Nie możesz znaleźć normalnej kobiety/normalnego mężczyzny. Podziękuj mamie i tacie. To ich wina

Oczywiście uogólniam, oczywiście upraszczam, ale przez lata związki to było połączenie boksu z łyżwiarstwem figurowym. Raz się kręciło piruety, raz wyskakiwało w górę, aby zawisnąć tam na długi moment, a innym razem zbierało po ryju, bądź leżało na dechach po ostrym nokaucie.

Ostatnio jednak dominuje boks, a rozbuchanie erotyczne zastąpiły długie treningi solo i oglądanie porno. Głównie dlatego, że narcystyczni egoiści, których jest coraz więcej, nie potrafią wchodzić w relacje. Bo to oczywiste, że „wszyscy faceci są zjebani, to nie red flag, to pochód pierwszomajowy”. I to oczywiste, że „wszystkie kobiety to wariatki.”

Pan z panią nie chcą się poznać, bo to zbyt trudne. Nie potrafią ze sobą rozmawiać, bo jedyne czego się nauczyli to sprawiać wrażenie. Zamiast tego, do związku wymagają ciuchów, telefonów, eventów, relacji na insta i jak to „śpiewa” Fagata: „dawaj mi tu trąbę, jak u słonia”, czyli dużego Zenona. Ewentualnie, jeśli jesteśmy już przy męskich preferencjach, dużej dupy i zdartych kolan.

To ma zapewnić miłość, to ma zapewnić wierność, a związek będzie szczęśliwy i długi (jak ten Zenon). 

Czytaj dalej

Mamy epidemię zakazu chwalenia facetów

To nie są ćwiczenia. Wyszły dwie piosenki.  Generalnie – jak ktoś jeszcze nie słyszał – to dwie panie życzą swoim eks, żeby swoje jaja od tej pory wycierali w papier ścierny. 

Jedną śpiewa Miley Cyrus. Miley, do której mam wielką, nieodwzajemnioną słabość, bo nic, jak widać, nie działa bardziej na moją wyobraźnię, niż lekko zdzirowate blondynki. I druga. “waka waka” Shakira, do której dla odmiany słabości nie mam. Nawet gdy była przez moment blondynką, to tej słabości nie miałem.

Choć to ona zaczęła ten diss na eks tekstem o Twingo i Casio. W sensie, że jej były, Gerard Piqué (bardzo porządny środkowy obrońca), biorąc sobie nową samanthę wymienił ferrari na twingo, a Rolexa na Casio. A ona (Shakira) jest warta dwie 22-latki. 

Jak rozumiem, skoro już jesteśmy przy francuskiej motoryzacji, żeby to chociaż był elegancki citroen c6 z hyrdauliczną pneumatyką, to jeszcze jak cię mogę, bo komfort prawie jak w s-klasie. A tu małe, kiepskie, auto miejskie, na dodatek słabo ciągnie. 

Diss na Twingo, tfu Piqué

Z kolei Miley swój teledysk nagrała w domu, w którym jej eksmąż, aktor Liam Hemsworth (znany z tego w Polsce, że zaraz będzie Wiedźminem) zdradził ją z 14 różnymi kobietami.

Swoją drogą ciekaw jestem jak wyliczono, że akurat z czternastoma. Jak ktoś wie, to poproszę informację w komentarzu.

Cały jej teledysk jest manifestacją: patrz złamasie co straciłeś. Jest wylaszczona, ekstremalnie zgrabna i, co tu kryć, cholernie zmysłowa. 10/10.

 I o ile Shakira ciśnie z latynoską pasją i wkurwem, tak Miley  robi to pozornie na zimno

“I can buy myself flowers

Write my name in the sand

Talk to myself for hours

Say things you don’t understand.”

Gdybym był złośliwy, to bym powiedział, że długo się obu paniom zbierało na związkowe podsumowania. Miley – swoją piosenkę wypuściła trzy lata po rozwodzie. Shakira w separacji jest od czerwca 2022.

Ale wiem, wiem, proces twórczy nie wybiera, w różnych momentach zbiera człowieka natchnienie, nie ma co narzekać.

Zwłaszcza, że to nie jest tekst o Shakirze, ani Miley, to nie jest też tekst o pociskach z eks. Bo w końcu każdy ma swoje zapisane w dzienniczku traumy, związane z byłymi kobietami, czy byłymi mężczyznami. 

To jest tekst o mnie (bo jestem tego wart LOL) i moim zdziwieniu.

Czytaj dalej

Królowie wracają. Są męscy, pewni siebie, skoncentrowani na swoich pasjach. Wolni. I nie chcą księżniczek Disneya. 

My faceci jesteśmy wkurwieni. Jesteśmy wkurwieni na kobiety. Kobiety się rozszalały. Stały się rozwiązłe. Kobiety się zepsuły. Ich oczekiwania względem nas są z dupy wzięte. 

My mężczyźni jesteśmy zagubieni. Rozmemłani. Upokorzeni. Wyśmiewani. „Dzbany, dziadersi, seksiści, incele, mizogini”. 

My mężczyźni nie mamy na kim się wzorować. Nie ma idoli. Nie ma postaci, które by nas porwały. Ojcowie? Ojcowie już zjebali sobie swoje życie i szukają ukojenia w browarkach, meczach, zamknięci w sobie i rozżaleni. Nasze matki? Są nadopiekuńcze. 

My mężczyźni żyjemy pod presją. Zarabiaj więcej, awansuj, umawiaj się z kobietami z pompowanymi ustami, które tak dobrze układają się na penisie, bądź lubiany, bądź popularny, później bądź dobrym ojcem. Spędzaj czas z rodziną, ale miej emocjonujące hobby.

Masz iść i to zdobyć. My mężczyźni żyjemy często nie tak, jak chcemy, ale tak, jak żyją inni. 

Jeśli kumpel z pracy kupi sobie audi, to ty też musisz kupić sobie co najmniej audi. Jeśli sąsiad jedzie na wakacje do Chin, to musisz go przebić i pojechać do Japonii. Jeśli twój szwagier ma bilety na mecz, to ty musisz pójść co najmniej do muzeum lotnictwa. Kurwa jego mać. 

Czego chcemy? Nie wiemy. Ale my mężczyźni czujemy, że zawsze robimy za mało. Że nie dowozimy tego, czego świat od nas oczekuje.

My mężczyźni mamy depresję. Nienawidzimy swojej pracy i swojego życia. Nie widzimy w nim sensu. 

Ta frustracja i przepalające się zawory budzą chęć rewanżu. Cytując staropolskie porzekadło „enaf is enaf”.

I teraz królowie wracają. Są męscy, pewni siebie, skoncentrowani na swoich pasjach. Wolni. I nie chcą księżniczek Disneya. 

Czytaj dalej