Mam pewne wątpliwości, czy słyszeliście o Ignacu.

Ale żyje, chwostem macha i jestem w stanie założyć się o risotto z truflami, w mojej ulubionej knajpie, plus kieliszek Młodego Ziemniaka, że sami znacie takiego albatrosa.

Ignaś, jak pół tego miasta cierpi na poczucie, że zmarnował życie. I, jak drugie pół, uważa, że wybrał złą kobietę. Większą przyjemność sprawia mu sranie, niż małżeństwo. 

Ale po kolei. 

Rozdział 1.

Ignaca mocno pociągało nocne życie Warszawy, czyli różnego rodzaju koleżanki, które poznawał na szlaku nietoperzy, bo zawsze jakieś panny w krótkich kieckach wisiały w aktualnie modnych barach. 

Posypane brokatem. 

Zazwyczaj z nimi rozmawiał. A kiedy miało przyjść do czegoś konkretniejszego (czyli np. wynajęcia pokoju w pobliskim hotelu Puro), to uśmiechał się tylko gorzko i żegnał. 

Ten gorzki uśmiech brał mu się od tego, że jak mu się jakaś kobieta podobała, to wkładał ręce w kieszeń spodni i ściskał się za jaja. Co miało mu przypomnieć, że z każdą kobietą i tak będzie tak samo. I zazwyczaj pomagało i przechodziło. Jak ręką odjął. 

Traf chciał, że Ignac na szlaku przypadkiem trafił na Karolinkę.

Figurę miała jak ten baton – bajeczną, tyłek jak Monica Belluci, tylko z cyckami było tak sobie, ale tu Ignac chwilowo machnął ręką. 

Poszli na wieczorny spacer po ogrodzie Saskim, tam nastąpiło pożądanie w cieniu dębów czerwonych. I mimo, że Ignac od Karolinki był starszy o lat 15, to jakoś tu wszystko pyknęło. Później były wolskie noce, gdzie Ignac regularnie pukał Karolinkę w jej ciasnym wynajmowanym mieszkaniu, a sąsiadka dla odmiany pukała szczotką w sufit, bo jęki jej spać nie dawały. Innymi słowy Ignac umierał w jej ramionach z rozkoszy i rodził się za każdym razem na nowo. 

Była to naprawdę ładna kobieta i bardzo ładnie go słuchała. 

Ignacowi oczy robiły się na widok jej tyłka wilgotne i w końcu usiadł obok mnie i zaczął badać sprawę, jak to jest z tym rozwodem. Od pomysłu go długo odwodziłem. 

W tym celu spożyliśmy po tatarze z wołowiny, oraz z łososia, a także po śledziu, ale niewielkim. On mówił swoje, ja mówiłem swoje, ale wtedy Ignac użył frazy, po której się zamknąłem. 

– Nigdy jeszcze nie spotkałem takiej kobiety – wyznał. – Jest moim marzeniem. Muszę ją mieć. Muszę z nią być. 

To znaczy, wiedziałem, że pierdoli. Ale też nic, po prostu nic, nie było w stanie sprawić, żeby zmienił zdanie. Więc o czym było tu dalej mówić? Tylko wypiliśmy wódki. Za rozwód. 

Później to mnie już nie było, bo sporo podróżowałem, pisałem Solistę, i wyjechałem nad morze. Kontakt więc nam się trochę rozluźnił. Ale słyszałem, że Ignac się faktycznie dość szybko rozwiódł. 

Żona – nie utrudniała. Po prostu elegancko wystawiła mu przed drzwi rzeczy, spakowane w ładne, czarne, 200 litrowe worki na śmieci. 

Ślub był huczny. Na Mazurach. 

Tu już nie będę wchodził w szczegóły. Powiem tylko tyle, że Ignac ufundował nowej sztuczne cycki, bo – jak stwierdził – co będzie sobie na przyjemnościach oszczędzał. 

Ignac się odezwał na początku grudnia, ale czasu jakoś nie miałem, więc zobaczyliśmy się dopiero przed świętami. Usiadł, minę zrobił melancholijną i powiedział, że coś mu w związku nie wychodzi. Na co pokiwałem głową, że rozumiem, bo faktycznie rozumiałem. 

