Aleksandra: 

„Piszę, bo mam pewną rozmowę między mężczyzna a kobietą. Ta rozmowa jest o tyle ważna, że postanowiłam ją wysłać. 

Wrzuciła ją bohaterka na jedną z babskich grup na Facebooku. Jest ona przerażająca o tyle, że dziewczyna w ogóle nie widzi jak bardzo facet może zrobić z nią wszystko. A ona będzie i tak wiernie czekać jak piesek i merdać ogonkiem. Nie widzi braku szacunku do własnej osoby, tego że jej granice dawno ktoś przesunął, a ona zdaje się, że tego nie widzi.

On pluje jej w twarz, a ona czeka i prosi o więcej. Boże.” 

Nie chce mi się do ciebie jechać. Także sorry.

On. A i nie dam rady do Ciebie przyjechać. 

Ona. Dlaczego?

On. Bo mam inne plany. 

Ona. Jakie?

On. Nieważne. 

Ona. No misiek. Co się zmieniło?

On. Powiedziałem nie to nie. Skończ kurwa o wszystko męczyć dupę. Bo nikt mnie tak nie wkurwia jak ty. Nie chcę i chuj. 

Ona. Czyli na sylwestra tylko się widzimy? 

On. Jo. O ile się zobaczymy. 31 przyjedź do mnie i tyle. 

Ona. 29 chciałam. 

On. A ja nie chcę 

Ona. No dobrze. 

On. Czyli widzimy się łącznie dwa dni. 

Ona. Aż przykro.

On. Nie chce mi się do ciebie jechać. Także sorry. 

Ona: Mój facet nie chce do mnie przyjechać. I chce widzieć mnie jak najkrócej. 

On. Jeszcze parę słów. I już nie będzie twój.

Ona. No dobra. Ja rozumiem. Nie wnikam. 

On. Ja nie będę latać w tą i z powrotem. Marnować czas i pieniądze. 

Ona. Spędzanie u mnie 3 dni to marnowanie czasu?

On. Droga itp. 

Ona. Młody i rodzice też by chcieli z tobą spędzić czas. 

On. No luz trudno. Kiedy indziej. O ile będzie taka okazja. 

Ona Powinna być. 

On. A czy będzie?

Ona. Sądzę że tak. Czas pokaże. 

On. Jo wyjebane. Bywa. Jakbyś była mniej wkurwiająca. To bym przyjechał. 

Ona. Czym cię wkurzyłam?

On. Sobą. Swoim pierdoleniem. Od paru dni. 

Ona. A to nie jest tak że się przyjeżdża jak się kocha kogoś czy coś?

To brak szacunku, kompletny brak szacunku

Tak, w tym momencie też poczułem jakby ktoś mi w mordę strzelił. Bo ja mam wiele wad, ale dla mnie do kobiety mówi się, że jest piękna i podaje się jej wino. Wysyła kwiaty, kupuje biżuterię i zaprasza na kolację. A przede wszystkim rozmawia.  

Można się kłócić, można się wkurwiać, ale zawsze gdzieś tam jest szacunek. 

Coś jednak pękło. 

Dominującą osobowością naszych czasów jest skrajny egoista, czy to żeński, czy to męski. To jemu/jej ma być dobrze. Partner/partnerka jest tylko po to, aby dostarczać przyjemności, aby MI było wygodnie. Tylko, że wiele osób tego nie widzi na ulotce przedzwiązkowej. Bo jest drobnym drukiem. Albo nie chce zobaczyć. 

Co myśli ona?

Ona nie lubi siebie. Nie ceni siebie. Co myśli, rozmawiając z tym albatrosem od siedmiu boleści? Jestem do niczego. To koniec. Nikt mnie nie chce. Nawet on. 

Strzelam z przeczuciem graniczącym z pewnością, że w jej domu zabrakło jej bezwarunkowej miłości. Że cały czas była krytykowana. Że na wszystko musiała zasłużyć. Że nieustająco słyszała od matki albo ojca: nie dasz rady, głupia jesteś, po co się za to bierzesz, trzeba myśleć praktycznie, kto cię będzie chciał, brzydka jesteś.

