Wyjasnienie tajemnicy kto wygrał z Chodakowską będzie jutro, bo kompletnie nie mam ostatnio czasu ani siły.
Napisała do mnie za to Małgorzata. “Studiuję podyplomowo marketing internetowy i piszę pracę dyplomową o zarabianiu na blogach.”
W pierwszej myśli chciałem zedytować maila przez backspace ale zwyciężył moj zły charakter.
Małgorzata poprosiła o odpowiedź na kilka pytań. Na przykład: czy w polskich realiach da się dorabiać/zarabiać za pośrednictwem bloga ?
Co pomyślałem moi drodzy? Że to zajebiście zaskakujące, że z jednej strony ludzie w sieci sami z siebie nie chcą za nic płacić, jakiekolwiek sugestię w tym zakresie uważają za potwarz a z drugiej jednak liczą, że kiedy oni się wezmą za produkcję treści to ludzie powinni im płacić tyle PLN ów aż im się z kasy pancernej w Porsche Cayenne będą wysypywały.
Oczywiście, że są osoby które zarabiają na tym mniej lub bardziej przyzwoite pieniądze. Może nawet z 10.
Z zarabianiem na blogu to jest tak jak z grą na harmonijce ustnej. Jak widzisz jak ktoś dmucha to ci się wydaje zajebiście łatwe. A kiedy sam próbujesz to jest tylko jakiś dziki skrzek. Coś pomiędzy kiepskim pierdem a wkurzonym bąkiem. Mało kto potrafi grac na jebanej harmonijce. A nawet jeśli potrafi to i tak nic mu na to (chyba że do tego śpiewa bluesa wtedy owszem szacunek)
Model zarabiania blogera w tym kraju polega na:
1. Daj mi reklamę! Daj mi reklamę! Daj im reklamę! Napisze o Tobie! Daj mi! Mi MI Mi!!!
2. Daj mi kosmetyk! Daj mi kosmetyk! Daj mi kosmetyk!
3. Daj mi aparat! Dlaczego? Jestem blogerę!!!!
4. Damy Ci reklamę za 200 zł ale musisz zagwarantować nam, że obejrzy ją 500 tys. osób 120tys. kliknie a 30 tys. kupi nasz produkt, inaczej będziesz ją puszczał przez 16 lat i cztery miesiące. Aha wynagrodzenie jest w ratach!!
5. Daj mi bluzkę! Daj mi bluzkę!
6. I sukienkę! I sukienkę! etc.
Weźcie przestańcie. Nikogo nie potępiam, ale dla mnie myśl że miałbym się bawić w coś podobnego jest lekko żenująca. Są filmy w trakcie których zamykam oczy bo nie mogę oglądać tego co dzieje się na ekranie. To samo mam teraz w internecie.
Dobrze przyjmijmy jednak, że ktoś się zaparł jak Tomasz Apostoł i nic tylko blog i blog.
Rada: zdobądź 40 tys. unikalnych użytkowników miesięcznie
Efekt: zarabiasz. Proste? Proste.
Tyle, że nie zajmie to roku. Ani dwóch. Będziesz tyrał jak drwal pięć, sześć razy w tygodniu a dostawał gówno. Będziesz musiał być kreatywny jak Marek Raczkowski i robić pivioty równie często jak Janusz Palikot, tak aby cały czas budzić ciekawość.
I jeśli prowadzisz bloga tylko po to aby zarobić kasę to ci się to szybko znudzi. Kasa przychodzi tu wolno.
Zresztą bloga prowadzi się aby szukać taniej popularność i karmić swój wewnętrzny narcyzm a nie dla mamony.
Czy każdy bloger przy odpowiedniej dozie determinacji jest w stanie coś zarabiać?
Jasne wystarczy, że zajęczy. Jeśli będzie długo i efektywnie jęczał i przekona wiele firm żeby mu dały za darmo to oznacza, ż jest świetnym handlowcem i powinien się na tym skupić, bo w handlu jego przyszłość.
Jaki powinien być blog potencjalnie przynoszący zyski i jaki powinien być prowadzący go bloger ?
Dół Kominka, góra Sergitty (btw, Komin blogerze lifestylowy – nie trzyma się whisky w lodówce, to przypał).
Czy myślisz, że właśnie taki sposób, jaki Ty wybrałeś ma przyszłość, czy jednak „bezpieczniej” jest skupić się na reklamach, sponsorach itp. ?
Nie wierzę w skuteczność żadnych reklam na blogach w stylu och, przeleciał banerek. Jesli jakieś agencje wydają na to pieniądze to znaczy, że nie mają co z nimi zrobić.
Jesli coś tu działa to owszem teksty sponsorowane ale takie gdzie czytelnik nie ma pojęcia że to tekst sponsorowany. W takie gówno na pewno nie będę się bawił.
Wierzę w profesjonalizację. Czym lepsze treści z danej dziedziny ktoś będzie produkował , tym ma większe szanse na pieniądze.
Ale przede wszystkim wierzę, że można zarobić nie na blogu, ale dzięki blogowi. Na zasadzie: w sieci robię sobie dobrze, jestem rozpoznawalny, dzieki czemu mam zlecenia np. na szkolenia. Albo sprzedaję dzięki temu książki. Jak niektórzy blogerzy.
Ale znów nie byłbym, w stanie się z tego utrzymać. Musiałbym sprzedawać po 70 tys. egzemplarzy rocznie żeby robić spokojnie tylko to, siedzieć na werandzie i mieć wszystko w dupie. Czego i wam życzę.

Dodaj do ulubionych:
Lubię Wczytywanie…