Rozczarowujące – twierdzi pan Marcin, opisując swoją historię w serwisie Quora. Duży hajs, taki o którym ludzie marzą, do niego i jego żony przyszedł nagle. On jest administratorem baz danych, ona lekarzem. W momencie kiedy zrobiła specjalizację jej dochody poszły do góry 10 razy. Razem mieli ponad 50 koła miesięcznie. 10 lat temu! A dziesięć lat temu ten pieniądz miał zupełnie inną siłę, niż teraz. 

Postanowili  zażyć luksusu. Na początek wycieczka do Turcji w wersji lux. Czyli 35 tysięcy za rodzinę dwa plus dwa. I co? 

Rozczarowanie. Okey, hotel był mniejszy, niż wcześniej, apartament dwupokojowy, dookoła więcej zieleni. Tyle. Jedzenie takie samo, picie takie samo. 

– Nie było czuć luksusu – uznał pan Marcin. 

Zmienili mieszkanie, w którym żyli. Z 40 metrów na 140. Ale to ciągle był tylko blok na osiedlu. Plus samochód dla żony, Yaris w full opcji z automatem. Ale czy to wszystko to jest luksusowe życie? Nie. Pan Marcin po prostu płacił więcej za mniej więcej to samo. Za wakacje, jedzenie, samochód, mieszkanie. 

W swojej historii napisał coś, co mnie zastanowiło. 

– Rozczarowanie zwiększonymi dochodami bierze się stąd, że skok dochodów rzędu 10x nie poprawia życia 10x. Droższe zakupy dają tylko odrobinę frajdy. Życie robi się tylko odrobinę bardziej wygodne. W dalszym ciągu trzeba chodzić do pracy. A strach przed jej utratą jest jakby większy bo zamiast 200k kredytu masz 600k kredytu – podsumował. 

Tyle, że im dłużej ja o tym myślę, to się z tym podejściem ni chuja nie zgadzam. Jednym z podstawowych błędów, które zakładamy jest to, że pieniądze są od dawania nam szczęścia. Jeśli ktoś tak uważa, to w życiu się bardziej nie pomylił.

Czy ktoś oczekuje, że z krowiej dupy popłynie coca-cola?

Taki samochód, jakiego nie będzie mi żal podrapać.

Ludzie myślą: jak będę miał mercedesa to będę taki szczęśliwy. Nie. Będziesz miał drogi samochód, który z każdą chwilą będzie tracił na wartości. Który przez 12 godzin stoi w garażu podziemnym, 10 pod pracą, a dwie godziny w korku. Którego kupiłeś, żeby łowić wyrazy podziwu ze strony ludzi, których nie znasz. I będziesz drżał z rozpaczy za każdym razem, jak ktoś ci go zarysuje.

Ludzie myślą: jak będę mieć kurtkę Monclera to będę szczęśliwa. Nie. Będziesz mieć brzydką, błyszczącą kurtkę za 6 koła, która będzie cię tak samo grzać jak ta za 600 ziko. 

Moja zasada: Taki samochód jakiego nie będzie mi żal podrapać. Taki telefon jakiego nie będzie mi żal rozbić. 

Pieniądze owszem, nie są od dawania szczęścia, ale dać potrafią bezpieczeństwo. Potrafią dać niezależność. Pod warunkiem jednak, że nie rozpierdala się ich na głupoty. Bo luksusem, ani nawet zamożnością nie jest auto w leasingu, czy chata kupiona na kredyt, gdzie stoją sprzęty wzięte na raty. 

Jesteś wtedy ujebany, a nie ustawiony. 

Jak to niedawno powiedział mi bogaty człowiek, który z pracy zrezygnował po 40-tce: „Jeśli masz kredyt/kredyty wiszące ci nad głową, to nie jesteś wolny. Ani niezależny.”

Młodzi Polacy są materialistami

Czytam artykuł: „Młodzi Polacy są materialistami. Chcą dużo zarabiać i mieć dużo wolnego czasu. Są powody do niepokoju”.

Czego chcą młodzi Polacy? Hajsu i wolnego czasu. Ja też. Screenshot: Polityka

Nie, nie ma żadnych powodów do niepokoju. 

Po prostu będą żyć w niespełnieniu. Jak miliony osób przed nimi i miliony po nich. 