Kobieta, którą spotkał, która miała być jak żadna inna wcześniej, owszem istniała. Ale w jego fantazjach. W jego żądzach. Kobieta z jego wyobraźni była przeciwieństwem żony numer jeden.

Była czuła. 

Była wyrozumiała. 

Nie czepiała się o nic. 

Nie używała seksu jako broni, ani seksu jako systemu transakcyjnego w związku. 

Była spontaniczna. 

Była lekko szalona. 

Wykształcona. 

A kobieta z którą był w rzeczywistości była klonem jego byłej żony.

Tylko młodszym i z lepszymi cyckami 

Która czuła się zaniedbana, bo ciągle był w pracy.  

Która, jak jej poprzedniczka, miała skłonność do szantażu emocjonalnego, gdzie za zakładnika był brany cały związek. A w tej sytuacji występują zawsze trzej jeźdźcy apokalipsy: “znowu”, “nigdy” i “kiedyś”: Kiedyś byłeś inny. Nigdy nie robisz tego o co cię proszę. Znowu coś obiecałeś i nie dotrzymałeś słowa. 

Która, podobnie jak małżonka numer jeden, miała habilitację z wypominania. Co Ignaś robił rok temu. Co dwa lata temu. I przecież zdradzał żonę. Z nią, co prawda, ale zdradzał!!

A później, głównie weekendami, trwała między nimi letnia i zimowa liga piłkarska, przy czym oboje grali na własnym boisku i oboje wbijali sobie kolejne gole. Ona: kazała mu się domyślać. On: karał ją milczeniem. 

Ją wkurzało to, z kim Ignaś rozmawia, to, z kim się spotyka, to, do kogo pisze, to, że sam wychodzi. Jaka padała wtedy standardowa odpowiedź? Jestem zazdrosna bo cię kocham.  Więc Ignaś złożył papiery rozwodowe po raz drugi. 

I w odruchu rozpaczy wyznał, że myślał o tym, czy by nie wrócić do byłej żony, która, jak to się pięknie wśród naszych dziadków i babć określa: też nie ułożyła sobie życia. 

Przeszła za to przez klasyczny warszawski krąg piekieł. 

Krąg pierwszy: picie, imprezowanie, kompulsywne zakupy. 

Krąg drugi: Tinder i Badoo. 

Krąg trzeci: desperackie randki z seksem na pierwszym spotkaniu, przy czym obie strony wiedzą, że nie będzie drugiego.  

Krąg czwarty: psychoterapia. 

Krąg piąty: antydepresanty. 

Tylko, jak markotnie mi wyznał, małżonka numer jeden zamiast się ucieszyć to lekko ochujała. 

Więc sam też założył Tindera. I znowu szuka żony. Niczym rolnik z Podlasia.

Zmieniasz tylko imiona. Problemy zostają

Ludzie zmieniają swoich partnerów, a później się okazuje, że tylko imię się zmienia, a problemy zostają dokładnie te same. Bo jeśli raz ci nie wychodzi w związku, drugi, trzeci i czwarty, to wina jest w tobie. A zmienić coś w sobie, to jest chyba najtrudniejsza rzecz w życiu.

Słyszę ciągle, że związki są pojebane, a w relacjach kobieta – mężczyzna nic nie jest proste. 

Czas skończyć z tą głupotą. Wszystko jest proste. Tylko my robimy często coś na siłę, waląc się młotkiem po jajach. Albo grzebiąc łapami na taśmie ze śmieciami w Remondisie.

Ludzie wybierają sobie partnerów, w których chcą coś zmienić. Wykazują kompletny brak akceptacji drugiej osoby. Tu się wyklepie, tu zaokrągli, tu coś przeszczepi, a tu wstawi silikon. 

Ludzie tymczasem albo nadają się związku albo się nie nadają.

Ci którzy się nie nadają, po prostu się nie nadają. Mogą rzewnie obiecywać, że się zmienią, mogą opowiadać o swoim trudnym dzieciństwie i wychowywaniu się z pingwinami w Afryce.   

Że kanarek właśnie im zdechł, że potrzebują czasu, potrzebują przestrzeni, mają trudny okres, ani nie są w tym momencie gotowi na zobowiązania.  

