Wyznam wam mój wielki sekret. Jestem sentymentalną dziwką.

Zawsze najbardziej lubię ostatnie dni lata. Świat jest pełen niepokoju. Czuję się wtedy rozedrgany wewnątrz. Podświadomie na coś czekam. Sam nie wiem na co.

Słońce zachodzi (słońce potrafi zachodzić generalnie o każdej porze roku, ale teraz zachodzi jakby trochę inaczej). Niebo jest ciemniejsze. Księżyc świeci mocniej. Powietrze nie jest już duszne. Czuć w nim wilgoć, zapach gnijących liści i chłód. Wakacje się kończą. Coś się kończy, coś odchodzi, coś w nieodwołalny sposób tracimy.

Wakacje zawsze kojarzą mi się (i kojarzyć się będą do ostatniej chwili, kiedy będę oddychał) z błękitnym niebem, białym piaskiem na wydmach w Łebie. Z młodymi dziewczynami w krótkich dżinsowych spodenkach i z długimi blond włosami.

Ich pocałunki były słodkie i wilgotne.  Ich usta smakowały tanim błyszczykiem. Ich skóra była nagrzana od sierpniowego słońca. Miały ziarna piasku na płaskich brzuchach, na udach i na stopach. Gdy się uśmiechały, lśniły ich białe zęby. Ta biel odcinała się od ich śniadych, opalonych twarzy. Kiedy o tym myślę, czuję w lędźwiach tęsknotę za tym, co było.

 Za tym, czego już nie będzie.

Ponieważ jestem sentymentalną dziwką, myślę o jedzeniu, które kojarzy mi się z domem. Młodość kojarzy mi się z pieprzonymi buraczkami i wątróbką z cebulą. Może dlatego, że u mnie w przedszkolu i szkole robili je całkiem nieźle, więc do tej pory mam słabość do buraczków, wątróbki i mielonego (Olga nie, Olga wątróbki i buraczków nienawidzi).

Kiedy tęsknię za tymi dziewczętami rozgrzanymi słońcem i za tą wątróbką (nie każcie mi być logicznym, może po prostu jestem głodny) tęsknię za czasami, kiedy nie musiałem myśleć, kiedy ktoś myślał za mnie i za mnie podejmował decyzje. Pierwszego września po prostu szedłem do szkoły. I wiedziałem, że ze wszystkim dam sobie radę.

Ale teraz jestem dorosły.

Lubimy wspominać, rozpamiętywać, dzielić włos na czworo. „Dlaczego mi się to przytrafiło?” Po prostu przytrafiło, chuj wie dlaczego, tego nie zmienisz. „Co pomyślą o mnie inni?” Inni o tobie nie myślą. „A co by było, gdyby? Jakby to było, gdybym wybrał inaczej? Być teraz w innym mieszkaniu, w innym domu, z inną kobietą albo innym mężczyzną. Mieć inną pościel, inne kieliszki, inną pracę. Wystarczyło przecież tylko … .” I tutaj pojawia się długa historia, co wystarczyło zrobić. „Trzeba było bardziej to, bardziej tamto, nie odpuszczać, naciskać, iść do przodu.” Ale tego nie wybrałaś/ nie wybrałeś. Wyciągnij wnioski, żyj dalej, nie ma sensu się katować.  

Nasze życie składa się z etapów.

Na początku naśladujemy innych.  Wiecie, to ten czas, kiedy nie wiemy kim jesteśmy, mamy pryszcze  i wydaje się nam, że inni wiedzą to lepiej od nas, mimo, że tak naprawdę są tak samo zagubieni i też mają pryszcze.

To etap, kiedy robimy wszystko aby spodobać się innym. Albo się nie wyróżnić, bo wtedy nikt nas nie zauważy i każdy da nam spokój. Niektórzy całe życie zostają w tym etapie. I kopiują plany i marzenia innych. Chcą mieć rodzinę, bo inni mają rodzinę. Chcą mieć pracę w banku, bo inni mają pracę w banku. Chcą mieć mieszkanie na Wilanowie, bo inni mają mieszkanie na Wilanowie. Chcą mieć SUV-a, bo ich znajomi jeżdżą SUV-ami. Suną koleinami wypracowanymi przez innych. Nie tworzą własnej drogi. To dla nich zbyt trudne.

Bo przejście do kolejnego etapu jest bolesne.

