Jechałem trasą Łazienkowską, która rozpruwa Warszawę na pół jak blizna brzuch, po operacji wyrostka robaczkowego. ‘Jechałem’ to za dużo powiedziane. Pełzłem metr za metrem stojąc w jednym wielkim niekończącym się jebanym korku. I byłem już nieco zdenerwowany.  

Oki. Kłamię. Przecież wszyscy należymy do jednej partii. Polska Partia Wkurwionych na Wszystko. Byłem więc wkurwiony jak żbik, którego ktoś wziął na kanał i uderzył młotkiem w jaja żeby szybciej biegał. Za dużo kawy. Za dużo stresu.

W pewnym momencie chciałem zjechać na prawy pas, aby pojechać prosto. I facet, który stał na tym prawym pasie nie chciał mnie tam wpuścić. Pod głupim zresztą pretekstem, że szybciej dotrze do celu. Po chwili staliśmy już pośrodku tego korka i darliśmy na siebie ryje. Jeszcze 30 sekund i doszłoby do regularnego mordobicia.  

Wsiadłem do samochodu ciągle zły i wtedy dopadła mnie refleksja (miałem na nią zresztą hektar czasu, bo w korku siedziałem jeszcze ze dwadzieścia minut).  Że, po pierwsze, dobrze się to skończyło, bo ani chybi dostałbym wpierdol. Facet był ode mnie wyższy o pół głowy, a cięższy o jakieś 30 kilo i widać było, że jego podstawową rozrywką było oglądanie na dobranoc bajki: „Lolek i anabolek”. I że zachowałem się jak debil.  Bo co osiągnąłem? Karma to podła suka, na gówno odpowiada gównem. Na uprzejmość zaś spokojem. Kiedy jesteś na drodze miły dla innych, większość z nich jest miła również dla ciebie. Ty czujesz się dobrze, oni czują się dobrze. Masz w sobie zen. Nic cię nie wytrąca z równowagi. Korek to okazja, aby podkręcić muzykę w samochodzie i pomyśleć o czymś miłym.

O dużych, białych piersiach pod obcisłą koszulką. Bez stanika, które poruszają się w rytm kroków.

Albo pizzy z ostrym salami i dużą ilością sera.

Albo o najbliższym spotkaniu z kumplami. Gdzie wchodzisz, witasz się i wszystko jest gotowe,  na białym obrusie stoi flaszka zmrożonej wódki.

Albo o tym jak Polacy kochają przeszłość, nienawidzą teraźniejszości i boją się przyszłości.

Szczęście to cyfra siedem

Na przełomie lat 80 i 90 naukowcy w USA zrobili wielkie badanie na temat szczęścia.

Rozdali ludziom pagery (jeśli nie wiesz co to pager, to ktoś z komentujących na pewno wyjaśni) i w dowolnych porach wysyłali im sygnał, że mają siąść na dupie i napisać na ile w skali od 1 do 10 są szczęśliwi w danym momencie i z jakiego powodu. No i zaczęli czytać te informacje od setek ludzi i trochę kopary im opadły. Bo większość wskazań wynosiła: siedem. Nawet, jeśli stało się coś mega chujowego, ktoś umarł, ktoś złamał nogę, chłopak zerwał z laską, laska zerwała z chłopakiem, na pewien czas odpowiedzi lądowały w granicach 2- 5, a później znowu było co?

Siedem.

No, oczywiście, zdarzały się nieliczne chwile, kiedy skala szła w górę. Śluby. Narodziny dzieci. ‘Dostałem wykurwistą podwyżkę’, ‘Zamawiam w barze pierwszą whisky, a za mniej więcej pół godziny dwie piękne kobiety zajmą się moją gałą’. OSIEM.

(Tak szczerze mówiąc, to seks w trójkącie przypomina sytuację, kiedy dwa samochody podjeżdżają na stacji paliw do jednego dystrybutora. Nikt porządnie nie zatankuje, a wszyscy się wkurwiają, że jest kolejka). 

Ciekawe czy jak ktoś wygra w Lotto to czuje się szczęśliwy już na 10?  Przez dwa dni pewnie tak. Choć są też tacy ludzie, jak mój dobry przyjaciel, który – jak go znam – tylko by się skrzywił nieznacznie i powiedział: CZTERY.  No, cztery i pół. Przecież mogłem wygrać więcej. Podesłałem mu kilka dni temu kawałek Eda Sheerana i Eminema. Napisałem, że mi się podoba. Odpisał: „Znaczy – ten bezideowy, nagrany dla kasy, fusion kawałek?? heheszki spleśniałem wewnętrznie”

To swoje „siedem” można jednak w banalny sposób podpompować do ośmiu, a nawet więcej… A teraz uwaga!, uwaga!, rozbieram się do naga!