Większość osób również w idealizowanej zachodniej Europie żyje z wykonywania śmieciowych prac i ledwo wiąże koniec z końcem. 

Może się mylę, ale ludzie z lat 90 to ostatnie pokolenie, mogło się wybić w Polsce do większej kasy. 

Zabory, wojna, komuna, sprawiły, że dopiero rodzi się u nas coś takiego, jak stare pieniądze (za hajs starych będę balował).  

Żyliśmy zaś mitem, że jak się postarasz, to sky is the limit. 

Przez lata droga była dość ustalona. Wyjazd z małego miasta, studia w dużym, etat w korpo. 

Pierwsza moja praca to było napełnianie butelek z gazem do sterylizacji. 

Tak, wiem jak to brzmi. Nie, nie zmyślam. Praca była lekka i ogłupiająca. Podkładasz pojemnik pod maszynę z gazem i pociągasz za dźwignię, żeby go napełnić. Drugi koleś zamyka pojemnik specjalnym kapslem. Podajesz go trzeciemu, który waży. Czwarty pakuje do kartonowego pudła i zakleja. Proste? Proste.

Płacili nam 15 groszy od każdego opakowania. Zarobiłem tam pieniądze (dużo nawet, jak na dzisiejsze czasy), bawiłem się świetnie, poznałem fajnych ludzi i poszedłem dalej. Zjawiłem się w Warszawie z walizką w dłoni w wynajętym na miesiąc pokoju na dalekiej Ochocie. Aby lepiej nauczyć się angielskiego, zostałem cieciem. Pieniądze wydawałem na korepetycje. Siedziałem na tyłku pilnując sklepu, uczyłem się i czytałem wszystkie gazety wiszące na stojaku. Bawiłem się jak fretka. Rano jadłem świeże bułki (które właśnie przyjechały do sklepu) i jechałem do domu przespać się ze dwie godziny przed zajęciami. Od drugiego roku studiów pracowałem już w korpo. I nie, nie zawsze było miło, ale chciałem się nauczyć jak najwięcej.

Obecnie dobre miejsca pracy są zajęte. Rynek pracy na skutek wchodzenia coraz to bardziej zaawansowanych technologii raczej się kurczy, niż powiększa. 

Klasa wyższa ma w dupie wszystko poniżej i żyje pogardą. Nie dopuszczając nikogo na swój poziom. Panicznie bojąc się upadku. 

Na którą klasę masz szansę? źródło: Źródło: Englishsquare.pl sp. z o.o., licencja: CC BY-SA 3.0.

Różnice między edukacją w małych miastach a dużych są tak wielkie, że nie da się stamtąd wyrwać na dobrą uczelnię. 

Wyniki punktowe egzaminów ósmoklasisty 2022:

Język polski – Warszawa 70%, reszta kraju 60%. 

Matematyka – Warszawa 72% (57 % reszta kraju). 

Język angielski – Warszawa 84% (67 % dla kraju). 

Kawalerka 32 metry w Warszawie kosztuje ponad 400 tysięcy. Co zamyka koło, na poprawienie swojej sytuacji materialnej stać tych, którzy tu już są. 

Ale nastąpił też przełom mentalny. 

Powtórzę ten nagłówek jeszcze raz: „Młodzi Polacy są materialistami. Chcą dużo zarabiać i mieć dużo wolnego czasu.”

Obecnie mam kilka prac, zarabiam jak na nasz kraj wystarczająco, aby prowadzić godne życie. Ale zapierdzielam po 70 i więcej godzin w tygodniu. Kto chce żyć jak ja? Słucham?? 

Nie sądzę, aby było zbyt wiele rąk w górę. 

Dobrze płatna praca, to nadal praca. 

Zmierzam do tego, że 10, 20, 30, 40 czy 50 koła miesięcznie to nie jest kasa, którą komukolwiek da się za darmo.

To kasa, którą czesze specjalista z dużym doświadczeniem, a i on/ona musi za te pieniądze rwać czasami asfalt z wysiłku, tak że gały krwawią od ekranu komputera. Albo od ciężkiej fizycznej roboty i skończmy z mitem, że duże pieniądze trzepie się tylko za biurkiem. Jak ktoś ci tyle płaci, to wymaga. Bardzo dużo wymaga. Jak sam tyle zarabiasz, to nieustająco dręczy cię stres. 

