Środa

– Czyli nie poderwałeś aptekarki?

Krzysztof patrzył gdzieś dziwnie w bok.

– Tak czy nie? – zapytałem.

Cisza.

– Tak czy nie??? – Powtórzyłem stanowczo.

– No nie do końca. – wyjęczał wreszcie.

– To znaczy?

– No chciałem ją poprosić ale … – zaczął się jąkać

– Ale bylem totalna pizdą i ściemniałem kolegom. – dokończyłem za niego. – One nie gryzą, wiesz?

– Kto?

– Kobiety. Traktuj je właściwie, a dostaniesz czego chcesz. Potrzebujesz, po prostu, przetarcia w boju. Dość tego pierdzenia. Idziemy na miasto.

– Ale ja… Czekaj!!!! – wrzasnął.

– Spoko, spoko, dasz radę. To proste jak egzamin z wstępu do prawoznawstwa. W Polsce facetowi jest teraz łatwiej zaliczyć laskę niż Lewandowskiemu bramkę w meczu z Wolfsburgiem. Zdradzę ci wielką tajemnicę. To one grają na musie. Podejdziesz, przedstawisz się, powiesz, że bardzo ci się spodobała, postarasz się przy tym sprawiać wrażenie, że faktycznie jesteś oczarowany, poprosisz o numer telefonu. Koniec. Zresztą, możemy spróbować tutaj na mnie. Dawaj!

Spojrzał na mnie jak kurczak na widok garnka i siekiery.

– Co?

– No teraz. Jedziesz. Jestem twoim obiektem bojowym.

Patrzył i patrzył. Zachęciłem:

– Jestem lachon, pojmujesz? Na tę chwilę jestem niezłą, krótko obciętą blondynką z zielonymi oczami i wielkim cycem. Masz podejść i przerobić to, co mówiłem. Wyobraź sobie to najpierw w głowie, a później do roboty. No, możesz być trochę dowcipny.

Zamknął oczy, myślał.

– Nie mogę. – powiedział w końcu.

– Jak to nie mogę? – zapytałem. – Na salę sądową pójdziesz, rządzisz tam, a tutaj co masz za problem?

– To co innego – jęknął.

– To sobie wyobraź, że jesteś na sali sądowej, tylko procedura się zmieniła i scenariusz jest trochę inny. Jedziesz.

Zamknął oczy, siedział i myślał. W końcu zaczął.

– Dzień dobry szanowna pani, jestem Krzysztof K., aplikant adwokacki, czy zechciałaby pani ze mną na osobności przedyskutować pewne kwestie z zakresu prawa zobowiązań? Mój numer…

Zacząłem się turlać ze śmiechu po biurku. Łzy napłynęły mi do oczu.

– Dopsz, pożartowaliśmy! Dałeś czadu stary! – wycharczałem. – Ale teraz na serio.

– To było serio, idioto! Nie znam się na tym. Boję się. Ty też się na Vacie nie znasz!

Westchnąłem ciężko.

– Spójrz, baranie. Jak masz na imię? Magda? Super. Magda, właśnie musze stąd iść, ale wydajesz mi się strasznie fajną kobietą. Czy możesz mi dać swój numer telefonu? Wyciągasz z kieszeni komórkę i zapisujesz numer. Koniec. Trudne?

– I tyle? – zdziwił się.

– Możesz dodać: jesteś naprawdę słodka. Chodź, pocałuję cię na pożegnanie.

– I całujesz ją? – Krzysztof się zdziwił.

– Daaaaa? Oczywiście, że tak. W policzki, ciulu!

Czwartek

h3vr1f8-cai-brooke-cagle

unsplash.com

– Czarny, ty maupo. Jestem oficjalnie obrażona. Kiedy do mnie się ostatnio odezwałeś?

– Ja cały czas piszę, dzwonię…

–  Piszesz, dzwonisz… chyba w rynnę i parapet – prychnęła.

Kinga była czarna. Dosłownie jakby urwała się z jakiejś bananowej republiki. Ewentualnie miała za przodka jakiegoś Mongoła, który zgwałcił jej pra, pra, pra pra babkę. Miała ładną twarz. Trochę za duży nos, ale za to wielkie oczy. Nieco za małą górną wargę, za to kształtną i powabną dolną. Kiedy pomalowała oczy, a usta pociągnęła szminką, wyglądała na piękną. Ale pełnię jej urody można było zobaczyć dopiero w momencie, kiedy facet ściągnął z niej ubranie. Co, dodajmy, zdarzało się nieczęsto, bo Kinga bardzo poważnie podchodziła do seksu, mężczyzn i związków. To nas kiedyś poróżniło. Może kiedyś o tym napiszę.