Dlatego cały czas, przez całą tę rozmowę żebrze o uwagę. I jestem przekonany, że będąc z nim, cały czas czuje niepokój i lęk. I napięcie. 

Czy jest wystarczająca. 

Wystarczająco wyuzdana. 

Wystarczająco ładna. 

Wystarczająco dobrze ugotowała. 

Wystarczająco dobrze bierze go w usta. 

I wystarczająco dobrze się wypina. 

Cały czas, każdą minutę, stara się o jego aprobatę. 

A jeśli coś nie wychodzi, to ona wie, ona jest przekonana, że to jest tylko i wyłącznie jej wina. Bo przecież tak jej mówili w domu, prawda? Uważa, że nie zasługuje na nikogo lepszego. 

I właśnie dlatego, że on ją odrzuca, ona jest tak bardzo zaangażowana.

Jestem też przekonany – wybaczcie szczerość – że gdyby była z naprawdę fajnym facetem, który ją kocha, czułaby się źle. Tu znowu pojawia się strach. Boi się ludzi, którzy ją cenią.

Czasami gardzi ludźmi, którzy ją cenią. 

To tylko ON jest w stanie ją zaspokoić, bo on widzi jej prawdziwe JA.

Co myśli on?

Zwyczajnie jest znudzony. 

„Chciałem sobie poruchać, a ta wyobraża sobie od razu jakieś niestworzone rzeczy”. 

„Wiem, że zrobi wszystko, na co mam ochotę.”

„Chce sobie pójść? Niech spierdala. Wróci, albo nie wróci, bez znaczenia. Ale raczej wróci. I będzie błagała o przebaczenie”. 

W swojej pierwszej książce Pokolenie Ikea napisałem:

„Nigdzie nie ma tylu emocjonalnych kalek co w sieci. Nigdzie nie ma tylu kobiet, które każdym porem swojego ciała krzyczą: pokochaj mnie! Zaakceptuj mnie! Które poznają faceta i po dwudziestu minutach rozmowy na komunikatorze od razu myślą: to on! To osoba, której sztuczna szczęka za 60 lat będzie stała na mojej szafce. Spotkanie ideału jest łatwe. Jeśli tworzymy go we własnej głowie.

Nigdzie co w sieci nie ma tylu rozchwianych, słabych intelektualistów. Którzy potrafią tylko pieprzyć bez sensu, użalać się nad sobą, a następnie wyrywać panienki, łapiące się na ich teksty.

– Nie wierzę w miłość.

– Mógłbym się w Tobie zakochać.

– Rozumiesz mnie.

I uciekać chwilę po seksie. Bo tylko o seks tutaj chodzi. Nie chcą budować stabilnych więzi. Zaprawdę powiadam wam: nie ma nic łatwiejszego, niż poderwanie kobiety z sieci. Wystarczy dać jej nadzieję. Wiem o tym doskonale. Bo jestem jednym z takich gości.”

„Słowem w sedno” dobrała kiedyś do tego fragmentu genialny obrazek. 

Dwa dymki. 

Jeden: I love you

I drugi z odpowiedzią: Your problem.

Jeśli ktoś cię krzywdzi nie pytaj dlaczego. Po prostu odejdź.

Wybaczcie banał. Ale żeby z kimś być, trzeba tę osobę nie tylko kochać. Ale lubić. I szanować. Jak nie ma szacunku, to nie ma też związku. Jednak żeby ten szacunek się pojawił to i ona i on muszą umieć stawiać granice.

Czy Ona się tego nauczy?

Diabeł na jednym moim ramieniu mówi: nie sądzę. 

Człowiek, aby się zmienić, najpierw musi sobie uświadomić, że jest nieszczęśliwy. Bo może o tym nie wie. Później musi uwierzyć, że można żyć inaczej. Musi zobaczyć przed sobą jakieś inne perspektywy. A później wybrać narzędzia, które do tego prowadzą. Terapię. Pracę nad sobą. A to nie jest trudne. To jest bardzo trudne.