Tak, pieniądze dają ci komfort. Idziesz do spożywczaka i nie przejmujesz się za bardzo tym, co wkładasz do koszyka.

Tak, możesz spełniać swoje marzenia. Ja przejechałem z północy na południe Stanów, jedząc za kółkiem wielkiej landary burgery z Maca i śpiąc po motelach.  

Tak, pieniądze krótkoterminowo podnoszą samoocenę. Stąd są panowie, którzy uważają, że mogą sobie kupić miłość kobiety, bo przecież panie garną się do wypchanych portfeli (żar tropików ochłodzą tylko soczyste i jędrne melony). 

Tak, za pieniądze kupujesz wsady, a nie uczucia. 

Nie, pieniądze nie sprawią, że Twoje relacje będą dobre. Powiem więcej, im więcej będziesz zarabiać, tym trudniej będzie znaleźć na nie czas. Żeby je zarobić, trzeba dużo czasu spędzać w pracy, to zazwyczaj je niszczy, a nie buduje. 

Pan Marcin swój wpis na Quorze kończy historią o tym, jak kilka lat temu ponownie wyjechał na wakacje z rodziną, tylko tym razem do hotelu pod Kościerzyną. Dobre jedzenie, wygodne pokoje.  Chodzili w czwórkę na lody i pizzę, szwendali się po mieście, wieczorami wrzucali sobie jakiś film.  

– Po powrocie do Warszawy wszyscy stwierdzili, że był to nasz najlepszy wakacyjny wyjazd. Kosztował może z 5k – pisze. 

Wnioski wyciągnijcie sami. 

ps. Jeśli inflacja będzie się dalej tak utrzymywać, to może każdy z nas się przekona, jakie to uczucie, zarabiać 50 koła!

Chcesz dostawać powiadomienia o nowych notkach?

Chcesz więcej takich opowieści? 

To zamów sobie moją nową książkę ROMAN(S)

https://www.empik.com/roman-s-piotr-c,p1326826985,ksiazka-p

https://www.legimi.pl/ebook-roman-s-c-piotr,b921640.html

https://www.storytel.com/pl/pl/authors/307345-Piotr-C

Audiobooka czyta Filip Kosior.

SPRAW MI PRZYJEMNOŚĆ I ZAGŁOSUJ NA MNIE

https://www.empik.com/bestaudio-namietne-historie?

Głosuj, albo i nie. I tak mam zajebistą frajdę 😉

18 uwag do wpisu “Jakie to uczucie, kiedy zarabiasz na czysto ponad 50 tys. zł miesięcznie?

  1. Ja zawsze powtarzam. Za darmo umarło. Zarabiam całkiem nieźle ale zapierniczam w dwóch robotach. Ale przynajmniej nie jęczę jak niektórzy, że kasy nie mają i nic sobie kupić nie mogą. Bo rozplaszczają tyłek przed tv, wtedy kiedy ja siedzę na dyżurze. Jak dbasz tak masz

    Polubione przez 1 osoba

    1. kwestia podejścia ja spłaciłem kredyt po czym przeszedłem na 3/5 etatu i teraz mam czas na swoje niewymagające czasu zajęcia, jak czytanie książek czy jazda na rowerze

      Polubienie

  2. Ja z kolei dodam ze to nie jest problem (o ile to problem w ogole) tylko u nas. Mieszkam ze 20 lat w Londku i mlodzi ludzie tutaj maja podobne oczekiwania. Kasa ma przyjsc sama najlepiej za nic od rzadu czy od tzw pokolenia boomersow ktore niby zabralo im przyszlosc. A najlepiej to zeby zmienic ten wredny system kapitalistyczny na socjalistyczna czy komunistyczna utopie. Basic income powiedzmy 1.500-2.000 funciakow dla kazdego, a jak chcesz wiecej to ewentualnie mozna by pojsc do jakiejs pracy. Oczywiscie super ciekawej i malo wymagajacej.

