Port lotniczy Okęcie, wczesny wieczór. On – wysoki, opalony, lekko dla efektu podbity „koksem”, taki ryczący czterdziestek. Ona – kryzys wieku średniego, czyli ładna, zgrabna, w wieku ledwo popoborowym, tak mniej więcej. Widać na pierwszy rzut oka, że znają się krótko, acz są już w pewnej zażyłości. 

Czyli seks był.

(Swoją drogą, z wszelkiego rodzaju określeń na ‘zrobienie loda’ najbardziej podoba mi się ‘opierdol mi hałabałe’, co jest pięknym przykładem na stosowanie współczesnej polszczyzny).

Traf chciał, że już po przejściu kontroli pasażerskiej, spacerując po strefie wolnocłowej natrafiają na kolegę naszego bohatera (żeby nie rzec klona), który – jak się okazuje – „zupełnym przypadkiem” także leci tym samym rejsem, do tego samego ciepłego miasta co oni, ba!, nawet w jednym hotelu będą pomieszkiwać.

Pan najwyraźniej zapomniał powiedzieć swojej Niuni,  że to będzie wyjazd z trójkątem. A właściwie w trójkącie.

Dziewczę chyba doznało pewnego zwątpienia, a nawet i obaw, ponieważ urwało się panom i odnalazłszy oficera straży granicznej poprosiło, aby ją pod jakimś pretekstem zatrzymać („Passenger Stanislav Paluch, wrdl wrldl wrw…”) i nie pozwolić polecieć, a w razie czego pomóc, jako że kompan bardzo nalegał na jej towarzystwo w tym wyjeździe.

Ta historia, podesłana mi przez Krzysztofa, w jasny sposób pokazuje, jak ważna jest przyjaźń dla tego faceta i jednocześnie jak nieudany jest jego związek. On nie był w stanie przekazać jej prostej informacji, że chce jechać na wakacje ze swoim Ziomkiem, Memłonem, Mordą i Amigo. Bał się to zrobić. Ona zaś, jak to kobiety mają w zwyczaju, chciała mieć swojego faceta na wyłączność.

Po co jest przyjaciel?

Wyobraź sobie, że rzuca cię facet/kobieta. Chujowe? Chujowe. A teraz wyobraź sobie, że rzucają cię wszyscy przyjaciele. Co jest gorsze?

Obstawiam wariant drugi.

Po co jest przyjaciel? Dawno temu, przyjaciel, będąc bardzo daleko, podesłał mi historię, która to tłumaczy. Wierzę w nią średnio, ale jest piękna. Trafia do serca. Kobiety ani jednostki wrażliwe nie powinny jej czytać.

Do szpitala przychodzi klient. Zaspokajał się sam. A że fantazję miał wyjątkowo bujną, to włożył sobie w pupę gumkę, po czym wypełnił ją gipsem. Patent miał polegać na tym, że kiedy gips zaschnie będzie mieć idealny dildo analne (ciężko to nazwać bowiem wibratorem, chyba że dostanie się w trakcie dreszczy).

Nie krytykuję. Słyszałem o facetach, co to lubią zakładać kobiecą bieliznę i nie rzadziej jak co dwa tygodnie zamawiają sobie nowy komplet.

Wszystko szło dobrze, lecz podczas wyciągania pękła guma i … cóż, wkład pozostał. Próbował ręką, szczypcami, kombinerkami. Nie dało rady. Pojechał do szpitala. Lekarz, jak to lekarz. Niewiele jest już w stanie ich zaskoczyć. Obejrzał, prześwietlił. Wybór był mizerny. Albo rozetnie zwieracze i pacjent będzie srał pod siebie do końca życia, albo potnie go od środka. Bierze zwolennika miłości greckiej na stół, rozcina, wyciąga. Patrzy, a przez środek idealnego wibratora biegnie dziura. Dość długa. Tak jakieś 6mm średnicy.

Lekarzowi to jednak spokoju nie dawało. „Panie, rozumiem gumę i gips w dupie, nie takie rzeczy widziałem, ale weź mi powiedz skąd ten otwór biegnący przez środek odlewu????” Pacjent się kryguje, w końcu wyznaje. Poprosił sąsiada, swojego najlepszego kumpla, żeby mu to rozwiercił wiertarką. 

I teraz sobie wyobraźcie: kolo na pieska, a drugi boruje go wiertarką.

Ile trzeba mieć zaufania do drugiej osoby, aby opowiedzieć jej, co ci się przydarzyło i poprosić o pomoc!

Ile wiary w tą osobę, żeby klęknąć i wypiąć dupę!

I ile mobilizacji z drugiej strony, aby wziąć wiertarkę i zacząć wiercić!

Tak, kobiety zrobiłyby dla swoich przyjaciółek dokładanie to samo.

Bo po to mamy przyjaciół. W przypadku przyjaźni zanika wstyd. Liczymy na szczery przekaz bez autoprezentacji. Ktoś cię zna i wciąż lubi, mimo, że zna. Bo macie te same cele, te same wartości. Jak w tym memie:

„Otaczaj się ludźmi, przy których nie musisz spinać dupy i wciągać brzucha.”

Nie liczy się ich uroda. Liczy się ich charakter. Moi przyjaciele mnie określają. Ich ambicje są moimi ambicjami, ich plany stają się moimi, ich pragnienia przechodzą na mnie. To z nimi porównujemy swoje osiągnięcia. Powiedz mi, kim są twoi przyjaciele, a powiem ci, kim jesteś.  

Chodzi o sytuacje kiedy lecisz do tej osoby na ślub do Vegas, mimo, że ona się już pogodziła z tym że ciebie tam nie będzie. Dzwonisz do niej na recepcji i mówisz: przyjechałam.

Chodzi o sytuacje kiedy pół roku później jesteś w Nowym Jorku wysiadasz na lotnisku i nikogo się nie spodziewasz. A wita cię twoja przyjaciółka z mężem, uśmiecha się i mówi „zemsta za Vegas”.

(Zamiast Nowego Jorku wstaw Szczecin, Koszalin czy Włocławek. Chodzi o ideę). 

Żyjemy w czasach, gdy przyjaźń staje się nową rodziną.  Lepszą rodziną. Bo na to, kto znajdzie się w tej prawdziwej, nie mamy większego wpływu. Zresztą ci, których wybieramy za przyjaciół są do nas bardziej podobni pod względem struktury DNA niż inne obce nam osoby, pochodzące z tej samej populacji.  

Pod pewnymi względami przyjaźń jest lepsza niż miłość.  Miłość, pasja, namiętność – to często się kończy wraz z czasem. Przyjaźń nie. Przyjaźń z czasem potrafi być silniejsza.

Nie zadowalaj się płytkimi relacjami

Na seks nie mamy zbyt dużo dobrych określeń. No i chuj. Ale za to jeśli chodzi o znajomości, to nasz język jest bogaty.  Jest znajomy, jest kumpel, jest przyjaciel. I każdy wyczuwa różnicę.

Znajomy, to osoba, której mówisz ‘cześć’. Mówicie do siebie, ale nie rozmawiacie. Kumpel to człowiek, z którym możesz sobie pozwolić na ostrzejsze żarty. Z którym masz jakąś wspólną przeszłość. I wreszcie przyjaciel. Brother from another mother. Sister from a different mister. To osoba, z którą jesteś szczery. 

Facebook to wszystko zangielszczył. Każdy stał się friendem, czyli przyjacielem. A żeby jeszcze bardziej wiertarką w dupie pogrzebać, podzielił tych przyjaciół na bliższych i dalszych.

Serwisy społecznościowe upowszechniły zjawisko dobierania „przyjaciół” pod kolor. Bo mają nam wzbogacić wizerunek. Sprawić, że będziemy fajniej wyglądać w oczach innych. Tyle, że to nie przyjaźń. To sztuka autoprezentacji. Pozorne relacje. Życie w tej wersji przypomina nieustającą służbową kolację. Każdy się do siebie uśmiecha. Każdy daje lajki.  