– Przepraszam. Masz rację. Jestem do kitu. Ale mogę przynajmniej służyć jako zły przykład, którego nie należy naśladować.

– Czarny, przestań pieprzyć i powiedz, o co ci chodzi.

– Mam kolegę, który jest totalna pizdą.

– I?

– Chciałbym, żebyś dała mu nadzieję w gatunek kobiecy.

– Znaczy się co? Mam się z nim przespać? Po moim trupie!

– Umów się z nim, proszę.

– Po co?

– Bo jest miły?

– Aha, już to widzę.

– Co prawda, nieco ekscentryczny, jak każdy artysta

– Artysta? – Kinga się zainteresowała.

– Gra na gitarze – wyjaśniłem ochoczo. – Chcę, żeby się przekonał, że kobiety są normalne. Żeby podszedł co Ciebie i uwierzył, że może poderwać nawet tak niesamowitą laskę. Że ona da mu swój numer telefonu. Zrobisz to dla mnie? 

Piątek

Pomysł pójścia pod parasole bardzo się Krzysztofowi spodobał. W niecałą minutę wypił 3/4 szklanki Guinessa. Popatrzyłem na to ze zgrozą.

– Masz spust chłopie… Więcej nie pijesz – ostrzegłem.

– Bo? – nadstawił uszu jak żbik.

– Bo masz być w formie. Rozgryzłem cię. Chciałeś się szybko upić i zniszczyć mój plan.

Mina Krzysztofa świadczyła, że faktycznie tak planował zrobić.

– A co ty masz właściwie za szmatę na sobie? – zainteresowałem się.

– No koszulkę mam. Na luzie miało być, nie???

– „Klepisko 1994” – przeczytałem.

– To z obozu harcerskiego na Mazurach – pochwalił się Krzysztof.

– Widzę – burknąłem. Weź ubierz moją marynarkę – zaproponowałem.

Wziął ją bardzo niechętnie.

– A może lepiej poszlibyśmy do jakiegoś klubu? – zapytał błagalnie.

– A po co?

– Tam jest ciemno – wyjaśnił.

– No i?

– Nikt mnie nie będzie widział?

– To nie ma znaczenia. Wygląd jest na drugim miejscu. Liczy się tak naprawdę pewność siebie. Albo sława. Spójrz na Karolaka. Czy on jest przystojny? Wygląda jak traktor. Ale czy laski lecą na niego? Ależ oczywiście. Albo Tyrion Lannister, ten karzeł z Gry o Tron. Czy jest piękny? Nie. Czy jest seksowny? Nie. Czy laski rozważałyby pójście z nim do łóżka? Ależ tak!

– Eeee – Krzysztof nie wyglądał na przekonanego do końca. – Czyli jestem równie atrakcyjny seksualnie jak karzeł?

– Nie do końca o to mi chodziło. Co masz powiedzieć?

– „Jak masz na imię? Magda? Super. Magda, właśnie musze stąd iść, ale wydajesz mi się strasznie fajną kobietą. Czy możesz mi dać swój numer telefonu?” – zadeklamował.

– Co dalej?

– Wyciągam z kieszeni komórkę i zapisuję numer.

– Dobrze. Teraz czekamy.

– Na co?

– Aż znajdę dla ciebie odpowiedni typ – uciąłem.

Czekaliśmy.

Krzysztof nerwowo obracał szklankę, ja szukałem Kingi. Oczywiście byłem pewien, że przyjdzie. Istniała jednak pewna obawa, że nie dzisiaj. Z Kingą był, jednak, jeden niewielki, ot tyci, problem.

Słynęła z relatywizmu form czasowych. Umawiałeś się z nią na wtorek na 15. Przychodziła, owszem, punktualnie, ale w środę. Umawiałeś się na czwartek, była w sobotę. Raz przyszła tydzień później. Ale o właściwej godzinie.