    Polubienie

  3. Hmm… od godziny zastanawiam się, co mogłabym powiedzieć na temat. I wciąż krążę raczej wokół komentarza do tego wpisu. Dla jednych posiadanie jest celem, dla innych pragnieniem. Pewna pani posłanka, Krystyna zresztą, wyśmiała biedną emerytkę sugerując, że przecież nikt jej nie bronił zostać posłanką i zarabiać stosownie do potrzeb. Niby trudno z tym dyskutować – faktycznie, nikt nikomu nie broni zarabiać. Ja też nie zamierzam. Być może nawet cieszę się, że zarabiałam jedynie czterocyfrowo i mam inną perspektywę. I, że dla mnie auto jest środkiem transportu, dom jest azylem, a ubranie służy ochronie. Jem po to, żeby żyć, a nie na odwrót. Nie posiadam, ale mam, bo bogactwo też może mieć różne oblicza. Głupio trochę to zabrzmiało, ale trudno – poziom komentarza adekwatny do poziomu komentującej.

    Polubienie

  4. Z artykułu na artykuł coraz prostsze treści, niestety. Pojedyncze linijki są wartościowe. Choćby o pracy ponad 70 godzinnej. Czemu? Bo zarabiasz adekwatnie do poświęconego czasu, kompetencji i potrzeb rynkowych.
    Nigdy wcześniej zarabianie 50 tys nie było prostsze niż dzisiaj, ale trzeba mieć na uwadze, ze nie przychodzi samo. Trzeba robić rzeczy dzisiaj potrzebne rynkowo i zapierdalać (pracuje każdy, tutaj trzeba czegoś więcej).
    Jakie to uczucie zarabiać 50 tys? Po zaksięgowaniu środków, opłaceniu opłat – normalne. Żyjesz adekwatnie do poziomu ego i potrzeb. Jeżeli Twoje ego chce jeździć samochodem za 500 tys w leasingu – cyk. Jeżeli wystarczy mu skoda – tez cyk. Kasa daje możliwości, opcje, ale nie nakaz życia na wysokim standardzie. Wtedy sam decydujesz czy Mazury smakują tak samo jak Zanzibar.

    Polubienie

    1. Skoda Kodiaq czy Superb już ponad 200 tys zł kosztują wiec to też luksus takim jeździć. A po drugie najpierw trzeba dojść do takich zarobków. Skoro ludzie w Capgemini czy State Streecie dostają podwyżkę 400 zł brutto to nie sądzę że to takie proste

      Polubienie

      1. Mordo nawet nie wiesz jaką nostalgię wzbudziłeś – moja pierwsza praca w Krakowie to parszywe Capgemini – 2007 rok dali 2100 brutto, na lape chyba poniżej 1500zł co wtedy było mało, potem złapanie Pana Boga za nogi – State Street 3300pln dostałem się za drugim razem bo p**$& testów nie zdałem. Wogóle jestem nieanalityczny i antylogiczny, czułem się jak w zagłebiu robotów, grywalizowałem każdy dzień żeby im się wydawało że ja mam jakieś blade pojęcie o tych za***ch funduszach, obsłudze makr i ich wycenach. Każda moja wycena miała błedy bo mój mózg się wyłaczał przy sprawdzaniu cyferek jako tanie rączki do pracy w Europie wschodnie, nigdy nie zostałem reviewerem ;(
        Teraz mam 40 lat i zarabiam ponad 80k/mc za granicą i pluję na to dziadostwo, te korporacyjne miernoty, Marcin P. spaślak wielki manager w Fabii sedan (frajer, większego g motoryzacyjnego nie było) którego potem odesłąli do Gdańska na desant, Renata z HR’ów, spadochrony z Irlandii i UK – naprawdę pluję na to dno.
        A w temacie tak, pieniądze szczęścia nie dają, ja ciągle wolę wolny wieczór i czytać Dukaja „Po Piśmie” niż przeciskać się swoją S8ką w korkach.

        Polubienie

  5. Ale wysryw, powtarzający w kółko wymęczoną już w internecie na wszelkie możliwe sposoby kliszę „pieniądze szczęścia nie dają, ojoj zobacz jak ciężko, a mam pieniądze”.

    Tak, pieniądze i rzeczy nie sprawiają, że nagle jest zakaz posiadania problemów i smutków w życiu.
    Tak, można być finansowym kretynem zarabiając 50k, 100k, 200k, czy 10 milionów miesięcznie i w ostatnim tygodniu miesiąca robić zakupy w żabce kartą kredytową, bo „gdzieś” hajs zniknął. Umiejętności zarabiania nie równają się umiejętnością zarządzania (własnymi) pieniędzmi. Można też bać się o utratę pracy, bo nabrało się gigantycznych kredytów.