Ostatnio gadałem z dziewczyną, która ma 2 tys. „przyjaciół” na Fejsie. Nie miała z kim iść na kolację. Samotna jest. Królowe Facebooka, władcy Instagrama. Tysiące znajomych, a nie ma z kim, kurwa ich mać, szczerze pogadać.  

Kobieto, nie zmuszaj faceta do rezygnowania z przyjaciół

Z czego najczęściej rezygnują mężczyźni w Polsce po wstąpieniu w związek/małżeństwo? Ze swoich przyjaciół.

Nie żartuję.  Nie wymyśliłem sobie tego. Z badań tak wynika. To światowy ewenement. Dlaczego tak robią? A to już mi się w ogóle w pale nie mieści. Robią tak pod wpływem swoich partnerek. Które uważają, że to one mają im od teraz wystarczyć za całe życie. Skąd się to bierze? Myślałem nad tym chwilę i chyba wiem. Z niepewności. Z braku wiary w siebie. Z braku wiary, że ta druga osoba zostanie i jej nie opuści. Z braku własnego życia. Partner ma uzupełnić jej wszystkie deficyty. Z braku swoich przyjaciół.

I ja naprawdę rozumiem, że kiedy kobieta mówi mężczyźnie: „Spędzasz swoje życie z kumplami, zamiast ze mną”, to komunikat: „Spędzamy razem zbyt mało czasu, nie troszczysz się o mnie.” Ale nie. Po prostu nie.

Mężczyzna i kobieta muszą mieć swoich przyjaciół. Jeżeli sobie bierzesz kogoś do swojego życia, to znaczy, że go akceptujesz takim, jakim jest. A nie od razu odkręcasz mu głowę i postanawiasz przykręcić w tym miejscu dupę.  

Przyjaciele muszą spędzać razem czas.

Kiedy jest się małym, przyjaźnie zawiera się łatwo. To przychodzi naturalnie. Etapami.

Idziesz do przedszkola, ktoś wali cię łopatką w głowę, ty odpowiadasz mu zgrabnym kopem prosto w jaja, a już 20 lat później siedzicie na ławce i pijecie browar, opowiadając o kobiecie (PRZEPRASZAM, ‘SUCE’), która złamała ci serce.

Dlaczego najwięcej przyjaźni pochodzi z czasów, kiedy byliśmy młodsi? Bo wtedy mieliśmy czas na pielęgnowanie relacji. Spędzanie razem czasu.

Jestem szczęściarzem, bo mam kilkoro przyjaciół. Dawniej nasze spotkanie wyglądało mniej więcej tak:

Telefon.

– Mam browar.

– Przekonałeś!

Najpóźniej godzinę później siedzieliśmy już razem.

3

Ale im jesteśmy starsi, tym mamy mniej czasu. Nie jestem najłatwiejszą osobą we wszechświecie, o czym wie każdy, kto choćby próbował się do mnie dodzwonić (czasami pięć razy to za mało). A już spotkanie się w gronie osób, z których każda ma swoją pracę, swoje obowiązki, swoje wyjazdy, swoje gównoburze, wymagała więcej niż kilku telefonów, kilku zmian terminów i zaangażowania kalendarza googla. Więc jak było dobrze, to widywaliśmy się raz na trzy miesiące.

W pewnym momencie powiedzieliśmy: „Jebać to.” Z całą pewnością umierając, będziemy żałowali wielu rzeczy. I z całą pewnością nie tego, że pracowaliśmy za mało.

Wszystko może poczekać.  I teraz raz w miesiącu siadamy przy okrągłym stole, wyciągamy flaszkę, odkładamy telefony i gadamy.  

Co się zmieniło przez te lata?

Obrus jest biały i alkohol lepszy.  

Aha, przyjaciele muszą spędzać ten czas sami.  Bez swoich kobiet/mężczyzn. Dlaczego? Na to pytanie można odpowiedzieć długo i krótko.

Długo, bo z punktu widzenia psychologii przyjaźń damska i męska jest inna. 

Kobieca bliskość polega na wyrażaniu emocji, a męska na działaniu. Mężczyźni rzadziej się zwierzają. Kobiety częściej. Mężczyźni, gdy proszą o radę, rozwiązują problemy. Kobiety udzielają sobie psychicznego wsparcia.

  (Dwie przyjaciółki:

– Zobacz jaka jestem gruba i brzydka.

– Co ty mówisz? Jesteś śliczna i masz świetny tyłek.

Dwóch kumpli:

– Stary, ale jestem gruby.

– No, i do tego brzydki, jak chuj.)

I krótko: ludzie muszą przebywać od czasu do czasu z innymi ludźmi dla zwykłej, kurwa, higieny psychicznej.

Przyjaciół trzeba zdobywać całe życie

Tymczasem, godzina 18.00, jadę ze swoim przyjacielem tramwajem linii 9 prosto do pubu, gdzie mamy się napić piwa. Niespiesznie rozmawiamy. Niespiesznie, bo mamy za sobą wizytę w koszernej knajpie, gdzie zapchaliśmy się humusem i shoarmą wegeteriańską, w dobrej cenie, bo za niewiele ponad 20-kilka złotych polskich. Jesteśmy trzeźwi (jeszcze). Mówimy o meczu piłki nożnej, który się zbliża.

Obok stoi pucułowaty facet z reklamówką Biedronki w dłoni i włącza się do rozmowy. Opowiada o walkach KSW na Stadionie Narodowym, oraz swojej siostrze w Niemczech, która udając rozwiedzioną, wyłudza od niemieckiego podatnika gruby hajs.  Jej mąż mieszka z nią, tylko klapki z przedpokoju trzeba regularnie chować i jego kurtki też, bo kontrola może wpaść.

My się dziwimy, on informuje, że następnego dnia rozpoczyna trzymiesięczny urlop i właśnie jedzie na ostatnią nocną zmianę do pracy.  

A tak w ogóle, to ma dziś urodziny.  Na koniec życzymy mu najlepszego, ściskamy prawicę, niczym serdeczni znajomi, on częstuje nas garściami czekoladowych cukierków, które wyjmuje z reklamówki. Nam głupio odmówić ich przyjęcia (piję alkohol, więc nie jem słodyczy). Wysiadamy na moście Poniatowskiego.

Przyjaciel zostawia cukierki na poręczy przy zejściu z mostu. Wyrażamy przekonanie, że ludzie na początku będą węszyć jakiś podstęp, że słodycze są nafaszerowane czymś w rodzaju środka na przeczyszczenie. Ale w miarę zbliżania się godzin wieczornych i podnoszenia się stanu upojenia, uprzedzenia znikną. I faktycznie, kiedy wracamy trzy godziny później w to samo miejsce, cukierków już nie ma.  Zeżarte.

Jaki z tego wszystkiego płynie wniosek? Warto poznawać nieznajomych. Warto się do nich odzywać. Czy to było ważne spotkanie? Nie. Czy ten przypadkowo spotkany człowiek zostanie moim przyjacielem? W życiu. Ale zdradzę wam coś. Poczułem się… dobrze.

KAŻDA ROZMOWA NAS ROZWIJA.

xxx

Obserwuję ludzi, których relacje sprowadzają się tylko do domu i dzieci. Ich przyjaciele gdzieś zniknęli. A oni jakby w pewnym momencie wpadli w ścianę kisielu, w którym poruszają się w zwolnionym tempie robiąc te same ruchy. Praca. Dom. Dzieci. Urlop. Znam faceta, który nie tylko nie ma przyjaciół, ale stracił nawet znajomych. Cała jego relacja sprowadza się do rodziny i żony. Wisi na nich.

Dla mnie to nie jest życie, to jest trwanie.

