Beata

„Pokolenie NIE IKEA

Pokolenie biedoty, wykształconej w lokalnych zawodówkach i wyższych szkołach gotowania na gazie. Pracujące w szeroko pojętych usługach – na kasach w sklepach, jako pomoc kuchenna na zmywaku. Za największy luksus uznajemy dobicie do najniższej krajowej, ubezpieczenie i umowę o pracę. Nie wiemy co to urlop – wiecznie na granicy ryzyka, na czarno lub na zleceniu.

Za granice owszem jeździmy, spędzamy tam ok. 2, 3 miesięcy rocznie, na urokliwych i słonecznych plantacjach truskawek. Zamieszkujemy głównie tereny wiejskie. Mieszkamy ze swoimi rodzinami do ślubu. Po ślubie wyprowadzamy się – na piętro. Aranżujemy jeden pokój na kuchnię, drugi na łazienkę. W sypialni montujemy dźwiękoszczelną meblościankę z „szybą wystawową” na zakurzone szklanki i filiżanki, których i tak nie używamy.

Na imprezy rodzinne z trudem kompletujemy jednakowe sztućce. Pierwsze dziecko pojawia się 9 miesięcy po ślubie, ślub średnio 4 miesiące po teście ciążowym.

Nasze małżeństwa trwają stosunkowo długo, wcale nie dlatego, że są idealne raczej dlatego, że rozwód jest tematem tabu, tak jak seks, mieszanie bez ślubu, nieślubne ciąże, patologie rodzinne i wiele innych. Praca, wychowanie dzieci, dom – to całe nasze życie. Z czasem przyzwyczajamy się i nawet przestajemy marzyć o czymś więcej.

1.

Beata ma rację i nie ma racji. Ma rację, że niektórzy mają chujowo bardziej. Bo są popegierowskim dzieckiem trzeciego gatunku, które w momencie, kiedy przyszło na świat jest genetycznie skazane na kwaśny zapach rzygowin w ustach, po sobotniej dyskotece (rozrywka numer jeden), gdzie jak dobrze poszło udało się zaznać dylematu: „w usta czy w tyłek” (rozrywka numer dwa).

A nie ma racji, bo uważa, że ludzie różnią się od siebie tym, że jedni mają więcej – więcej pieniędzy i więcej szczęścia, bo urodzili się w innym mieście i w innej rodzinie a inni mniej i to wszystko załatwia.

To tak naprawdę nie ma znaczenia. Bo ludzie nie różnią się od siebie.

Kilka tygodni temu napisałem w notce, która was niewiarygodnie wkurwiła: „Zawsze uważałem, że lepiej nie mieć kasy a być szczęśliwym niż żyć w szklanych gabinetach pełnych złudzeń.“ Podtrzymuję to.

Pokolenie Ikea i Pokolenie nieIkea zżera ta sama żółć. Jedno jest tylko lepiej opakowane i ma bardziej zadbane zęby.

W życiu cały czas podążamy za iluzją. Że piękniejszy świat jest za oknem. Nie ten gdzie tu jesteśmy teraz. Ooo na emeryturze to sobie dopiero pożyję i odpocznę (a dożyjesz? a będziesz w stanie spać? bo może wszystko będzie cię bolało?).

Ooo w tej Warszawie to sobie dopiero żyją. Dziwki i koks.  Też bym chciał zarabiać takie pieniądze za pierdzenie w biurowcu w stołek. Taki kutas w garniturze (że niby ja) poszedłby popracował w sklepie i by się dowiedział co to jest prawdziwe życie.

Zapraszam. Zmierz się ze swoim mitem.

2. 

Wiele osób, które znam jęczy, że ich praca ich mentalnie zabija. Że się im rzygać chce jak do niej idą. Że, może, ewentualnie gdyby płacili im więcej kasy dałoby się to jakoś znieść.

To hipokryzja. A teraz się uśmiechamy do klienta bo nam płacą stówę za godzinę. A teraz mamy go w dupie, bo płacą tylko 8 zł.

Wiele osób tkwi w swojej fabryce tylko dlatego, bo ma rachunki do zapłacenia, bo nie wie co zrobić dalej ze swoim życiem, bo się zwyczajnie boi zmian. I w tym tkwi ich podstawowy problem. Mój też. Też się czasami boję. Ludzie nie chcą wychodzić ze swojej strefy komfortu. I pieniądze nie mają z tym wiele wspólnego.

Znam kobietę, która od kilkunastu lat marzy aby ze swoim facetem pojechać do Barcelony. Kupuje przewodniki, książki kucharskie. Ma 27 lat na koncie jakieś 150 tys. Jej facet jest już praktycznie milionerem. Mogłaby wykupić wszystkie miejsca w samolocie. A jednak tego nie robi. Boi się. Bo ludzie owszem dużo mówią o tym, że coś chcieliby zmienić. Ale tego nie robią, bo jest to zbyt trudne. 

Czy możemy zmienić swoje życie?

Czy naprawdę da się wybić z marazmu, wszeogarniającej chujni?

 3. 

W internecie jest pełno tekstów i poradników na ten temat. Co zrobić? Jak zrobić? Przeczytałem naprawdę dużo tego. I obejrzałem też sporo.

Takich rzeczy jak to, kiedy facet każe ci powtarzać: „potrafię”, „uda mi się”, „muszę to zrobić”.

 

I on ma racje, mówiąc że niektóre rzeczy dostaniesz tylko wtedy jeśli powiesz sobie, ze to przetrwasz.  I jak się tego słucha i ogląda, to coś w tym jest. I działa. Ale tylko przez chwilę.

Przeczytałem też przerobioną zasadę Vilfredo Pareto. Pareto był włoskim ekonomistą, który żył w czasach kiedy kobieta jak założyła kieckę, która kończyła się na łydce to była w zależności od podejścia rewolucjonistką albo dziwką.

Udowodnił, że 80 proc. ziemi we Włoszech jest władanych przez 20 proc. populacji. Zasadę tę odkrył obserwując jak rośnie groszek w ogródku. 20 proc. roślin dawało 80 proc. zbiorów.

Więc minimalizuj.  

20 proc. twoich znajomych i przyjaciół daje ci 80 proc. szczęścia. Po co więc spędzać czas z tymi, którzy ci go nie dają?

Jakie 20 proc. rozrywek, daje ci 80 proc. życiowej satysfakcji? Skup się na nich.

20 proc. Twoich ubrań nosisz przez 80 proc. czasu. Wyczyść swoją szafę. Wywal część nieużywanych rzeczy z domu albo je sprzedaj. Ulży ci.

Za co cię cenią w pracy?

Jakie 20 proc. twojej konkretnej roboty, odpowiada za 80 proc. twojego wizerunku?

Skup się na nich. Będziesz bardziej ceniony i będziesz mieć więcej wolnego czasu.

Jakie 20 proc. twoich zachowań powoduje 80 proc. problemów w twoim związku?

Eliminuj je.

Itd.

4. 

Takich metod jest wiele. Tyle że wiecie co? Ze zmianą życia jest jak z dietą.

Jest w pizdu diet na rynku. Możesz jeść tylko mięso, możesz pić tylko soki, mogą nawet za 1.5 tys. zł miesięcznie przywozić ci żarcie w pudełkach do pracy.

Większość nich jest nawet skuteczna, pod warunkiem że człowiek się ich trzyma. Ale ile znacie osób, które schudły i udało im się utrzymać swoją wagę?

Panowanie nad tym ile żresz, jest jednak o niebo łatwiejsze niż panowanie nad swoim życiem.

Zmiany wymagają charakteru, wymagają siły psychicznej, wymagają osobowości muła pociągowego, który niezależnie od wszystkiego pójdzie dalej.

Bo większość osób nigdy nie dostanie tego co chce, bo po prostu się nieustająco poddaje. Tak jak ta kobieta z Barceloną.

Więc zjedz pizzę. napij się wina. I przestań kurwa narzekać. Albo rusz dupę.