    Męczące jest jednak podejście do tego tematu nie „zarabiam 50k, ale i tak mam problemy w życiu” tylko jakieś takie jojczenie „MAM PROBLEMY BO ZARABIAM 50K, NIE ZROZUMIECIE TEGO BIEDAKI”.
    Nie.

    Zarabiając dużo nie musimy walczyć o przeżycie. Nie musimy też nagle zaczynać żyć w luksusie.
    Można nosić fruit of the loom i jeździć tramwajem zarabiając 50k, ci debile tego nawet nie sprawdzają, mówię wam. Duża kasa daje duże możliwości, z których wcale nie trzeba korzystać. Jeśli zarobki są takie stresujące, to można wykorzystać „hossę” zarobkową, odłożyć trochę pieniędzy i potem je wykorzystać na zakup świętego spokoju i życie z oszczędności przez jakiś czas..

    Polubienie

  6. Dobra uczelnia nie jest jeszcze wyznacznikiem sukcesu… Sama studiowałam na bardzo podrzędnej i się nawet nie obroniłam, a zarabiam ponad 15k brutto. Wiem, że do 50 jeszcze daleko, ale wciąż dużo lepiej od ogółu. A obecnie wykwalifikowani fachowcy pracujący fizycznie potrafią zarobić więcej, niż po jakichś bieda studiach, albo nawet zakładają swoje firmy i dorabiają się dobrej kasy. Za wymianę blatów płaciłam 1200zł za jakieś 4 godziny roboty 2 gości, co daje 150 zł na godzinę. Poza tym obecnie w sieci jest tyle darmowych dobrych materiałów praktycznie z każdego przedmiotu, że nie trzeba wydawać milionów monet na korepetycje. Natomiast problemem jest katastrofalna polityka rządu, która prowadzi do kosmicznych wzrostów cen mieszkań i inflacji. Ale jak ja startowałam, to było jeszcze trudniej. Dwa miliony ludzi wyjechały za granicę, bo tutaj perspektyw nie było. Do tego kryzys z 2008, sama wtedy straciłam pracę 2 tygodnie po kupnie auta na kredyt, które było mi potrzebne na dojazdy do pracy, bo pochodzę z małego miasta i dojeżdżałam po 30 km w jedną stronę i gdyby nie pomoc rodziców, gdzie im też się wówczas nie przelewało, to bym raczej rady nie dała. Teraz przynajmniej praca jest, chociaż pytanie jak długo jeszcze, bo po którejś bezmyślnej podwyżce minimalnej pensji, w końcu pęknie czara goryczy i zaczną zwalniać…. Jedyne co nas ratuje, to fakt, że społeczeństwo się starzeje i brakuje rąk do pracy.

    Polubienie

    1. Nadal żyjesz w przekonaniu że pensja pracownika to jakieś obciążenie dla pracodawcy ? Oczywistym jest że żaden przedsiębiorca nie powie jak mi dobrze, jak dużo zarabiam.

      Polubienie

  7. Co to za brednie, sam mam 40/60 tys dzis i to co pisze autor to albo zmyslone historie albo debilizm ludzi ktorzy tyle zarabiaja, w zyciu nie pokrywa sie z tym co bylo. Zrodlo ! Yarisa 8 lat temu w full opcji dalo sie kupic za 78 ty brutto, skoro pracowali to na bank mieli dzialalnosc, moglbym tak wyliczac ale to czysta propagadna nic wiecej

    Polubienie

  8. Artykuł raczej nie pisany przez kogoś kto wie jak zarabiać, zarabia lub zna lidzi którzy generują naprawdę duże dochody. Wiele tu populistycznych opinii i powiedzeń, choć nie jest tak, że nie są one daleko mijające się z prawdą. 50k/mies dla rodziny to nie jest niewiadomo ile. Nie jest mało- mądrze inwestując w ciągu paru lat mozna te dochody spokojnie podwoić/potroić, ale i nie wiąze się z nimi samymi mozliwosc prowadzenia niewiadomo jakiego stylu życia. Jednak przy 100/200k mies już prędzej. Wtedy kupuj sobie czlowieku co chcesz, rozbijaj telefony, rysuj Mersedesy, mieszkaj na Majorce, whatever. Ale tylko z odpowiednim mindsetem i podejsciem moze dac to jakiekolwiek szczęście. Sam $$ i pozerowanie fajnym- nie 😉