W miarę upływu czasu coraz trudniej, bowiem, jest nam otworzyć się na drugą osobę. Coraz trudniej jest utrzymać więzi. Coraz trudniej się nam poznaje nowych ludzi. Jest to umiejętność, którą tracimy.

Bo nam się nie chce.

Bo się boimy.

Bo to zbyt trudne.

Mówię o autentycznym poznawaniu kogoś. A aby poznać kogoś naprawdę, musisz mówić tej osobie coś autentycznie prawdziwego o sobie. Koniec z gierkami, cynizmem i hipokryzją. Odsłanianie się jest ryzykowne. Ale warto. Uwierzcie mi, warto.

Każda przyjaźń przechodzi przez ciężkie chwile

Każda.

U kobiet przyjaźnie są często kilkuletnie. Jeśli Jola była najlepszą przyjaciółką Kasi w liceum, to Jolę zastąpi za trzy lata Basia, a Basię już na studiach – Marysia, co ma wszystkie Rysie. A Marysię koleżanka z pracy – Ania, która w kobiecej sztafecie przyjaciółek zostanie podmieniona na Justynę, a później Magdę. Skąd się bierze ta kobieca potrzeba nieustannej wymiany? Może po części z zazdrości kobiet o inne kobiety? O ich cycki, nogi, usta, powodzenie u mężczyzn, kolor lakieru do paznokci i bardziej gęste włosy.

A może po prostu: kobiecość = niestałość?

Tak jak kobieta nie wytrzyma z jedną parą szpilek i jedną sukienką w kolorze czarnym, tak nie wytrzyma z jedną przyjaciółką.

Mężczyźni są bardziej stali w tej dziedzinie, ale gubią przyjaciół w miarę upływu czasu. Często przez dumę albo pychę. Sam pamiętam jak pokłóciłem się o jakiś drobiazg z moim dobrym przyjacielem i nie odzywaliśmy się do siebie przez rok. Pogodziła nas dopiero nasza ówczesna kumpela na długiej, pijackiej sesji na Krakowskim Przedmieściu. Na szczęście ten błąd – dzięki niej – udało się naprawić.

Czasami warto zadzwonić. Czasami warto zapytać: „Co ty, kurwa, odpierdalasz? O co ci laska/ziom chodzi? Zjebałam/łem coś? Przestań się nadymać.”

Przyjaźń zazwyczaj kończy się, tak naprawdę, kiedy komuś zmieniają się wartości. Lub kiedy jedno z przyjaciół odnosi duży sukces, a drugie nie może sobie z tym poradzić.

Wtedy zostają nam dobre wspomnienia.

 I tak, zadzwoń. Albo odezwij się na Fejsie. Ktoś, gdzieś tam, na ciebie czeka.

Chcesz więcej takich opowieści? 

„W czasach, gdy seks dostajesz szybciej niż hamburgera w fast foodzie.
Gdy sukienki są krótsze niż wyrzuty sumienia
Gdzie nie ma niczego na stałe,
Gdzie nikt nie mówi: kocham cię na zawsze.”

https://www.empik.com/to-o-nas-piotr-c,p1212471028,ksiazka-p

Prawdziwa opowieść o związkach w pojebanych czasach

91 uwag do wpisu “Królowe Facebooka, władcy Instagrama Tysiące znajomych, a nie ma z kim szczerze pogadać

    1. w sedno, bo popierdolić banały i oczywistości, proste dla każdego kto ma łeb na karku, jest najłatwiej. dla kolorytu okraszając paroma kurwami, zmyślonymi historyjkami i voila

      Polubienie

      1. @PIOTREKENTE „Święta prawda, bełkot wyszczekanego cymbała leczącego kompleksy i walącego sobie konia na swojej pseudoindywidualności.”

        Nie wiem czy autor jest tym za kogo go posądzasz, podejrzewam jednak, że założył tego bloga głównie po to, żeby zarabiać na książkach, jakie są do niego dodatkiem. Ty natomiast swoimi odwiedzinami nabijasz mu wyświetlenia, a komentarzami angażujesz kolejnych użytkowników do interakcji, która w dalszej kolejności skończy się dla niektórych zakupem książki czy reklamowaniem bloga pocztą pantoflową. W efekcie – przyczyniasz się do sukcesu finansowego tego „wyszczekanego cymbała” 🙂

        Pokazałem Ci świat, takim jakim jest. Nie musisz mi dziękować…

        Polubienie

  1. „U kobiet przyjaźnie są często kilkuletnie.”

    Absolutnie NIE! Mam dwie przyjaciółki od 13 roku życie, a mam już 27 lat. Mimo, że każda z nas w związku ( jedna nawet małżeńskim) i każda z nas już w innym wielkim mieście, to systematycznie odwiedzamy się, rozmawiamy. Fakt, że w ciągu tych 13 lat, do grona najbliższych znajomych dołączały inne osoby, na dłużej czy krócej. Ale przyjaźń to jedno, a dobrzy znajomi to drugie.

    Polubione przez 1 osoba

  2. „Przyjaźń zazwyczaj kończy się, tak naprawdę, kiedy komuś zmieniają się wartości. Lub kiedy jedno z przyjaciół odnosi duży sukces, a drugie nie może sobie z tym poradzić.”
    Dokładnie do takich samych wniosków doszłam tydzień temu 🙂
    Nic dodać, nic ująć.
    Pozdrawiam

    Polubienie

  3. Jak zwykle kupa(dużo) rzeczywistości ale nie odnoszacych się do jednostki tylko do większości. To jest tak jak oglądać serial „Klan” gdzie jeden bohater ma tyle różnych problemów co jednemu smiertelnikowi by niestarczylo życia.

    Polubione przez 1 osoba

    1. Żeby obalić twierdzenie wystarczy 1 kontrptykład. Otóż zaczynam: ja. Co należało udowodnić. (A nie jestem aktorem i nie gram w Klanie) 😀 A tak na serio: generalizowanie czasem moim zdaniem jest dobre, szczególnie kiedy rozważamy ogólny kierunek po jakim podąża świat, tak makroskopowo, aby pozastanawiać się czy dzieje się dobrze czy źle.

      Polubione przez 1 osoba

  4. Czy mógłbyś mi wytłumaczyć, dlaczego użyłeś słowa suka w stosunku do kobiety, która zostawiła mężczyznę? Czy to jest uwarunkowane już społecznie, utarty schemat czy jednak Twoja indywidualna ocena? Z kontekstu wypowiedzi wywnioskowalam, że kobieta nie ma prawa podjąć ‚meskiej’ decyzji a zemstą za cierpiące ego jest włożenie swojej ex do worka z napisem ‚SUKA’. Uważam, że każdy z nas ma prawo odejść ze związku, nawet jeśli druga połówka w naszym i całego świata mniemaniu jest idealna a sugerowanie, że płeć piękna ma być dozgonnie wdzięczna swojemu rycerzowi, że ja zechciał śmierdzi tylko średniowiecznym poglądem i czysta prowokacją. I jak to jest, ze na kobiety jest tyle brzydkich epitetów a mężczyzna, który nie posiada moralnego kręgosłupa ciśnie się tylko dupek (bez większego wydźwięku) a ch*j już z ust kobiety paść nie powinien.

    Polubienie

    1. Ja Ci to wytłumaczę.
      To jest gest solidarności. Facet rozumie co czuje jego kolega, przecież ona złamała mu serce, złamała mu życie i zmarnowała najpiękniejsze lata. No nic tylko suka, nie?
      Dlatego trzeba ją tak nazwać, żeby pokazać… hmm.. ciężko mi to ubrać w słowa, kto gdzie ma miejsce?

