Ponieważ dostaję mnóstwo próśb o przypomnienie historii o lisicach, a dostęp do starego blogu pozostanie na wieki wieków zamknięte dziś TYLKO RAZ powrót do przeszłości i przypomnienie starej notki.
—–
– Krzysiek?
– Tak?
– Skoczysz do księgowości podrzucić lisicom faktury?
Krzysiek popatrzył z niechęcią na papiery.
– Dlaczego ja? – zapytał skarżąco-proszalnie.
– Jesteś najmłodszy. Płacisz frycowe za urodzenie się w złym miejscu w złym czasie. Lata 80 – tfu!!! – Marian pogonił go pańskim gestem.
Chcąc nie chcąc Krzysztof pozbierał się powoli.
– Daj to… staruchu – rzucił do Mariana wyzywająco.
Wziął papiery i ruszył do księgowych-lisic. W tej części budynku bywał rzadko, bo nie musiał bywać.
Zresztą, co za różnica, tutaj i tak wszystkie korytarze i kanały wyglądały tak samo.
Podobnie jak ze szczurami – pomyślał Krzysztof.
Szczur z Polski podświadomie zna szlaki kanałów szczurów z Tajlandii, bo świadomość kolektywna to reguluje.
Poznasz jedno kopro, to tak jakbyś znał wszystkie.
Lisice były dwie. Lisica właściwa i lisica niewłaściwa. Nazewnictwo wzięło się stąd, ze obie były rude, przy czym lisica, która znalazła się na urzędzie wcześniej, była starsza i nazywana była właściwą a młodsza niewłaściwą. Dla odróżnienia.
Lisica właściwa miała lat 42 i duże cycki, była kobietą w wieku zaawansowanym, ale ciągle sztuką na widok, której mężczyźni chcieli ją wydymać. Dominującą.
Siedziała za biurkiem, założyła nogę na nogę, pochyliła się lekko do przodu, odkrywając trochę lewej piersi.
– Pani Beato, mam przesyłkę od pana Mariana, faktury – wymamrotał.
Starsza lisica spojrzała przeciągle, zmierzyła od stóp do głów jak karakona i powiedziała.
– Niech pan usiądzie. Co pan tak stoi?
Krzysztof nie siadł. Bał się.
– Mam tu papiery, od pana Mariana, przekazać miałem – zaczął znów ostrożnie.
– Od pana Mariana? Oh jej – lisica ewidentnie jaja sobie robiła – to nie mógł osobiście? Boi się nas?
– Nnn-ie miał… czasu – Krzysztof wymamrotał.
Lisica sięgnęła po papiery, przy okazji, przelotnie, jednym, małym gestem, niby przypadkiem, lekko dotknęła prawej dłoni Krzysztofa.
Ten szybko cofnął rękę jak oparzony.
– Ale pan nerwowy – zaśmiała się. Podniosła papiery i zaczęła je nieśpiesznie oglądać.
Zanim otumaniony zdążył cokolwiek odpowiedzieć w drzwiach stanęła lisica niewłaściwa.
Lisica niewłaściwa miała lat 32, długie rude włosy prawie do pasa, zawsze rozczesane, doskonałe nogi i cycki wielkości jabłek Granny Smith. Bardzo apetyczne, bardzo duże, człowiek mógł sobie wyobrazić jak zagłębia w nich usta….
Wieść gminna niosła, że Czarny ją kiedyś przeleciał. Krzysztof w to nie wierzył. Na takie laski było bardzo dobre określenie: były kurwa niepoczytalne.
– A któż to do nas zawitał – wykrzyknęła od progu zdumiona – pan Krzysiu! Może kawy? – zatrzepotała rzęsami.
– Nie fatyguj się moja droga koleżanko – lisica właściwa przejęła inicjatywę – pan Krzysztof odwiedził nas tylko formalnie, żeby przekazać coś od pana Mariana. Prawda panie Krzysiu?
– Ale jeszcze wpadnie? – lisica niewłaściwa popatrzyła na Krzysztofa przekrzywiając uroczą, rudą główkę.
– Oooo… na pewno – lisica właściwa lekko dotknęła stopą łydki Krzysztofa.
Podskoczył nerwowo, wywołując dziwne uśmieszki.
Ilość tak skumulowanego, żeńskiego libido poraziła podświadomość Krzysztofa, napełniając jego mózg wtórnym debilizmem.
Gu gu gu – słyszał w głowie.
– U-uciekam – wystękał w końcu otumaniony – mu-muszę zdążyć na???… pociąg – dokończył.
Roześmiały się gromko.
Wiał przez chwilę jakby go goniło stado rudych demonów.
Wampiry, myślał Krzysztof ledwo mieszcząc się w drzwiach, pieprzone wampiry, obydwie.

Dodaj do ulubionych:
Lubię Wczytywanie…