Dziś miałem fart. Pojawiła się punktualnie. Ba, wyglądała jak milion dolców. Rozpuściła włosy, zrobiła sobie randkowy makijaż. Rozczuliła mnie tym. Chciało jej się zrobić na laskę dla totalnie nieznanego gościa, któremu miała podpompować ego. Ile jest takich kobiet? Rozczuliłem się. Dostrzegła mnie. Uśmiechnęła się i puściła do mnie oko.

– Może ta? – przekrzywiłem głowę wskazując Krzysztofowi na farbowaną blondynę w ładnej, bo za krótkiej czarnej kiecy i czerwonymi szponami, które wyglądały jakby rozdzierała wołowinę na kawałki.

Krzysztof przerażony pokręcił przecząco głową.

– Ona jest agresywna, nie dam rady – wybełkotał. – Wygląda jak dresiara.

– To może ta? – kiwnąłem głową pokazując mu pewną uroczą szatynkę, której bluzka kończyła się tuż przed pępkiem, odsłaniając lekko umięśniony brzuch.

– Nie podoba mi się jej nos – Krzysztof w popłochu odwrócił spojrzenie.

– Dobra, koniec mi z tym marudzeniem. Idziesz do tej czarnej.

– Której czarnej?

– Tamtej czarnej – wskazałem na Kingę.

– Ona jest za ładna!!! Dlaczego do tej czarnej? Nie mogę do jakiejś przeciętniejszej???

– Jak dziecko, pytania i pytania. Co ci znowu nie pasuje? Bo ja tak mówię. Masz dzisiaj mnie słuchać! Zabrałem cię na akcję? Kupiłem browar? Wskazuję cel? To do roboty.

Zaczął się podnosić. Bardzo niechętnie.

– Ona chyba na kogoś czeka, nie idę – rzucił Krzysztof.

– Idziesz w tej chwili, albo pobiję – zagroziłem – Pamiętaj, najwyżej cię spławi i tyle. Niczym nie ryzykujesz.

– Tym, że zjawi się jej facet i mi zęby wybije.

– Przestań, żesz, Im dłużej będziesz zwlekał, tym gorzej, a poza tym, może na koleżankę, nie kolegę czeka. Dalej, idź już – zachęciłem.

 Nic. Wzrok tępy, lico blade.

Westchnąłem.

 – Krzysztof. Pamiętaj: każdy facet w pewnym momencie swojego życia żałuje jednego. Że nie uganiał się bardziej za kobietami. Od dziś masz szansę to zmienić.  Na rozpoczęcie rozmowy masz trzy sekundy od momentu, gdy złapiesz z nią kontakt wzrokowy.

– A później?

– A później ona uzna, że jesteś świrem. To co? Do boju, orły!!!

ojuwzq13rh0-tamara-bellis

unsplash.com

Krzysztof niechętnie, jak na stos, ruszył w kierunku obiektu.

„Co za chujowy jak nieszczęście pomysł. Trzeba było zostać w domu i ” – pomyślał. Czuł się jak królik doświadczalny. „Za ładna” – to druga myśl – „zdecydowanie za ładna”. Druga myśl powodowała, że czuł się coraz bardziej niepewnie. 

Problemem Krzysztofa była chorobliwa wręcz nieśmiałość. O ile aklimatyzował się w jakimś środowisku w miarę szybko i potrafił w nim funkcjonować, to w nawiązywaniu relacji z nieznanymi ludźmi miał problem. Ulica to nie sala sądowa, gdzie funkcjonują bezpieczne procedury i nikt nikogo nie skrzywdzi słowem czy czynem. Ulice są od tego, żeby z nich jak najszybciej spierdalać.

Powoli szedł w kierunku obiektu.

„Podejśćniepodchodzićpodejśćniepodchodzićcześćjakmasznaimiejajestemkrzysztofsuperwyglądasz-kurwa NIE DAM RADY, DAM RADĘ”

Poszło o niebo łatwiej niż przypuszczał. Wręcz zadziwiająco łatwo.

– Przepraszam – wycharczał. Odwróciła głowę zarzucając włosami i spojrzała kpiąco.

– Taaak? – jej głos był niczym połączenie miodu z orzechami.

– Nie wiesz gdzie jest kolumna Zygmunta? – zapytał.

Kinga spojrzała zdumiona w kierunku kolumny. Była mniej więcej 80 metrów dalej i, z miejsca gdzie siedziała, widoczna jak na dłoni.