      Polubienie

  5. Żałosny tekst… Było mi z każdym zdaniem coraz bardziej wstyd, że czytam coś takiego, że ktoś wymyślił takie bzdury. Wciskasz innym na siłę swój tok myślenia: dla ciebie najważniejsi są przyjaciele, nie potrafisz utrzymać przy sobie kobiety, to juz wciskasz innym, że liczy się przyjaźń, a nie miłość, bo miłość wygasa. To ty nie wiesz, że miłość opiera się przede wszystkim właśnie na przyjaźni?! I oczywiście, można być szczęśliwym, mając tylko pracę i ukochaną kobietę, dlaczego nie, bo ty nie potrafisz? Nie potrafisz, bo nawet nie masz kobiety, w dodatku nie wiesz kim jest prawdziwa kobieta, sprowadzając ich rolę do tanich dziwek, oczywiście pracujących w warszawskiej korpo i najlepiej po prawie lub medycynie. Nie każdy potrzebuje przyjaciół, są ludzie, którym wystarczy partner jako najlepszy przyjaciel, a znajomych każdy ma samoistnie w pracy. Według mnie ta notka jest po prostu smutna, bo pokazuje twoje smutne życie i fakt, że w twoim doświadczeniu nie można liczyć na kobiety i one są niestałe – podkreśliłeś to parokrotnie, ponoć są niestałe w miłości, w przyjaźni. No cóż, tak to jest, gdy masz 30 lat (?) i nadal szukasz lasek z wielkimi cycami po warszawskich klubach. Ty nie wiesz, czym jest normalne, szczęśliwe, spokojne życie.

    Polubienie

    1. PS A ten przykład z gumką w odbicie mnie zabił, w całej swojej żałości… Jak można w ogóle było wpaść na pomysł tak kretyńskiej historyjki jako metafory przyjaźni? Poza tym jeśli już musisz posługiwać się takimi żenującymi przykładami, to przecież pierwsze co powinien zrobić ten facet, to poprosić o pomoc żonę 🙂 Taka prawda, że najlepszym przyjacielem jest właśnie kobieta, swojej kobiecie ufasz, mówisz więcej niż przyjaciołom, widzisz się z nią na co dzień, nie wstydzisz się nagości ani łez. Kurde po prostu widać, że ty nigdy nie zaznałeś prawdziwej miłości…

      Polubienie

    2. Reszta być może i się zgadza z Twoją diagnozą, ale co do wieku to autor już dawno przeskoczył 4dychy.
      A co do historyjki z gumą to istotnie, jest tak idiotyczna i niewiarygodna że wygląda jak urban legend na siłę wpasowane w „moc przyjaźni”.
      Rozwiercić?

      Polubienie

      1. „W zeszłym roku” to jest na tyle długo, że niejedna w tym czasie zdążyła poznać faceta, zaciążyć, dojrzeć i urodzić. I założyć rodzinę 😉

        Polubienie

      2. Sądzę, że ta „niejedna” mogłaby być w lekkim szoku po takim „zeszłym roku”. I mieć wrażenie postarzenia się o jakieś 3 lata 🙂
        Dla 40 latka jeden rok to 2,5%. Niedużo 🙂
        A jakby zapytać autora kiedy wydał ostatnią książkę? To wydaje Ci się że co odpowie:
        – Dawno. W zeszłym roku. Napisałem już następną.
        – Zupełnie niedawno. W zeszłym roku. Można ją jeszcze kupić. (chociaż tego to akurat nie wiem)

        Polubienie

      3. Nie wiem, nie wypowiadam się jako facet – ale coś z tym szokiem może być, bo dużej części kobiet po porodzie całkiem odbija na jakiś czas(niektórym na zawsze 😉
        Ale te 2.5% to ściema. To tak nie działa, rok to rok niezależnie od tego ile się już przeżyło. Co innego percepcja – po 40 zaczyna siadać motoryka, zmysły, refleks…stąd wrażenie że świat jest coraz szybszy. I nic w tym dziwnego, skoro n.p. autorowi za młodu pół godziny wystarczało na zjedzenie kolacji, grę wstępną i dwa numerki z dziewczyną. Teraz pół godziny to on czeka na kolację w przyzwoitej restauracji, nie mówiąc o całej reszcie planów 😉 A potem zdziwko że kiedyś czas płynął wolniej i w jeden wieczór tyyyle można było zrobić 🙂

        Polubienie

    3. Jeśli to jest według ciebie norma, to gratuluje. Mężuś umiera w wypadku, ty się wieszasz. Przyjaźń jest bardzo ważna, to korpożycie w dzisiejszych czasach często ją eliminuje. Nie dla każdego nudne życie z gderającą babą i dzieciakiem to szczyt marzeń

      Polubienie

  6. Czarny w sumie w sedno, przyjaciółki mam dwie w tym jedną od dziecka ale taką na 100% prawdziwą mnie zna jeden facet do którego wydzwaniałam jak potłuczona po skończonej „wielkiej” (hahaha) miłości … a on nie dość że się nie rozłączał to jeszcze mnie słuchał..
    Sam też jak miał kryzysy dzwonił…
    Teraz nie piję a dalej gadamy jak starzy kumple.
    Nie nie byliśmy w łóżku chociaż oboje chcielibyśmy – ale po co psuć coś tak wyjątkowego.
    I w jednym masz rację , faceci nie lubią się otwierać .
    Jeżeli kiedyś zobaczysz albo usłyszysz (telefon też się liczy) płaczącego faceta , możesz powiedzieć że to twój przyjaciel… I nie mówię tu o beksach i beczeniu …
    Mówię o łzach ..

    Polubienie

  7. W Polsce istnieje coś takiego jak kult męskiej przyjaźni. Facet będzie Ci rzucał dęte teksty jakto za swoich kumpli, co to jeszcze za dzieciaka się bawili razem, to by normalnie życie oddał (takie przyjaźnie zazwyczaj łatwo się kończą właśnie gdy jeden z panów odniesie sukces lub jeden drugiemu pożyczy pieniądze). Pozniej będzie Ci jeszcze opowiadał ekscytujące historie z tej wieloletniej przyjaźni, które sporowadzają się głównie do „ale się najebaliśmy”. Ze względu na to jak panowie w Polsce spędzają razem czas, nie jest szokiem, że kobiety w związku nie chcą żeby ich partner włóczył się po mieście z kolegami nawalony w 3d’py, podrywał inne kobiety, rzygał na ulicy, ewentualnie na niej spał.

    Wydaje mi się, że gdyby w Polsce „kumple męża” nie kojarzyli się kobietom tylko i wyłącznie z „chlaniem”, to nie oczekiwałyby od męża, że odstawi ich po ślubie. Oczywiście, zdarzają się kobiety niepewne siebie, które chcą mieć faceta tylko dla siebie i najchętniej zamknęłyby go w klatce.

    Jako dorosła osoba spotykałam się tylko z jednym Polakiem (mieszkam zagranicą od liceum). Był miły, trochę niedojrzały jak na 30 lat. Ciągle tylko gadał z namaszczeniem o swoich kumplach. Nie zabraniałam mu się z nimi spotykać, czym bardzo mu zaimponowałam, ale on też starał się nie siedzieć długo z nimi wracał do domu o 23 i przynosił mi kwiaty😂 Nie wiem czy nadal by tak było gdybyśmy spotykali się rok, a nie dwa miesiące 😂😂😂

    Spotykam się teraz z Brytyjczykiem, który jest niepijący (jest Azjatyckiego pochodzenia). Jego kumple też są nie pijący (ze względu na pochodzenie lub religię). Spotykają się 1-2 razy w tygodniu. Ani mnie, ani żadnej z ich partnerek to nie przeszkadza.

    Vodka is the problem.

    Polubienie

    1. Tak, męskie chlanie jest nieakceptowalne nawet raz na 3 miesiące. A mój ulubiony tekst przed taką okazją, to „wróć jak tylko wytrzeźwiejesz”.
      Ale niepicie z powodu pochodzenia lub religii .. hm … brzmi nieciekawie. Lepiej nie pić z własnego wyboru.