Atak zombie, zombie rządzi

Jechałem ostatnio rano autobusem. Jak siedzą ludzie w autobusie? Jak stado pieprzonych zombie. Łeb przechylony, plecy zgarbione, oczy wytrzeszczone, w łapie telefon. W dzisiejszych czasach, gdy ktoś patrzy ci bezpośrednio w oczy i nie ma telefonu, to najprawdopodobniej znaczy, że chce ci zabrać twój.  Ewentualnie chce dostać od ciebie pieniądze. Potencjalnie warto też zwrócić uwagę, czy nie ma ze sobą harmonii. Bo jeśli ma i gra, to znaczy, że za chwilę też zacznie domagać się kasy.

Teraz rano jest mrocznie. Chujowo. Pizga. A co robią ludzie? Jedyne, co ich oświetla to zimna poświata telefonów. Większość lasek ma jeszcze na uszach słuchawki. Zombie następnie wysiadają z autobusu/tramwaju. Cud, jak się przy tym nie wypierdolą. Bo to trudne, iść w szpilkach, słuchawkach, nie patrzeć pod nogi i cały czas lampić się w telefon.

Ponieważ jestem stary i w życiu nie przypuszczałem, że dożyję podobnego wieku, powiem wam z doświadczenia, że nie ma nic fajniejszego niż moment, kiedy uśmiechniesz się do fajnej dziewczyny w autobusie i ona uśmiechnie się z powrotem do ciebie. I tu nie chodzi o randkę czy seks (choć, rzecz jasna, byłoby miło).

Mój kumpel, architekt, lata temu zaczepił w autobusie linii 185 pewną brunetkę i jechał z nią tym autobusem z Ursynowa na Żoliborz.  Historia jest piękna, a ona była prze-piękna.

Zobaczył ją  i po prostu umarł. Dosiadł się od razu i powiedział, że nie wie co powiedzieć (nie wiedział), że nigdy nie robił czegoś podobnego (nie robił), że nie wie czy ma chłopaka (nie miała), ale on właśnie zobaczył kobietę, którą go powaliła na kolana (czyli ją). I jak ma właściwie na imię? Siedział w tym autobusie ponad godzinę, mimo że powinien wysiąść po 10 minutach.

Siedział i rozmawiał.

A ona rozmawiała z nim.

Wysiedli na placu Wilsona i poszli do kawiarni. I tak rozmawiają dalej od jakichś 10 lat. Później, kiedy już byli razem ona wyznała mu, że to miały być trzy przystanki. 

Jak walczyć z samotnością

Ludzie boją się śmierci. Od śmierci dużo gorsza jest jednak samotność. Bo na śmierć nie mamy wpływu. A z samotnością to jest tak, że cały czas człowiek pyta: dlaczego? Co robię źle???

A jednak sami w tę samotność się wbijamy. Unikamy kontaktu z prawdziwymi ludźmi, wybierając ich w złagodzonej, nieprawdziwej, internetowej wersji. Jak coś ten schemat przełamie to jesteśmy w szoku.

Ostatnio napisała do mnie Klaudia, która należy do gatunku tych kobiet, dla których mężczyźni robią wszystko: sportowe samochody,  szyte u krawca garnitury, markowe zegarki oraz fluid na twarzy. Weszła do metra, oczywiście słuchawki na uszach. Siedzi, ale coś jej niewygodnie.  Patrzy szerzej, poza ramkę bezramkowego telefonu.  Siadła dupą, na kurtce starszego pana. Uśmiecha się do niego, świat zastyga na moment, mówi ‘Przepraszam’. A to ‘przepraszam’, jest dość doniosłe, bo zwyczajnie nie słyszy sama siebie. Pan uśmiecha się w rewanżu, mówi, że nie ma sprawy, że jedzie ze swoją żoną.

Pan dalej zagaduje, ona zdejmuje więc słuchawki i uprzejmie się uśmiecha, oczekując jakiegoś nudziarza. Pan jednak ma do siebie ogromny dystans. Mówi, że koszula, która leżała kiedyś świetnie, dziś wygląda jak prześcieradło, bo przytył. Uśmiecha się zrelaksowany. Pogodzony z życiem. Mówi, że dziś wygląd, seks i pieniądze są najistotniejsze. Szkoda, ze ludzie dziś są tacy samotni. Nie uważa Pani? Pani też tak uważa.