I wiecie co? Faktycznie nie są gotowi.  

Ci którzy się nadają, mówią na nasz widok fuck yea. I my mamy tak samo mówić na ich widok. Koniec, kropka, problem rozwiązany. 

Tyle, że ten koniec to też dopiero początek. 

Przekonaj mnie, że się mylę

Miłość się zmienia

Jedną z rzeczy o których się nie mówi odnośnie długoterminowych związków jest to, że czasami przez długie tygodnie zastanawiacie się, czy to ma naprawdę sens. Że może się wypaliło. Dzieje się tak dlatego, że miłość w miarę upływu czasu się zmienia. Związek się zmienia. Bo i my jesteśmy trochę inni niż w momencie, kiedy się poznajemy.

Pisze do mnie Dorota. 

Po kilkunastu udanych (do dziś!) latach jest tylko jedno pytanie. Czy mi się nie chce, bo jemu się nie chce? Czy też jemu się nie chce, bo mi się nie chce?

Jacek Walkiewicz, którego bardzo cenię i nawet osobiście poznałem, opowiadał na jednym z wykładów piękną historię, jak to mężczyźni stoją po kwiatki dla swoich kobiet na 8 marca. Smutni, stukają coś na komórkach, nikt z nikim nie rozmawia. Podchodzą w końcu do kwiaciarki i mówią: “Takie trzy czerwone róże poproszę.” Następny: “Ja to samo.” Taki standard. 

Potem idą do domu i tym kobietom w standardzie składają życzenia. Wieczorem dostają seks. Też standardowy. 

– A przecież mogliby podejść i powiedzieć: “Dla mojej niezwykłej kobiety. Niezwykły bukiet z niezwykłym przybraniem, do 15 złotych, poproszę” – mówi Walkiewicz. 

A tak, życie staje się nudne. 

Związek staje się nudny. 

Każdy dzień jest jak Sylwester z Jedynką. Z Zenkiem z playbacku.

A później ona przegląda stare zdjęcia i myśli: ciekawe czy ci mężczyźni z przeszłości mnie jeszcze pamiętają.  

Związek ma mieć w sobie coś odświętnego

W związku – nawet udanym – żeby ludzie czuli, że ma on sens, musi być coś uroczystego. 

Uśmiech rano, kiedy ona jest jeszcze zaspana.

Kawa do łóżka.

Browar w lodówce, kiedy po ciężkim dniu on wraca do domu.  

Chwycenie za rękę, kiedy spacerujecie. 

Dłoń na jej udzie, przez moment, kiedy jedziecie autostradą.

Jeden gofr na spółkę. 

Spontaniczne wino na plaży, gdy zachodzi słońce.  

Chwila, kiedy ona mówi: doceniam to, jakim jesteś ojcem. 

To spojrzenie pełne zachwytu, kiedy ona szykuje się przez trzy kwadranse do wyjścia. 

Albo jeszcze lepiej, spojrzenie w oczy i wyznanie: „patrzę na ciebie i widzę jaka jesteś piękna i mądra. A na dodatek masz fenomenalne cycki”. 

Związek się kończy, kiedy przechodzisz obok swojej kobiety i nie klepiesz jej w tyłek. 

I mam w dupie, że zostanie to odebrane jako seksistowskie i maczystowskie.

Chcesz dostawać powiadomienia o nowych notkach?

Chcesz więcej takich opowieści? 

To zamów sobie moją nową książkę ROMAN(S)

https://www.empik.com/roman-s-piotr-c,p1326826985,ksiazka-p

https://www.legimi.pl/ebook-roman-s-c-piotr,b921640.html

https://www.storytel.com/pl/pl/authors/307345-Piotr-C

Audiobooka czyta Filip Kosior.

Wolisz żałować, że coś zrobiłeś, czy żałować, że tego nie zrobiłeś?

18 uwag do wpisu “Dlaczego nie powinniśmy spełniać swoich niektórych marzeń

  1. Masz absolutną rację Piotrze. To o czym piszesz to są dla mnie takie drobiaszczki dnia codziennego. Ulotne momenty często niezauważalne dla innych. Ale to one budują coś niezwykle solidnego i mocnego. Związek dwojga, który sprawia że często się uśmiechasz i często Ci się chce. Tak po prostu. Tak 30 krótkich lat.