Żyjemy w samotnym świecie. Coraz więcej kobiet jest połamanych. Coraz więcej mężczyzn niepewnych siebie i zrozpaczonych. I większość tak będzie żyć. Bez żadnej nadziei. 

Natomiast anioł, szary, brudny i przykurczony, jednak powtarza z nadzieją: czasami największy krok naprzód zaczyna się od największego kopa w dupę.

Chcesz dostawać powiadomienia o nowych notkach?

Chcesz więcej takich opowieści? 

To zamów sobie moją nową książkę ROMAN(S)

https://www.empik.com/roman-s-piotr-c,p1326826985,ksiazka-p

https://www.legimi.pl/ebook-roman-s-c-piotr,b921640.html

https://www.storytel.com/pl/pl/authors/307345-Piotr-C

Audiobooka czyta Filip Kosior.

Wolisz żałować, że coś zrobiłeś, czy żałować, że tego nie zrobiłeś?

16 uwag do wpisu “Najsmutniejsza rozmowa między kobietą, a mężczyzną, jaką przeczytacie w życiu (ON pluje jej w twarz a ONA czeka i prosi o więcej)

  1. Jakaś epidemia? Jechałam do pracy w Sylwestra i słyszałam podobną rozmowę w autobusie. Facet nie miał zamiaru pójść z Dziewczyną do znajomych, choć się nie wypierał, że wcześniej się zgodził. Teraz Mu się odechciało. A Ona przygotowana do wyjścia. Głośna rozmowa w autobusie. Ona prosi, On ją obraża co słowo. Serio chciałam podejść, wziąć słuchawkę i życzyć Jej fajnej zabawy i jeśli musi to niech znajdzie fajniejszego fiuta niż ten, który właśnie z Nią zerwał przez telefon, bo „nie był w nastroju”. No żenada.

    Polubione przez 1 osoba

  2. To nie wina dziewczyny. Tak została wychowana, takie wcześniejsze bodźce jako dziewczynka wchłonęła w swoim rodzinnym domu. Jakie? nie wiem, terapia by wyjaśniła. Kontakt z toksyczną matką, kontakt z ojcem mrukiem a może coś innego… dziwimy się i oceniamy kobiety i zmuszamy żeby się same zmieniły ale one nie potrafią, nie dostrzegą nigdy problemu. Sami wychowujemy tak własne córki, nie poświęcamy im czasu tylko wynagradzamy materialnie własne braki z lat 80, 90…

    Polubienie

  3. Spoko. Powinna pokochać siebie, dać kopa w dupę chamowi, pójść na terapię i przepracować traumy z dzieciństwa. Wszystkie powinnyśmy być świadome tych manipulacyjnych trików, tego, że wszędzie czyhają na nas ruchacze na 3 noce i chronić przed nimi swoje emocje i poczucie wartości. Ale… To zaczyna brzmieć trochę znajomo. Nie ubieraj kusej spódnicy, nie noś dużego dekoltu, bo kusisz. I przy gwałcie leci victim blaming.
    Każdy we współczesnych czasach ma mieć niezachwiane poczucie własnej wartości, mieć przepracowane dzieciństwo, czytać red flagi i ucinać niebezpieczne znajomości. I nie mówię, żeby do tego nie dążyć. Ale może zajmiemy się też tym, że jakieś 50% społeczeństwa (obu płci) nie ma oporów przed traktowaniem przedmiotowo partnerów i (o zgrozo) nie spotyka się z piętnowaniem takiego zachowania w społeczeństwie. Może zauważymy, że sami czasem jesteśmy ofiarami, a czasem tak trajtujemy innych. Może przyznamy wreszcie, że
    wygenerowaliśmy taką sytuację przyzwalając na skrajne „nieocenianie” innych. I tak nie oceniamy kobiety, zarabiającej jako sex-workerka, bo nie wypada, może o tym marzyła, a może miała trudną sytuację życiową. Nie oceniamy mężczyzny opuszczającego żonę i 2 dzieci, bo miał swoje powody, może męczył się w małżeństwie. Dopuściliśmy do sytuacji, że wszystko jest relatywne, nic nie jest stałe, a oczekiwania to zło. A potem dziwimy się, że każdy w tym systemie próbuje, jak umie, dbać tylko o siebie. Uwalniając się od konwenansów ukręciliśmy na siebie kolejny, inny, bat.