DZIĘKUJĘ BEACIE ZA INSPIRACJĘ. JEJ LIST SPRAWIŁ, ŻE MOJA KSIĄŻKA „BRUD” JEST ODBROBINĘ LEPSZA. ZWŁASZCZA FRAGMENT: Pokolenie biedoty, wykształconej w lokalnych zawodówkach i wyższych szkołach gotowania na gazie. 

DZIĘKUJĘ BEATO

15472762561_c9ecec19e1_b

Photo by petukhov.anton/CC Flickr.com

71 uwag do wpisu “Sądzisz, że jesteś w stanie zmienić swoje życie?

  1. Jestem prawie 30 letnią kobietą samotną, mieszkam z rodzicami.. zaczęłam podróżować parę lat temu.. Zarabiam naprawdę średnio.. ale byłam w Hiszpani, we Francji, i w paru różnych miejscach. I wiecie co odkryłam? Że te miejsca są piękne, napełniają mnie słońcem, smakiem itp… ale tak naprawdę szczęście jest gdzieś głęboko w nas. W pogodzeniu się z tym g$%% które zmienić nie możemy, tzn rodziców, jakiegoś syfu ograniczeń. I ceszyć się przyjaciółmi, którzy nas kochają z wadami, zdrowiem, jeśli takie jest. Osobiście mam jeszcze wsparcie w sile wyższej, i staram się modlić, choć nie chcę czasem chodzę na eucharystię, bo wiem,że inaczej jest pustka… Przeczytałam ostatnio niesamowitą książkę Małgorzaty Halber „Najgorszy człowiek na świecie”, ja akurat nie leczę się z nałógów.Ale tak jak ta pani przerobiłam swój wewntrzny ból, wyszarpałąm się, wyszamotałąm i wycierpiałam i odkryłam siebie, staram się być dobra dla samej siebie o kochać się. I to ja mogę sobie dać tę miłość. Kończę właśnie 3 terapię w ciągu 10 lat.. mam nadzieję,że ostatnią już. I że w końcu przyciągnę w jakiś sposób tę włąściwą osobę… i będę ją kochać taką jaką jest i ona będzie mnie kochać ze wszystkimi wadami i dobrymi stronami:-)
    Dziś świecie słońce, żyję w kraju, który jest pokój. Lubię siebie.. pierwszy raz od dawna..:)
    Powodzenia dla wszystkich, a szczególnie dla tych, którzy stracili nadzieję” ucisk wyrabia wytrwałość, a wytrwałość – wypróbowaną cnotę, wypróbowana cnota zaś – nadzieję. A nadzieja zawieść nie może, ponieważ miłość Boża rozlana jest w sercach naszych przez Ducha Świętego, który został nam dany. „z listu do Rzymian. I piszę to nie jako dewotka, ale osoba, która naprawdę wierzy w siłę Wyższą która nam sprzyja

    Polubione przez 1 osoba

  2. Na co dzień tego człowiek nie widzi, ale jak przeczytałam to teraz wiem, że potrafię wyjść ze strefy komfortu. UFFF. Nie nawiedziłam pracy w korpo, pracy od – do. Dziś od paru lat jestem na swoim. Raz lepiej raz gorzej. Ostatnia firma moja padła to się przebranżowiłam. Mam dziecko, prawie 0 kasy na koncie (choć część zainwestowana). Wolę taki wybór niż mieć kasę a nie mieć czasu na życie. Wstawać rano z nienawiścią do roboty, pracowników, szefów i ciągle śpieszyć się do domu, żeby mieć czas chwilę pożyć.

    Polubienie

  3. A ja funkcjonuję w jeszcze innym świecie, pochodzę z małej wioski i jeżdżę na wakacje ,na ferie na narty tak jak większość moich znajomych stąd, nikt tu nie jest milionerem, ale wszyscy jakoś dają radę! czasami jest praca a czasami coś dorywczego, nikt tutaj nie ma kompleksów pochodzenia, wręcz jest niezły ubaw z letników z MIASTA co przyjeżdżają na agroturystykę, widać to po ich zachowaniu -zakompleksieni do granic możliwości, potrafią jedynie pokazywać swoje dobra materialne, a my te gupki leśne co nie mamy o świecie zielonego pojęcia, jesteśmy wykształceni wyżej lub mniej, ale to tutaj nie gra roli, jest dobry lub zły sąsiad i tyle!!!!Oczywiście są pewne wady życia w małej miejscowości – jesteś częścią pewnej społeczności gdzie rodziny znają się od pokoleń i jeszcze dłużej, więc anonimowości 100% tutaj nie ma, ale to nikogo nie zabija! także dajcie sobie spokój z tymi szufladkami, że Ci z miasta to bogaci ęą, a mniejsze miejscowości to zapomniane pgr-y, to już nie te czasy.
    P.S. coś czego pan ikea nie ma , a ja mam na pęczki – zdrowe powietrze, przestrzeń do życia, własne jedzenie BIO…….ludzie, z którymi nie muszę się każdego dnia przepychać o pozycję społeczną, ba nawet teatr i filharmonię mamy w niedalekim mieście

    Polubione przez 1 osoba

    1. Pochodzę ze sporego miasta i do głowy mi nie przyszło, by oceniać tak ludzi jak piszesz. Kogo TY gościsz na tej agroturystyce, że masz takie przemyślenia?

      Polubienie

      1. Droga cora KA, niestety to nie ocena takich ludzi tylko przez lata ich obserwowanie , srednio na 5 rodzin, az trzy sa mocno oderwane od rzeczywistosci, w negatywnym sensie, nigdy z gory nie oceniam, pozdrawiam

        Polubienie

  4. Pierdolenie o Szopenie. Jestem TU bo muszę, nawet jak chcę ruszyć dupę, to i tak nie mogę. Zmienić pracę? Jak? Moje województwo nie ma tylu mieszkańców co „stolyca”, że o ilości firm nawet nie wspomnę. Więc co najwyżej mogę zmienić jedno gówno na drugie, licząc że w międzyczasie nie zlecą się inne muchy i ja nie zostanę bez gówna. „Nie mieć kasy i być szczęśliwym” – ale jak nie mieć kasy? Nie mieć kasy i na wakacje jechać do Grecji / Chorwacji na tydzień zamiast na miesiąc na Malediwy, czy nie mieć kasy i mieć jeszcze tydzień do wypłaty? W obu przypadkach ogranicza brak kasy, ale jakoś poziom szczęścia jest diametralnie różny. Żebyśmy się dobrze zrozumieli. Ja Ci nie zazdroszczę, masz to na co sobie zapracowałeś. Ja też. Tylko, że każdy z nas ma to w swoim innym gówniano – chujowym świecie. Więc nie pierdol mi smutów, że mogę się z tego wyrwać jak tylko będę uparty i dupę ruszę, bo zniżasz się do poziomu wszelakich internetowych poradników „Jesteś swycienscą”. Wyrwanie się z marazmu jest wypadkową wielu czynników.

    Polubienie

    1. Oczywiście, ze jest. Tylko, że podstawowym z nich jesteś TY. I dopóki TY nie weźmiesz dupy w kupę i nie zechcesz coś z tym zrobić, to tymi pozostałymi czynnikami będziesz se nadal gębę wycierał.

      Polubione przez 1 osoba

      1. Czyli czynnikiem którym sobie wycieram gębę są np. chorzy rodzice, którzy poza sobą mają tylko mnie, których ja nie zostawię na pastwę ich choroby i starości, a którzy nawet nie chcą słyszeć o przenosinach gdziekolwiek poza cmentarzem?

        Polubienie

      2. To jest najgorszy rodzaj „blockera” życiowego jaki może być. Wiem, bo sama miałam, i mam.
        Podjęłam BARDZO trudną decyzję w tej sprawie. Nadal ponoszę jej konsekwencje.
        W pewnym momencie zdałam sobie sprawę – że dokonuję wyboru, czy to JA mam przerwać błedne koło, czy przerzucę to na moje dzieci bo ja byłam za miękka.
        Wybrałam przyszłość a nie przeszłość. Jeśli rodzice nie chcą zgodzić się na wolę OPIEKUNA – to też ich wybór. Ja byłeś dzieckiem, nie pytali gdzie chcesz mieszkać, right?