Pan mówi, że jest starej daty i u niego słowo droższe od pieniędzy. Ale świat poszedł naprzód, tylko kierunki mu się popierdoliły. Ona  w końcu wstała, uśmiechnęła się jeszcze raz i powiedziała: ‘Miłego dnia’.  I to był jej najlepszy początek dnia od bardzo dawna.

I dlaczego? Czy wydarzyło się coś szczególnego? Kurwa, nie! Po prostu porozmawiała przez chwilę z prawdziwym człowiekiem, którego wcześniej nie znała!

Kiedy ostatnio zrobiłeś coś podobnego?

Od mniej więcej roku mówię obcym ludziom ‘Miłego dnia’. Najczęściej w windach 90 proc. z nich się do mnie uśmiecha. Jest wiele drobnych rzeczy, którymi możemy zmienić czyjś świat. I swój świat jednocześnie.

„Wystarczy uśmiech wysłany o 6.30

Kupienie komuś kilku bułek.

Telefon do dawno nie widzianej przyjaciółki.

Powiedzieć komuś: „Jestem z Tobą, wierzę w Ciebie.”

Zapytać: ” Jak mogę Ci pomóc?”

Powiedzieć mamie: ” Kocham Cię, dziękuję.”

Dołożyć komuś 2 zł do biletu, przepuścić w kolejce, sięgnąć staruszce po coś na górnej półce, sprawdzić cenę.

Pomóc zagubionemu w obcym mieście.

Przytulić kogoś, aby mógł się rozpłakać.

Kupić rano swojej kobiecie tabletki przeciwbólowe i tak samo zrobić ukochanemu jego ulubione danie.

Na imprezie odstawić nieznajomą osobę do taksówki.

Mieć czas dla kogoś, kto tęskni, nawet przez pół godziny.

Powiedzieć ukochanej: „Pięknie wyglądasz”, albo lepiej – ” Jak Ty dobrze parkujesz!”

Każdego dnia mamy KILKADZIESIĄT możliwości żeby zrobić coś dobrego. Dla nas to błahostka, komuś innemu może zmienić wszystko. Więc każdy z nas może codziennie uszczęśliwić ponad 20 osób. Ewentualnie pomóc uniknąć złego. W skali roku daje 7300 (!!!!!) To sporo.

Dlaczego tak rzadko to robimy? Rozejrzyjmy się wokół siebie, a świat będzie lepszy.”

– Kinga –  listy do Czarnego na pokolenieikea.com

Ja miałem taki okres w życiu, kiedy czułem się niewystarczająco fajny.  Rozmawiałem z ludźmi, uśmiechałem się do ludzi, wyglądałem na bardzo wyluzowanego w relacjach z nimi, ale w sumie to się ich bałem. A czasami nienawidziłem. Prowadziłem długie dysputy, w których riposta leciała za ripostą, ale tak naprawdę nikt ze sobą nie rozmawiał, wszyscy tylko się popisywali. Gdy ktoś mnie pyta, dlaczego mi to przeszło, odpowiadam, że ciągle mam takie momenty, kiedy uwielbiam ludzi i ciągle mam takie momenty, gdy chcę iść do swojego przytulnego pancerza, wziąć do ręki granatnik przeciwpancerny, odbezpieczyć broń i napierdalać dookoła.

Cały czas przy tym współczuję tym, którzy mają styczność ze mną dłużej niż sześć godzin na dobę. Do tego momentu, rzecz jasna, zachowuję jakieś pozory. Wiem więc doskonale, że jedną z najtrudniejszych rzeczy w naszym kraju jest szczerze powiedzieć to, co się myśli dobrego o drugiej osobie.

Do dopierdalania to są zawsze chętni.

Jak się nazywa coś takiego na „e” kiedy ludzie się spotykają i jest miło? Tak, erekcja też. Ale generalnie chodzi mi o empatię. Stoję sobie w sklepie, wiecie jak jest w sklepach przed świętami, i słyszę jak jakiś kolo w garniturze w moim wieku, co nie widzi sensu w życiu, więc uważa, że znalazł go w pieniądzach, mówi do kobiety, która siedzi za kasą: „Co się pani tak wolno rusza? Trzeba było się uczyć, to by pani tu nie skończyła.” Kasjerka posiniała, ale nie powiedziała nic. Była w pracy.