Kolejny etap  to poszukiwanie.

To ten moment, kiedy pijesz za dużo, kiedy masz za dużo seksu, kiedy zaczynasz podróżować, albo stwierdzasz, że masz w dupie podróże, bo to inni chcą podróżować, a ty chcesz siedzieć na zabitej dechami wsi w otoczeniu pięciu kotów, czterech psów, dwóch koni i wysokiego płotu z drutem kolczastym na górze. Kiedy nagle rozumiesz, że twoja praca ma sens tylko wtedy, jeśli sprawia ci przyjemność, inaczej jedną trzecią życia spędzasz na zwyczajnym zarabianiu pieniędzy (oczywiście, że pieniądze są ważne, za pieniądze możesz uszczęśliwiać innych oraz siebie, ale pieniądze powinny być środkiem, a nie celem). Kiedy nagle potrafisz mówić nie, gdy coś ci nie pasuje, kiedy potrafisz odejść, zapomnieć, odciąć się od przeszłości, żałować, ale iść dalej. Kiedy schodzisz z jednej góry, aby wejść na kolejną. Kiedy poznajesz swoje ograniczenia, wiesz w czym jesteś dobry/dobra, wiesz czego już nie osiągniesz. To etap, kiedy dorastasz i zaczynasz rozumieć kim jesteś. To etap, w którym jesteś gotów/gotowa utworzyć dojrzały związek, bo w końcu udało ci się zrozumieć o co ci chodzi, co jest ważne, co nieważne, i że czasami trzeba w życiu iść na kompromisy.

I etap trzeci: ślad.

Chcemy wiedzieć, że nasze życie miało sens. Że kiedy nasz mózg umrze, coś po nas zostanie. Nie powiem wam nic więcej. Zwyczajnie nic więcej nie wiem. Jestem na tym etapie. Na razie rozglądam się. Ale jakoś to ogarnę. Wyjdę poza swoją strefę komfortu.  

Nie cenimy rzeczy, które pojawiają się wokół nas teraz, w tej chwili, w tym momencie. Albo czekamy, albo rozpamiętujemy.

Teraźniejszość nabiera dla nas wagi z upływem czasu.  Razem z miesiącami i latami powoli obrasta w legendę, aż w końcu możemy wyszeptać: kiedyś to były czasy, kiedyś to się bawiłem/bawiłam. A chodzi o to, żeby żyć teraz.

 Już nigdy nie będzie takiego lata. Ale będzie następne.

Chcesz dostawać powiadomienia o nowych notkach?

Chcesz więcej takich opowieści? 

Kup moją nową książkę Gwiazdor. Albo jak masz mi później jęczeć to lepiej nie kupuj. To tylko dla ogarniętych. 

https://www.empik.com/gwiazdor-piotr-c,p1244548376,ksiazka-p

To nie ja. To WY. Spośród 20 tys. książek wydanych w ubiegłym roku sięgnęliście właśnie po moją. Dzięki!

11884033136_f7b2359edc_b

Photo by ArTeTeTrA/CC Flickr.com

48 uwag do wpisu “Dlaczego zawsze tęsknię za odchodzącym latem

  1. Czytam od dłuższego czasu, pochłonęłam obie części książki, ale to jest chyba najlepszy tekst jak dotąd, nie prowokujący, nie pretensjonalny, taki chyba z duszy trochę…, nie, nie z dupy, z duszy ;D

    Polubione przez 1 osoba

  2. Uwielbiam Cię czytać. Czekałam dziś na Twój nowy wpis i jest w nim dokładnie to, czego potrzebuję: sens na nową drogę. Lubię bezkompromisowość, celne przemyślenia i wnioski, których sama tak często boję się głośno wypowiadać, żeby nie urazić kogoś, na kim mi zależy. Dziękuję. Czytam dalej.

