Tak się zastanawiam, jaki fart miało pięcioro studentów, którzy mieli wykupiony bilet grupowy na prom Heweliusz i w noc katastrofy nie zostali wpuszczeni na pokład.
Czytaj dalejZniknęli w Bałtyku. A potem zaczęły znikać dowody.
Tak się zastanawiam, jaki fart miało pięcioro studentów, którzy mieli wykupiony bilet grupowy na prom Heweliusz i w noc katastrofy nie zostali wpuszczeni na pokład.
Czytaj dalej
Supermodelka Linda Evangelista za miesiąc skończy 60 lat. Jej życie jest jak baśń, w której ktoś nagle rzucił klątwę (gdybym, rzecz jasna, wierzył w takie rzeczy).
10 lat temu Evangelista poszła na serię zabiegów CoolSculpting. Polega to na tym, że zamraża się komórki tłuszczowe, które następnie powinny być naturalnie wydalane przez organizm. I tak zazwyczaj jest. W 99 proc. przypadków.
Evangelista była jednak wyjątkiem.
Zamiast spodziewanej redukcji tkanki tłuszczowej, obszary poddane zabiegowi zaczęły puchnąć i twardnieć. A później tłuszcz zaczął rosnąć, tworząc zdeformowane, twarde guzy.
Z księżniczki nagle zaczęła rodzić się bestia.
Ten efekt uboczny ma swoją nazwę: PAH, czyli paradoksalna hiperplazja tłuszczowa.
Zaczęły się operacje przerośniętej tkanki tłuszczowej, cięcia i liposukcja. Ich rezultaty były jednak dalekie od pragnień.
Evangelista bała się spojrzeć w lustro. Zamknęła się w domu na kilka lat. Wytoczyła proces firmie Zeltiq Aesthetics, twierdząc, że nie ostrzegła wystarczająco pacjentów o ryzyku. Że zabieg zrujnował jej karierę supermodelki, skutecznie wykluczając ją z branży mody. Że czuła się „brutalnie oszpecona”. Że miała głęboką depresję.
Domagała się 50 mln dolarów. Ostatecznie w tej sprawie zawarto ugodę.
Ale to nie był koniec klątwy.
Pisze D.
„Po ostatniej wiadomości od mojej przyjaciółki (wszyscy wiemy, iż przyjaźń między kobietą a mężczyzną nie istnieje), zacząłem się zastanawiać, jak to możliwe, że minęło tyle lat, a ona dzwoni (trzeźwa, nie w środku nocy) i mówi mi, że wie, iż nadal mi na niej zależy, żebym w końcu przyznał, że coś do niej czuję.
Poznaliśmy się przez Naszą Klasę, znak naszych czasów. Byliśmy z tego samego miasta, zaczęła odwiedzać mój profil, napisałem do niej. Pamiętam, jak po jednym ze spotkań ją pocałowałem. Zamurowało ją, bez słowa wyszła z auta i, jakby oniemiała, weszła do domu… I chyba wtedy się zaczęło…
Ale ja sam nie wiedziałem, czego chcę.
Wyszła za mąż, co było dla mnie głupotą, ponieważ miłości tam nie było. Co jakiś czas pisała, dzwoniła, żaliła się na niego, że jest jej źle, jest nieszczęśliwa, ale przecież przed ślubem wiedziała, że nie chciałem, żeby za niego wychodziła, a ona to zrobiła. A teraz czego chce? Po co mi to wszystko opowiada? Podjęła decyzję, wybrała jego.
Po kilku latach się rozwiodła, zostawiła go. Teraz dzwoni. Kiedyś bez zastanowienia bym się z nią spotkał, rzucił wszystko i pojechał do niej.
Ale teraz?
Czytaj dalej
Kojarzycie takiego ziomeczka, który nazywał się Maciej Słomczyński?
Jako Joe Alex pisał w Polsce niezwykle popularne kryminały, ścigając się z jej wysokością Joanną Chmielewską. Co ciekawe, jego ojciec był twórcą „King Konga”. Tak, TEGO „King Konga”. Dostał nawet Oscara za całokształt twórczości.
Spójrzcie na tę kobietę. Tak wtedy wyglądała bogini seksu. Gdyby w XIX wieku istniał serwis na literę I, ona dostawałaby najwięcej lajków. Lekko pyzata, duże oczy, lekko nadęta, twarz dziecka. (Moja babcia Lodzia wyglądała podobnie w czasach młodości). To Baby Doe Tabor.
Rozpaskudzona, pożądana, wyszła za mąż za człowieka dwa razy od niej starszego, którego odbiła jego żonie. Żyła w luksusach, umarła w nędzy. A wszystko na Dzikim Zachodzie.
Czytaj dalej