, przy czym lisica, która znalazła się na urzędzie wcześniej, była starsza i nazywana była właściwą a młodsza niewłaściwą. Dla odróżnienia.

Lisica właściwa miała lat 42 i duże cycki, była kobietą w wieku zaawansowanym, ale ciągle sztuką na widok, której mężczyźni chcieli ją wydymać. Dominującą.

Siedziała za biurkiem, założyła nogę na nogę, pochyliła się lekko do przodu, odkrywając trochę lewej piersi.

– Pani Beato, mam przesyłkę od pana Mariana, faktury – wymamrotał.

Starsza lisica spojrzała przeciągle, zmierzyła od stóp do głów jak karakona i powiedziała.

– Niech pan usiądzie. Co pan tak stoi?

Krzysztof nie siadł. Bał się.

– Mam tu papiery, od pana Mariana, przekazać miałem – zaczął znów ostrożnie.

– Od pana Mariana? Oh jej – lisica ewidentnie jaja sobie robiła – to nie mógł osobiście? Boi się nas?

– Nnn-ie miał… czasu – Krzysztof wymamrotał.

Lisica sięgnęła po papiery, przy okazji, przelotnie, jednym, małym gestem, niby przypadkiem, lekko dotknęła prawej dłoni Krzysztofa.

Ten szybko cofnął rękę jak oparzony.

– Ale pan nerwowy – zaśmiała się. Podniosła papiery i zaczęła je nieśpiesznie oglądać.

Zanim otumaniony zdążył cokolwiek odpowiedzieć w drzwiach stanęła lisica niewłaściwa.

Lisica niewłaściwa miała lat 32, długie rude włosy prawie do pasa, zawsze rozczesane, doskonałe nogi i cycki wielkości jabłek Granny Smith. Bardzo apetyczne, bardzo duże, człowiek mógł sobie wyobrazić jak zagłębia w nich usta….

Wieść gminna niosła, że Czarny ją kiedyś przeleciał. Krzysztof w to nie wierzył. Na takie laski było bardzo dobre określenie: były kurwa niepoczytalne.

– A któż to do nas zawitał – wykrzyknęła od progu zdumiona – pan Krzysiu! Może kawy? – zatrzepotała rzęsami.

– Nie fatyguj się moja droga koleżanko – lisica właściwa przejęła inicjatywę – pan Krzysztof odwiedził nas tylko formalnie, żeby przekazać coś od pana Mariana. Prawda panie Krzysiu?

– Ale jeszcze wpadnie? – lisica niewłaściwa popatrzyła na Krzysztofa przekrzywiając uroczą, rudą główkę.

– Oooo… na pewno – lisica właściwa lekko dotknęła stopą łydki Krzysztofa.

Podskoczył nerwowo, wywołując dziwne uśmieszki.

Ilość tak skumulowanego, żeńskiego libido poraziła podświadomość Krzysztofa, napełniając jego mózg wtórnym debilizmem.

Gu gu gu – słyszał w głowie.

– U-uciekam – wystękał w końcu otumaniony – mu-muszę zdążyć na???… pociąg – dokończył.

Roześmiały się gromko.

Wiał przez chwilę jakby go goniło stado rudych demonów.

Wampiry, myślał Krzysztof ledwo mieszcząc się w drzwiach, pieprzone wampiry, obydwie.

1145_d276_500