– Tam – skinęła lekko głową kierunek, uśmiechając się.

 – Yyyy… Jestem Magda, a ty pewnie Krzysztof, mógłbym prosić o twój numer?

Znak zapytania rysujący się na twarzy obiektu uświadomił mu bezdenną głupotę własnej wypowiedzi. „Kawał morona ze mnie” – kolejna krytyczna myśl.

– Jesteś pewny, że to chciałeś powiedzieć? – uśmiechnęła się łagodnie niczym siostra miłosierdzia w domu wariatów.

– EEeeeeeee….możesz mi dać swój numer telefonu? – zapytał błagalnie. – Proszę.

– Jasne – odpowiedziała ochoczo, a Krzysztofowi z wrażenia opadła żuchwa. – A może zaprosisz mnie na drinka? Co będziemy tak niepotrzebnie przedłużać???

– Eeeeee??

– Gdzie siedzicie?

– Skąd wiesz, że przyszedłem z kumplem? – Krzysztof się zdziwił.

– Po prostu obserwowałam was od dłuższego czasu. Tacy jesteście seksowni  – powiedziała, patrząc mu prosto w oczy, a Krzysztof zaczerwienił się niczym piwonia.

– Dobrze – wymamrotał.

Kinga poszła przodem.

– Przedstaw mnie koledze.

– Eeee – pociągnął Krzysztof.

– Kinga – dokończyła Kinga. Zrobiła usta w ciup i spojrzała na mnie bezczelnie. – A ty jak masz na imię? – zapytała, parząc na mnie.

Spojrzałem na nią, jak komornik na szafę. Kinga bawiła się, jak foka.

– Czarny – wycedziłem.

– Nie poprosisz żebym usiadła?

– Nie – odpowiedziałem.

Kinga usiadła mimo to i założyła nogę na nogę. Krzysztof też usiadł. Nogi mu się trzęsły.

– No, Krzysiu, zgadnij co piję??

– Piwo? – strzelił Krzysztof.

– Nie. Jeszcze jedna próba – odpowiedziała.

– Whisky? – strzelił  jeszcze raz.

– Może kolega spróbuje? – Kinga powiedziała w moją stronę.

Podeszła kelnerka.

– Dla nas po małym piwie, a dla pani sex on the beach. Tylko mało lodu. Pani ma wrażliwe gardło.

– Ooo, trafiłeś za pierwszym razem – wykrzywiła się w udawanym zdumieniu- Jak to zrobiłeś???

– Magia – wycharczałem, życząc jej jednocześnie rotawirusa i bólu kręgosłupa.  

– Co robicie, chłopaki? – Kinga się nie poddawała.

– A jak sądzisz? – zapytałem.

– Macie takie dziwne miny i ewidentnie jesteście spięci. Ty nosisz zaskakujący t-shirt i za dużą marynarkę. Jesteś policjantem? – zapytała Krzysztofa.

– Blisko! – Krzysztof się ucieszył. –Jak byłem mały, chciałem być policjantem! Spojrzał na mnie i powiedział: – Ty, Czarny, to całe podrywanie jest łatwiejsze niż przypuszczałem!!!

Poniedziałek

– Pamiętaj, Gustaw, charytatywa nie popłaca. Karma to dziwka. Za moje grzechy, a przede wszystkim głupotę, odrodzę się jako jaszczurka. W najlepszym przypadku jako jebany gołąb albo ślimak. „Daję za darmo. Każdemu, ale na zapisy. Taka jestem zapracowana” – zacytowałem ogłoszenie towarzyskie, które czas temu jakiś robiło furorę w naszej kancelarii, a było symbolem bezinteresownego frajerstwa w imię ideałów. 

– Aż tak źle było?

– Nie chciałbym wyjść na liczykrupę. Ale…

– Krzysztof odżył? Uwierzył w siebie?

– On chyba tak – wzruszyłem ramionami. – Ja nie bardzo. Dupa mnie boli. Kinga się schlała. Dałem taksówkarzowi stówę żeby ją odwiózł na Żoliborz.

– Stówę?

– A ile miałem dać? Jak rachunek i tak byłby coś koło siedmiu dych?

– O kobiety się dba.

– Właśnie. Zapłaciłem rachunek w knajpie. Cztery stówy.  

– Nie jest tak źle.

