Magia małych rzeczy

Miałem 20 kilka lat. Stałem na rogu ulicy i niby rozmawiałem, ale w rzeczywistości usiłowałem przekonać pewną sympatyczną blondynkę do zdjęcia stanika, a ona niby rozmawiając ze mną, doskonale o tym wiedziała. Bardzo mi na tej znajomości zależało, bo blondynka w kwestii aparycji to była czołówka ekstraklasy, a ja akurat pałętałem się gdzieś w połowie tabeli drugiej ligi. 

A przynajmniej tak się czułem w jej towarzystwie. 

W pewnym momencie podeszła do nas jakaś kobieta, przedstawiła się i powiedziała, że jesteśmy taką ładną parą i że ona produkuje filmy erotyczne i że gdybyśmy mieli ochotę, to ona nas w tej roli widzi, bo zrobimy sporą karierę w branży.  

Niestety, bez namysłu odmówiłem. Ale w sumie kto wie, jakby się moje życie potoczyło, gdybym powiedział tak. Pewnie by mnie teraz nie było w tym miejscu. Czasami jedna decyzja, mniej bądź bardziej głupia, zmienia całe nasze życie.  Czytaj dalej

Co jest na liście rzeczy, które chcesz zrobić przed śmiercią?/Czy chcesz zsikać się w majtki? 

Był 30 września 1956 roku. Thomas Fitzpatrick – ksywa Fitz – odwiedzał kumpli w Nowym Jorku. Siedzieli w barze o dość pretensjonalnej nazwie “New York City Bar”. 

Fitz (marine, który dostał Purpurowe Serce za wojnę w Korei) zrobił z nimi kilka kolejek. Jak to faceci mają w zwyczaju, najpierw poleciała jedna pijacka historia, później druga, trzecia, aż w końcu jeden wypalił: 

– Ale założę się, że nie wylądowałbyś samolotem przed tym barem???

– Jasne, że dam radę – obruszył się Fitz. 

– A w 15 minut ze swojego domu – tutaj? – podpuścił kumpel.

Problem w tym, że Thomas Fitzpatrick mieszkał w New Jersey: 90 mil od baru, bądź, jak kto woli, prawie dwie godziny jazdy samochodem. 

– Pewnie – odpowiedział Fitz. – Zakład?

– Zakład – odpowiedział kumpel. 

Fitz wrócił do domu i koło 3 rano zakradł się do Teterboro School Of Aeronautics. Rąbnął stamtąd samolot, którym następnie wylądował centralnie przed barem. W środku Nowego Jorku, czyli w Washington Heights na Manhattanie. 

Zrzut ekranu 2020-05-25 o 08.48.54
Fitz wyskoczył na drinka i parkuje przed barem

Trzeba przyznać, że policja miała naprawdę ochotę wsadzić go do pierdla. Sama kaucja miała wynosić 5 tys. dolarów. Ale właściciel samolotu, któremu z wrażenia opadła żuchwa, odmówił wniesienia zarzutów i skończyło się na grzywnie w wysokości 100 dolców.

Dwa lata później, w październiku 1958 roku, Fitz znowu siedział w barze. Na jego usprawiedliwienie dodam, że to był inny bar. 

– Naprawdę jesteś tym kolesiem, który wylądował na środku ulicy? – zapytał właściciel. 

– Yep – powiedział Fitz i pociągnął z kufla. 

– Nie – właściciel spojrzał z powątpiewaniem. – Nie wierzę. 

– Chcesz się założyć? – zaproponował Fitz. 

‘Na przypale albo wcale’, jak to mawia jeden z moich kumpli. 

Właściciel chciał. 

Tym samym Thomas Fitzpatrick znowu wylądował samolotem przed barem. Znowu w centrum Nowego Jorku. Tyle, że tym razem dostał sześć miesięcy więzienia.

Czytaj dalej

Czy chce ci się rzygać, kiedy myślisz o swoim życiu? 

Frank Farian potrafi śpiewać. Na rynku muzycznym w rodzimych Niemczech idzie mu nawet całkiem obiecująco. 

Ma jednak jedną, jedyną wadę. Wygląda jak pomocnik murarza na budowie, po dwóch lufach i paprykarzu szczecińskim na trzech. Trochę zasłania to fryzurą, ale nie zrobi specjalnej kariery jako wokalista. On uważa, że to dlatego, że nigdy, ale to nigdy nie będą do niego wzdychać kobiety. 

Prawda jednak jest taka, że nie chodzi tylko o wygląd: Farian ma charyzmę jak domestos albo niemiecki wurst. 

Zamyka się więc w studiu i zostaje producentem. 

Jeśli ktoś pamięta zespół Boney M. to występowało tam dwóch czarnych kolesi. Farian wymyślił ten zespół. I śpiewał za jednego z nich. A że był biały? Nikt nie jest doskonały.

Farian to jednak autor innego największego w historii muzyki pop przekrętu, który wydarzył się w roku 1989. Ma piosenkę o której wie, że będzie hitem. Nagrywa ją z kilkoma profesjonalnymi muzykami. Którzy mają jednak jedną wadę. Nie wyglądają. Frank znajduje więc dwóch bezrobotnych modeli Roba i Faba, którzy prezentują się wręcz rewelacyjnie. Że nie potrafią śpiewać? Oj, nie czepiajmy się szczegółów.

Tak powstaje grupa Milli Vanilli.

Czytaj dalej