Była środa, o której mój przyjaciel mówi „środa – dzień loda”. 1 listopada. W sumie nie ma się z czego cieszyć. Rozpoczęcie sezonu na zimno i pada.  Rozpoczęcie sezonu, na wszyscy cię wkurwiają. Podszedłem do stołu, który  udawał bar, nalałem sobie przyzwoitą porcję czegoś starego i dobrego, o nazwie A niech to wszystko spierdala. Po czym dolałem sobie jeszcze odrobinę. I  postanowiłem,  że zostanę jeszcze pół godziny zanim się stąd zwinę.  Nie jest to może najlepszy sposób na zawiązywanie znajomości, ale ja nie chciałem tego dnia zawiązywać znajomości.

Dookoła były bardzo ładnie zrobione kobiety. I bardzo przystojni mężczyźni w białych koszulach.

Często oglądam ich na Facebooku.

Są bardzo dobrze wykształceni. 

Biegają.

Dobrze się odżywiają.

Odwiedzają różne kraje.

Robią sobie zdjęcia w restauracjach.

Z psem. Z kotem. Z pieprzoną lamą. Z dziubkiem. No i zawsze z kawą i ciastkiem. Że relaks i zen.  

Tak patrzyłem i, kurwa, szczerze im zazdrościłem. Też bym tak chciał.  Bo ja się często szarpię i robię pięćset rzeczy na raz.  Pracuję, piszę, pracuję, później gdzieś jadę i cholernie ciężko mi na tym wyjeździe zapomnieć o pracy lub o pisaniu.  I przeważnie biorę ze sobą komputer.

Wybiła północ i nagle makijaż spłynął, w czym pomógł przemysłowy przerób alkoholu. To jest TEN moment na imprezach.

Wódę lejąc w gardło by ukoić żal.

Dziesięć minut później ktoś zaczyna rzygać, a ludzie zaczynają się zwierzać. I nagle okazało się, że ci idealni ludzie, w dobrze dobranych ubraniach, są nieszczęśliwi.

Bo kredyt.

Bo facet chuja warty i zdradza.

Bo razem, a jednak osobno.

Bo czasu na nic nie ma.

Bo samotność.

Bo ciężko wstać rano.  

Bo ciężko im dalej uprawiać ten schemat. 45 minut dojazdu do pracy, 8 albo 10 godzin w firmie, później 45 minut powrotu. I następnego dnia to samo. A w weekend picie.

Bo robią rzeczy, które już ich dawno znudziły i robią je tylko dla pieniędzy.

Co,  i w którym momencie się zjebało?

Jakiś czas temu załapałem (ja czasami wolno myślę i generalnie mam mnóstwo  wad), że można w prosty sposób sprawdzić, co się chce robić w życiu. Wystarczy zadać sobie pytanie, jakiej rzeczy mógłbyś/mogłabyś nauczyć innych? Co potrafisz? To twój dar. To jest to, co prawdopodobnie lubisz, bo osiągnęłaś/osiągnąłeś w tym wysoki poziom.

Dajmy na to moim celem jest inspirować ludzi do zastanowienia się nad sobą i swoim życiem. Po to piszę bloga. Po to piszę książki.

Można też w prosty sposób sprawdzić, czy moje/twoje życie jest ok. Wystarczy zadać sobie pytanie: czy mając siedem lat byłbyś zadowolony z tego, kim stałeś się dzisiaj? Co ten siedmiolatek powiedziałby dzisiaj o tobie? Co powiedział(a)byś widząc siebie jako 17 – latek/ka?

Dlaczego wtedy byłeś szczęśliwy a teraz już nie? Kiedy to się skończyło? Kto to zajebał?

Żyjemy w czasach instant gratification. Chcesz dostać wszystko od razu. Nie masz cierpliwości ani czasu by czekać. Jak na zakupach. Idziesz, dopamina wali w mózg (właśnie teraz, kiedy wszystko dopiero się zaczyna, kiedy dopiero czekasz na spełnienie).  Pakujesz do koszyka, bach, bach, karta, rachunek, debet, sajonara.

Nie musisz iść na randkę, aby mieć orgazm. Dostaniesz go przy komputerze. Nie musisz rozmawiać z kobietą, wystarczy wysłać jej swojego wacka, aby ci dała. To takie sterydy dla mózgu.  Niby rośniesz szybko. Niby wyglądasz. A czujesz, że to nie jest prawdziwe. Że to plastik. Niby jest seks, ale bez uczucia. Niby są kolejne osoby obok ciebie, ale właściwie nic nie wnoszą. Niby są zakupy, ale w chałupie rośnie tylko sterta rzeczy, których nigdy na siebie nie założysz, leżą w szafie, nie mają nawet zdjętych metek.

Żyjemy w świecie, w którym jest coraz więcej opcji.  Chcesz kupić telewizor? Masz ich 300 do wyboru. Ser? 150 rodzajów sera w gablocie.

Poszedłem ostatnio na hamburgera. Idę i widzę menu: burger z wołowiną i pesto oraz jajkiem, burger z boczkiem i whisky, burger z jalapenio, burger z kozim serem, burger z  makrelą, burger z mango, burger z kurczakiem. Ochujeć można. A ja chciałem po prostu opierdolić kawał wołowiny w bułce z serem i frytki. I złapałem się na tym, że teraz przez trzy godziny będę się zastanawiał co straciłem. Bo przecież można było zamówić coś innego, spróbować czegoś nowego. Czegoś, czego jeszcze nie miałem.  

To samo jest ze związkami.  Wybrałam tego. Ale czy zrobiłam dobrze? A może jest jakiś fajniejszy? Z paskami na dupie i na białym jednorożcu? Tyle się tego kręci dookoła.