– Mam nadzieję, że przy rozdzielaniu premii uwzględnisz, że to mało. Krzysztof nie wiedział, że zapłaciłem i co ten debil zrobił? Jak wychodziliśmy, zostawił swoją kasę na stole. Kelnerzy oczywiście nie protestowali.

– Cztery stówy napiwku to i ja bym wziął.

– 450, jeśli jesteśmy już przy takich detalach. Krzysztof chciał być miły więc zostawił napiwek. Pomyślałem, że w takich warunkach to ja sobie do domu autobusem wrócę. Coby koszty zminimalizować. Idę przez park od pętli i na sam koniec, po tym całym browarze, lać mi się zachciało. Myślę, dojdę? Nie dojdę? Lepiej nie ryzykować. Wybrałem sobie bardzo ładny berberys z widokiem na gliniankę.

– I co?

– No i się odlałem. A za rogiem stał radiowóz i dostałem pięć dych mandatu. Za sikanie w miejscu publicznym.

– Trzeba było wracać taksówką.

– Też to powtarzam. Jeszcze koleś mi powiedział, że był wyjątkowo łagodny dla kolegi po fachu.

5l4xagmsno0-benjamin-combs unsplash.com

30 uwag do wpisu “Fragment „Pokolenie Ikea Kobiety”, który nie znalazł się w książce 

  1. Nawet z tym fragmentem książka nie byłaby lepsza. Ps. Nie to, że mam coś do ciebie, ale książka była słaba, tak jak i pierwsza, podobała mi się druga-kobiety.

    Polubienie

  2. Czytalem tylko Brud – lepszy choc wyglada na to ze Pokolenie Ikea jest bardziej lekkie i zabawne. Przydalby mi sie taki wingman jak Czarny gdy mialem te 20+ lat a tak to musialem sam przezwyciezac wrodzona niesmialosc i poszalalem dopiero kolo 30.
    Wiecej takich dlugich wpisow autorze i wszystkiego naj na swieta zycze (albo wesolych zimowych wakacji – jak to pojebane media u mnie w Londku nazywaja obecnie Christmas)

    Polubienie

  3. Niesmialosc jest straszna i zżera wielu facetow w ich najlepszych latach zycia.
    Zamiast podejmowac ryzyko podswiadomie opowiadaja sobie historie:
    – kiedy bede mial lepsza fure podbije (99% lasek wogole nie interesuje twoja fura)
    – dzis nie czuje sie na silach (dziwnym trafem sily sa tylko gdy nie ma godnych obiektow w okolicach)
    – ona nie jest taka ladna (jesli obok nie siedzi Naomi Cambell tylko zwykla mila dziewczyna)
    – ona jest zbyt wuyzdana (jesli obok siedzi Naomi Cambell)

    Niestety nasze doswiadczenia w okresie ktorego nie pamietamy formuja nasze zachowania w doroslym zyciu wiec samemu ciezko uswiadomic sobie ten problem.

    Polubienie

  4. Wyrwawszy się spod okupacji świąteczno-rodzinnej, odnajduję tu sympatyczny prezent choinkowy, który mimo zabawności skłania do refleksji. Tym razem na temat randkowania – w wieku około 20 lat taki sposób zawierania znajomości osobiście uważałam za coś absolutnie nieinteresującego. 🙂 Z tym, że to było ponad 20 lat temu. Jestem nieco starsza od autora, ale nie tyle, żeby być jakimś innym pokoleniem. Większość znanych mi par siedzących w długoletnich związkach poznawała się w liceum, na studiach, mieszkając w jednym bloku i wisząc na jednym trzepaku, a już zupełnie ostatecznie zaczynając razem pracę. Wcale nie od razu podobali się sobie. Chyba to przychodziło tak stopniowo. Większości było bliżej do Krzysztofa pewnie. 🙂
    Mojemu znajomemu około lat 30 podobała się moja koleżanka 25. Znał ją z widzenia i chciał poznać. Mówię mu, że robimy z mężem imprezkę, niech przyjdzie niby przypadkiem z naszymi wspólnymi znajomymi. Dogadaliśmy wszystko, zabrali go ze sobą niby przypadkiem, przyszedł, przyniósł dla niej kwiaty i jej wręczył … niby przypadkiem …. miał ze sobą kwiaty dla niej. Była tak zdziwiona jakby zobaczyła kosmitę, a ja już nigdy nie czułam takiej żenady. Na 2 lata postanowiłam zejść tej koleżance z oczu.
    No nie … jednak rodzina egzekwuje swoje prawa świąteczne. 🙂

    Polubienie

  5. Chryste jaka sterta mizoginistycznych bzdur pisana przez człowieka z przerośniętym ego. Najgorszą cechą pokolenia które nazywasz ikea jest właśnietwoje podejście do świata (w szczególności do kobiet ale do mężczyzn zresztą też, szczególnie tych którzy mają inny system wartości niż ty).