    Polubienie

  4. Czy świat naprawdę oszalał? I te brednie wypisują-jak się domyślam-„wolne, mądre, wykształcone” kobiety? Jakaś debilna moda zrzucania winy za własną bezmyślność i głupotę na: wychowanie, rodziców, za
    ” tłamszenie ” własnej wartości, za zimny dom, za złą szkołę, za wymóg uczenia się i dobrego zachowania, nie wiem co jeszcze, może za mało zielone liście na drzewach czy zbyt mokry deszcz?
    Najlepiej napędzić „klientów” psychoterapeutom, którzy zacierają ręce i zrobią wodę z mózgu. Bo „trzeba przepracować traumy z dzieciństwa” i „odbudować poczucie własnej wartości”, nadszarpniętej tym, że często rodzic nie chce bądź nie może kupić nowszego smartfona, markowych ciuchów czy nie zgadza się na zakrapiane balangi w nieznanym towarzystwie przez nastolatków?
    A te „traumy” to również wychowanie przez durne gierki, filmy netflixa, nie daj boże porno i porównywanie się do ich „bohaterów”… A największa trauma, to ograniczenie telefonu czy komputera, nie wspomnę o blokadzie na jakieś platformy.
    Dzieci i młodzież traktuje się nie jak małych, dorastających ludzi, których się kocha, pielęgnuje, wychowuje jak członków społeczności, a jak pępki świata, biorców bez ŻADNYCH obowiązków, nadludzi którym wszystko wolno.A to niestety rodzi słabość i wręcz patologię, bo „kto mi zabroni”? Jakakolwiek próba zakłócenia takiego stanu rzeczy -w domu, szkole, pracy czy wogóle w życiu, rodzi „traumy”, a winny- najczęściej dom, rodzina. I w taki sposób buduje się też rozłam więzi rodzinnych, bo po co rodzina? Nie twierdzę, że to jest norma, jest wspaniała, mądra, wrażliwa młodzież i to często niezależnie od rodziny z jakiej pochodzi.
    I przestańcie wreszcie za zło i głupotę ludzi dorosłych obarczać ich rodziców.

    Polubione przez 1 osoba

    1. Taaak.. gdzieś już to słyszałam, ze starszemu pokoleniu wydaje się ze to ograniczanie dostępu do internetu czy technologii powoduje traumy. Otóż mówicie sobie ta bajeczkę, żeby nie zobaczyć faktycznych problemów, które spowodowaliście. I własnych traum które powodują ze krzywdzone są kolejne pokolenia, bo przecież rodzice mogli zacisnąć zęby, to gówniarz tez może. Docencie młode pokolenie, ze się na to nie zgadza, ze chce w lepszy czy gorszy sposób dążyć do zdrowia wewnątrz siebie, w relacjach i ogólnie pojętym życiu. Traumy z dzieciństwa trzeba przepracować, co niekoniecznie oznacza terapie. To głębokie uzdrowienie złych schematów wyniesionych z domu, zeby w życiu nie występowały np takie sytuacje jak opisane w tym artykule. Żeby zakończyć swoje cierpienie i czuć miłość, spokój, radość i tym wpływać na całe swoje otoczenie. I można do tego dojść różnymi drogami, terapia, autorefleksja, wsłuchanie się w siebie, medytacja, modlitwa, grupy wsparcia. Życzę panu zeby zobaczył pan kiedyś prawdę, bez oceniania czy programów ego które ją blokują. Pozdrawiam

      Polubienie

  5. Jakbym czytała o sobie 🙈 też tkwiłam w takiej relacji. Moim motto od tamtej pory jest ”enough”. Na szczęście mam to już za sobą, ale poczucie niewystarczalności pozostało w psychice.