I wtedy pojawia się dół. Uczucie żalu i straty. Gorycz, którą maskuje się uśmiechem. I zdjęciami na Facebooku.

Opowiem ci trzy rzeczy, które mnie zmieniły

Ja w swoim życiu czytałem naprawdę dużo o tym, jak żyć pełniej. Jak żyć lepiej. Oglądałem filmy na You Tubie. Oglądałem prezentacje na TedX.  Słuchałem nawet specjalistów od coachingu, chociaż to nie jest najlepszy przykład, bo po tym można dostać mentalnej sraczki. Albo może po prostu do tego nie dorosłem.

I w pewnym momencie mnie olśniło, jak wtedy, kiedy załapałem, że Robert Baratheon to Fred Flinstone. 

Rzecz pierwsza żeby zacząć żyć lepiej trzeba się nauczyć używać dwóch słów

Bardzo prostych.

Gwarantuję, że każdy je zna. Te słowa to:

„JEBAĆ TO”.  

Ludzie starają się zaimponować innym ludziom, którzy mają ich centralnie w dupie. Po co? Czy trzymałbyś w domu psa, który cię cały czas gryzie?

Wystarczy powiedzieć: jebać to. Koniec. Albo ktoś się cieszy, że cię zna, że utrzymuje z tobą kontakty albo niech spierdala. Jeśli chcesz aby wszyscy cię lubili zacznij sprzedawać lody.

Ta zasada idzie dalej.

Ludzie starają się zapanować nad wszystkim, bo uważają, że na tym polega dorosłość. Ni chuja. Nie da rady. Kobiety mają problem z zapanowaniem nawet nad swoją torebką a co mówić o wszechświecie. Ale ponieważ jestem już stary, wiem, że większość rzeczy, która teraz wydaje się nam tragedią, za tydzień, bądź miesiąc, będzie bez znaczenia. A jeśli ciągle cię będą dotyczyć, to zazwyczaj znaczy, że nie masz na nie wpływu.  Więc owszem, możesz się nimi martwić, ale możesz też powiedzieć „jebać to”. I iść dalej.

Zmieniaj to co zmienić można. Jak w mojej historii na początku. Popełniłem błąd. Poszedłem na imprezę, na którą nie chciałem iść. Poszedłem na nią, bo czułem się zobowiązany.  I zostałem na niej, mimo, że widziałem, że jest chujowa. Mimo, że tak naprawdę chciałem obejrzeć serial. A wystarczyło w odpowiednim momencie powiedzieć : „Nie, dzięki. Nie mogę. Mam inne plany. Innym razem.”  Dlaczego mam się czuć winny z tego powodu, że chcę żyć po swojemu?

Rzecz druga: szczerość względem innych buduje relacje. Budzi szacunek.

Sytuacja 1. Mężczyzna podchodzi do kobiety i mówi: „Zakochałem się w tobie. Chcę byś była matką moich dzieci.” Co myśli? „Z chęcią bym cię wyruchał”.  

Sytuacja 2. Mężczyzna podchodzi do kobiety i mówi: „Jesteś absolutnie przepiękna, odpadłem na twój widok, chciałbym cię lepiej poznać, bo uważam, że warto. Jestem naprawdę miłym gościem”. Co myśli? „Jesteś absolutnie przepiękna, odpadłem na twój widok, chciałbym cię lepiej poznać, bo uważam, że warto. Jestem naprawdę miłym gościem.”

Co czuje kobieta w pierwszym przypadku? Jeśli jest głupia to wierzy, a później dostaje po dupie. Jeśli jest mądra to nie ufa takiemu pacjentowi, bo wie, że jej ściemnia. Ludzie potwornie, strasznie, nie lubią czuć się wykorzystani. Nie lubią czuć się oszukani. Jeśli facet mówi „kocham”, a ma na myśli „wyrucham” to jest po prostu złamasem. To ten sam typ, który wydyma cię w interesach. To ten sam typ, który nadużyje twojej przyjaźni. Od takich zawodników trzeba trzymać się z daleka.

Rzecz trzecia: słuchaj ludzi

Żyje się może samotnie, ale trzeba mieć ludzi, przy których można odpocząć. Nazwijcie mnie idiotą, ale moim zdaniem szczęście dają relacje. Tyle, że teraz te relacje między ludźmi coraz częściej sprowadzają się do oglądania błękitnych ekranów telefonów.  Dostajesz wiadomość i czujesz chwilowe szczęście. Dostajesz lajka i twoja satysfakcja na moment idzie w górę. To znowu dopamina.

Co robisz kiedy się denerwujesz? Idziesz po butelkę, sięgasz po telefon, a najczęściej łączysz jedno z drugim. Alkohol i internet pozwalają walczyć z niepewnością. Z odrzuceniem. Tu wszystko jest łatwiejsze.

Wstajesz rano i zanim się odlejesz robisz co? Sprawdzasz telefon. Bo jakbyś tego nie zrobił kondory w Peru przestałyby srać.

I oczywiście nie ma nic złego w tym, że wysyłasz wiadomość do swoich przyjaciół przez fejsa. Chujowe jest, kiedy spotykacie się razem i wszyscy siedzicie w telefonach, bo nie potraficie rozmawiać normalnie. Chujowe jest, gdy spotykasz się z dziewczyną/facetem i lecisz skryptami jak ankieter na infolinii, bo nie jesteś w stanie rozmawiać.

Telefon jest narzędziem, jak młotek. Ale jeśli chodzisz cały czas z młotkiem w dłoni to znaczy, że albo zatrudniłeś się na budowie, albo z deczka cię pojebało.

Ostatnio słuchałem teoretyka zarządzania Simona Sinka, który pytał co jest największym wyrazem skupienia w dzisiejszych czasach? Co jest gestem świadczącym o tym, że kogoś słuchasz, że jest dla ciebie ważny? To… odłożenie telefonu, kiedy z kimś rozmawiasz. 