      Polubienie

      1. Ludzie dorastający w innej kulturze/religii mogą po prostu nie czuć takiego pędu do picia. Mój chłopak czasem wypije ze mną piwo do towarzystwa, ale upijanie się go nie jara. Z pochodzenia jest Azjatą, więc jego organizm też inaczej reaguje na alkohol.

        Polubienie

      2. Solamente, ale nie wydaje Ci się że religia powinna być z wyboru, a co za tym idzie konsekwencje płynące z takiego czy innego…też? Smutne to jest dopiero wtedy, gdy ktoś źle się czuje z narzuconą w dzieciństwie wiarą, ale nie może lub nie stać go psychicznie na ponowne przemyślenie stanu swojej duchowości.
        A niepicie to niepicie. Niezależnie od powodów – bonus dla organizmu taki sam 🙂

        Polubienie

      3. Tak mi się wydaje, że religia powinna być kwestią wyboru. Ale z drugiej strony, to taki wybór może być pierwszym krokiem do fanatyzmu. To może lepiej żeby niektórzy siedzieli tylko z przyzwyczajenia w narzuconej przez rodziców i tradycję wierze.
        Znałąm kiedyś azjatyckiego buddystę który nie miał żadnego problemu z alkoholem. Wtopił się w polski folklor niestety.

        Polubienie

      4. INTERIA, 22.07.2017
        W mieszkaniu w dzielnicy Angered w Göteborgu znaleziono ciała 35-letniej kobiety i trójki dzieci w wieku od 2 do 8 lat. Cała czwórka została zamordowana, a mieszkanie zostało podpalone.

        Policja zatrzymała 51-letniego mężczyznę podejrzanego o to brutalne zabójstwo. To pochodzący z Bośni mąż kobiety i ojciec dzieci.

        Szwedzka prasa pisze, że rodzina borykała się z poważnymi problemami finansowymi. Miała długi, od dwóch lat nie opłacała czynszu i w dniu tragedii miała zostać eksmitowana.

        „Był parkieciarzem. Każdego dnia ciężko pracował” – mówi „Expressen” przyjaciel rodziny, który także pochodzi z Bośni. Jego żona, podobnie jak zamordowana kobieta, pochodzi z Polski.

        ~znam temat- 13 min temu:
        bośniak to muzułmanin przecież, więc polki takim dają w ciemno, bo śniady i nietypowy

        ~PSK- 23 min temu:

        Te nasze dziewczyny to dno moralne

        FAKTY- 52 min temu:

        35-letnia polunia rodzi troje dzieci 51-letniemu dziadowi z Bośni (na 99% że to muzułmanin). CAŁA prawda w pigułce o Polkach na emigracji. Mnie tylko dzieci szkoda, jej nie.

        Czytaj więcej na http://fakty.interia.pl/swiat/news-polka-i-jej-troje-dzieci-zamordowani-w-szwecji,nId,2420235#utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=other

        Polubienie

      1. A ten komentarz jest a propos kogo? Bo nigdzie nie napisałam, ze moj chłopak jest muzułmanem. Jest buddystą. Dlaczego Polaczki nie czytają ze zrozumieniem? 😂😂😂

        Polubienie

      2. Hahaha… Wlasnie zona tego kumpla ktory nie pije przez religie, tez jest muzulmanka tak jak jej maz i jest tego samego pochodzenia co on. Zadne z nich nie jest fanatyczne. Tak jak nie kazdy, kto swietuje BN w Polsce jest katolikiem fanatykiem. Ot, po prostu roznice kulturowe. Nie wiem czy wg Count Dracula to tez „zle” on niej swiadczy ze rozklada nogi dla muslimow 😀 czy moze powinna dla Polakow?

        Polubienie

      3. OK. Nie: „przed muslimami”. Nie chciałem użyć bardziej dosadnego języka: „ciapatymi”. Teraz jest dobrze? Po porostu obserwuję i TYLKO pytam drogie rodaczki-Polki. Nic więcej.

        Polubienie

      4. Wiedziałam, że dojdzie do gadki o „ciaptych”😂😂😂 Wiec nie wiem czy wiesz, ze nie każdy „ciapaty” to „muslim”.

        A kobiety zazwyczaj rozkładają nogi przed facetem, bo je kręci.

        Polubienie

      5. Dlaczego nie czytasz ze ZROZUMIENIEM? Przecież napisałem: „muslimy” jako uogólnienie (wiedząc, że niekoniecznie może nim być) , aby nie użyć bardziej zbyt dosadnego stwierdzenia „ciapaty” (nigdzie nie napisałaś, że jest np. z Pakistanu, Indii, etc.).
        I dalej nie otrzymałem odpowiedzi, dlaczego wolisz mężczyzn z obcego Europejczykom kręgu kulturowego. Tylko tyle i aż tyle.

        Polubienie

      6. Uważasz, że „ciapaty” to dosadny język? To raczej prymitywne słowo, którego używają niewykształceni ludzie niepotrafiący rozróżniać grup etniczynych.

        Mój chłopak nie jest ani szeroko pojętym „muslimem” ani ciapatym. Jest żółty. Nie pochodzi tez z obcego kręgu kulturowego, bo urodził się i wychował w Europie. Nie ma miedzy nami przepaści kulturowej ani zgrzytów na tym tle. Zaczęłam się z nim spotykać, bo mi się spodobał. Kazdy ma swoje preferencje jeżeli chodzi o wygląd. Egzotyka pociąga. I to działa w dwie strony…
        Żaden ogarnięty Polak nie bedzie siedział przed kompem i pierzył głupot o tym dlaczego to Polki rozkładają nogi dla ciaptych. A wiesz dlaczego? Bo ogarnięci faceci też nie spotykają się tylko z Polkami. Też zdarzyło im się być z Murzynką/Azjatką/Arabka itd. Może z ciekawości a może z miłości? Tylko, że niestety takich facetów jest mało. Po prostu trudno trafić obrotnego Polaka. Nie szukam ich ani nie unikam. Spotykam się z kim mi jest dobrze.

        Polubienie

      7. A poza tym „muslimy” jako uogólnienie na wszystkich nie-białych ludzi to chyba jakiś żart. To tak jakby ktoś na Polaków i wszystkich ludzi z Europy wschodniej mówił „ruski”. Nie zrozumieliśmy się, bo nie potrafisz się wysławiać. 😂

        Co za żenada.

        Polubienie

  8. Ech, ile stereotypów i uproszczeń. A ile uogólnień! Zabawny dość ten tekst, wzmianka o panu z dildo w zadku, setnie mnie ubawiła. Niestety niewiele wnosi, nic nowego nie odkrywa. Ot, tendencyjny.

    Polubienie

    1. No ale nie uważasz, że od czasu do czasu trzeba dobrze jest usłyszeć to samo? Coś co jest oczywiste? Bo mam wrażenie, że my często wszystko wiemy, a i tak gdzieś wpadamy w taki wir dnia codziennego, naszych rutyn, przyzwyczajeń i przestajemy się zastanawiać/wdrażać w życie poprawki. I moim zdaniem dobrze jest od czasu do czasu skonfronotwać się ponownie z takimi przemyśleniami. W tym konkretnym przypadku chociażby po to, żeby w tej danej chwili napisać do ziomków: ej, co tam.

      Polubione przez 1 osoba

  9. Mam wątpliwości, co do Twojego kraju. W moim kraju wiodąca religia nakazuje nieustannie bycie szczęśliwym. Ponurasy rzadko otrzymują to, o co proszą Tego na górze. (Widać, że Twoja wiedza o religii katolickiej osiągnęła minimum, żeby nie powiedzieć dno). 😃📶✝

    Polubienie

  10. Mam jedyną przyjaciółkę, mój mąż jednego najlepszego przyjaciela. Ja urządzam z nią babski wieczór przy winie i czekoladzie, mój mąż umawia się z przyjacielem na męski wieczór przy wódce i tatarze.
    Kiedy miałam bardzo słaby okres w życiu mój mąż bardzo mnie wspierał. Wiedział jednak, że nie jest w stanie porozmawiać ze mną jak kobieta z kobietą. Zadzwonił wtedy do mojej przyjaciółki i powiedział jej: ,,Umów się z Elą na jakiś lejdis najt, bo ma ostatnio dużo stresów, musi się wygadać i zresetować”. Oczywiście zrobił to po kryjomu, a ona mi to powiedziała i bardzo jej za to dziękuję. Już to wiedziałam, ale tym prostym gestem potwierdził, że także w nim mam przyjaciela.