    Polubione przez 2 ludzi

  2. Tak bardzo! Lata związków, które wchodziłam, bo „jakoś to będzie, przymknę oko na to i tamto, a później on się zmieni (czytaj – ja go zmienię). Po latach takich eksperymentów trzask pyskiem o beton, bo psychika nie dała rady. Przerwa na poznanie siebie, na terapię, żeby ktoś pomógł mi zrozumieć. I mam. Gościa na którego patrzę z zachwytem, w którym nie chcę zmieniać nic, bo pierwszy raz w życiu weszłam w relację świadomie, po selekcji, wiedząc co mnie wkurza, czego chce uniknąć i czego potrzebuję. I po kolejnym roku z nimi, mimo, że intensywność malała z czasem, zachwyt jest ten sam. Dobrze się ze sobą bawimy, mimo, iż nikt nie traktuje tego związku jako zabawy. Wyszłam ze strefy komfortu, przestałam budować plan B, postawiłam na szczerość, rozmowę i stawianie własnych granic. Ale musiałam polubić i zrozumieć siebie.

    Polubione przez 1 osoba

    1. A jak i kiedy stawiałaś granice ? Podaj proszę parę przykładów.

      Jestem w podobnej sytuacji ale aktualnie jeszcze na etapie dawania 3 szansy. Może trzeba przyspieszyć selekcję a mi z tym jakoś trudno.

      Ori

      Polubienie

  3. Czytam Cię już od wielu lat, ale nigdy nie zostawiłam komentarza. Mam 30 lat , od ponad dwóch lat w super szczęśliwym związku. Dlaczego o tym piszę? Bo napisałeś , że jeśli w wielu związkach Ci nie wychodzi to problem jest w Tobie. Powiem Ci że oczywiście jakaś część była we mnie ale nie wszystko. Z uporem maniaka ciągle wybierałam pewny typ faceta – niedostępny emocjonalnie( proszenie o przytulenie było normalne) , wtedy wydawało mi się że kochany i ciepły człowiek nie może być zaradny w życiu. Wierzyłam w to prawie całe życie. Dopiero po 4 latach bardzo toksycznej relacji po której przeszlam załamanie nerwowe miałam dosyć. Bałam się że każdy facet chce okazywać miłość tylko przed seksem, potem już nie. Miałam dosyć tego więc postanowiłam nie dawać się przytulać , zostawać na noc po seksie itd. wcale nie byłam szczęśliwa , ale przynajmniej nikt mnie nie oszukiwał.
    I potem przesunęłam w prawo na Tinderze… Jemu 🙂 miała być ta sama historia… Seks i dowidzenia. Przyszłam do niego do mieszkania ( lockdown) i… rozmawialiśmy ze sobą 9 godzin…Poczułam że ktoś wreszcie mnie rozumie , bo przeszedł to samo. Czułam że to jest prawdziwe. Był seks około 6 rano a potem on mnie przytulił i poprosił bym została. I tak zostałam do dziś… Mieliśmy swoje burze ale teraz jest lepiej niż na początku. Czuję się szanowana, kochana, wspiera mnie i przytula cały czas. Dla innych jesteśmy nieznośni przez nasze: „oj oj oj robaczku” itd. ale dla nas to miłość. On szukał tak ciepłej osoby jak ja , a ja podświadomie kogoś takiego jak on. Naprawdę nie mam większości problemów jakie miałam kiedyś. Pracuje nad sobą by być lepsza osoba też dla niego , on też to robi dla mnie. Baaardzo dużo rozmawiamy o emocjach , uczuciach i problemach jeśli się pojawiają. Wcześniej z moimi ex to było niemożliwe – słyszałam że wyolbrzymiam bo nie ma problemu. Mój obecny facet nigdy nie neguje moich uczuć, ani ja jego. To sprawia że jesteśmy bardzo silnym związkiem i zespołem. Jest obcokrajowcem , ale już nauczył się dla mnie polskiego 😉 ja dla niego jego języka. Pomógł mi się przekwalifikować, znaleźć lepszą pracę. Oczywiście że ma wady , ja też mam. Ale chciałam to napisać dla wszystkich osób które są same… Czasami trzeba zmienić klucz poszukiwań, zapytać siebie tak naprawdę czego potrzebujemy a co możemy odpuścić… Nie można mieć wszystkiego na raz i od razu. Kobieta nie jest najważniejsza i to co ona chce , podobnie jak mężczyzna. Obie strony są ważne i musza nauczyć się odpuszczac i iść na kompromisy. W dobrym związku należy wg mnie zapomnieć o patriarchacie, feminizmie itd. i zbudować zespół w którym każdy odpowiada za to co robi lepiej. Np. Mój partner nie lubi gotować , więc robię to ja , ja nienawidzę sprzątać – więc też on mnie do tego nie zmusza ( zachęca mnie tylko bym starała się odkładać kilka rzeczy na miejsce). Czasami ja robię bardziej męskie rzeczy, czasami on. Czasami ja kobiece , czasami on.Pozbyłam się z głowy tych głupot że np. nigdy nie wyczyszcze butów żadnemu facetowi. Czemu nie? Skoro on dba o mnie w inny sposób ( wycieczki niespodzianki np. do Rzymu itd. ) , trzeba schować dumę do kieszeni i spojrzeć na siebie z miłością. Jestem jego księżniczką , więc ja też traktuje go jak księcia<3

