Tak się zastanawiam, jaki fart miało pięcioro studentów, którzy mieli wykupiony bilet grupowy na prom Heweliusz i w noc katastrofy nie zostali wpuszczeni na pokład.
Czytaj dalejZniknęli w Bałtyku. A potem zaczęły znikać dowody.
Tak się zastanawiam, jaki fart miało pięcioro studentów, którzy mieli wykupiony bilet grupowy na prom Heweliusz i w noc katastrofy nie zostali wpuszczeni na pokład.
Czytaj dalej
Ależ to jest piękna imba.
Na Spotted Albatros napisał:
„Z narzeczoną planujemy ślub w przyszłym roku, ale coraz częściej łapię się na myśli, że może to nie jest dobry pomysł. Wczorajsza kłótnia tylko dolała oliwy do ognia – pierwszy raz naprawdę pomyślałem o zerwaniu zaręczyn.
Pracuję jako programista, dobrze zarabiam. Moi rodzice są już starsi, mają niskie emerytury i nie są w stanie dorabiać. Dlatego co miesiąc przesyłam im trochę pieniędzy – zazwyczaj ok. 500 zł, czasem więcej, np. 4000 zł na opał przed zimą. Nie są to żadne fanaberie, tylko podstawowe potrzeby.
Kiedy narzeczona się o tym dowiedziała, uznała, że „to nie mój problem” i że nie powinienem im pomagać.
Szczerze? Nie rozumiem tego podejścia. Mam własne mieszkanie, samochód, sporo odkładam, nie brakuje mi niczego.
Skoro mogę ulżyć rodzicom, czemu miałbym tego nie robić?
Najbardziej boli mnie jednak to, że ona próbuje rozporządzać moimi pieniędzmi. Potrafi zaproponować wakacje po kilka tysięcy za osobę, kupuje drinki po 30 zł, ale jak ja wysyłam pieniądze rodzicom – to nagle dramat.
Czy naprawdę żyjemy w czasach, gdy łatwiej wydać 400 zł na kolację w restauracji, niż pomóc własnym rodzicom kupić lepsze jedzenie?
Nie czuję, żeby mi czegokolwiek brakowało. Wręcz przeciwnie – czuję się źle, gdy wiem, że oni liczą każdą złotówkę. A teraz zaczynam mieć wrażenie, że narzeczona staje się coraz bardziej roszczeniowa. We wrześniu wydaliśmy razem około 2000 zł tylko na wyjścia, więc to nie tak, że oszczędzam na niej, żeby wspierać rodziców.
Ale widzę, że w jej oczach pieniądze, które zarabiam, to już „nasze” pieniądze – i chyba chciałaby mieć nad nimi kontrolę. Nie wiem, czy to ja przesadzam, czy ona.
Ale pierwszy raz od dawna naprawdę zastanawiam się, czy ten związek ma sens.”
Czytaj dalej
Ostatnio często sobie puszczam na słuchawkach piosenkę Pezeta, co to jakiś czas temu można było od niej ogłuchnąć na TikToku.
Ale ja patrzę na jeden fragment, który dużo mówi na temat relacji między kobietą a mężczyzną.
Leci to tak:
„I to nie sen, ona ma czarne Louboutin
I jest sztuką, jakby malował ją Gauguin
Jemy śniadanie, jakby gotował nam Bourdain
Bo to jest życie, o którym każdy kłamie na Instagramie
Złamiemy łóżko, nim złamiemy sobie serca
A ona leży teraz na stole jak oferta
I wszystko mi mówi, że moglibyśmy dziś mieć wszystko
Lecz obudziłem się z myślą, że nam znowu coś nie wyszło”
I to jest bardzo życiowe. Dlaczego my, faceci, kończymy relacje – to jest mniej więcej wiadomo.
Bo kobieta stała się wariatką i odpierdziela jakieś dziwne akcje.
Bo cały czas się o coś czepia.
Bo się znudziliśmy i szukamy jakiegoś pretekstu do rozstania.
Bo seksu nie ma i loda nie robi (znam jednego ziomeczka, dla którego był to podstawowy powód zakończenia relacji).
Dla mnie osobiście podstawowym elementem jest troska i czułość. Jak tego nie ma, to nic tam już nie będzie, poza zjazdem dupą po poręczy obłożonej drutem kolczastym.
Ale dlaczego kobieta się rozstaje i co jej w relacji nie pyka?
Tego często nie wiemy, bo mamy inteligencję emocjonalną na poziomie chomika.
Generalnie emocjonalne życie ludzi składa się z etapów, ale u kobiet są one nieco inne niż u facetów.
Czytaj dalej
Bue rano wstał i zaczął się szykować do wyjazdu do Nowego Jorku. Nie wiedział, że nie wróci do domu żywy.
Jego żona Linda patrzyła na ruchy męża z niepokojem. Bue, lat 76, jechał na spotkanie z młodą, piękną kobietą, którą poznał w internecie.
A przynajmniej tak mu się wydawało.
Kobieta nie istniała. Jak napisał Reuters: był to generatywny chatbot sztucznej inteligencji o nazwie „Big sis Billie”, wariant osobowości AI stworzonej przez giganta mediów społecznościowych Meta Platforms (ludzie od Facebooka i Instagrama).
Jego pierwotna wersja była zresztą zrobiona z wielką influ, czyli Kendall Jenner.