        Polubione przez 2 ludzi

      3. @WhiteKitka: Tak, nie pytali,nie mieli czasu bo zapierdzielali, żebym ja miał lepiej niż oni. I mam, bo jestem po studiach, a nie szkole średniej jak oni. I skorzystam z tego. Nie teraz. Skorzystam może za rok, może za pięć, a może za dziesięć. Skorzystam jak ich nie będzie (albo przynajmniej jednego z nich). Wybrałem ciężkie życie przy nich. To moja Mama wybierała skakanie wiosną przez kałuże bo miała dziurawe buty i wolała je kleić butaprenem za 3zł z kiosku niż kupić nowe za 40zł (bo to był mój bilet miesięczny). To moja Mama wybierała bez względu na pogodę jazdę 5km na rowerze do sklepu (choć po drodze mija 5-7 innych), żeby za zakupy wydać 50zł, a nie 55zł. To mojego Tatę widziałem jak śpi w „opakowaniu”, bo padł ze zmęczenia po podwójnej zmianie w zakładzie. Oni błędnego koła nie przerwali, ale mocno je zakłócili. I ja teraz chcę je dalej zakłócać. Może je przerwę. Nie wiem. Na pewno jestem kilka kroków bliżej do przerwania niż oni byli. A nawet jeśli go nie przerwę, to mojej dzieci już na starcie będą o kolejne kilka kroków bliżej. I to jest moje ruszenie dupy. Ruszenie dupy na miarę moich możliwości.

        Polubienie

      4. „I to jest moje ruszenie dupy. Ruszenie dupy na miarę moich możliwości”
        I to bardzo, bardzo w ludziach cenię. Zarówno świadomość tego co robisz, jak i umiejętność obrony stanowiska(a nie strzelenia focha).
        Pozdrawiam i siły życzę.
        Ja swoje koło przerwałam, ale nie na zasadzie porzucenia a zorganizowania(i sterowania nią) opieki.
        Wiem że niektórzy by mnie żywcem zeżarli. Trudno.
        W tym przypadku jestem jak facet. Jak podjęłaś decyzję, to już tego nie roztrząsaj tylko działaj.
        Póki co, się sprawdza.

        Polubienie

  5. qwert, zmiana województwa nie jest problemem. Skoro Twoim zdaniem Warszawa daje lepsze możliwości- przeprowadź się. Sama wyprowadziłam się 300 km od rodzinnego miasta, bo chciałam coś zmienić. Bo nie chciałam w perspektywie mieć pracy za 8 zł na godzinę w sklepie.

    Zmiany są wypadkowymi wielu czynników, ale sam władasz swoim życiem. To w jakim punkcie życia jesteś teraz, jest tylko i wyłącznie Twoją zasługą, a nie boskiej ingerencji. I to, kim będziesz za 10 lat, również będzie Twoją zasługą. i każda zmiana zaczyna się właśnie od ruszenia dupy. Sam autor tekstu wspominał, że jest z niewielkiej miejscowości. Być może, gdyby nie wyjechał do Warszawy i nie podjął się niełatwych studiów, teraz podawałby bułki w piekarni. Ale podjął decyzję i ruszył dupę.

    Do samego tekstu- ludzie obrażają „pierdzących w stołki” pracowników biurowych nie zdając sobie nawet sprawy, co ta praca oznacza. Większość korpoludków przeżyła w czasie studiów prace w sklepach, w barach, w punktach ksero, więc jest w stanie zrozumieć drugą, stękającą na swoje 8zł/h, stronę. Za to większość pracowników sklepów, barów i kser nie miała okazji „posiedzieć” za biurkiem. Stąd jad. I w 100% zgadzam się z autorem: niech każdy podejmie próbę zmierzenia się ze swoim mitem. Inaczej nie zrozumie.

    Polubienie

  6. B.Dobrze napisane panie blogo(P)isarzu 🙂 oj, dobrze… nie ma się do czego przyczepić. wszystko gra i śpiewa, na progresywną nutę. I o to chodzi, o to chodzi… i naprawdę osiągalne jest. pozdrawiam

    Polubione przez 1 osoba

  7. A na obiad była fasola z wody (9, 90 zł za kg), a za oknem widok na Beskid, a teraz kawa na tarasie i 700 zł na koncie. Mój syn mówi mi że jesteśmy szczęśliwi i ma rację.

    Polubienie

    1. Szczęście to stan umysłu. Stan posiadania zaś przekłada się na komfort życia i możliwości, nie na poczucie szczęścia.
      W ogóle ludzie chyba mylą stany euforyczne z poczuciem szczęścia. To pierwsze ma wiele wspólnego z takimi przymiotnikami jak „szybko, dużo, mocno, dzieciństwo, używki/dragi”, a to drugie ze „spokojnie, bezpieczeństwo, lojalność, długofalowo, macierzyństwo”.

      Polubione przez 1 osoba

  8. Podstawa to nie słuchać złych doradców, którzy mówią, daj sobie spokój, nie dasz rady…wiele razy to słyszałem, wiele razy popłynąłem pod prąd, jeśli czegoś bardzo chcesz, dostaniesz to.

    Polubione przez 1 osoba

    1. Nie dostałam wielu rzeczy, których BARDZO chciałam i bardzo walczyłam. Ale część tak.
      Gwarancji nie ma. Gwarancja jest w drugą stronę. Jeśli dasz sobie spokój, to będzie spokój. I nic więcej. W prosektorium też jest spokój 🙂

      Polubione przez 1 osoba

  9. Wszystko prawda!
    Ja za 5 miesięcy spełnię swoje marzenie i spędzę 2 miesiące w Stanach Zjednoczonych, na co pracowałam przez ostatni rok- tylko po to, żeby zarobić na ten wyjazd, na moje ostatnie wakacje podczas studiów 🙂
    Do wszystkiego trzeba po prostu odwagi, odpowiedniego planu, a przede wszystkim KONSEKWENCJI w dochodzeniu do tego celu. Mina Twoich znajomych i rodziny- kiedy po roku gadania o tym wyjeździe okazuje się, że to nie było tylko gadanie, że Ty naprawdę tego dokonasz, dostajesz wizę, kupujesz bilet- bezcenna 🙂

    Polubienie

  10. Strasznie generalizowanie społeczeństwa, może przez tą Warszawkę, do której tak wszyscy ciągną na wyścig szczurów. Może warto przenieść się do innego miasta gdzie nie żyje się tak szybko i zawzięcie jak tam. Czytając Ciebie własnie ma się wrażenie że Ty chwalisz się tym jaki to Ty nie jesteś zajebisty i w ogóle facet XXI wieku, który wszystko ma i wszystkich gdzieś. Polecam wyściubić nosa poza własne mieszkanko i Warszawkę nie wszyscy ludzie żyją tak jak tam. Niestety nasz świat opiera się na rzeczach materialnych ale ludzie, którzy mają coś poukładane w głowach znają inne wartości jak pieniądz (ale to chyba nie w Warszawce). Zarobić można wszędzie dobrze, a korpo nie są tylko w Warszawce.

    Polubienie

    1. „Warszawka” to termin którego wyraźnie nie rozumiesz, mimo to używasz. Nie „wszyscy” ciągną na wyścig szczurów, a tylko szczury. Autor nawet jeśli jest narcyzem(a jest), to jeden taki szczur wpłaca rocznie więcej podatków do wspólnej kasy – z której Twoi rodzice ciągną emeryturę i dotacje do leków – niż 5 owieczek, więc nie patrz na to że szczur ma ogon, tylko na to że umie wyjść sam z labiryntu a nie tylko stać i jęczeć ze „się nie da się”.
      Ja przyjechałam do tego miasta, nie żeby się ścigać, tylko żeby zarobić na spłatę długów po nieudanym biznesie. Spłaciłam, potem zaczęłam zyć na luzie. Nie ścigam się z nikim, czasu mam więcej niż kiedykolwiek, kasy też.
      Szef mnie nie wkurwia, bo niby dlaczego. Wie że jak zacznie to pójdę gdzie indziej. Ty masz taki komfort?
      To są wszystko bzdury…mit „szczurów” to są młodziaki 23-28 lat które chcą w 5 lat zbudować poziom do jakiego ich rodzice nigdy nie doszli. A zapłacić później 🙂 – nie twierdzę że to mądre. Twierdzę że daleko nie wszyscy tak mają. Ani nawet połowa.