    Polubione przez 1 osoba

  4. Bardzo lubię czytać Twoje teksty. Są konkretne i na temat.
    Książki już wszystkie przeczytałam.
    Tak to tylko tu zostawię. A nóż da Ci to motywację, żeby szybko napisać kolejną.
    Pozdrawiam ciepło.

    Polubienie

  5. Ostatnio przyglądam się moim rodzicom, którzy spędzili razem 60 lat. Teraz, gdy mama leży pod respiratorem a tato codziennie, od prawie miesiąca siedzi przy jej łóżku, trzyma ją za rękę i opowiada co dzisiaj robił i jak bardzo tęskni za nią w domu, zastanawiam się, kiedy stali się idealnym małżeństwem. Wiem, że nie byli, że nie zawsze było tak…romantycznie? Że były bardzo trudne czasy, że nie zawsze ją tak szanował, a ona nie zawsze tak…milczała. Jeszcze gdy samodzielnie oddychała, powiedziała mi: dziecko, w małżeństwie zawsze trzeba dążyć do zgody. Może to banalne, może nie takie proste, a może dla niektórych zbyt proste, żeby miało zadziałać. Ale tu zadziałało. Zadziałało na 60 lat…

    Polubione przez 1 osoba

  6. Lubię czytać Twoje wpisy, czasem są bardzo z życia, a czasem jak z kazania, gdzie ksiądz dodatkowo wciska małą, biedną dziewczynkę dla lepszego efektu. Najlepiej, żeby była chora i na końcu umarła.
    Tutaj czytam końcówkę o odświetnym traktowaniu związku i teraz nie wiem, czy to ja jestem j…..ty, że się dziwię, czy może to jednak świat, skoro jako „odświętne” podajesz rzeczy, które są oczywiste jak rosół w niedzielę. Coś, jakbys mi pisał, że zeby się nie udusić, musze robic wdech i wydech… Dziwny świat albo ja juz powinienem nacierać się ziemią…

    Polubienie

  7. Jestem licealistką i od roku czytam tego bloga. Uwielbiam twój prowokujący, lekko wulgarny, inteligentny styl i mam nadzieję że szybko wydasz kolejną książkę. Chciałabym zapytać czy zauważyłyście „obowiązek” seksu analnego w standartowym pakiecie? Nie lubię tego ale mój partner nazwał mnie cnotliwą a koleżanka powiedziała że jestem niemodna. Czy mógłbyś coś napisać na ten temat ponieważ watpię żebym odważyła się porozmawiać z mama (20 lat temu chyba nikt nie robił nawet loda :)))

    Polubienie

    1. Jestem 44 letnim facetem. Od kilku lat czytam tego bloga i też mi się podoba. Odpowiadając na Twoje pytanie powiem tak:
      20 lat temu robiło się loda, zapewniam Cię.
      20 lat temu uprawiało się sex analny.
      Jeżeli Twój chłopak uważa tak jak mówisz lub zmusza Cię do czegokolwiek zmień chłopaka. Dziewczyno szanuj się. Seks to piękna i wspaniałą przygoda pod warunkiem, że uprawiasz go z kimś kto jest dla Ciebie ważny i robisz to na co masz ochotę.
      Nie podążaj za tłumem, bądź sobą.
      PS. Nie ma czegoś takiego jak standardowy pakiet.