    Polubione przez 1 osoba

  3. właśnie sobie uświadomiłam, że jestem na etapie wchodzenia na kolejną górę i w sumie odetchnęłam z ulgą po przeczytaniu tego tekstu, dzięki! wszystko tak ładnie podsumowałeś, moja głowa stała się lżejsza 🙂

    Polubienie

  4. Aktualnie znajduje się na etapie akceptowania własnych słabości. Mam dzisiaj urodziny i zamiar leniuchowac przez cały dzień. Chyba wkraczam właśnie do kolejnego etapu swojego życia. 🙂

    Polubienie

  5. Tez mam ten sentymentalizm letni, potężne oczekiwania wobec lata i ku…e przygnębienie że się kończy tak szybko. Z definicji to czas specjalny, mimo 33 lat jak pomyśle o perspektywie roku liczy się tylko lato, jakie bedzie, co się wydarzy itd.
    W lecie priorytetem jest lakome przeżywanie chwil i momentow, ucieczką z biura by chlac karafki wina, kończyć bezczelnie pracę o 14 w pt („mam spotkanie z klientami”), czytać godzinami, liczyć dni do wylotu gdzieś tam. A będąc już tam zastanawiać się czemu nie mogę tak częściej, na nawet na codzien. Oczywiscie to ma smak właśnie dlatego że jest rzadkie, ale mózg z premedytacją tego nie akceptuje, chce więcej i znów tęskni za latem.

    Polubione przez 1 osoba

  6. Nie martw się Piotr sentymentami.
    Za trochę będziesz gnił w domu starców jak ten jesienny liść i znowu decyzje za Ciebie będzie podejmował ktoś inny 😉

    Polubienie

  7. Im dłużej żyję, tym bardziej zaskakuje mnie to, jak ironiczny bywa los.
    Zabawnie zobaczyć, jak autor piszący „Suną koleinami wypracowanymi przez innych. Nie tworzą własnej drogi. To dla nich zbyt trudne” sunie aż miło koleinami tak wypracowanymi, że aż lśniącymi na gładko 🙂
    Począwszy od wałkowania rzeczy przewałkowanych tysiąc tysięcy razy, skończywszy na „chcę żeby coś po mnie zostało”. I nawet nie uświadamiający sobie że myśli tak, bo setki razy słyszał innych co to „chcieli coś zostawić” i kopiuje tę postawę – jakby cokolwiek miało od tego zależeć w przyszłości.
    Nie mówię że to nie ma wartości. Ma. Autor pisze, czytelnicy – niektórzy – doznają iluminacji.
    Bo przeczytali to tu a nie gdzie indziej 🙂
    Nie rodzimy się po to, żeby coś po nas zostało.
    Ani my, ani sarny ani mrówki.
    Raz na kilka miliardów narodzin, zdarza się taki splot okoliczności, że właściwy umysł zaistniał we właściwym momencie i właściwym czasie. Taki ktoś zmienia bieg historii, od jego pomysłu, myśli, idei, jednego czasem na całe życie olśnienia – rozpoczyna się nowa epoka, i zamiast monotonnego „następstwa pokoleń”, które zostawia po sobie nietrwałe budynki, albo trwałe i doskonale bezużyteczne(n.p. piramidy, pomniki) – ktoś taki jeden powoduje że od tej pory życie następnych pokoleń się odmienia.
    Konfucjusz, Newton, Pasteur, Einstein…stoimy na barkach gigantów, jest ich bardzo, bardzo mało.
    A tych stojących na barkach miliardy.
    Ja jestem, autorze, kilka lat starszy od Ciebie. Wiem co jest dalej po chęci „zostawiania śladu” 😉
    Konstatacja że jak mrówka zostawi ślad i wszystkie inne też – to zostanie po nich…kupka igliwia którą potem zwieje wiatr albo rozwali mrówkojad 🙂
    Niezwykle inpsirujące.
    Albo coś ma znaczenie tu i teraz, albo dla całej przyszłości ludzkości(jeśli jesteś gigantem, a nie jesteś, sorry – giganci ujawniają się przed trzydziestką). A poza tym przeżyj resztę życia przed starością godnie i jak najweselej.
    Niegiganci mają biologiczny instynkt zostawiania swoich genów(giganci często też :). Ale przy obecnej liczebności populacji i jej różnorodności to już nie ma znaczenia.
    Albert Hoffman zostawił ludzkości LSD i jest odpowiedzialny za więcej euforii i stanów orgazmicznych niż Casanowa i Sasha Grey razem wzięci i przemnożeni przez 1000.
    A za chwilę nikt nie będzie o nim pamiętać, bo nie żyje już 7 lat.
    Co chcesz zostawić światu co miałoby jakiekolwiek znaczenie?