      Polubienie

      1. Dlaczego chec osiagniecia europejskiego poziomu zycia (te marzenia mlodziakow) budzi taka pogarde? Czy wszystko, kazda malenka rzecz, sukces, maja byc osiagniete krwia i potem? To jest taki troche mit, bajka ,ze tylko Ci co najciezej pracuja osiagaja sukces, zyjemy w spoleczenstwie, gdzie wciaz dajemy sie za przeproszeniem robic w konia, a kiedy jakas jednostka sie na to nie godzi, bo wie ze moze byc normalnie (tj. standard europejski) to zaraz sie wylewa na nia wiadro pomyj, ze jak to tak bez ciezkiej pracy itd, itp. I tak jest to normalne jak najbardziej , ze czlowiek majacy 28 lat w tych czasach , chce miec dom itd, moc utrzymac rodzine i zyc jak czlowiek, TO JEST NORMA A NIE WYBUJALA FANTAZJA

        Polubienie

      2. Nie, nie. Jeśli takie wrażenie powstało, to przepraszam i koryguję. To nie ma NIC wspólnego z pogardą. Raczej z pobłażliwością, bo patrząc na 28latkę walczącą o swój „europejski poziom” widzę siebie sprzed X-lat, wiem co było moim marzeniem, co cudzym – które uznałam za swoje(bo kto jest w 100% odporny)…więc pobłazliwość, być może Ty też patrzysz pobłażliwie na wspomnienie samej siebie sprzed 15 lat, mimo że wiesz że równolatki tej mega-poważnej nastolatki wydrapałyby Ci oczy, bo to przecież one wiedzą co jest ważne a Ty masz demencję.
        Protestowałam przed traktowaniem wszystkich mieszkańców ~2mln miasta jak tych, których celem jest CEO na tabliczce i po trupach do celu.
        Czy dorabianie się jest sensowne? Dla większości jest. Czy na kredyt? Okaże się.
        Z mojej perspektywy – wszystko co (do)robiłam żeby osiągnąć niezależność – miało sens, bo niezależność mnie uszczęśliwia, każdy jej poziom, bo całkowita nie istnieje. Wszystko co (do)robiłam na czysty hedonizm – miało sens. Bo poprawiał mi nastrój. Wszystko co (do)robiłam żeby zostawić dzieciom/rodzinie – miało sens, bo wspieranie swoich genów daje zadowolenie/szczescie. NIC z tego co robiłam na pokaz/aby dorównać/poziom europejskiblabla – nie mialo najmniejszego sensu.
        Nikt z tych, na których chciałam zrobić wrazenie – nie gra żadnej roli w moim życiu. Nikt z tych, którym na mnie zależy/zależało – nie interesował się w ogóle czym jeżdżę i z czego mam parkiet.
        Czy czegoś żałuję? Tak – kupowania zbyt drogich samochodów. Ostatnio policzyłam, że na samochody przepracowałam łącznie około 4-5lat. Jestem tym przerażona, to jedyny czas jaki uwazam za stracony, bo to oznacza że kupując uzywane/tańsze miałabym dodatkowo 3 lata wakacji.
        Nie sądzę żebym była przez to mniej europejką, za to pewnie trochę więcej zdrowia/wspomnień…cóz.

        Polubienie

      3. Droga Pani nie jęczę że się nie da. Mam prace którą lubię i nie wychodzę z założenia że jest dla mnie pracą, zarabiam nieźle w porównania na polskie realia. Szef nie wpieprza mi się w prace. I jestem tym młodzakiem w przedziale 23-28 lat. Mam wszystko czego bym chcieć chciała. W przeciwieństwie do Pani.
        P.S. Niestety moi rodzice nie ciągną hajsu z tego wspomnianego „szczura”. Dziękuje, nie pozdrawiam

        Polubienie

  11. Panie C. vel IKEA, może opowiedziałby nam pan skąd pan pochodzi, z jakiej rodziny, o jakim statusie socjo-ekonomicznym. To byłoby ciekawe przeczytać i dowiedzieć się. Najlepiej, gdyby pan ujawnił swoją tożsamość, co ułatwiłoby sprawdzenie pańskiej wiarygodności w tym zakresie. Bo inaczej pańskie ujadania od jednej skrajnej patologii do drugiej, w których się pan miota niczego nie wnoszą.

    Polubienie

      1. Panie Iwono, myślę, że tak. Pogarda płynąca z wpisów pana C. ma zapewne swoje źródła. Znikąd to się nie wzięło. Dobrze wiedzieć, skąd u pana C. tyle jadu i wyższości. Może dlatego, że wychował się w blokowisku PRL-owskich wojskowych…? Poza tym wiarygodność tego pana jest ważna, zwłaszcza w kontekście tego, ilu ma tu wielbicieli, którzy wierzą mu tu na słowo i bezkrytycznie. Zupełnie jak czytelnicy Wyborczej jeszcze wierzą jej redaktorowi naczelnemu…

        Polubienie

    1. Jak dla mnie to autor może być nawet 50 letnią, zaniedbaną kobietą, która Warszawę zna z pocztówek- dobrze mi się czyta to, co pisze, tyle mi wystarczy. I szczerze mówiąc, wątpię, czy którykolwiek czytelnik bezkrytycznie wierzy w to, co jest tu napisane.

      Wiarygodność autora nie ma tu nic do rzeczy. Jeżeli czytasz- coś Ci się tu podoba. Jeżeli spośród tych rzeczy, które Ci się podobają, chociaż jedna zmieni Twoje nastawienie do danej sprawy lub zmotywuje do działania- to co za różnica, czy napisze ją prawnik, czy chłop małorolny.

      Polubienie

      1. Wiarygodność autora „Pokolenie IKEA” jest jak najbardziej ważna. Autor pretenduje do opisu zjawiska, jakim jest pokolenie właśnie. Do opisu ludzi urodzonych w latach 70. XX wieku. Zgłasza takie pretensje. Stara się to zrobić z literackim zacięciem, przynajmniej tam jemu się wydaje. I chociażby z tego powodu powinien się do tego przyłożyć a nie po chamsku i prostacku generalizować. Trafiłem na ten blog przypadkiem. Czytam nie dlatego, że mi się tu coś podoba. Jestem ciekawy do jakiego stopnia chamstwa i prostactwa autor się posunie w kreowaniu tych swoich opowieści. Inną stroną tego zagadnienia jest to, jak wielu znalazł tu pochlebców i klakierów. Autor zgłasza pretensje do ilorazu i elitarności bo skończył prawo z oceną 4,5 a teraz zarabia 7,5 tyś/miesiąc. Z tego wyprowadza swoją pogardę dla innych. Oto próbka:

        „(…) Pokolenie biedoty, wykształconej w lokalnych zawodówkach i wyższych szkołach gotowania na gazie. Pracujące w szeroko pojętych usługach – na kasach w sklepach, jako pomoc kuchenna na zmywaku. Za największy luksus uznajemy dobicie do najniższej krajowej, ubezpieczenie i umowę o pracę. Nie wiemy co to urlop – wiecznie na granicy ryzyka, na czarno lub na zleceniu.

        Za granice owszem jeździmy, spędzamy tam ok. 2, 3 miesięcy rocznie, na urokliwych i słonecznych plantacjach truskawek. Zamieszkujemy głównie tereny wiejskie. Mieszkamy ze swoimi rodzinami do ślubu. Po ślubie wyprowadzamy się – na piętro. Aranżujemy jeden pokój na kuchnię, drugi na łazienkę. W sypialni montujemy dźwiękoszczelną meblościankę z „szybą wystawową” na zakurzone szklanki i filiżanki, których i tak nie używamy.

        Na imprezy rodzinne z trudem kompletujemy jednakowe sztućce. Pierwsze dziecko pojawia się 9 miesięcy po ślubie, ślub średnio 4 miesiące po teście ciążowym.