    Polubienie

  11. Pierwszy raz się nie zgodzę. I kuzwa jest mi przykro z tego powodu! Mam 30 lat i dostałam taki prezent od losu,że się rozwiodłam. Wszyscy moi ówcześni przyjaciele uznali, że dadzą mi chyba jeszcze jeden prezent i poprostu uznali ,że wyparowałam, zniknęłam albo się rozpłynęłam (można sobie wybrać). Mój nowy „chłopak” jest w tej chwili jednym moim przyjacielem. Z dawnych lat została mi jedna koleżanka. Wniosek mam jeden chuj z przyjaciółmi.

    Polubienie

  12. To mógłby być bardzo wartościowy tekst. Niestety, przez te wszystkie ¨kurwy¨ ¨chuje¨ ¨jebac, nie dotrwałam do końca.
    Te ozdobniki miały chyba dodać realizmu. Bo to niby swój człowiek pisze (a raczej, podążając za logika tekstu, wali prosto z mostu). No i mamy przerost formy nad treścią.

    Polubienie

  13. Bardzo kontrastujesz kobiety i mężczyzn, to jest często zasadne no nie ukrywajmy – socjalizacja w konkretnej kulturze urządziła nas po swojemu, ale bez przesady, ludzie są bardziej skomplikowani. Intuicja odnośnie kobiet, choć zawsze przedstawiona w zgrabnym pudełku błyskotliwie dobranych literek, czasem Cię zwodzi przez zbytnie stereotypizowanie. To oczywiste, że jako facet bardziej rozumiesz męski świat a kobiecy nieco upraszczasz, no ale – litości. Mam kilka przyjaciółek, dokładnie 4. Są od siebie dość różne, nawet bardzo, zarówno życiowo jak i wiekowo. Poznawałam je na różnych etapach życia, więc z dwoma przyjaźnię się od lat 14, z dwoma po kilka. Mam też dość duże grono kobiecych znajomych, które też mają swoje przyjaciółki. Żadna ze znanych mi kobiet nie a tendencji do wymieniania przyjaciółki po kilku latach. To jakaś niezwykle absurdalna hipoteza rodem z oświeceniowych „amerykańskich naukowców”, kolorowego brukowca, ewentualnie ze środowiska wokół – ale to by nie świadczyło najlepiej o kobietach, które masz wokół. Właśnie dlatego, że kobiety są często niestabilne, potrzebują kotwic, które będą ostoją bezpieczeństwa i stabilności – długoletnich przyjaźni. Bo, jak sam zauważyłeś, przyjaźń daje większą gwarancję, niż związek.

    Polubienie

  14. „Z całą pewnością umierając, będziemy żałowali wielu rzeczy. I z całą pewnością nie tego, że pracowaliśmy za mało.” Ciekawe czy bezrobotni też nie będą tego żałowali. Albo tacy, którzy nie angażowali się za bardzo w pracę, bo dzieci, rodzina, przyjaciele i 1000 innych fajnych rzeczy.

    Mam dwie najlepsze przyjaciółki: jedną jeszcze z przedszkola, drugą z podstawówki. 🙂

    Polubienie

  15. A mnie kiedyś kumpel uratował, kiedy o mało nie amputowałem sobie członka…zamkiem od dżinsów! Do dzisiaj zachodzę w głowę… jak to zrobiłem! (BTW… jeśli chcesz się dowiedzieć, jak to dokładnie było, wpadnij na mojego bloga 🙂 Anyway, kumpel dla mnie zrezygnował z romantycznej kolacji ze swoją starach i z fiku-miku, które było też w planach. Z czego to kompul nie zrezygnuje w imię przyjaźni! Świetna historia 🙂 Dlatego nie dziwi mnie ta wiertarka…

    Polubienie

  16. Dodam coś od siebie.
    Przyjaciółki w liceum. Najlepsze. Wszędzie razem. Po szkole bach! Jedna zachodzi w ciążę, ślub i inne takie. Reszta przestaje pisać, dzwonić i odzywać się do tej jednej. Bo wiecie, studia, kariery, stolica i inne takie. A że ta jedna wpakowała się w pieluchy to chuj z nią. I przyjaźni brak. Była i ni ma. Bo? Po co utrzymywać kontakt z kimś, kto się teraz będzie cofał? I mimo próśb i propozycji by się spotkać, by odwiedzić. Tak! Została olana.
    To taki scenariusz, pod którym zapewne nie jedna mogłaby się podpisać.
    Oczywiście wierzę, że są też inne zakończenia takich relacji.

    Polubienie

    1. Albo inaczej. Wielka przyjaźń od szkoły podstawowej i kilka lat temu bach! znalazła miłość życia. Najpierw faza wielkiego,szalonego zakochania więc się wybacza brak czasu ale ta faza tak się wydłużyła, że na wspierającą zawsze przyjaciółkę brakło już w życiu miejsca.
      I tracą znaczenie wszystkie wspólne lata bo ona jest szczęśliwa, nie musi żalić się na swojego faceta więc przyjaciółka jest zbędna.

      Polubienie

  17. Wchodzę tu już jakiś czas (dłuższy) i stwierdzam, że jesteś dobrym obserwatorem, z okularami na nosie co mają minus 8 dioptrii. Strzelam, bo nie wiem czy tyle można mieć. Jeśli tak, to chyba domyślasz się, że jest to grubość denka od słoika. Fajnie piszesz o głupich i głupszych bez względu na płeć. Dużo przeklinasz też fajnie. Akurat to zabawne o dziwo ! Ale z jednym nie masz racji. „Naukowcy potwierdzili, że kobieta używa tej półkuli, a mężczyzna przeciwnej” – więc ja działam, a głupia baba, albo rzuca talerzami, albo siada z pudełkiem lodów. Wystarczy robić za plecak motocykliście – zeby przekonać się jak smakuje mu poczucie wolności. Iść na stadion z kibicem drużyny xyz, żeby zobaczyć jak się cieszy, kiedy jego drużyna w ostatniej chwili zdobywa 2:1. Dużo przykładów, ale po co. Kobiety po prostu mają to do siebie, że okazują (inaczej ciągle chodziłyby nabuzowane jak przy PMS). Mężczyźni są bardziej powściągliwi, nie sprzedają siebie w całości, zostawiają jakąś cześć siebie – dla siebie. I tyle.

    Polubienie

  18. Ciekawy teskt, myslalem o tym niedawno. Moje przyjaznie sa/byly podobne do tych w tekscie i twierdze ze wiele meskich relacji opartych jest o skrypty. Faceci nie rozmawiaja szczerze, nie ma miejsca na slabosc, na emocje, raczej na zasadzie masz problem to przyjaciel da ci rade jak go rozwiazac, tylko wez sie k.. w garsc. Sam taki bylem, po smierci matki kolegi zastanawialem sie jak go stopniowo wtloczac z powrotem do ‚normalnosci’ bo w koncu dorosly chlop (30 pare latek), powinien korzystac z zycia, biegac za tylkami, pic z nami belvedere itd. a on byl rozbity miesiacami i potrzebowal zgloa innej formy przyjazni.
    Przyjaznie ze studiow kiedy robilismy szalone rzeczy, pierwsze razy, ok ale na ile powinno nas to definiowac? Milion wspolnych libacji podczas ktorych pod wplywem alkoholu (tudziez innych uzywek) to latwy argument bo raz obaj sie sprawdziliscie w trudnych sytuacjach a dwa mamy co wspominac przez kolejne dekady. A tak naprawde w tych sytuacjach raczej uciekamy od prawdziwego siebie niz nim jestesmy, i to niby definiuje wiezi na lata?
    Obserwujac swoja dziewczyne podejrzewam ze kobiety tez maja mocno powierzchowne relacje, ale nie znam tego z autopsji wiec teorii na ten temat nie mam.
    „Powiedz mi, kim są twoi przyjaciele, a powiem ci, kim jesteś. ” – nie, nie powiesz bo przyjaciele nikogo nie definiuja. Znasz wycinek danej osoby, tu w formie jej grona znajomych, i na tej podstawie chcesz definiowac sądy? Wiem ze uniwersalne rady maja duzo prawdy ale czesto rzeczywistosc, szczegolnie tam gdzie zaangazowani sa ludzie, jest bardziej skomplikowana.