    Polubione przez 1 osoba

    1. Genialnie napisane.
      Czy myslisz, ze Hoffman bedac obecnie 6 stop pod ziemia przejmuje sie tym czy ktos ma te stany orgazmiczne czy nie? Czy myslisz, ze swiadomosc uszczesliwienia masy ludzi spowodowalo jego szczescie w ostatnich sekundach jego zycia – i nie wolalby zostac tu jeszcze troche? Moze odchodzac w poczuciu spelnienia misji odchodzi sie mniej nieszczesliwym, ale wycieczka na tamta strone czeka kazdego. Wczesniej czy pozniej – z piramidami czy bez.
      Juz chyba wiekszy skutek ma przekazanie genow, bo to jest cos, czego nikt inny w dokladnie taki sam sposob nie zrobi 🙂
      Bycie gigantem poza znacznym wplywem na innych ludzi i mozliwoscia przelecenia wiekszej ilosci panienek w ogolnym rozrachunku i tak nie ma znaczenia, bo tak na prawde trzymanie na barkach milionow nie wnosi niczego poza lepszym samopoczuciem tych milionow. Gdyby jeden jaskiniowiec nie ogarnal rozpalania ognia – pewnie zrobilby to inny. Czy tamten umieral szczesliwszy? Watpie.

      „A poza tym przeżyj resztę życia przed starością godnie i jak najweselej”
      I to najlepsza porada jaka mozna uzyskac.
      Amen

      Polubienie

    2. Co zostanie po nas ??? Pamięć u innych i to jest fajne. Pamiętam moja mamę , tatę, moich dziadków i inne osoby, które już odeszły pamiętam co mówiły i jak żyły. Dopiero teraz po latach zaczynam rozumieć co mówiły i dlaczego tak mówiły 🙂 szkoda że dopiero teraz. Fajnie jest wspominać i marzyć ale jeszcze fajniej jest żyć, żeby później mieć co wspominać i znowu marzyć 🙂

      Polubienie

  8. ciekawe co w zamian czują tam, gdzie lato nigdy nie odchodzi… albo odchodzi na krócej. Albo tam gdzie nigdy nie przychodzi. Ochota, 38deg, prognoza nie ma litości. To ostatni taki dzień, oby się ten jeszcze jeden raz mylili.

    Polubienie

  9. Zapominamy co jest ważne nasz błąd rzeczą boską błądzić ludzką trwać w błędzie. Nie rozpamiętujmy tego co mineło co zepsuliśmy myślmy tu i teraz a życie nas zaskoczy w najmniej oczekiwanym momencie . Sukcesów

    Polubione przez 1 osoba

  10. Kiedy byłam mała, mieszkałam w starym i zniszczonym domu (należącym dawniej do moich prapradziadków). Moi rodzice nigdy nie byli bogaci, więc budowali swój własny dom ponad 10 lat. Kiedy szło mi na jakiś 7 rok, poszłam do tego „nowego” domu i usiadłam na gołej podłodze w miejscu, gdzie w przyszłości miał być mój pokój. Było to na 3 dni przed rozpoczęciem roku szkolnego, koniec wakacji. Od tamtej pory – co roku przychodziłam do tego właśnie pokoju, na 3 dni przed rozpoczęciem roku szkolnego. Lata mijały, a „nowy” dom powoli budził się do życia. Mój tata zbudował go własnymi rękami – począwszy od fundamentów, aż po dach. Spełnił swoje marzenie oraz marzenia mamy, moje i braci. W tym momencie siedzę w tym właśnie pokoju, rozmyślając, jak bardzo zmienia się życie. Zawdzięczam rodzicom wszystko, co mam. Nie tylko ten pokój. Pokój to tylko przenośnia. Za każdym razem, gdy kończy się lato – to właśnie mam przed oczami.

    Polubienie

  11. Brawo Czarny! Dojrzewasz. A ja razem z Tobą. W końcu rocznik 76. I podobna branża, hehe. Ten moment to ekscytacja połączona coraz mniej ze strachem, a bardziej z oczekiwaniem. Fajny wiek, fajny moment. Cieszę się, że tu doszedłem. Warto było żyć, doświadczać, unikać, chować się, odważać, żeby dotrzeć do tego chcekpointu. Teraz bardziej cieszę się chwilą, dbam o swój oddech, mniej walczę ze światem i ze sobą. Więcej się cieszę – jak dziecko prawie. Fajnie, że o tym napisałeś. Ściskam.