    Przeraża mnie fakt, że twój blog jest popularny i o zgrozo, wydajesz książki które są bestsellerami. Rozprzestrzeniasz swoje chore myślenie po ludziach, propagując kult mężyczyzny jako człowieka sukcesu tylko wtedy jak podpasuje twoim standardom – pieniądze, drogie markowe ciuchy czy samochody, pozycja w firmie czy kobieta która nigdy nie może być na równi z mężczyzną – ma być inteligenta, wykształcona (więc wydaje Ci się, że masz postępowe poglądy) i seksowna ale swoje miejsce w stadzie musi znać.

    To jest pokolenie które swoimi publikacjami kreujesz między innymi i ty więc błagam skończ swoją działalność i zachowaj swoje przemyślenia dla siebie.

    Polubienie

    1. Zwykly maly czlowieczek popisujacy sie w internecie piszacy te bzdury ,które nawet gimbaza by lepiej sklecila. To jest grafomanstwo z mnostwem inwektyw.facet nie ma pojecia o ludziach ani o zadnym pokoleniu.. I jego ksiazki”:nie sa bestsellerami , ksiegarnie nie maja co z nimi robic…raz sie podcierałem tym gównem

      Polubienie

  6. Sądziłam, że ten fragment nie znalazł się w książce, bo jest tragicznie napisany… no, jako post na blogu jeszcze ujdzie, ale nie jako fragment powieści. Te wielokrotne znaki zapytania i wykrzykniki, na przykład. W internecie tak ładnie nazywają to „rakiem”. Dziewczyny z gimnazjum nieraz lepsze fanfiki piszą, naprawdę.
    Sytuacja jest taka nierealna, że nie wiem. Teksty o sex on the beach i podobnych to tandeta, przynajmniej w tym tekście. Różnych ludzi znam i wiadomo, robi się takie żarty, ale to albo w swoim gronie, albo na jakiejś większej imprezie gdzie już każdy wypił więcej niż 3/4 piwa.

    Chaos, panuje tu chaos – gdzie wy ludzie chodzicie? Guiness kosztuje 4zł w sklepie, w knajpie zatem koło 10, w jakichś bardziej odjechanych konfiguracjach max. 15, to skąd ten rachunek? No brawo, ludzie przyklaskują wydawaniu kilku stów żeby robić z siebie debila.

    Mam znajomą, która Twoje książki czytała i ogólnie wrażenia miała pozytywne, choć widziała, że to co opisujesz czasami nie ma związku z życiem przeciętnego człowieka. Ale jak to to tak wygląda, to nie ogarniam jaki wydawca to puszcza do druku. Mówią że „50 twarzy Greya” to gniot, czytałam, widziałam i mogę się z tym zgodzić, ale widzę, że w Polsce są równie ciekawe kwiatki. Albo Warszawa i Kraków czy tam dowolne duże miasto serio aż tak się od siebie różnią, ale śmiem w to wątpić.

    Polubienie

    1. Autor żyje w takiej rzeczywistości.
      Nie, nie prawniczej, bo ze wszystkiego co opublikował wynika że z prawem i kancelarią to ma tyle wspólnego, że przez jakiś czas sypiał z jakąś zblazowaną korpo-prawniczką a ona mu taki świat sprzedała w opowieściach między jedną flachą a drugim bzykankiem.
      Ludzie pisząc takie rzeczy, albo kreują światy, albo opisują je tak, jak je widzą.
      Na akt kreacji stać niewielu, a jeśli już stać, to efekt widać, słychać i…nie musi się podobać. Ale czy się podoba czy nie, wiesz że to coś stworzonego.
      A tu masz po prostu coś co jest tylko odbiciem widoku na okno; odbiciem z krzywego lustra. Nie tylko wąski wycinek wizji – przez który widzisz zawsze tych samych ludzi kręcących się po mieszkaniu, to jeszcze to co robią – nie dość że wyrwane z kontekstu to mocno wykrzywione.
      Uważniejsze spojrzenie na to wszystko powoduje konkluzję, że autor jest człowiekiem pracującym w szeroko pojętym „show biznesie”.
      A resztę świata zna głównie z opowiadań, których niezbyt uważnie wysłuchał 🙂
      To czy książki P.I. odbiera się jako „czytadło na 2h podróży pociągiem”, coś co odkładasz po 20 minutach czy arcydzieło – coś mówi…o odbiorcy 🙂