    Polubienie

  6. Ale to nie tak, że on jest złym człowiekiem. On po prostu jest unikowym typem i jest przerażony, kiedy ktoś za bardzo się do niego zbliża. Bo prawdopodobnie dostał jeszcze mniej miłości w życiu niż ona i już nawet o nią nie prosi, tylko zamyka się w swoim kokonie żeby go nikt nie zranił.

    Polubienie

  7. Widzimy fragment rzeczywistości. A co było wcześniej? Może ta dziewczyna była rzeczywiście męcząca? Kim jest „młody i rodzice”, którzy też chcieli się z nim spotkać? O, właśnie – czy nie jest to klasyczna nudna rodzinka, z którą się siedzi tylko przy stole i obgaduje sąsiadów? Nie mówię, że tak jest – ale nie ma pewności, czy tak nie jest…
    Autor łatwo postawił diagnozę: „jemu tylko chodzi o seks”. A w rozmowie nic nie ma na temat seksu, ani słowa. Więc może tu jest problem. Może dziewczyna – jak wiele kobiet w dzisiejszych czasach – dała facetowi do zrozumienia, że jego potrzeby to można olać, ważne są jej potrzeby. A jej potrzebą jest mieć gościa na każde zawołanie, pokazać rodzicom i „młodemu” (kto to, k**wa, ten młody??) że o, jak się Misiek o mnie stara, jak mu zależy!
    Nie mówię, że tak jest.
    Ale jest prawie pewne, że gdyby na niego czekała miła, uśmiechnięta dziewczyna, a nie wykrzywiona baba z pretensjami o wszystko – to by się zaraz spakował do pociągu czy czego tam, i przyjechał.

    Polubienie

    1. Różnie to bywa, może nie być żadnego „Młodego” ani wizyt u rodziców ani narzekania a będzie uśmiech a też będzie źle. Miałam taką sytuację prawie jak z postu, choć na szczęście dużo kulturalniejszy gość, bo z chamem bym nie chciała ani chwili spędzić, ale odwołał spotkania, jedno, które sam zaplanował co i jak a drugie gdzie ja kupiłam bilety i go zaprosiłam a wcześniej pytałam się kilka razy czy chcialby przyjechać i się na to wybrać. A czemu tak zrobił? Bo myślał, że jak odwoła spotkania mówiąc, że nie ma nastroju to ja rzucę wszystko i do niego przyjadę go pocieszać choć powiedział, że nie chce się spotykać i nie wie kiedy będzie mieć ochotę. Nie byłam nigdy wcześniej u niego i nie znaliśmy się jeszcze zbyt długo. A ja odczytuję komunikaty raczej wprost i nie szukam drugiego dna i na takim poziomie emocjonalnym nie potrafię się komunikować w taki dziwny sposób. Myślałam, że on też jest logiczny i podobnie myśli ale niestety nie do końca. Wciąż wydaje mi się to totalnie dziwne, że można było w ogóle tak pomyśleć, że mogłabym pojechać daleki kawał drogi do kogoś kto powiedział, że na razie nie ma ochoty się spotykać, do obcego miasta, serio, mając dużo pracy na głowie? A spotkań było niewiele i były na ogół w pół drogi.

      Polubienie

  8. Legimi oferuje Roman(s) tylko w wersji synchrobooka, niestety nie ma opcji z lektorem. Napisałeś, że audiobooka czyta Filip Kosior. Możliwe, że to opcja tylko gdy kupuje się książkę, a nie abonament, ale warto wiedzieć, że tak jest.
    Kami B.

    Polubienie

  9. Chłopie, Ty jesteś jakimś grafomanem i uzależnionym od tematu sexu kolesiem. Przeczytałem pare tych Twoim wpisów/ opinii i żal duże ściska. Nie wiem jak smutne masz życie, ale to co tutaj pokazujesz jest mega słabe. Trudno się to czyta, poziom myślenia przyczynowo-skutkowe jak u dziecka, tylko temat zawsze ten sam: cycki, dupa, sex. Żenada.

    Polubienie

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.