Ostatnio wprowadziłem z kumplami pewną  regułę na czas spotkań: na początku zbieramy telefony. Idą w kąt i nagle wszyscy ze sobą rozmawiają. Nagle  wszyscy są skupieni na innych.

Przestałem zasypiać z komórką. Przestałem się z nią budzić. I wiesz co? Kawa smakuje zupełnie inaczej, kiedy patrzy się rano przez okno na świat. Dzisiaj u mnie rano padał śnieg. A u ciebie?

Nigdy nie jest za późno, aby wrócić do łóżka

Tak naprawdę ciągle jesteśmy dziećmi, które gdzieś tam błądzą, mają lepsze ciuchy niż w młodości, lepszy model telefonu i kiedy jest smutno możemy pić wino.

Dorosłość zaczyna się od zrozumienia, że nie ma apki na miłość.

Nie ma apki na udany związek.

Nie ma apki na udane życie.

Nikt za nas tego nie załatwi.

Dostaję wiele listów w których ludzie piszą: chcę zmienić swoje życie, mój facet to chuj i mnie nie szanuje. Doradź coś. Spraw cud.

Hokus, kurwa pokus. Lepiej? Nie sądzę.

Ludziom wydaje się, że wszystko w życiu następuje nagle. Że to jest błysk. Że nagle ich życie się pierdoli, albo, że nagle  robi się cudowne. Tymczasem jedno i drugie jest procesem. Trzeba zazwyczaj sporo czasu, aby zjebać coś dokumentnie i jeszcze więcej czasu, aby coś wyprostować.

Przypomnij sobie największą miłość swojego życia. Masz to? Taką, za którą dałabyś wszystko. Taką,  która ciągle jest w twoich wnętrznościach. Taką, która nadal gdzieś tam się odbija w mózgu, kiedy widzisz ją gdzieś przypadkiem na Fejsie. (Jeśli  jesteś mądry, dalej jest przy tobie!) Pamiętasz ten moment, kiedy się w nim/w niej zakochałeś/zakochałaś? Nie. Nie da się dokładnie powiedzieć, kiedy to było.  Nie, kiedy ją spotkałeś to nie była miłość. Oczywiście stanął ci, ale to jeszcze trochę za mało, aby to powiedzieć.

Z miłością jest trochę tak jak z chodzeniem na siłownię. Zapierdalasz jak dziki reks, wracasz do domu, rozbierasz się przed lustrem  i widzisz co? Gówno. Następnego dnia jest to samo. I następnego też. Możesz ćwiczyć siedem godzin pod rząd i okaże się, że właśnie zmarnowałaś/eś siedem godzin swojego życia, dźwigając jakieś ciężary.

I że boli cię właściwie wszystko.

I że masz ochotę usiąść na kiblu i się wyrzygać.

I dopiero po miesiącu, po pół roku, po roku widzisz rezultaty i nagle mówisz: warto było.

Tak samo jest z  miłością. Ćwiczysz. Czasami w sypialni. Czasami w wannie. Czasami na podłodze.

Mówisz do niej.

Nie boisz się jej, więc się jej zwierzasz.

Nie boisz się jej, więc pokazujesz jej, kim naprawdę jesteś.

Rozumiesz ją.

Ona rozumie ciebie.

Uczycie się siebie nawzajem.  

Na tym polega związek.

A teraz test. Jeśli poćwiczysz tak przez trzy miesiące, a później olejesz to wszystko i zaczniesz codziennie wpierdalać pizzę i rozglądać się za jakimś kurczakiem z KFC (tłusta, ale duże cycki), to co z tego będzie? Odpowiem: gówno. Masa nie przychodzi z niczego. Rzeźba nie przychodzi z niczego. Dobre, mądre życie buduje regularność. I jeśli będziesz ćwiczył regularnie, to któregoś dnia obudzisz się i pomyślisz: kocham tą kobietę.  I dalej będziesz chodził z nią na randki, kupował jej kwiaty, chciał się jej podobać, chciał do niej wracać. Będziesz tęsknić.

I ta zasada dotyczy wszystkich rzeczy w życiu. Pieniędzy. Pracy. Przyjaciół.

Pospiesz się. Niewiele życia ci zostało.

3309885816_493d63a53a_b

Photo by Tim Street / French Maid TV/CC Flickr.com  
Inspiracje:
Dużo o  instant gratification dowiedziałem się stąd oraz stąd
Polecam też obejrzeć Simona Sinka. To jeden z bardziej świeżych mówców motywacyjnych, choć mówi teraz głównie o przywdzctwie. 

61 uwag do wpisu “Czy mając siedem lat byłbyś zadowolny z tego, kim stałeś się dzisiaj?

  1. Simon Sinek ostatnio staje się coraz bardziej popularny…. aż strach pomyśleć, że teraz wszyscy będą go oglądać, ale jak zwykle tylko niewielu będzie go słuchać 🙂 Ja od jakiegoś czasu uczę się zadawać sobie proste pytanie w każdej sytuacji: „Jak się z tym czujesz, debilu?”… Jeśli okay – zostaję, a jeżeli chujowo – wychodzę. Dobrze przeczytać coś takiego w taki dzień, jak dzisiaj! 🙂

    Polubione przez 2 ludzi

  2. Bardzo mi się podoba porównanie pielęgnowania związku i miłości z chodzeniem na siłownię 🙂
    A co do ,,albo ktoś się cieszy, że cię zna, że utrzymuje z tobą kontakty albo niech spierdala.”, to masz rację, właśnie wprowadzam to w życie. Nawet jeśli zostanie przy mnie garsteczka osób. Chuj. Od ilości chyba jednak preferuję jakość.