    Polubienie

  12. .JA tez mam kaćik wspomnień związanych z letnim przesileniem .Dziwne ze ja w sumie nieśmiała z natury, żeby nie poweidzieć za bardzo delikatna i lekliwa pewnego lata przeżylam cos wyjątkowego.Na wyjeżdzie z grupa znajomych w malowniczej jugoslowiansckiej miejszowosci nad skalistym wybrzeżem często byłam w cieniu jakiegoś drzew schowana przed sloncem (koleżanki były trochę dalej lubią mocna opaleniznę ja nie ) .I wtedy ktoś czyli młody i super fajny facet dosiadł się do mnie .A potem rozmowa w trochę polski trochę jugoslow, Lato skońćzylo się tym ze on zaprowadizl mnie na pielna plaże , sam skoczyl z wielkiej skaly i znikl w morzu.Balam się ze się utopi a on potem wynurzył się z megawielka muszlą o niesmowitej barwie podarowałi ją i na koniec lata .razem z uwiecznionym na zdjeciu skokiem z kilkunastometrowej skalnej sciany. aten widok Apolla w pełnym blasku słońca i w locie to są megawspomnienia. i bezcenne .

    Polubienie

  13. Pingback: pogmatwaniec
  14. A i tak wszystko to skończy się zrozumieniem, że jedynym celem życia na tym świecie jest zbawienie duszy. Wiem, wiem, będziecie mnie objeżdżać i hejtować, no, ale taki macie etap życiowy. Spokojnie, pożyjcie jeszcze trochę w złudzeniach, że znajdziecie jakiś inny sens życia…

    Polubienie

  15. U made my day !!! Genialne , od razu mam obraz plaży w Chałupach i wracam też wspomnieniami do pysznej wątróbki z cebulką i duszonymi ziemniakami babci. Thx !!!

    Polubienie

  16. Dla mnie lato również jest magiczne. Już zawsze będzie kojarzyć mi się z tygodniami spędzanymi nad polskim morzem, kiedy byłam mała.

    „„Co pomyślą o mnie inni?” Inni o tobie nie myślą.” Prawda! 😀

    Polubienie

  17. „Teraźniejszość nabiera dla nas wagi z upływem czasu. Razem z miesiącami i latami powoli obrasta w legendę, aż w końcu możemy wyszeptać: kiedyś to były czasy, kiedyś to się bawiłem/bawiłam. A chodzi o to, żeby żyć teraz… ”
    Dzięki podobnie jak Ty zawsze przed końcem lata nastaje dla mnie czas wspomnień i rachunku sumienia czy to był dobry czy stracony czas… „chodzi o to, żeby żyć tu i teraz” i odnaleźć swój kawałek szczęścia i własną drogę… Pozdrawiam.

    Polubienie

  18. Kurczę… przeczytałem chyba wszystkie Twoje wpisy, ale ten jest według mnie najlepszy! Dlaczego? Bo tylko do niego chcę wracać regularnie… Genialnie wyraziłeś to, co wszyscy czują, ale tylko nieliczni potrafią opisać 🙂 Respect, stary!

    Polubienie

  19. Trafilem na ten tekst juz 2 lata temu jak mialem 19 lat, jednak po dzisiejszym wejsciu z Twojego fanpage’a i ponownym przeczytaniu ma on dla mnie zdecydowanie inny wydzwiek , moze z racji tego, ze po prostu zaczalem pracowac (tak korpo…) i zyc po czesci na „wlasny rachunek”. Na pewno moge powiedziec, ze juz tesknie za czasami, gdy ktos myslal za mnie. 🙂 A tekst trafia w sedno.

    Polubienie

  20. Właśnie dzisiaj wracając z lasu ze spaceru z moim psem miałam to samo przemyślenie . Lato się kończy, jest piękna nie za gorąca, słoneczna niedziela… i to uczucie przemijania, pustki . Znów będzie zimno i ponuro, znów tak długo trzeba czekać do kolejnych wakacji. Czego szalonego, innego nie zrobiłam, a przecież mogłam…i co teraz , kiedy znów nadarzy się okazja do bycia szczęśliwym ? Bardzo rzadko , ale o dziwo coraz częściej myślę jak cudownie jest w danej chwili. Warto byłoby się zawsze cieszyć tym słońcem grzejącym w twarz, tym pięknym dniem i obecnością najwierniejszego przyjaciela, bo taki sam dzień nigdy się nie powtórzy.

    Polubienie

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.