        Nasze małżeństwa trwają stosunkowo długo, wcale nie dlatego, że są idealne raczej dlatego, że rozwód jest tematem tabu, tak jak seks, mieszanie bez ślubu, nieślubne ciąże, patologie rodzinne i wiele innych. Praca, wychowanie dzieci, dom – to całe nasze życie. Z czasem przyzwyczajamy się i nawet przestajemy marzyć o czymś więcej.„ „

        Polubienie

    2. p.Ravenie, masz swój blog w sieci? Chętnie bym cię poczytała…, co masz do powiedzenia poza blogiem PokolenieIKEA, ba, na pewno inni również. Jeśli tak, to zostaw tu link, ŚMIAŁO!, a jak nie, to może o tym pomyśl. Inteligencji ci nie brakuje, tak wiele masz do powiedzenia, O WSZYSTKIM, to wiesz… może warto? Czytam Twoje komentarze i w niektórych punktach nawet się z Tobą zgadzam, tzn, rozumiem o co ci chodzi. Tak, Pan Piotr C pisze w stylu SPECYFICZNYM, tak, docenia mocno sam siebie, tak, czasem nonszalancję i pogardę w tekście ma… ale ja osobiście staram się w tym jego pisaniu zauważyć PRZEDE WSZYSTKIM to, co jest w tym i w nim samym pozytywne. Za tym wszystkim kryje się ktoś, kogo tylko pozornie znamy. Styl w jakim tu pisze jest seks/marketingowy, tak wybrał, pieprz w co drugim zdaniu tu czuć. Te fotografie, też są u niego drażniące. On tak lubi. Jest jaki jest i dobrze mu z tym. Prawda jest jednak taka, że człowieka nie da się poznać tylko przez słowo pisane w sieci i obrazki jakie dodaje. To za mało. To kreacja wirtualna… a w konfrontacji w realu, wszystko co pan o nim myśli, mogłoby ulec sporej weryfikacji. Pan go cały czas wyzywa na pojedynek, a on milczy… ma pan zacięcie, muszę przyznać. Do czego zmierzam? Już tłumaczę… Może on tu, w tym wszystkim dodaje sobie pieprzu i ostrości… a w rzeczywistości jest całkiem delikatnym gościem, co nie znaczy że mdłym, a pan z kolei jest taki ułożony, prawy, mądry… a jakieś „drapieżne zwierze” w panu MOŻE siedzi i inteligentnie kąsa. Sorry za taką analogię… ale tak to może w rzeczywistości być. Ludzie w internecie zakładają różne maski i są przekonani o tym, że nikt TEGO nie zauważa. To OCZYWIŚCIE są moje domysły, wymysły nawet… lecz jakieś ziarno prawdy w tym może być. I na koniec powiem panu, że internet to ciężki kaliber wrażeń… warto mieć w tym dystans i nie traktować tego miejsca i ludzi w nim piszących nazbyt dosłownie. Warto skupiać się na myśli, że ludzie nie są aż tak źli JAK CZASEM SIĘ WYDAJE i że we wszystkich z nas, jest coś dobrego i pozytywnego. Dlatego może niech pan zostawi ten swój link do bloga… to pogadamy z panem chętnie, A może pan Piotr C się też panu zrewanżuje… słowem… kto wie? 🙂 Mam nadzieję, że nie dotknęłam pana tym co napisałam…

      Polubienie

      1. Pani Beato, żeby było jasno, nie mam bloga, ale czy to oznacza, że nie mogę skrytykować czegoś, co mi się nie podoba w blogu pana IKEA vel. C.? Powiem pani tak: skoro pan C. zdecydował się publikować publicznie swoje przemyślenia to tym samym założył, że nie każdemu to co napisze będzie się tu podobać, prawda? Chyba że to miała być (ten blog oraz jego książki) laurka na swoją własną cześć.

        „(…) co masz do powiedzenia poza blogiem PokolenieIKEA, ba, na pewno inni również. Jeśli tak, to zostaw tu link, ŚMIAŁO!, a jak nie, to może o tym pomyśl. Inteligencji ci nie brakuje, tak wiele masz do powiedzenia, O WSZYSTKIM, to wiesz… może warto? Czytam Twoje komentarze i w niektórych punktach nawet się z Tobą zgadzam, tzn, rozumiem o co ci chodzi.”

        Na wszystkim się nie znam. Trochę mnie pani przecenia. A w czym się pani ze mną zgadza a nie zgadza z panem C.?

        „(…) ale ja osobiście staram się w tym jego pisaniu zauważyć PRZEDE WSZYSTKIM to, co jest w tym i w nim samym pozytywne.”

        Co pani dostrzega pozytywnego w pisaniu pana C., np. o relacjach damsko-męskich, o traktowaniu kobiet, jego stosunku do nich a przez to szerzej, jego stosunku do innych ludzi…? Czytała pani jego książki?

        „(…) To kreacja wirtualna… a w konfrontacji w realu, wszystko co pan o nim myśli, mogłoby ulec sporej weryfikacji. Pan go cały czas wyzywa na pojedynek, a on milczy…”

        Widzi pani, prawdziwe życie to niestety, nie kreacja wirtualna. Mnie interesuje głównie to, dlaczego pan C. tak szydzi z ludzi w tych swoich wpisach, dlaczego jest arogancki, chamski i często prostacki, głównie w narracji swojej książki…, książek…? Poza tym człowiek może udawać kogoś innego w sieci a zupełnie kogoś innego w rzeczywistości, ale główne jego cechy są niezmienne. Wie pani, wilk też może udawać baranka, ale przychodzi taki czas, że jego wilcza natura wyłazi każdym porem skóry i niczym się tego nie da zaklajstrować, nawet stwierdzeniami, że pana C. ma specyficzny styl itp.
        I wcale go nie wyzywam na pojedynek. Już tu wspominałem, że trafiłem na ten blog przypadkiem i jedyne, co jest ciekawe według mnie, to skąd tyle pogardy dla innych ludzi u pana C.?

        „(…) Warto skupiać się na myśli, że ludzie nie są aż tak źli JAK CZASEM SIĘ WYDAJE i że we wszystkich z nas, jest coś dobrego i pozytywnego. Dlatego może niech pan zostawi ten swój link do bloga… to pogadamy z panem chętnie,”

        Chętnie ze mną pogadacie…tzn. kto? Pani? Pani już ze mną rozmawia. A jak ktoś chce się dołączyć to proszę bardzo. Pan C. zapewne będzie zadowolony, że na jego blogu rozwija się dyskusja, ale nie w duchu wzajemnej adoracji dla pana C. i jego zwolenników. Ścierajmy się, a nie udawajmy, że wszystko co pan C. napisze jest warte worka złota. Bo widać, że nie jest…

        Pozdrawiam pani Beato.

        Polubienie

  12. A propo Warszawy, czy rzeczywiście wszyscy az tak tam ciagna?chyba nie do konca, jak najbardziej dobre miejsce na studiowanie, ale do życia chyba juz troche mniej ciekawe, moi znajomi niedawno stamtad uciekli, bo juz mieli dosc tamtejszej atmosfery, wybrali rzeszow i twierdza ze o niebo lepiej dla ich calej rodziny, pomimo mniejszych zarobkow. I zeby nie bylo , ze Warszawa to totalna porażka i takie tam, z pewnoscia ma swoj urok ( prawdziwi warszawiacy)

    Polubienie

  13. cos w tym jest, jestem warszawiakiem po podstawówce, moze brakuje mi obycia, ale strefę komfortu rozszarpałem z każdej strony, mieszkałem w USA, UK i NZ, zdobyłem zawód za który płaci sie zacny grosz, obecnie mam 31 lat i czuje ze zbliża sie wypalenie zawodowe wiec znowu pewnie cos zmienię, pamiętajcie egoizm i hipokryzja leza w naszej naturze, to jak to wykorzystacie to wasza sprawa. Ja jestem hedonistycznym egoista i czerpie z życia pełnym wiadrem, jednakże mam świadomość tego w jaki sposób świat sie rozwija i jaki chujowy los spreparowali nam rządzący i z wiekiem widze ze to nie jest przypadek, Henry Ford powiedziel kiedyś, ze jak da sie robotnikowi narzędzia, dobrze zorganizuje prace i odpowiednio wynagrodzi to taki pracownik wyprodukuje więcej, kiedy ostanio dostaliście pochwale, bonus w robocie ? Nie da sie być w pełni szczęśliwym mając ciut więcej niż średnie iq, ludzie ćpają leki na receptę bo stres i depresja żyją w cyfrowych szklarniach egzystencji i rosną jak warzywa pod hortiluksem, róbcie swoje, kochajcie, żyjcie ale nigdy nie dajcie nikomu wmawiać co wam wolno a czego nie. Buddyzm pomaga, jedna z niewielu religi która nie zeruje na biedzie i poczuciu winy.