    Polubienie

  3. Moje 7-letnie ja uśmiechnęłoby się nieco pobłażliwie i powiedziało „to był trudny, ale ogólnie zajebisty rok – tak trzymaj”. A ja do sakramentalnego „pierdol to” dodałabym jeszcze „poznaj samego siebie” (to akurat Sokrates wcześniej wydumał). Bez autorefleksji i uczciwości wobec siebie nie ma drogi do szczęścia… czymkolwiek ono jest.

    Polubienie

  4. Piotrek fajnie, ale mogłeś podlinkować wywiad z Simonem o „Instant Gratification” – raczej to było taką „trochę” motywacją tego całego tekstu 🙂

    A poza tym to wszystko prawdą jest, problem tylko by to wprowadzić w życie…

    Polubione przez 1 osoba

  5. Jak zwykle w punkt. Simona Sinka nie znałam, więc zbieżności nie zauważyłam 🙂 Nie zgadzam się tylko z psiakiem. Mój cały czas szczeka. To znajda. Wzięłam go bo nasze potrzeby się spotkały. On potrzebował opieki, a ja kogoś, kim mogłabym się opiekować. Czy wkurza mnie, jak całą noc szczeka? Tak, bardzo. Doprowadza mnie czasem do białej gorączki. Czy go wydam? Nie, bo to się nazywa odpowiedzialność. Wiem, wiem, u Ciebie ten gryzący pies to tylko metafora była. I know 😉

    Polubione przez 1 osoba

  6. „Mówisz do niej.

    Nie boisz się jej, więc się jej zwierzasz.

    Nie boisz się jej, więc pokazujesz jej, kim naprawdę jesteś.

    Rozumiesz ją.

    Ona rozumie ciebie.

    Uczycie się siebie nawzajem.

    Na tym polega związek.”

    Okej. W sumie może ktoś będzie w stanie odpowiedzieć na nurtujące mnie pytanie.

    Jak otworzyć się na inną osobę, kiedy to co napisane wyżej już się miało? Zakładając że pogodziliście się z tym co się stało. Na pewno wiele osób ma z tym styczność – ćwiczyliście, ale w pewnym momencie nastąpiło zmęczenie obu ćwiczących. Postanowiliście że lepiej będzie osobno.

    I teraz chcielibyście znaleźć drugą taką osobę z którą możecie ćwiczyć. Tylko czemu kurwa w każdej nowej osobie szukacie tej poprzedniej? Już nie wspominając o tym że dziś kurewsko ciężko nawiązać głębszą relacje niż szybką wymianę płynów fizjologicznych. Skoro każdy do tego dąży, choćby podświadomie, to czemu na świecie jest tak ciężko znaleźć prawdziwe ciepło zamiast ciepła ładowarki do srajfona czy innego sony.

    Ludzie lat 80 i początku 90 jeszcze sobie mogą to jakoś poukładać… Ludzie urodzeni przed rokiem 2000 i później będą mieli strasznie, ale to strasznie przejebane. Wszystkie relacje będą opierać się na internitach, snapach, instach i oczywiście nowych serwisach a znalezienie kogoś kto faktycznie jest Naszym przyjacielem będzie wymagało znacznie większego wysiłku.

    Polubione przez 1 osoba

    1. TM
      Po pierwsze
      Jeśli się uczycie siebie i jeśli się rozumiecie to nigdy nie nastąpi zmęczenie.
      Po drugie
      Dzisiaj wszędzie dostępne są tak zwane ERSATZ-e.
      Na wyciągnięcie ręki można znaleźć zastępstwa.
      Ale to nigdy nie będzie TO SAMO.
      Po trzecie
      Jeśli szybka wymiana płynów to norma, to marne szanse na nawiązanie głębszej relacji z prostej przyczyny, że cały czas obracasz się w danym środowisku.

      Polubienie

    2. Czytając uważnie , jest odpowiedź na to pytanie . Wszyscy chcemy już , teraz , zaraz. Kiedy coś pójdzie nie tak , kiedy nie jest zgodne z naszym życzeniem , uwalimy wszystko , zamiast poprawić . Jestem 21 lat po ślubie , bywa różnie , jak to w życiu . Wszystkich zaskakuje to ,że mówimy do siebie pieszczotliwie i dbamy o siebie jakbyśmy poznali się wczoraj . Zaufanie i dbałość o siebie , odpowiedzialność i umiejętność uniknięcia rutyny . Ale z drugiej strony celebrowanie rytuałów . Czy byłoby lepiej z byłym / byłą ? Na pewno byłoby inaczej . Nie ma recepty na dobry związek . Z punktu widzenia kobiety uważam , że mądra kobieta to skarb mężczyzny ( nie myślę o wykształceniu , lecz mądrości życiowej ,uważności ) Mogłabym mnożyć przykłady , czego potrzebujemy , czego oczekujemy , jacy jesteśmy…. ale to jest jak rachunek prawdopodobieństwa . Trafiamy na kogoś i dalej będą różne kombinacje na które możemy wpłynąć i takie na które nie będziemy mieli wpływu . Wynik… to nasze życie :)))

      Polubione przez 1 osoba

      1. Zdaniem Pana Ikei szczęście dają relacje.
        Relacja to związek między ludźmi albo grupami ludzi.
        Jakość tych relacji zależy od starań z obydwu stron.
        W tych staraniach koniecznie trzeba się wychylić poza czubek własnego noska i poza ogólnie dostępne gadżety oraz innego rodzaju przyjemności.
        Mamy duży wpływ na to, jak się zachowujemy i jak postępujemy wobec drugiej osoby.
        Recepta na dobry związek jest podana w komentarzu Duża Bańka.
        Nawet pokuszę się o stwierdzenie, że jest to właśnie apka na miłość.
        Lecz program ten nie dotyczy miłości własnej tylko miłości w związku do drugiej osoby.
        A to wymaga czasu, wysiłku i zaangażowania.