    Polubienie

    1. Brawo!
      Jak na razie, jesteś jedyny który zauważył głośno że wspólne picie(no, szerzej mówiąc imprezowanie) za młodu to wytwarzanie „koleżków od kieliszka” a nie realna przyjaźń.
      Miałem kilku takich znajomych, z którymi robiłem rzecz za jakie w dzisiejszych czasach jest czapa na kilka latek.
      Owszem, były spotkania „po latach”..tylko że ja nie lubię wspominania „odjazdów” – bo one są fajne wtedy kiedy się dzieją, jak wakacje. Później to…szkoda czasu 🙂
      Mówiłem im też – pół żartem, pół serio – że nie mam pojęcia czemu przedstawiają mnie swojej kolejnej/znajomym jako przyjaciela…
      Obecnie nie ma w moim życiu żadnego z nich. Za to jest kto inny i to przedstawia realną wartość(nie zależy od ilości gorzały ani w przeszłości, ani teraz ani w przyszłości).
      Na tym blogu masz jednowymiarowe, płaskie widzenie świata i ludzi z perspektywy człowieka z show-biznesu. Będzie imponować i „w punkt” trafiać tym, którzy są wpatrzeni w taki obraz świata właśnie.
      Innych będzie odrzucać i znieświeżać. Tak po prostu.
      Sukces tego bloga pokazuje że jest w polskiej blogosferze jeszcze sporo miejsca 🙂

      Polubienie

  19. Czy tylko ja widzę że największy ból dupy ba tym blogu mają kobiety? Bo to że ludzie w Polsce maja problemy z czytaniem ze zrozumieniem to wiem od dawna. Nosz nie da sie czytać tych komentarzy, zawistne cymbały.

    Polubienie

  20. I jedno zdanie trafnie podsumowało moją ” przyjaźń”. Po 42 latach skończyła się nasza znajomość, bo zmieniły się priorytety i jej i moje.

    Polubienie

  21. Fascynuje mnie autor nie tym, co pisze, ale jak pisze. Pisze łatwo, pisze mocno, robi z tego spektakl. Co jakiś czas odchodzi od mainstreamowej myśli, by znowu uderzyć stereotypem i wpaść w ramy, z których wyszedł. Są kuszące, fantastycznie grają na rzeczywistości. Są też idealnym pokarmem na pogłębianie własnego ego, weltschmerzu i pogardy do banału.
    Paru moich znajomych czyta te artykuły i wpada z każdym słowem w pułapkę tego upraszczania i zbędnego dramatyzowania.
    Oklaski dla autora za pisarskie show.
    Proszę samemu zdecydować, czy jest to komplement

    Polubienie

    1. Radzę nie unikać autorów takich jak Proust, Tołstoj, Joyce – jeżeli „Pokolenie Ikea” jest pisarskim show przy tamtych może grozić zatrzymanie pracy serca.

      Polubienie

      1. Łoyezoo, po co aż takie nazwiska…dajże spokój, to nie recenzja całkiem udanej książki, aby to porównywać do czołówki. To tylko blog dla późnostudentek i wczesnobebzrobotnych. Prównuj z wczesnym Kominkiem – to ma sens, takie zestawienie.

        Polubienie

  22. Co za bzdurny tekst! Ok, oddaję sprawiedliwość kilku linijkom tekstu, ale to o tym, że definiują mnie przyjaciele..?!? Serio?! Mam przyjaciółkę z którą wychowywałyśmy się razem. Przyjaźń od 20 lat – niezmiennie, razem. Przyjaciółka z liceum – przyjaźń od 12 lat. Przyjaciółka z pracy – przyjaźń od 5 lat. Gdy zebrałam dziewczyny przy jednym stole na wieczorze panieńskim, razem z kilkoma jeszcze kumpelami, tworzyłyśmy najdziwniejszą bandę na świecie. Każda ma swoje pasje i ambicje, każda inny gust, często różne poczucie humoru. Nigdy żadna nie narzucała mi ani swojego stylu ubierania, ani pragnienia by zwiedzać Chiny, ani pasji do bycia fit czy tańczyć na rurze. Kocham je takie, jakie są i akceptuję, nie zmieniam na własną modłę i podobieństwo! Jeśli autor zaczyna mieć ambicję/pasję/marzenia takie same jak jego przyjaciele, to nie jest samodzielnie myślącą jednostką, ale nieświadomą samego siebie, pozbawioną charakteru osobą. Przykre to.
    Nie zgadzam się z tym również, że gdy facet wchodzi w związek to odstawia przyjaciół na boczny tor. Często właśnie to weryfikuje przyjaźnie. Bo często „przyjaciele” odsuwają się sami, na własne życzenie palą mosty, tylko dlatego, że ktoś, kogo nazywali przyjacielem jest szczęśliwy lub szczęśliwszy od nich. Przyjaciele się tak nie zachowują. Przyjaciele są ze sobą w trudnych chwilach, wspólnie cieszą się z sukcesów i są ze sobą szczerzy. Bo przyjacielem się jest zawsze, a nie wtedy, gdy to dla nas wygodne.

    Polubienie

    1. Bawia mnie komentarze ktore dyskredytuja calosc notki bo „a JA mam przyjaciolke juz od 30 lat te sama”
      A tak bardziej na temat, z meskimi przyjazniami to nie jest tak, ze one sa najglebsze, gdy zawarte za mlodu. Bardziej chodzi chyba o wspolne przezycia czy emocje. Mam kumpli od czasow liceum czy studiow w Polsce, ale mam tez i takich poznanych grubo po 30-tce. Jedne oparte na fakcie ze znamy sie i ufamy sobje bo zjedlismy razem przyslowiowa beczke soli (wypilismy morxe piwa, wstaw odpowiednie). Inne przyjaznie oparte na intensywym przezyciu. Moze to byc chociazby wspolny rejs, albo, jak u mnie, dwa miesiace praktyczcie non stop zwiazany lina w wysokich gorach. Co do kobiet, nie wypowiadam sie, ale moja dziewczynaowi ze tak do konca, naprawde, nie moglaby zaufac zadnej…Smutne troche jesli to powszechne…

      Polubienie

  23. A ja doszedłem do wniosku, że przyjaciele nie są do niczego potrzebni. Mam kobietę i masę znajomych, ale nikogo z nich nie dopuszczam zbyt blisko. Celowo i z premedytacją. Nie potrzebuję ich. Zawsze mam z kim pogadać jak trzeba, nawet szczerze… ale ta osoba mieszka daleko i nie może mi zaszkodzić, zdradzić czy wbić noża w plecy. Pomyślicie, że ze strachu czy obawy. Nie… z wygody. Przyjaciel prędzej czy później odejdzie lub zdradzi, albo pójdzie w pizdu z Twoją kobietą. Życie jest podłe a baby leniwe i zawsze szukają nowego posuwacza 5m od swojego nosa. Mi tam dobrze tak jak jest. Trzeba po prostu polubić spędzać czas ze sobą. Nie mam potrzeby wygadywać sie ludziom, którzy mogą mi zaszkodzić.