Zanim ktokolwiek zdążył zareagować,  jeden młody koleżka w zbyt dużej bluzie, żując gumę spojrzał na gościa w garniturze, jak krowa na pociąg i wypalił: „Niby miasto, a świnie luzem chodzą”. Kolejka zarechotała. Garnitur posiniał, a wszystkim jakby przestało się spieszyć.  

Pomyślałem, że matka i ojciec tego młodego człowieka zrobili dobrą robotę. Bo dzieci muszą się nauczyć szacunku dla ludzi, którzy różnią się tylko tym, że za swoją pracę dostają mniej hajsu.

Z jednej strony są ludzie i z drugiej strony są ludzie. I jedni i drudzy, kiedy ich dostrzeżesz, potrafią cię zaskoczyć.

Te wszystkie rzeczy, uśmiech, krótka rozmowa z nieznajomym, dotknięcie kogoś w geście sympatii, powiedzenie: „Fajny masz tyłek” sprawiają, że nasze życie jest… Nie wiem, pełniejsze? Stajemy się odważniejsi. Mamy szansę na coś nowego.

Jesteśmy stworzeni do tego, aby wchodzić w interakcje z innymi. Aby śmiać się tak beztrosko, że masz wrażenie, że za chwilę zsikasz się w gacie.

Niech będzie, że jestem naiwniakiem. Ale pozwólcie mi nim być. Bo w to wierzę.

Kimkolwiek jesteś, życzę Ci miłego dnia.

Chcesz więcej takich opowieści? 

Kup moją nową książkę Gwiazdor . Albo jak masz mi później jęczeć to lepiej nie kupuj. To tylko dla ogarniętych. 

https://www.empik.com/gwiazdor-piotr-c,p1244548376,ksiazka-p

To nie ja. To WY. Spośród 20 tys. książek wydanych w ubiegłym roku sięgnęliście właśnie po moją. Dzięki!

73 uwagi do wpisu “Kiedy ostatnio powiedziałeś komuś „Miłego dnia”?

  1. Super sprawa mówienie ludziom na ten przykład „miłego dnia” ale musi być w tym prawda i szczerość, wówczas w większości przypadków rzeczywiście jesteśmy w stanie przyczynić się do polepszenia czyjegoś nastroju czy samopoczucia. Fajnie jest tez nie poprzestać na tych dwoch slowach. Ostatnio w pracy spotkałam starszego pana, lat 70. Powiedział ze sam kryje dachy więc ze zdziwieniem zaczelam dopytywac czy daje rade sam i czy zdrowie mu na to pozwala po czym z uśmiechem na twarzy powiedziałam ze jestem w szoku i ogromnie szanuję jego pracę i podziwiam. I wtedy zobaczylam na jego twarzy wielki uśmiech. Nie wiem czy to uznanie czy po prostu ucieszyl sie ze ktoś nie przeszedł koło niego jak koło zwykłego „robola”. Fajnie jest zwyczajnie rozmawiac z ludźmi. Zauważyłam też że szczęście i dobry nastrój innych ludzi potrafi doprowadzić niektórych do obłędu. Zawsze kiedy wychodzę z Mężem chociażby na zwykle zakupy emanujemy ogromem pozytywnej energii, osobno też ale we dwójkę to połączenie które słychać i widać w całym hipermarkecie, czasem w całym miescie… kiedy jako dwoje doroslych ludzi krzyczymy do siebie „podłoga to lawa” i wskakujemy na co tylko sie da reakcje sa różne. Większości zdziwione, czasem śmiech a czasem oburzenie. Nie mamy też problemu rozmawiać z obcymi ludźmi a wtedy juz dzielimy sie aktywnie tą dobrą energią i widze usmiechy na ich twarzach. Sa też tacy, których reakcja mówi „toż to zbrodnia przeciwko ludzkości! Jak oni mogą byc tacy szczesliwi w trakcie zwykłych zakupów!”. A My właśnie czerpiemy największa radość z takich czynności bo jak mozna cieszyc sie z wyjazdu nad morze skoro na codzień nie ma radości w życiu? Czy morze sprawi ze będziesz szczesliwszy? Szczesliwy jest ten który ma szczescie na codzień, wstajac, jedząc śniadanie myjąc zęby… po prostu. Jeśli jestes wkurzony ‚po prostu’ to bedziesz i na wakacjach. A morze czy góry to tylko dodatek do Twojego szczęścia, do tego z kim je dzielisz.