        Polubienie

  7. Czytając utwierdzam się jedynie w przekonaniu że ta kupa kopniętych w tyłek facetów i tych co mnie kopnęli nie była na daremno,..może oprócz tego jedynego byłego już ..ale summa summarum nie byłabym tą kobietą gdyby też nie te wszystkie łzy, problemy. WSZYSTKO w życiu ma sens. Trudność polega na jego odkryciu i wyciągnięciu wniosków.

    Polubienie

  8. Przemiana?Tak,trzeba dbac o relacje z drugim czlowiekiem…nawet te najmniejsze. Nawet te z sasiadkami z wakacji 2013. Zachowac sie jak trzeba, nie uciekac jak szczur z inna…

    Polubienie

  9. WOW

    Jak to sie dobrze czytalo ❤

    Blogow nie czytam, pare tygodni temu kumpela zalinkowala na fejsie jeden z wpisow a ze byly cycki na zdjeciu i tytol byl jakis krzykliwy…kliknalem.

    Po tygodniu przeczytalem wszystko.

    Bylo kilka czerstwszych wpisow ale od czytania reszty oderwac sie nie moglem.Robilem herbatke(zielona z pigwa),zasiadalem wygodnie w fotelu czasami zapuszczalem jakas nutke w tle…i pochlanialem z usmiechem a czasami lezka w oku jeden wpis za drugim.

    Ale ten wpis jest wyjatkowo smakowity.

    Od siebie tylko dodam ze KAZDY zwiazek jest tylko i wylacznie odzwierciedleniem tego co mamy w sobie, kim jestesmy.Jezeli sie nie kochamy nikt nas nie pokocha poniewaz nie wiemy czym milosc tak naprawde jest.

    Nie szukajmy kogos kto bedzie nasza druga polowka, kto nas uzupelni i dzieki temu poczujemy sie szczesliwi.
    Szukajmy kogos z kim bedziemy mogli dzielic sie caloscia ktora jestemy.

    Szanuj siebie

    Badz dla siebie wyrozumialy

    Czesz sie kazda chwila

    Najpierw zakochaj sie w sobie bo jest to najcudowniejszy i najslodszy romans jaki mozesz doswiadczyc w zyciu, a potem obserwoj jak caly swiat wokol ciebie zakochuje sie w Tobie.

    P.S. Dziekuje :*

    Polubienie

    1. Do Wafelkill
      Znak szczególny dzisiejszych czasów to koncentracja na samym sobie.
      U osób zakochanych w samych sobie nie ma miejsca dla drugiej osoby.
      Spróbuj raz wznieść się ponad siebie i bezgranicznie pokochaj kogoś.
      Wtedy poczujesz, jak smakuje miłość. Smakowita to mało powiedziane.
      Sądząc po drugim zdaniu, dla ciebie liczy się jedynie fasada-no takie czasy.

      Polubienie

      1. Gadasz głupoty. Najpierw miłość do siebie i szacunek, radość, a dopiero miłość do czegokolwiek innego. Znajdż szczeście w sobie, bo na zewnątrz w niczym innym go nie znajdziesz. Ani w nowej zabawce, iphonie 8, samochodzie, związku, dziewczynie, Amen.

        Polubienie

  10. Pracuję w szkole jako polonistka i szukając materiału do pracy, przypadkiem natrafiłam na ten tekst i jestem nim zauroczona…poziom ironii i łatwość posługiwania się materią słowa w tej publikacji zadziwia mnie. Szczerze gratuluję i z niecierpliwością czekam następnych wpisów. Pozdrawiam. 🙂

    Polubienie

    1. Aguś,
      mam dokładnie te same odczucia.
      Piękny głęboki tekst.
      I proszę o więcej 🙂

      Jeśli chodzi o multi opcje i trudne wybory to istnieje coś takiego jak skrystalizowany gust czyli znajomość własnych upodobań i potrzeb. Wtedy nie ma problemów. Ja od zawsze wiem, co mi się podoba i co mi smakuje. Dlatego byłam trudnym i upartym dzieckiem 🙂 Żadne mody czy reklamy nie robią na mnie wrażenia i jestem niepodatna na sugestie innych.
      A przykładowo burgera czy parówki nigdy nie miałam w ustach, a jak sery to cheddar, salami czy boryna ewentualnie jagna 😉 Może być tysiąc odmian, ja nie mam wątpliwości, gdyż mam swoje ulubione. I to oczywiście dotyczy wszystkich innych rzeczy i dziedzin życia. I w końcu skutkuje to moim małym prywatnym www czyli wiernością własnym wyborom. I tyle.

      Polubienie

    1. Yapp, nie popadaj w pesymizm. To jeszcze nie takie smutne i nie takie straszne, kiedy jeszcze czymś dzielicie się 😉 Mój kolega właśnie przećwiczył się, przeciążył się na siłowni i przesunęły mu się trzy dyski i cierpi okrutnie….. i tylko „miłość” neurochirurga i profesjonalizm jakiejś uroczej rehabilitantki może coś zdziałają i pomogą, ale w sumie jedna wielka niewiadoma…. Wiem, że to zbyt przyziemny przykład, ale tak też bywa.

      Polubienie

  11. Pierwszy raz czytam Twojego bloga. Ten wpis oceniam dobrze, porusza sprawy ciekawe i ważne. Słyszałem o ciekawym sposobie na problem smartphone’ów podczas spotkań towarzyskich:
    wszystkie lądują na środku stołu. Kto pierwszy po nie rękę wyciągnie, płaci z góry ustaloną karę finansową (stawia kolejkę). Kara winna (jak to kara) być dotkliwa.