    Polubienie

  14. Nieważne czy Pokolenie Ikea czy Pokolenie NieIkea. Prawda jest taka, że wydaje nam się, że dobrze tam gdzie nas nie ma, a kurwica dopadnie każdego, kto żyje tylko po to by udowadniać innym czego on to w życiu nie robił (koniecznie by pokazał za jakie pieniądze to robi). Kto ma żyć, to żyje, nawet za te 8 zł za godzinę. Nie każdy musi znaleźć szczęście w podróżach na Hawaje, bo wystarczy, że spędzi weekend w Pcimiu, albo przed telewizorem, ale z dobrym ciastem, z kimś kogo lubi/kocha/szanuje. Szczęśliwy jest człowiek dopóki jego myślenie nie skupia się obsesyjnie na potrzebach innych ludzi i dopasowywaniu tych potrzeb do własnego życia w myśl zasady zastaw się a postaw się – niech widzą i niech zazdroszczą.

    Jako scenkę z życia przytoczę historię mojego znajomego. Razem z dziewczyną szukali sobie jakiegoś miejsca docelowego na spędzenie uroczego tygodnia. Podczas, gdy wizzair oferował tanie loty do Włoch, stwierdzili, że wszyscy wybierają Włochy, dlatego oni polecą na Islandię. Zapytałam, czy aby przypadkiem nie myśleli o tym, żeby przez chwilę poleżeć na plaży, odpowiedzieli, że o niczym innym nie marzą, ale w Islandii ze znajomych nikt nie był.

    Wniosek taki. Wszyscy widzieli, zazdrościli, „lajkują” foty na facebooku. A ich przewiało tak, że majty z golfem nie pomogły, ale BYLI. Nikt nie był. Teraz im wszyscy zazdroszczą – przynajmniej oni tak myślą.

    Nadmienię, że po powrocie czuli się jeszcze gorzej niż przed wyjazdem, bo miejsce docelowe, jakże urokliwe, nie było tym, czego potrzebowali.

    Polubienie

  15. Motywacje prowadza do niemalze niczego, nikt juz nie zyje chwila w tych czasach. Bo ich umysl wrabia, ze to nieodpowiedzialne, ze brakuje zdrowego rozsadku. Tracimy szczescie i czas na zawodzaceproby poczucia sie lepiej. Najgorsze jest, ze wydaje sie wszystkim, ze musza osiagac, zeby byc szczesliwym! Tylko, ze to sie nigdy nie konczy. Umysl ZAWSZE szuka alternatywy do tego co robi. Na szczescie nie trzeba nic wiecej niz 5 min w chwili obecnej.

    Polubienie

  16. @panikea

    Panie C., to, że pan cytuje kogoś, kto rzekomo przysłał panu list a pan go tylko cytuje nie zwalnia pana z odpowiedzialności za to co pan pisze i jak. Zapewne pan wie, że cytują kogoś innego w technikach NLP można tak manipulować odbiorca przekazu, że jeśli ktoś się do pana doczepi, to zawsze pan może stwierdzić, że to nie pan tylko cytuje pan kogoś. Tego też pana nauczyli na studiach…?

    Polubienie

  17. Tak czytam i czytam i niekiedy mam ochotę niektórym z Was przywalić z półobrotu w twarz. Jedni się zachwycają, inni psioczą ( czego nie rozumiem, jak mi się coś nie podoba to nie czytam) . Większość z Was ma niestety problemy z czytaniem ze zrozumieniem ( to chyba te roczniki, ktòre miały starą maturę 😉 ) Trafiłam na tego bloga przez przypadek 3mmiesiące temu, tak mnie wciągnął, że przeczytalam wszystkie wpisy wstecz. Zakupiłam również książki i przeczytałam w przeciągu dwóch dni. Panie Ikea, nieważne co mówią, ważne żeby mówili ( nie wiem czyjego to autorstwa, ale mi się podoba)

    Polubienie

  18. Panuję nad swym życiem i ruszam dupą 😀 Ale ja jestem wspaniała i lubię to po prostu. Radzę wielu osobom, mówię co powinny, ale tak niewiele, spośród nich, tak naprawdę słucha.
    Większość ludzi chce ponarzekać i się wygadać i tyle. Zmiany wymagają czynów, a w tym ta większość jest… cienka w dupie, jak zdechła modliszka ;-/

    Polubione przez 1 osoba

    1. Teksty pana piotra c są podobne w swej pogardzie do scenariusza pewnego filmu bardzo skrytykowanego więc niech się pan nie dziwi panie rawen
      Obawiam się że z tego powodu panikea nie ujawnia swojego prawdziwego oblicza cdn

      Polubienie

    2. Ale czy do szczęścia potrzebny jest facet?! Kurcze to jest tak propagandowe, że aż rzygać się chce. Kobieta by być szczęśliwa powinna mieć faceta i tuzin przyjaciółek, kupować ciuchy i być zadowolona z jednego kwiatka na dzień kobiet.
      Ja jestem sama(niedawno zerwałam, bo to nie było moje szczęście), choć fakt seks jest potrzebny – do tego nadają się faceci.
      Ja jestem szczęśliwa, gdy mogę przejechać się audi r8 na torze Poznań – oczywiście wynajęty, bo 22-latki jeszcze na niego nie stać.
      Jestem szczęśliwa spełniając się w pracy, spełniając swoje marzenia i uprawiając seks – z kobietą czy mężczyzną to jest wpisane w naszą naturę.
      Jestem blondynką przefarbowaną na rudo, księgową trenującą boks, lubię życie i jego przeszkody, a facet nie jest koniecznością.

      I wolę kupić jakąś grę niż ciuchy 😛
      I dla szowinistów jestem ładna, inteligentna. Nie ważę 150kg tylko 60kg przy wzroście 1,70m 🙂 I możliwe, ze was już poderwałam bądź wasze dziewczyny 😉

      Polubienie

  19. Tekst bardzo życiowy i prawdziwy. Pochodzę z nizin społecznych i przypuszczalnie tak by wyglądało moje super życie (opisane w pierwszej części) gdybym nie wzięła się w garść. Miałam odwagę rzuć stałą pracę i wyjechać do większego miasta niż jakiś Pścin Dolny. Obecnie osiągnęłam swoje cele jeśli chodzi o to miejsce pobytu i za kilka miesięcy ruszam dalej. Nie boje się podjąć takiego ryzyka, ani nie przejmuje się tym że gdzie indziej będę musiała zaczynać od nowa. Wkurzają mnie ludzie, którzy boją się coś zmienić w swoim życiu.