    Polubienie

  24. Ale niektórzy tutaj mają ból dupy. Napisał co napisał. Kliku pseudointeligentów nawet zagłębia się w analizę tekstów (ci, którzy dają rady i wymieniają nazwiska innych pisarzy dla popisu). Aż tak ludzie macie spięte poślady ażeby nie traktować tych tekstów na luzie.
    A autor pewnie czyta komentarze i chichocze przy dobrym łiskaczu 😉

    Polubienie

    1. Sam masz chyba ból dupy, jak większość tych, którzy insynuują innym problemy z tą częścią ciała 😉

      Na miejscu autora też bym chichotał 😛

      Polubienie

      1. Nie mam bo nie muszę. Nic nikomu nie zazdroszczę i żyję swoim życiem.
        A niektóre wypowiedzi są bardziej denne od „Jakiś tam ciemnych stron greya”.
        Na ch…j niektórzy wchodzą i biadolą, zę teksty stąd są słabe. Nie podoba się to nie wchodzić. No ale to takie polskie, nie umiem sam napisać parę zdań ale innemu dopierdolę i swoje żale wyleję.

        Polubienie

  25. @ JANCIOVODNIK – wybacz, ale Ty również nie piszesz nowego niczego od siebie, tylko dopierdalasz dość chamsko innym, którzy coś tam gdzieś napisali. To jest też wylewanie żali.

    Polubienie

  26. Oklepany temat, oklepane przykłady.
    I ten czarno – biały podział płciowy…doprawdy?
    Psiapsiólki lub jak wolisz autorze, przyjaciółki też potrafią sobie zażartować, jak w tym kawale: A:Przytyłaś? B:No co Ty! Schudłam, dobrze, że nie widziałaś mnie pół roku temu, wyglądałam jak Ty teraz

    Polubienie

  27. To, że przyjaźń jest bardzo ważna dla każdego człowieka (tak, dla introwertyków również) nie jest niczym odkrywczym ani nadnaturalnym. Jesteśmy rodzajem stadnym. Potrzebujemy osoby, z którą nawiążemy relację nie tyle fizyczną (no litości…), a psychiczną.
    Wspomniałeś o dwóch typach przyjaźni.
    I wiesz co? Zapomniałeś wspomnieć o tej damsko-męskiej.
    Wielu ludzi twierdzi, że takowa nie istnieje, bo zawsze jedna ze stron zakocha się w drugiej. Bo facet zauważy w końcu cycki, a laska fujarę.
    Bliskość również jest ważna, ale przyjaźń nawet gdy już wypróbowana w łóżku, też sama w sobie istnieje. Jeśli relacja oparta jest na czymś więcej niż przygodny seks i mniej niż miłość, a obie strony się dogadują i (uwaga, trudne słowo) r o z u m i e j ą, przyjaźń to zniesie (gorzej jak seks słaby).
    Mam przyjaciela, z którym potrafiłam się dogadać nie używając słów. Wystarczyło, że spojrzeliśmy na siebie w danej sytuacji i już oboje wiedzieliśmy, co myśli druga osoba (uciekać, śmiać się, czuć zażenowanie itd.). Jedno znało na tyle drugie, że nie było mowy o niedopowiedzeniach. Doszliśmy do wniosku, że możemy ze sobą być. Długo to nie trwało, z bliżej mi nieznanej przyczyny (jakoś nie przekonało mnie jego wyjaśnienie), ale przyjaciółmi pozostaliśmy. Bo rozmawialiśmy. Kolejny ewenement, prawda? „Potrafią się przyjaźnić, mimo że byli ze sobą, widzieli się nago i jeszcze on zerwał?” – i że ktoś w to niby uwierzy?
    Nie dbam o to. True story. Bo w zasadzie nie zmieniło się w tej relacji nic oprócz tego miłego dodatku łóżkowego. Potem oczywiście należało swoje odchorować (wyciągnęłam go w obce dla niego miasto, zostawiłam na odludziu i radź se chłopie sam), ale koniec końców przeżyliśmy i to. Mimo odległości i wielu niepotrzebnych słów, wiem, że jeśli by mnie potrzebował, to poruszę niebo i ziemię żeby mu pomóc.

    Nie można klasyfikować przyjaźni w sferze stereotypów, bo zawsze znajdzie się jakiś wyjątek i cała reguła runie i utonie w tumanach kurzu.
    Kobiety potrafią się ze sobą przyjaźnić dłużej niż przez kilka lat. Swoją przyjaciółkę znam 9 wiosen i mimo dzielących nas różnic i poglądów, jestem w stanie skoczyć za nią w ogień. Jestem chrzestną jej dziecka i wspieram ją całą sobą. Co więcej, wiem, że działa to w dwie strony mimo jej stanu cywilnego, miejsca zamieszkania i dziecka, które zaraz zacznie raczkować z prędkością światła. Przyjaźnię się też z jej mężem. Gdy rozmawiamy we dwie, on spokojnie siedzi na kanapie i jeśli uważa za stosowne wtrąci do żargonu rozklekotanych bab kilka racjonalnych słów. I nikt nie ma z tym problemu.

    Nazewnictwo kolega/znajomy/kumpel itd. zostało stworzone dla określenia stopnia zażyłości międzyludzkiej. Jeśli ktoś nie uważa tego za istotne, 7mld ludzi na świecie może być dla owego ktosia przyjaciółmi. Dla inteligentnych i ważących słowa, sprawa rysuje się zapewne inaczej.

    Ujednolicając dane poglądy można dotrzeć do większej liczby odbiorców. Problem pojawia się, gdy ktoś zupełnie nie wpasowuje się w kanony spłaszczonego myślenia.

    Dobrym słowem kończąc:

    Czy boję się martwych przyjaciół? Nie proszę pana, nie boję się. Martwi nie mogą przecież, ze względu na swój stan, wbić noża w plecy. Ale żywi przyjaciele to już zupełnie inna historia. Oni, proszę pana, mogą wbić nóż, a skoro są przyjaciółmi to na pewno to zrobią. A potem właśnie ze względu na to, że są przyjaciółmi proszę pana, powiedzą, że sami się nadzialiśmy na ostrze, tak dla pewności, dziesięć razy, byśmy poczuli, że boli. I skoro są przyjaciółmi, to sami nam potem te rany oczyszczą i opatrzą. Martwi przyjaciele co najwyżej, proszę pana, mogą tylko poprosić o to, byśmy im tych ran nie zapomnieli.

    Polubienie

  28. Trochę,’warsiawsko-prawniczo-korpo’ pierdolenie. Szczegolnie o kobietach. Jestem z duzego miasta, z wyksztalceniem i dobra pracą. Mam krw 40 lat i 2 przyjaciolki od 20 lat i 1 od 34. I mase dobrych kumpli i kumpel. Plus normalnego chlopa. Blog spoko ale smuta. Współczuję w jakim świecie zyjesz i pozdrawiam. J.

    Polubienie

  29. Przyjaźń to generalnie towar deficytowy. Znajomych, koleżanki i kolegów to można mieć na pęczki. Przyjaciel to większy kaliber. Niestety miałam tę ,,przyjemność” używać tego zacnego słowa w stosunku do osób, które w ogólnym rozrachunku okazały się przybyszem z kompletnie innej orbity. Czuję (egoistycznie), że ja już nie chcę takich przyjaźni, że mnie uwiera przy przyjacielu bycie .. po prostu. Flaki się wywracają w żołądku. I nie .. Wcale nie osiągnęłam spektakularnego sukcesu. Ja tylko jako wartość nadrzędną traktuję spokój ducha i wolność wyrażania siebie. Jeśli w przyjaźni zaczyna tego brakować tzn. że albo trzeba zabierać cztery litery i spier..lać albo próbować powalczyć. Tylko czy zawsze warto?

    Polubienie

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.