    Anegdota: w poczekalni do pediatry siedziały 2 około 12letnie dziewczynki-bliźniaczki, którym mama dała zadanie opiekować się o 10 lat młodszą siostrą. Siostra biegała sobie z innymi dziećmi, a te 2 ledwo-nastolatki siedząc krzywo, krzywiąc krzywe ryje, gapiły się ze znudzeniem w telefony. Nawet z tego przyjemności nie miały. Nie były pochłonięte tym co robią. Po prostu, klikały.

    Nie zamieniły słowa, nie zaszła jakakolwiek interakcja.

    Jak zachowałyby się 2 siostry w poczekalni 20 lat temu? Wzięłyby gazetę, szturchnęły się. Pokłóciły. Podglądałyby ukradkiem przystojnego chłopca. Pobiłyby się. Cokolwiek by się działo.
    A tak, to nic. Nuda. Nic się nie dzieje. Dłużyzna. Jak w Rejsie.

    Do widzenia.

    Polubienie

  12. Mozesz byc inspiracja dla oszolomow z korpo i udzielac im rad typu pierdu, pierdu. Nie jestes w stanie ani troche wesprzec, zainspirowac osoby na prawde potrzebujace, osoby ktore maja bardzo ciezko w zyciu. Osoby ,ktore na prawde potrzebuja przewodnika duchowego, kogos realnego a nie trele morele z filmow z you tubika. Nie jestes w stanie udzielic mi zadnej rady a tym bardziej fizycznie pomoc. Zwyczajnie nie jestes do takich rzeczy zdolny. Nie umiesz. A skoro nie umiesz to sie wstydz…I przyznaj sie, ze masz dalej 18 lat.

    Polubienie

    1. @ja – Ale to chyba nie taka rola bloga (tego i żadnego innego) – żeby wspierać mające bardzo ciężko w życiu. To prawda, niektórzy jakoś całe życie mają pod górkę i w pewnym momencie nie mają już siły zaczynać jak Syzyf od początku. Takim osobom może pomóc jedynie psycholog i/lub psychiatra. Co prawda psycholodzy też czasem ściemniają, a psychiatrzy bardzo chętnie wypisują recepty. Ważne jest jednak to, że zajmują się indywidualnym przypadkiem. Dobra rada dla każdego nie istnieje. Oczekiwanie, że ktoś naprawi czyjeś mooooocno spieprzone życie – to chyba życzenie bardziej do złotej rybki niż do blogera 😉

      Polubienie

  13. tak pobieznie looknelam na początek tekstu .Byłam kiedyś na tak zwanym party w clubie może nie w az tak ekskluzywnym gronie korpolemingów jak opisuje panikea ale była tam dość fajna kapela na żywo mila obsluga panie topless króliczki kelnerki i jadło smakowite z kuchni indyjskiej czy greckiech zapomniałam. .No i siedizlam przy stoliku ze znajomymi bo wtedy bylam w separacji przed rozwodem z mordziastym (czytaj moim eksmałżonkiem).I psiamac niewiem czy to jakiś mój wyraz powagi na mym licu czy tez dziwna aura końca lata zadziałała ? wtedy nie pilam ani kropli nie chciałam alkoholu znajome się nawet niezle bawiły.Kolezanka rozwodka recydywistka po 2 mezach wyhaczyla jekiegos malolata z masa miesniową .Przyszla nawet do stolika i mówi ze ona lubi mlodszych bo starzy faceci to jej śmierdża jak znoszone buty . druga koleżanka wdowa po mezu zolniezu swiecąc golymi cyckami pod [rzezroczystą bluzka postawila drinka szpakowatemu panu Rysiowi .A do mnie zaczęli się schodzić rózni nieszczęśnicy najpierw jakaś tanio umalowana zdzira zwierzyla mi się ze jest dziwką i lata po lokalach po nocach i puszcza sie za kase bo mąz jej nie kocha i dzieci a w dzieciństwie była molestowana przez ojca , później przylazl i dosiadl sie do mnie (bo akurat moje znajomy skakaly na parkiecie)jakis facet z tatuażem skorpiona na lewym ramieniu i gada do mnie lekko belkocząc po kilku browarach że w tym lokalu bawi się jego zona w ciązy z innym facetem pokazuje mi ladną panienke blondynke i z żalem ten gość mi mowi ze ja nadal kocha i wychowa dzieciaka nieswojego ale wpedza się nieuchronnie w nalog alkoholowy i wakcierozpacy zamierz atatuowac cale cialo.Mija jakies kilkanaście minut i znowj akas dziewczyna w okularach skarzy się do mnie zę faceta nie może sobie znaleźć a jest madra ksiegowa i panną z posagiem po rodzicach lekarzach .A druga jej kolezanka z kolei placze bo poznala jakiegos faceta zzagranicy fanatyka motorów harleyowca ktory tylko na wakacje do niej przybywa swoim wypasionym motorem aw ciagu roku tylko wirtualnie sle slodkie slowka.Każdy szuka pocieszenia a ja na to że sama bladze jak slepiec w labiryncie .Piję wode z cytryną dziwie się ze tylu jest nieszczęśliwych na tym padole nie licze mnie samej. Jedyne co mogłam poradzić tym zagubionym to żeby wypili za zdrowie moje i swoje bledy,za wysnucie konstruktywnych wnioskow i odzyskanie nadziei chociaz minimalnej radości ( bo na ogół wżyciu jest jej nie za duzo) i celu życia.Naprawdę milośc jest często tylko małą iskrą wciemnosci za krótką by dlugo trwac za słabą by w pełniogrzac samotne serce , to uczucie smakuje słodko i zmienne jest moze zmienić sie w gorycz rozczarowania ,miłośc to najbardziej pożądane i ulotne jednocześnie zjawisko Trzeba dbać by trwało . .

