Fragment mojej nowej powieści OSTATNIE TANGO. Niepokojący. I zaskakujący.

Staję na postoju na starym mieście. Nie ma nikogo, można więc uznać, że jestem zwycięzcą.

Wrzucam do ust gumę do żucia, żeby wytrzeć posmak pawia. Miasto dwóch ulic i rynku – myślę ponuro. Pypeć na mapie, znany tylko z jednego: Kombinatu, który produkuje paliwo, który karmi, który poi, który ubiera i który wnerwiawszystkich Polaków, poza Kombinatem rzecz jasna. Miasto jednego zakładu. Proszę, godzina dwudziesta pierwsza, czwartek, wszyscy w łóżkach i psy dupami szczekają.

Dlaczego wszyscy tu tak zdziadziali?? Szczury. Szczury z Kombinatu.

Daję słowo, że kiedyś było tu inaczej.

Kiedyś o tej porze było tutaj życie. A teraz co? Nawet apteki nie ma. Gdzie tam apteki – reflektuję się. – Nawet Żabki tu nie ma.

A Żabki są już chyba wszędzie.

Albo po prostu, jak na kogoś, kto urodził się na ulicy i pierwsze kroki stawiał na trzepaku, pod śmietnikiem mam zbyt wysoko postawione oczekiwania.

Czytaj dalej