    Polubienie

  20. @ Iwona- dzięki, faktycznue wystarczy wpisać w google i wyskoczy autor cytatu, ale jakoś wujek google nie jest moim przyjacielem 😉
    @Raven – matura nie ma tu nic do znaczenia, ale jak widać humoru brak, wolę być jednak ” agresywna” jak to ująłeś, niż nie mieć dystansu do tego co piszą i mówią inni :-). Panem Ikea się nie zachwycam, ale lubię jego bloga i książki, niektóre wpisy mniej, niektóre bardziej ( mniej bardzo rzadko 😉 )

    Polubienie

  21. P.Ravenie, ja bym nie przesadzała z tym rzekomym workiem złota z kolei… i tym, że on będzie zadowolony z czegokolwiek, co na jego blogu się dzieje. Istnieje potężna szansa, że on w ogóle nie wczytuje się w komentarze. Ba, ma to tam, gdzie słońce nie dochodzi. I tak dla picu, czasem, jakiś kom. TU wklei, że niby luka, na to co tu pisane jest. Na pewno luka i na pewno bardziej niby, niż by… Napisał książkę i ONA ma się sprzedawać, blog jest jakąś promocją i połączeniem z nim, w sposób aktualny i ten niby realny. A co za tym stoi, tak naprawdę Bóg jeden raczy wiedzieć i ewentualni w to zamieszani. Takich osób jest sporo w Polsce i taki marketing jest modny. Coś można na tym zarobić itd.itd. Zostawmy to jednak.
    Tak więc myślę, sobie, że nie ma co, za bardzo prężyć umysłu i zbyt głęboko w tematy różne wchodzić. Szkoda prawdziwego życia na rzecz wirtualnego. Nie zmieni się człowieka na odległość. Jak już wspomniałam gość może być w realu kimś całkiem spoko.
    Od razu zaznaczę iż Beatą od listu zacytowanego nie jestem, żeby nie było… Cały ten tekst, autora bloga tym razem mi odpowiada więc napisałam powyżej co napisałam. Krótko, bez dłuższej refleksji. Nie czułam widać potrzeby rozwijania myśli i tyle…

    Napisał pan:
    1.) „Pani Beato, żeby było jasno, nie mam bloga, ale czy to oznacza, że nie mogę skrytykować czegoś, co mi się nie podoba w blogu pana IKEA vel. C.? Powiem pani tak: skoro pan C. zdecydował się publikować publicznie swoje przemyślenia to tym samym założył, że nie każdemu to co napisze będzie się tu podobać, prawda? Chyba że to miała być (ten blog oraz jego książki) laurka na swoją własną cześć.”

    Ależ oczywiście, że ma pan prawo pisać co pan uważa. Zapytałam pana o bloga bo wiem, czuję, że wielu ludzi z jakiś powodów anonimowo się tu wypowiada. Nie wnikam dlaczego, widać mają swe powody. To wiele zmienia, jak człowiek się blogiem własnym podpisze. Osobiście bardziej doceniam rozmowę z kimś kto ma swój blog. Dlaczego? Myślę, że nie muszę uzasadniać

    2.) „Na wszystkim się nie znam. Trochę mnie pani przecenia. A w czym się pani ze mną zgadza a nie zgadza z panem C.?”

    Nie o przecenianie tu chodzi. Widzę, że ma pan wiele do powiedzenia i że jest pan zainteresowany, dłuższą wymianą myśli. Własny blog to ułatwia. W czym się z panem zgadzam? Lub podobnie myślę już napisałam. W czym się nie zgadzam z panem C? w jakiś punktach na pewno, ale to czy ja się zgadzam, czy nie, niewielkie znaczenie ma…

    3.) „Co pani dostrzega pozytywnego w pisaniu pana C., np. o relacjach damsko-męskich, o traktowaniu kobiet, jego stosunku do nich a przez to szerzej, jego stosunku do innych ludzi…? Czytała pani jego książki?”

    Coś pozytywnego w tym jego pisaniu jest. Jakieś myśli, zdania jego na różne tematy, mi czasem pasują, a czasem nie. Normalnie jak to w życiu zwykle bywa. Relacje damsko-męskie, jakie przedstawia, wynikają z jego i nie jego doświadczeń. Skoro pisze w ten sposób, to widocznie takie ma na to wszystko spojrzenie. I co ja mogę? Mogę mu życzyć tego aby w życiu spotkał kogoś wartościowego i aby to jego spojrzenie uległo jakiejś przemianie. Nie przekonamy go, żeby myślał inaczej. On sam musi do tego dojść i doświadczyć czegoś naprawdę pozytywnego. Nie ma żony, nie ma dzieci jeszcze wiele nauk przed nim. Poza tym, nie wierzę tylko w to co tu na blogu jest napisane. Może naiwna jestem ale czuję, że on, tak do końca nie myśli aż tak źle o kobietach ani o ludziach. Po prostu lubi prowokować, szarpać emocjami, obrazkami, tymi słowami z pieprzem. Obieram go z tego i czytam to co zostaje. Książkę jego czytałam… i kom. w księdze gości mu zostawiłam.

    4.) „Widzi pani, prawdziwe życie to niestety, nie kreacja wirtualna. Mnie interesuje głównie to, dlaczego pan C. tak szydzi z ludzi w tych swoich wpisach, dlaczego jest arogancki, chamski i często prostacki, głównie w narracji swojej książki…, książek…? Poza tym człowiek może udawać kogoś innego w sieci a zupełnie kogoś innego w rzeczywistości, ale główne jego cechy są niezmienne. Wie pani, wilk też może udawać baranka, ale przychodzi taki czas, że jego wilcza natura wyłazi każdym porem skóry i niczym się tego nie da zaklajstrować, nawet stwierdzeniami, że pana C. ma specyficzny styl itp. I wcale go nie wyzywam na pojedynek. Już tu wspominałem, że trafiłem na ten blog przypadkiem i jedyne, co jest ciekawe według mnie, to skąd tyle pogardy dla innych ludzi u pana C.?”
    Oczywiście, że nie… ale prawda jest taka, że ludzie czy w Realu czy Wirtualu, coś tam wokół siebie kreują. Taka ludzka skłonność. Dlaczego szydzi itd…? Jednoznacznej odpowiedzi nie znajdę. Za długo by pisać… A może pan zbyt mocno wszystko bierze do siebie? Skąd pogarda? Może z przeżyć i wielu innych powodów osobistych. Psychologia to pojemna dziedzina w niej należy szukać odpowiedzi. Nie mam ochoty go rozbierać na części pierwsze.

    5.) „Chętnie ze mną pogadacie…tzn. kto? Pani? Pani już ze mną rozmawia. A jak ktoś chce się dołączyć to proszę bardzo. Pan C. zapewne będzie zadowolony, że na jego blogu rozwija się dyskusja, ale nie w duchu wzajemnej adoracji dla pana C. i jego zwolenników. Ścierajmy się, a nie udawajmy, że wszystko co pan C. napisze jest warte worka złota. Bo widać, że nie jest…”

    Tak rozmawiam…, ale pomyślmy… czy to ma jakąś wielką wagę i wartość? Nie sądzę. Dlatego uważam, że sporo dystansu w tym wszystkim, wszyscy musimy zachować. Prawdziwe życie jest więcej warte, niż jakieś tam nasze rozmowy w sieci… Dlatego „rusz dupę”, bardzo mi odpowiada, bo sama tak uważam jak w tym ostatnim zdaniu przez autora bloga napisane zostało. Pozdrawiam p. Raven i na więcej słów, już dziś mnie nie stać. W ogóle, to wyjątek, że postanowiłam się tu rozpisać. Zwykle lecę skrótem myślowym i nie rozwijam się za mocno, bo zbyt wiele pracy mam w swoim życiu. Najczęściej posyłam ludziom dobrą myśl i znikam… czasem o nich DALEJ myśląc, po zamknięciu bloga. Kto wie, może te myśli… nawet mają większe znaczenie…? 😉

    Polubienie

  22. „Rusz dupę”…
    Mało komu się chce, mało kto podejmuje jakiekolwiek działanie. Dlaczego? Ano dlatego, że dużo prościej udzielać rad komuś innemu. W tym względzie wielu mogłoby się nazywać głosicielami rad dobrych i prawd wszelakich. Cóż mnie kosztuje zagrzmienie nad losem koleżanki? Cóż wzburzenie nad jej niekonsekwencją? Ale jeśli idzie o wdrożenie zmian w swoim życiu… no tu już jest dużo gorzej. Bo to JA muszę podjąć decyzję, JA muszę wcielić plan w życie i działać, JA upadać i wstawać, i wreszcie JA muszę ponosić konsekwencje owych decyzji. A to już takie proste, kurwa, nie jest…
    Temat równości szans pomijam, bo zbyt oczywistym jest, że nie – nie każdy może wszystko. Każdy może tyle, na ile pozwalają mu warunki.