    Polubienie

    1. Ja kiedyś próbowalem. Za młodu. Jak jeszcze miałem w sobie dużo wiary w puste obietnice i mało wiedzy aby weryfikować/coś wiedzieć.
      Więc u mnie było odwrotnie. Na początku smaczna i obiecująca, po 7 latach niestrawna.
      Nastawiłem się na duchowy rozwój(nie, nie czary mary, ezoteryka i inne new age, nie. Raczej pogłębiona refleksja, uważność, medytacja i pozytywno-pomocowe nastawienie).
      I z ewangelią jest tak – z perspektywy tzw. gmachu wiedzy – że pod pewnymi warunkami może dawać takie same efekty jak głęboka medytacja. Przy czym te „pewne warunki” to przyjęcie zupełnie nieakceptowalnego, w dużej mierze obcego mi mentalnie systemu wierzeń religijnych pasterzy kóz znad Morza Martwego więc odpada.
      Ale jak Tobie pomaga, to w porządku i tego się trzymaj.
      U mnie to nie działa 😉

      Polubienie

  14. Łuki,
    pewnie dla większości to są głupoty, bo jak można stawiać czyjeś dobro, czyjeś szczęście ponad swoje? To jest dziś szalenie niepopularne. Obecnie wiele związków się rozpada, ponieważ tak zwana miłość własna bierze górę nad miłością, zachowaniem wobec drugiej osoby. Ważne jest, żeby mi było dobrze, żebym ja był szczęśliwy, a nie żeby komuś było dobrze ze mną. To droga donikąd. Super, jak ktoś jest samowystarczalny. Zakładając, że ma i radość i miłość i szacunek do samego siebie i dziwnym trafem znajdzie się na bezludnej wyspie to czy te spełnione warunki pozwolą, wystarczą, by czuć się szczęśliwym? Z samym sobą? Ja przekręciłabym się z samotności. W moim rozumieniu uczucia takie jak miłość czy przyjaźń są relacjami zwrotnymi, tylko w odniesieniu do drugiej osoby. Może nieporozumienie/niezrozumienie tkwi w terminologii? Ostatnio czytałam, że w którymś państwie można wziąć ślub z samym sobą, założyć sobie samemu obrączkę (skoro tak się kocham i tak mi dobrze ze sobą) i wyprawić wesele (no to już raczej dla rodziny, a jednak nie dla siebie). Bo tańczyć też można solo, lecz jakaż to przyjemność przetańczyć całą noc w nie przypadkowych ramionach. Wszędzie ostatnio trąbią „pokochaj siebie, pokochaj siebie”, a co tak naprawdę jest miernikiem poziomu tej miłości do samego siebie? Komórka, samochód bardzo ułatwiają życie, zwłaszcza po przeprowadzce za miasto w poszukiwaniu skrawka zieleni, lecz nigdy nie umieściłabym ich w jednym rzędzie z ważną dla mnie osobą. I nie zależy mi, by pokochał mnie cały świat, choć nigdy nie brakowało mi adoratorów. Być może dlatego, że nie myślałam wyłącznie o sobie oraz widziałam trochę więcej niż czubek własnego nosa.

    Polubienie

    1. Jak już się bawimy w jakąś refleksję, coś głębszego niż zwulgaryzowany opis słowno-muzyczny tego, co autor zobaczył na TED lub przeczytał na innych blogach – warto na chwilę odłożyć na bok standardowe, mainstreamowe widzenie człowieka „niezazwiązkowanego” – to nie komórka, fura czy wycieczki na koniec świata co pół roku.
      To absurd – to dotyczy zamożniejszych, i raczej nie ma związku z nomen omen – statusem związkowym.
      Co to znaczy być dobrym dla siebie?
      Moim zdaniem nie chodzi o kupowanie sobie prezentów czy absurdalne pod każdym względem zaślubianie samego siebie. To narcyzm i skłonność do gadżeciarstwa. Równie liczne reprezentowane wsód singli jak i w związkach(w tym drugim chyba nawet częściej – bo narcyz potrzebuje oznak uwielbienia, to trzeba karmić).
      Być dobrym dla siebie to lubić i akceptować siebie. Tak po prostu.
      Nie wpędzać się w zaniżoną samoocenę. Nie oskarżać. Nie karać.
      Nie zatruwać samego siebie alkoholem w potwornych ilościach i nie palić fajek. W ogóle unikać używek z górnej części wykresów „lista przebojów pod względem szkodliwości”.
      Nie obżerać się i nie niszczyć sobie stawów przesadnym wysiłkiem biegowym czy na siłowni.
      Nie odmawiać sobie seksu jeśli są potrzeby(ale tak, żeby nie ranić innych).
      Sprawiać sobie drobne przyjemności. Nauczyć się asertywności(byle nie przesadzić – granica między asertywnością a egoizmem jest łatwa do przekroczenia).
      Po prostu traktować siebie tak, jak traktowałoby się kogoś, kogo lubimy i na kim nam zależy.

      Polubienie

      1. Pisałeś może kiedyś jakiekolwiek instrukcje obsługi? Pięknie to ująłeś. Zwięźle i zrozumiale nawet dla zadufanego buca czy przemądrzałej pipki…ha ha

        Polubienie

      2. @Anka – czasem piszę dokumentacje i instrukcje…ale nie znoszę tego(zawodowo).
        Za to nabrałem nawyku pisania tak, jak sam chciałbym żeby ktoś do mnie napisał :). Tylko nie zawsze się udaje. Takie życie 😉

        Polubienie

      3. Z tym różnie bywa, mam na myśli to uspokajanie.
        Zdarzało się również, ze doprowadzałem kogoś do nagłej erupcji piany 🙂
        A to co napisałem powyżej, raczej było z intencją podzielenia się swoimi spostrzeżeniami, niż miało być uspokajające 🙂
        Pozdrawiam ciepło