      Polubienie

    2. Gdybyś czytała uważnie wpisy na blogu, to nie musiałabyś pytać Autora co na ten temat sądzi.
      Może Cię zdziwię, ale loda robiło się nawet w starożytnym Rzymie, a łaźnie wysmarowane byłby całkiem sugestywnymi malunkami, natomiast sex analny był niezwykle powszechny w starożytnej Grecji, więc nie bez powodu nazywa się go miłością grecką.
      Także zarówno 20 jak i 2000 lat temu ludzie robili wszystko to, co im wyobraźnia podpowiadała, tylko się do tego przyznawali lub nie, właśnie ze względu na to, „co ludzie powiedzą”.
      Za kilka lub kilkanaście lat zrozumiesz, że opinie innych ludzi nie mają absolutnie żadnego znaczenia, poza kilkoma osobami, które spotkasz na swojej drodze i być może zorientujesz się, że chcą powiedzieć Ci coś istotnego. Zrozumiesz też być może, że nie powinnaś się do niczego zmuszać dla kogoś, by go zadowolić.
      Ja trafiłem na ten blog, gdy był publikowany w Angorze i miałem już wtedy liceum za sobą, a w komentarzach, których było kilka razy więcej niż obecnie, toczyły się ciekawe dyskusje, ale to było dawno, a ten blog wyglądał wtedy inaczej. Czasem zajrzę tutaj z sentymentu, jak stary pierdziel. Jak to mówią: „kiedyś to były czasy, teraz to nie ma czasów”.
      Przykre, ale jednak właściwe jest to, że człowiek musi do pewnych wniosków dojść stopniowo, bo prawda o ludzkich zachowaniach jest na tyle gorzka, że mogłaby być trudna do udźwignięcia w zbyt młodym wieku.
      Tak czy inaczej to tylko moja prywatna opinia, która przecież nie ma żadnego znaczenia.

      Polubienie

    3. Sex to wybór a nie nakaz czy moda.
      Rób co sprawia Ci przyjemność i nie rób ni bo tak mówi koleżanka czy Twój facet.

      To żaden standard i facet powinien zapytać a nie Cię jakoś ośmieszać.

      Polubienie

    4. Standardowy pakiet jako taki nie istnieje a jeżeli istnieje to dla każdego oznacza on coś innego, bo seks ma być przyjemnością.
      Wiadomo, że dwoje ludzi musi się dotrzeć pod każdym względem ale warto rozmawiać i wymieniać poglądy także na temat seksu, bo to, moim zdaniem, bardzo istotna część każdej relacji. To nigdy nie jest tak, że spotykamy się i mamy te same potrzeby i te same doświadczenia. Warto wiedzieć co lubi druga osoba, warto mówić też co lubimy my.
      Jesteś młoda więc nie wiesz o sobie wszystkiego ale warto mieć faceta który subtelnie podzieli sie z Tobą swoimi doświadczeniem, jezeli ma większe, albo który razem z Tobą bedzie zgłębiał nowe tematy.
      Gdy poznałam swojego faceta, takiego na dłuzej, miałam 19 lat. Nie mieliśmy jakiegoś ogromnego doświadczenia ale w łóżku było nam dobrze więc powoli rozwijaliśmy temat ale nie na zasadzie, że on słyszał że anal fajny więc wypnij dupę i udawaj zadowoloną. W analu to nic romantycznego nie było, wyglądało to niczym skręcanie mebli z ikea. Trochę wiedzy z raczkującego netu niczym z instrukcji i proby. Boli? Boli. To odpuszczamy, bo śrubokręt niewłaściwy a miejsce wkrętu niewyrobione. I nikt nie miał pretensji, nikt się nie śmiał, nikt nie wstydził. Ot nie idzie, spróbujemy za jakiś czas. Kupiliśmy sobie kamasutrę i, gdy mieliśmy więcej czasu, kombinowaliśmy umierając czasem ze śmiechu.
      Tak moim zdaniem wygląda udany seks w związku. Robicie wszystko razem, wszystko na co godzą się dwie strony i wszystko co obu stronom sprawia przyjemność. Próbowałam wielu rzeczy, nie wszystkie mi sie podobały i nikt ode mnie nie wymagał abym je lubiła albo robila wbrew sobie, bo ktoś ma taki kaprys.
      Zachowanie Twojego faceta jest zachowaniem przemocowym.
      Co do koleżanek… to słabe koleżanki plus idę o zakład, że te co najbardziej krytykują najmniej w łóżku umieją i robią. Mają kompleksy więc chcą wyjść na światowe.