    Polubienie

  23. ja mam taki pogląd .panikea jestv chamski w swych wypowiedziach ale to jest cecha każdego prawie faceta macho. Brak w tych opisach i blogach czegos głębszego Nikt naprawdę nie dowiedział się o zyciu wewnętrznym autora czy wogole czegos co mogloby sklonic do refleksji..To wszytko jest raczej powierzchowne .W pewnym sensie takie wynurzenia znudzonego lub zmeczonego zyciem amanta .(może jego blask przemija-bo nadchodzą mlodsze tygrysy a fajne mlodelaski zawsze wola z takimi, ze starymi raczej dla hajsu pojda) .
    szczerze mowiac dla mnie to przeciętne pisanie , Do czytania przy kawce w pracy na przerwie ale to nie spowoduje ze wzbudza się jakies emocje.To co powyżej w tekście blogu to slogany .Ostatnio czytałam ksiazke sekret i tam o wiele więcej się nauczyłam .Tu sa jakies przedruki z listow A slogan rusz dupe jako zywo przypomina mi mojego bylego tez tak zawsze do mnie gadal .w końcu ruszyłam się i odeszlam od niego .życie z prostakiem .nie jest warte funta kłaków.

    Polubienie

  24. Panie Czarny.
    W ciągu jednego weekendu połknęłam Pana dwie książki. Pierwsza była dobra. Druga była dobra, ale przeczytawszy mniej więcej 3/4 byłam już lekko znudzona. Ale myślę sobie: dobra, może jeszcze coś z tego będzie… I nie zawiodłam się. Notoryczny seks znudził mnie w połowie książki, ale końcówka- COMBO.
    Odzyskałam wiarę w człowieka. Bo przyznam, że zwątpiłam. Wszędzie metki, seks, metki, jedzenie, seks metki, drogie jedzenie. A jednak Czarny też ma serce!
    Dziękuję i życzę powodzenia!

    Polubione przez 1 osoba

  25. To prawda. Żeby wprowadzać w swoim życiu zmiany, trzeba być silnym człowiekiem. Ja jestem tego żywym przykładem. Mam 27 lat, wiele w życiu już widziałam i przeżyłam. Cierpiałam i powiedziałam Stop! i wiesz co? Dzisiaj jestem pełnym człowiekiem i rozwijam się duchowo. Jestem z każdym dniem coraz bardziej wdzięczna i szczęśliwa. Nie uciekam przed zmianami, ale jak czuję ich wiatr to zaczynam biec do przodu żeby przyśpieszyć to co ma się stać 🙂 Rzeczy materialne nie mają już dla mnie żadnego znaczenia, a cieszę się z otaczającego świata – ludzi, przyrody, pracy. Pracuję w jednej z warszawskich korpo i nie czuję żeby mogłaby mnie w jakikolwiek sposób zepsuć. Idę swoją drogą, a im staje się lepszym człowiekiem, tym wspanialsi ludzie stają na mojej drodze. Spróbuj, warto 🙂

    Polubienie

  26. Ludzie też się boją rozczarować, z tą Barceloną chociażby… Bo może rzeczywistość nie będzie tak zajebista jak marzenia?
    Ja też narzekałam na pracę, że mało płacą, że wykorzystują. Że chciałabym własną działalność, ale… i tu lista powodów dla których jest toi nie możliwe.
    Prawda jest taka:
    JEŚLI CHCESZ – ZNAJDZIESZ SPOSÓB,
    JEŚLI NIE CHCESZ – ZNAJDZIESZ POWÓD.

    Jutro jestem ostatni dzień w obecnej pracy. Ale żeby ją zmienić musiałam ruszyć dupę. Nie gadać, udawać, że szukam, że chcę, a w głębi duszy się bać – zmian, niepowodzenia.
    Życie daje szanse, ale to my musimy z nich mieć odwagę skorzystać.

    Polubienie

  27. Jezu a ja jestem szczęśliwa ! Pracuję w biurze jako księgowa i uwielbiam to choć wyplata średnia 😛 ale wole zarabiać średnio, a do pracy wstawać chętnie niż umierać każdego ranka. Właśnie wróciłam do rodziców po wielkomiejskim mieszkaniu z moją pomyłką życiową. Uwielbiam spełniać swoje marzenia i cele choć cholernie się tego boję.
    Mam tatuaże chciałam je od 5 roku życia ale bałam się opinii moich rodziców, którzy są właśnie idealnym przykładem średniej klasy społecznej pracującej fizycznie.
    Ale własnie dzięki nim i niechęci do takiego życia ja jestem ich kompletną przeciwnością.
    Robię mnóstwo błędów wiele dni przetraciłam przed telewizorem, wiem to ale wiem kiedy trzeba ruszyć dupę 🙂
    Pozdrawiam Was przyszła wytatuowana biegła rewident zwiedzająca świat 🙂 Rozkoszująca się smakiem seksu 😀

    Polubienie

  28. A jak juz wyeliminuje 80% znajomych, zostana mi tylko ci co daja szczescie, to wtedy znowu jestem na etapie ze mam 100% znajomych, co daja szczescie i co mam dalej z nich eliminowac ;)?

    Polubienie

  29. Bo ludzie tylko potrafia narzekac. Wyjscie ze strefy komfortu po raz pierwszy jest straszne. Pozniej coraz latwiej. Zamiast zyc we wsi pod Lublinem i robic magistra na znienawidzonych studiach, wolalam wyjechac do USA – prawie za free, tam zrobic certyfikaty mi potrzebne(zamiast kupowac gacie w Victora Secret jak inne moje kolezanki, zainwestowalam w wiedze), zeby pracowac we Francji , aby pozniej przeniesc sie do Meksyku. Zdazylam zwiedzic cala Ameryke Polnoca i Centralna, wybieram sie do Poludniowej. Troche Europy. W ciagu niecalych 4 latach mialam 6 roznych prac i nie wahalam sie ich zostawic jak mialam ich dosc. Mam 26 lat, jestem wlasnym szefem, pracuje kiedy chce, w godzinach jakich chce we wlasnym domu z laptopem. Co miesiac mam wakacje. Czy to Miami czy pobliska wioska. Mam bogatych rodzicow? Nie. Skonczylam super studia? Nie. Co mam? Odwage robic to co chce. Wiem co chce robic. I zamiast 5 lat temu lazic po imprezach wolalam sie uczyc jezykow (wedlug ludzi bezuzyteczna wiedza), dzieki ktorym teraz moge pracowac gdziekolwiek chce na swiecie. Pozdrawiam bojacych sie ryzyka i zycia 😉

    Polubienie

  30. Cześć 🙂
    myślałam, że tylko ja lubię przeklinać tak oficjalnie (przekleństwa są dobre bo jedno słowo niesie olbrzymi ładunek i nie trzeba dodawać nic więcej. Wszyscy mają jasność 🙂 A jak normalnie chcesz coś wytłumaczyć to zaraz tysiące dyskusji, a zgadzam się a nie zgadzam i chuj wiec co jeszcze. Dobry, prawdziwy, mocny tekst. Choć ja bym nie umieszczała tych ludzi w „strefie komfortu” oni nie mają strefy komfortu. Oni żyją w „strefie lęku” i lęk ich blokuje. Tak jak Twoją bohaterkę przed wyjazdem do Barcelony. Ten lęk u niej to może być chytrość lub inny powód tego nie wiemy. Strefę komfortu trzeba sobie zbudować! I tu jest haczyk. Najpierw trzeba się wielu rzeczy wyrzec, odroczyć w czasie i zapierdalać ciężko. Oni nie osiągają i nie osiągną nic bo boją się ciężkiej pracy/wysiłku/łez z wysiłku. Płaczę i robię dalej, mam depresję i robię dalej, nikt mnie nie wspiera a ja robię dalej … to jest mój plan i tylko ja mogę go zrealizować lub nie. „Zmiany wymagają charakteru, wymagają siły psychicznej, wymagają osobowości muła pociągowego, który niezależnie od wszystkiego pójdzie dalej”. Ten fragment wyczerpuje wszystko. Pozdrawiam! 🙂

    Polubienie

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.