    Polubienie

  9. Pieniądze na ogół szczęścia nie dają… bo ludzie nie wiedzą, czego chcą, czego oczekują od życia, co im sprawia frajdę, jednym słowem mało kto potrafi być szczęśliwy. Jeśli kupujesz, niech tam, merca, żeby kłuł w oczy sąsiada, to nie dziwne, że po tygodniu przestaje cię cieszyć, że raz, czy dwa go zatkało. Jeśli jedziesz do wywalonego hotelu w Acapulco, bo kiedyś o nim słyszałeś i tylko po to, żeby wrzucić fotę na insta i czekasz na lajki, to po pierwszych dwudziestu też ci spowszednieją… Do tego dochodzi wspomniana prawda, że żeby cieszyć się życiem, tej kasy trzeba mieć wystarczająco dużo, by móc za nią kupić czas`, a ten jest z tego wszystkiego najdroższy…

    Polubienie

  10. ostatnie zdanie przypomniało mi, kiedy w 90, czy 91. roku podczas cotygodniowego klasowego basenu na Arce, mama kolegi, podwożąca nas starym borewiczem (żeby było taniej wychowawczyni korzystała z uprzejmości rodziców) powiedziała, że „w Polsce każdy jest milionerem, bo każdy zarabia przynajmniej milion”.
    a dzisiaj zarabiam ok. 10 tys. dol. czy to dużo, czy mało, pewno każdy uzna inaczej. dla mnie wystarcza, bo nie mam jakichś wygórowanych potrzeb, więc większość odkładam do banku. szczęścia może mnie to nie dało; długonogiej, błękitnookiej blondynki u boku również nie, ale w jednym mi pomogło.

    niedawno, przy przedłużaniu umowy o pracę, kiedy po raz kolejny wyraziłem swoje niezadowolenie z przygotowanych przez kadrowców warunków, zapytano mnie wprost – czy w związku z moim niezadowoleniem, byłbym gotów odejść z przedsiębiorstwa. podliczyłem wtedy oszczędności i wyszło mnie, że dzięki odsetkom od oszczędnośći, byłbym w stanie, choć skromnie, spokojnie sobie żyć słuchając szumu fal w moim bujanym foteliku. Mogłem więc ze spokojem odpowiedzieć, że owszem, jak nabardziej byłbym gotów odejść z przedsiębiostwa. To się chyba nazywa niezależność…
    A warunki zatrudnienia po tej mojej odpowiedzi zmieniono dość znaczne, a że mam miękkie serce, a pani kadrowa bardzo mnie prosiła, przyjąłem te nowe warunki… nie wiem, czy słusznie

    Polubienie

  11. wyobraźcie sobie ze mój facet ma ten hajs i ja sama tez zarabiam te dwie lub trzy przeciętne polskie pensje ale mieszkanie musi kupić w Mediolanie albo przynajmniej w bergamo czyli takim mieście we Włoszech wielkości Radomia tyle ze dla odmiany wypełnionym po brzegi bogatymi ludźmi. To koszt miedzy 1,6 miliona a 2 miliony i to za jakieś dosyć zwykle, przeciętne, niezbyt wypasione mieszkanie. W tej chwili ciężko o kredyt na dobrych warunkach. Stać nas na wakacje, dobre życie niepatrzac czy je się lody z górnej polki marki Grycan i obiad w najlepszej restauracji w mieście trzy razy w tygodniu a do tanich sieciówek nie trzeba zaglądać ale mimo wszystko czuje się ze ta kasa która się zarabia to jest mało skoro trzeba kupić to mieszkanie na które nawet jak się odkłada te 7 lat to i tak można mieć mniej niż polowe na to nie mając rodziców którzy wyłożą na to i to nawet przy takich zarobkach. Do tego dochodzi taka myśl ze w tym bergamo ludzie są bardzo snobistyczni i nawet takie pieniądze jakie zarabiamy to będzie nic tam nie znaczyło. Krążą legendy na temat zachowania tych ludzi i podziału klasowego w bergamo. Wszystko w życiu jest takie względne. Pozostaje być wdzięcznym za to co się posiada. Kiedyś nawet to było jakimś marzeniem.

    Polubienie

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.