      Polubienie

  8. Bardzo chciałam chwalić mojego eks za to jakim jest ojcem, ale niestety się nie dało. Nie zauważał synów. Nigdy nie przeczytał im jednej książeczki. Nie rozmawiał z nimi. Nawet nie chciał z nimi grać w Age of Empires, mimo że lubił tę grę. Był zmęczony, ale zmęczenie przechodziło mu błyskawicznie, gdy zadzwonili kumple. Sam nie wychowywał dzieci i robił wszystko co mógł aby podkopać mój autorytet. Chłopcy chodzili jak w zegarku, kiedy go nie było. Kiedy był, nie szło się z nimi dogadać. Tatuś wygłaszał uwagi – rób co matka chce, żeby się odczepiła. Rozwiedliśmy się mniej niż rok temu, ma już nową panią a pani jest w ciąży. Po niecałych trzech czy czterech miesiącach znajomości. Szkoda dziecka.

    Polubienie

    1. Moim dzieciom też trafił się taki ojciec. Tzn ja rozumiem, że mieliśmy podział obowiązków i on zarabiał a ja dbałam o dom i dzieci ale przecież nie musiał przy tych dzieciach bóg wie czego robić. Uważał, ze skoro zarabia tyle, że dzieci mają co chcą to jest ojcem idealnym. Chłopcy nawet z męskimi problemami przychodzili do mnie a ojciec jawił im sie niczym pobliski bankomat. Czasem umawiał się na coś z dziećmi ale zawsze je wystawiał, bo a to zmęczony a to kac a to coś tam. Wyprowadziłam się z dziećmi i dopiero wtedy zdał sobie sprawę co stracił. Wrócił sam do dużego pustego domu, żaden złośliwy bachor nie wydzierał ryja biegając jak oszalały, nikt nie napierdalał się o klocki lego i żadna wściekła suka nie zmuszała go do nawiązania relacji z dziećmi. Swój smutek poszedł przepracować do psychologa, bo się biedaczek załamał z powodu swojego nieszczęścia imieniem samotność. No ale miało to plus, bo zrozumiał ile przez te lata stracił. Obecnie jest w dobrych relacjach z dziećmi, nie są to może relacje idealne ale zauważył, ze relacje z dziećmi to nie moje lenistwo i zrzucanie na niego moich obowiązków a dzieci widzą coś więcej niż bankomat.

      Polubienie

  9. Znam podobną historię tylko bez pierwszej żony w tle. No może tak nie do końca.
    On młody, po studiach. Ona najpiękniejsza w całej wsi. W teorii zapowiadało się pięknie. Po ślubie klasyka czyli leżę, pachnę, mam wszystko w dupie i głowa mnie boli więc daj kasę, bo może zakupy pomogą. Jak ją chciał zostawić to się postarała o brzuch więc jej nie zostawił. Na szczęście dla niego zaczęła się puszczać i, jak jej się wydawało, złapała kolejnego frajera.
    Cierpiący mąż zanim jeszcze dostał rozwód wygrał los na loterii. Nie jest co prawda najpiękniejsza w całej wsi ale posiada wszystkie cechy jakich szukał u kobiety. Oboje bardzo się starają, żeby drugiemu było jak najlepiej w każdym temacie. Ona bezustannie się nim zachwyca a on nią.

    Polubienie

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.