        Polubienie

    2. No jak sie boisz samotności to oznacza że nie kochasz jednak siebie… I nic nie zrozumiałaś z tego co napisałem, ale jesteś kobietą więc sie nie gniewam. StaryCzłowiek już więcej zrozumiał i poniekąd Ci to wyjaśnił. Tak, pokochaj siebie a co to znaczy? Szacunek, komplementy wobec siebie naprzykład. I dopiero jak to będziesz miała, to szczescie i zadowolenie w sobie, szukaj drugiej osoby bo inaczej zmarnujesz mu i sobie życie. Tylko że wtedy sie okaże, że czujesz sie świetnie i tak naprawdę żadnej mitycznej „drugiej połówki” nie potrzebujesz, więc cięzko Ci będzie wejść w związek czyli niejako związanie. A już na pewno będzie to inny zwiazek niż ten, o którym opowiadała ci mama, babcia i multum komedii romantycznych, które z uciechą oglądałaś a które w odniesieniu do zycia nie mają nic wspólnego, tylko jeszcze wyrządzają szkody w umyśle.

      Polubienie

      1. Łuki, przyznaję, że nie rozumiem wiele więcej w dzisiejszym świecie, jakoś nie przystaję, nie pasuję do obecnych czasów….. Taka idealistka, może bardziej kaczka dziwaczka wychowana na wierszach nie tylko Brzechwy…. ale z pewnością nie na komediach romantycznych, których widziałam dokładnie tyle ile palców u jednej ręki – śmieszne? Nie, po prostu w domu nie było kultu telewizora i praktycznie obywam się bez niego, mimo 60 cali w salonie. Dziwne, prawda? A częściej bywam w operetce niż w kinie. Kiedyś w pracy rozmawiali o szpitalu w leśnej górze i ja jedna nie wiedziałam, o czym mowa. Dobrze, że chociaż Ty się nie gniewasz, że nie łapię, o co biega. Przykładowo nie widziałam ani jednego odcinka tak popularnego rolnika poszukującego. Więc nie oceniaj pospiesznie, bo mama nigdy nie miała czasu na rozmowy, chociaż prowadzała do tej operetki, a babcie były nieobecne w moim życiu. Być może podejście do danej sprawy jest uzasadnione wychowaniem, a może genami. Sama nie wiem. Mnie wychowano, że ważniejsze jest dawanie niż branie. Staromodne, co? Mnie powtarzano, że szczęście to takie uczucie, które się mnoży, gdy się je dzieli. Zbyt zagmatwane? Swego czasu moim hobby była działalność charytatywna. Kosmiczne czy komiczne? Jeden czort. I taka ta moja wizja „żywota człowieka poczciwego”. I znowu wątpliwość, czy aby na pewno poczciwego, bo kocham o jeden za dużo 😉 I tylko miłość do innych mnie trzyma 🙂

        Polubienie

  15. „Wybrałam tego. Ale czy zrobiłam dobrze? A może jest jakiś fajniejszy? Z paskami na dupie i na białym jednorożcu?” Hahaha, zdecydowanie nie tego szukam. I wiem, że zrobiłam dobrze. Nawet jeśli po czasie okaże się, że nie wybrałam dobrze, zrobiłam to, co w tamtym momencie czułam.

    „Hokus, kurwa pokus” xD

    Polubienie

  16. ja mam dopiero problem .Podoba mi się jeden nowy kolega z pracy.Chcę go poderwać ale nie wiem jak .Nie pracujemy razem on jest na2 piętrze ja na pierwszym biurowca.Winda tez nie jeździmy razem inne godziny.Ja jestem zupełnie zakrecona na tle jego .On mnie nie widział dobrze boja go mijalam ubrana w plaszcz i czapke jak szlam do pracya on zjezdzal już na przerwie konczyl robote.minelismy sie szybko ale ja go zdązylam dostrzec.On chodzi ze wzrokiem jakby ponad wszystkichzamyslony czy co.jak siedze w swoim biurze to widze go naprzeciwko jak pracuje z kumplem w madupkeJAk mi znajome mowią nie mam aparycji żeby skusic faceta. Że jestem za szara chociaz mam figurke .Panie ikea jporadz pan jak zaciagnąc do łózka i wazne zatrzymac na dluzej obiekt mojego zainteresowania.Wiem znajda się tacy co powiedzą ze trzeba być seksbombą ja szukam jakiejś dobrej metody na podryw.Moze panikea albo czytelnicy cos poradzą w tej kwestii

    Polubienie

  17. Wiesz, ja też czuję się niewidzialna dla facetów. Ciepła, dobra, inteligentna, piękna i uśmiechnięta. Sama. Od ponad 2 lat. Miewam gorsze chwile, kiedy pytam się sama siebie, co jest ze mną nie tak. Co odpowiada mi głos w głowie? Nie ważne ilu facetów będzie Cię zauważało, ważne, aby zauważył Cię ten jeden. W odpowiednim czasie, w odpowiednim miejscu.

    Polubienie

  18. To jest genialne! Pan jest genialny! Jestem tu od niedawna, ale każdy przeczytany tekst tutaj wzbudza we mnie wiele emocji. Wszystko jest trafione w punkt. Wiem, że kiedy wejdę tutaj w jakikolwiek z Pana tekstów to czeka mnie na prawdę ciekawa lektura, że to nie będzie stracony czas. Dziękuje!

    Polubienie

  19. Biorąc pod uwagę, że gdy miałam 17 lat cierpiałam na zaburzenia odżywania, depresję i inne trudne stany, byłabym dumna z tego, do czego doszłam, pomimo, że nie jest to ogólnie nic specjalnego. Udało mi się zrobić rzeczy, o których nigdy bym nawet nie pomyślała, że są możliwe 🙂

    Polubienie

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.