    Polubienie

  2. Przeglądam sobie Facebooka wieczorem szykując się do spania, jakiś znajomy którego wszyscy przeżywali w szkole wkurwiacz udostępnił ten właśnie wpis na Facebooku. Przeczytałem tytuł kiedy ostatnio… miłego dnia i myśle głośno. To brzmi jakby to napisał ten głupek od pokolenie ikea, wyświechtane frazesy i „dolnolotny” styl. Czytam dalej i rzeczywiście trafiłem to właśnie ten „autor”.
    Autor udowadniający, że można opisać gówno i nazwać to książką. Wybuchłem śmiechem prawie liżąc się po jajkach. Posiadłem umiejetność rozpoznawania literackiej padaczki i dodatkowo łączenia jej z autorami. Kiedy ostatni raz powiedziałem komuś dzień dobry ? Mówię to każdego dnia do każdego z kim się żegnam, tak jak każdy wychowany człowiek którego rodzice poświęcili chociaż chwile żeby się nim zainteresować. Serio do kogo to ma trafić ?
    Jak zepsutym, zabieganym i niewychowanym chujem trzeba być, żeby realnie zastanawiać się kiedy ostatnio powiedziało się miłego dnia?
    I te historie o ludziach w garniturach i pieniądzach, w życiu nie przeczytałem większej chały i bullshitu. Co za menelskie miejsca odwiedzasz, ze przytrafiają Ci się takie historie. W jakim rynsztoku mieszkasz, ze spotykasz na swojej drodze takich ludzi.
    Opisujesz tutaj jakieś banialuki i jescze masz na to przyzwolenie i przyklask społeczeństwa. ( dobry obserwator rzeczywistości) taka brednię usłyszałem o „autorze”. Jakim trzeba być ślepym i zagubionym, żeby dowiadywać się rzeczy o życiu z takich „blogów”.
    Bardzo przepraszam ale ten blog jest tak słaby, ze trudno jest mi obok niego obojętnie przemknąć nawet przeglądając codzienna dawkę Facebooka. Twoje historie są wyssane z palca i przekolorowane, ściągasz to pewnie z jakiegoś bloga z usa i tlumaczysz na Polski a ludzi którzy to łykają bardzo mi szkoda, bo to samo mogli by znaleść w necie wpisując w Google „ white guy 1 world problems blog” ale niestety w tym swoim wyścigu szczurów o którym ciagle piszesz zapomnieli się nauczyć angielskiego i używać mózgu. Strasznie słaby blog, strasznie słabe historie, chujowych masz znajomych i chujowo być Tobą. Nie pozdrawiam Maciej.

    Polubienie

    1. Czyżby Macku??? Mysle ze nie do konca. Ty oczywiscie jestes piekny madry i oczytany, znawca zycia. Nie wiesz do konca nic o ludziach i slabe jest toze uwazasz ze ktos dowiaduje sie o zyciu z taakich blogow. Oswiecony wielce…Dzieki za litosc, zastanow sie nad soba.

      Polubienie

  3. Piszesz o tych wszystkich sytuacjach i interakcjach z drugim człowiekiem jakby były reliktami przeszłości a dla mnie to codzienność! Bardzo czesto rozmawiam z nieznajomymi w autobusie, pociągu, na ulicy. Mieszkam w sporo mniejszym mieście niż Warszawa, może to tez robi różnicę. Uwierz mi takich ludzi jest naprawdę sporo, myśle ze Ci którzy maja z tym problem powinni po prostu spróbować się na to otworzyć s zdziwią się jakie to łatwe i ile daje radości. Pozdrawiam Marta

    Polubienie

  4. Kimkolwiek jesteś – DZIĘKUJĘ!!!
    Przywracasz mi wiarę w CZŁOWIEKA.
    Ciszę się niezmiernie i ufam, że osoby do których uśmiecham się codzień, które przepuszczam w kolejce i z którymi nawiązuję niezobowiązujące dialogi mają mnie za kogoś zupełnie zwyczajnego a nie za samotną wariatkę.
    A Ci, którzy mnie znają wiedzą, że przepełnia mnie radość, którą muszę wylać na innych, bo w przeciwnym razie pęknę.
    Fajnie, że można spotkać podobnych ludzi. Może właśnie wczoraj minęliśmy się posyłając sobie miły uśmiech…
    Miłego dnia 😊

    Polubienie

  5. Są badania statystyczne, które pokazują, że jeżeli ktoś ma wybrać losową liczbę z liczb od 1 do 10 to najbardziej prawdopodobne jest, że wybierze 7.

    Polubienie

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.