      Polubienie

      1. Ten facet nie ma pojecia o takim zyciu. To wszystko wyssane bzdury ,facecik chce wyjsc na mezczyzne, bo mysli ,ze jak doda pare ostrych tekstów to pokaze „rzeczywistosc”

        Polubienie

    2. To jest meska wersja tych gównianych ksiazek dla bab z mnostwem seksu w srodku i bluznierstwami. Takie czasy, A te wykrzykniki,kropki to zalosne grafomansttwo

      Polubienie

  7. Uwazam, ze ten fragment bylby swietny w ksiazce. Masz niesamowity dar opowiadania. Moze i bylby to kolejny watek, ale chyba za to te ksiazki lubimy, wiele roznych ciekawych, zyciowych historii poskladanych w calosc…
    W wolnej chwili zapraszam do mojej alternatywnej rzeczywistosci z przymruzeniem oka…

    Polubienie

  8. Zatem, może chociaż w komentarzach pisalibyśmy poprawną polszczyzną, dbali o polskie znaki, właściwe miejsce przecinków oraz niepowtarzanie w czterech krótkich wypowiedziach jednego słowa 3 razy – „grafomaństwo”. 🙂
    Nie to że jestem fanką języka polskiego, bo wcale i nie przywiązuję wagi, ale jak już wiem że coś jest źle, to mnie razi.
    A wchodzimy tutaj nie dla literatury pięknej (może jakieś inne blogi taką rozprzestrzeniają) i nie po naukę życia, a dla rozrywki, np. podczas nudnego szkolenia, gotowania obiadu, oczekiwania na kogoś w samochodzie, albo w kolejce do kasy i podobnych sytuacja przymusowego unieruchomienia. Poznajemy świat równoległy istniejący w jakimś innym wymiarze. 🙂 Chociaż pewnie każdy w życiu miał parę zabawnych sytuacji damsko-męskich mogących stanowić ciekawy komentarz. Osobiście wolę tutaj śmieszne historyjki niż porady jak żyć,

    Polubienie

  9. Świat jest pełen zazdrosnych ludzi o poglądach lewicowych, gdzie chcą żyć przeświadczeniem o równości i sprawiedliwości… smutne. Ja dziękuję, za trafianie w sedno z opisywaniem dzisiejszych problemów pokolenia, które jeszcze pamięta życie bez internetu i próbuje się odnaleźć w rzeczywistości masowego studiowania i zachodnich korporacji!

    P.S. Jeszcze raz dzięki za książkę! Pozdrawiam normalnych!

    Polubienie

  10. „– Piszesz, dzwonisz… chyba w rynnę i parapet” haha 😀

    „czerwonymi szponami, które wyglądały jakby rozdzierała wołowinę na kawałki.” zobaczyłam to oczami wyobraźni

    „wycharczałem, życząc jej jednocześnie rotawirusa i bólu kręgosłupa.” dobrze jej życzysz, naprawdę 😉

    Polubienie

  11. Chyba nie należę do pokolenia IKEA. Większość wpisów na blogu napawa mnie bezbrzeżnym smutkiem, bo zdaje się, że dużo ludzi myśli w sposób przedstawiony przez autora. Nie znam dobrze nikogo, kogo życie tak by wyglądało, choć z popularności bloga wynika, że mogę być odosobniona. Bohaterowie postów są częścią tego okropnego i krytykowanego tu cały czas świata, ale o tym wiedzą i cierpią więc jest ok, wrażliwi skrzywdzeni przez los cynicy, którzy będą uczyć takiego życia innych ludzi.

    Polubienie

  12. Świetnie się czyta, śmiałam się sama do siebie. Spotykając się z facetami ze znanej aplikacji, stwierdzam, że sama powinnam zacząć pisać bloga. 😀

    Polubienie

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.