Ta podróż wcale nie zaczęła się źle od początku, tylko mniej więcej od jednej trzeciej. Jechałem, jechałem, jechałem i w pewnym momencie komputer pokładowy do mnie przemówił i od razu wiedziałem, że będzie źle bo on jak się już wyświetla to zawsze będzie jakiś kłopot. 

Przypomina to sytuację, gdy koleżanka przekonała znajomego geja Kurę aby po raz pierwszy poszedł na depilację woskiem, bo to wcale nie będzie bolało. I poszedł. 

Komunikat głosił: „check tyre pressure.”

No to pomyślałem, że widać dawno kół nie dopompowałem to zeszło nie? Podjechałem więc na stację benzynową w Belgii, a później jeszcze we Francji bo komunikat nie chciał zniknąć.

Wsiadł do środka kumpel doktor habilitowany informatyki i zrestartował mi komputer pokładowy. Zrobił to w bardzo prosty sposób – przeczytał instrukcję obsługi samochodu, która trzymałem w schowku.

Jakoś mi się nie udało do tej pory, a wszystkich tych którzy chcą we mnie rzucać mięsem zapytam: a wy przeczytaliście instrukcję obsługi swojego samochodu? No, właśnie.

Kontrolka zniknęła pojechałem dalej.

Następnego dnia zwiedzałem urokliwe normandzkie miasteczko Sourdeval, które jak to urokliwe miasteczka mają w zwyczaju ma kościół, rynek, piekarnię i coś tam jeszcze. Samochód zaparkowałem na tymże rynku i poszedłem oglądać sobie miasteczko.

Wracam i patrzę z oddali i czuję jak mi brwi pod linię włosów podchodzą bo w miejscu gdzie zaparkowałem mojego samochodu nie ma.

Oczywiście pomyślałem, że jakiś francuski apasz mi go zajebał ale nie. Stał 50 metrów dalej zaparkowany tyłem na dwóch słupkach.

Więc pamiętajcie drogie dzieci aby zaciągać ręczny DO KOŃCA dobrze? Mnie brak tej świadomości kosztował efektowne wgięcie w zderzaku.

Popadłem w skrajną depresję (nie dlatego że walnąłem w zderzak, od czegoś do nędzy płace to ubezpieczenie, tylko z powodu własnej głupoty), która trwała mniej więcej do następnego dnia rano gdy jadąc odwiedzać kolejne urokliwe miasteczko wyświetlił mi się komunikat „check tyre pressure”.

Pomyślałem, bo myślę raczej zwięźle: i chuj, pomyślę o tym jutro. I jechałem sobie bardzo spokojnie drogą podziwiając widoki, gdy ktoś w czerwonej ciężarówce zaczął na mnie trąbić w celu wyprzedzenia.

Będąc uprzejmym człowiekiem zjechałem kulturalnie na bok i to był przyznaję po czasie błąd. Pan dodał gazu, ryknął soczyście i wyprzedzając mnie… urwał mi lusterko i wrzucił mnie do rowu. 

Nie chciał przy tym zauważyć swego czynu i oddalił się pospiesznie nieustająco przyspieszając. Prawdopodobnie goniły go wyrzuty sumienia.

Owszem wpadł mi do głowy pomysł aby dogonić skurwysyna i spuścić mu wpierdol, ale po pierwsze postanowiłem sobie, że nie będę się denerwował a po drugie jak już przycisnąłem pedał gazu to drogę zablokował mi majestatycznie jadący citroen c5 a mi zapał opadł.

Polecam taśmę z samochodowej apteczki, na taśmie lusterko trzymało się całkiem nieźle. Później wzmocniłem je jeszcze dodatkowo srebrną taśmą klejąca i było prawie dobrze. Wyglądałem na tyle groźnie, że kierowcy teraz sami mi ustępowali drogi.

Znalazłem serwis Hondy w Caen i kosztem jedynych 500 euro obinstalowano mi raptem tydzień później (czekanie na części) nowe lusterko.

Przy okazji pan serwisant wyjął z lewej przedniej opony pokaźny ot trzy centymetrowy gwóźdź. Zapytał czy chcę go na pamiątkę, ale nie chciałem.

No i wracałem sobie spokojnie do kraju z dalekiej wycieczki dumając nad wysokością składki ubezpieczeniowej w przyszłym roku, gdy Olga za kierownicą zjechała o 100 metrów za wcześnie z autostrady.

Zdarzają się większe nieszczęścia, niemiecka prowincja bywa przepiękna, nawigacja błyskawicznie wyprowadziła nas z powrotem na autostradę, jedziemy sobie dłuższą chwilę, patrzę dookoła i w końcu zapytałem to co cisnęło mi się na usta: Olga?

– Tak?

– A dlaczego tak tu pusto?

– Bo nikt nie jedzie?

– A dlaczego my jesteśmy jedyni na tej drodze? – drążyłem dalej temat.

– Może mają jakieś lokalne święto? Albo obiad jedzą? Niedziela jest nie marudź – fuknęła.

Po chwili było ograniczenie do 110, później do 70, do 40 a później był już niemiecki cieć, który z otwartymi oczami jak półmiski mojej matki w czasie świąt Bożego Narodzenia oznajmił nam, że droga jest zamknięta i w budowie i że on nie wie jak my na nią wjechaliśmy ale mamy się oddalić bardzo pośpiesznie.

Na pytanie jak mamy to zrobić, padła błyskotliwa odpowiedź: zurück. No więc odkręciliśmy zurück, zignorowaliśmy błagalne jęki nawigacji o powrocie w to samo miejsce i przy pomocy mapy papierowej szparko ruszyliśmy w kierunku na Drezno.

CDN

IMG_0020Photo by Guillaume P. Boppe a Creative Commons license

22 uwagi do wpisu “Najmilszy człowiek na świecie vol 1

  1. Czarny – im więcej opowiadasz takich zdarzeń, tym bardziej dochodzę do wniosku, że albo się to zdarza bardzo często albo to jakieś fatum, szczęście czy co. Mam tak samo. Ba, znałem nawet tych samych ludzi. Prawdopodobnie spotkaliśmy się te parę lat temu.
    Też przerabiałem wskaźniki ciśnienia powietrza w oponach. W Lagunie. Tylko, że tam gwoździa nie było w oponie, czujnik dostawał pierdolca. Też zjechałem i wjechałem jak ty, prawdopodobnie w tę samą autostradę! Też samochód mi zjechał z góry, ale w innym miejscu, z deka dalej, bo w Barcelonie. To miasto jest bez sensu na jazdę samochodem. Też mi jakiś fiut urwał lusterko. W Benidormie.
    Są jednak zdarzenia, których na pewno nie miałeś w jednym wyjeździe: pad słynnej laguńskiej samochodowej elektroniki na autostradzie przy tęgim upale (nie masz Renault), zatrucie z solidną sraczką, steleskopowanie się na odsuwanych drzwiach w hotelu (patrz film „Pechowiec”), kłopoty z telefonem, skopiowanie przez złodziei karty płatniczej (bank odkrył i zablokował, ale zostałem kilka dni bez kasy). Kobieta miała tego tak dość, że wróciła samolotem do Polski. Bagaż zaginął w nieznanych okolicznościach a potem się okazało, że jej klucze zostały u mnie, w samochodzie.
    Ja to miałem. Wszystko w jednym wyjeździe.

    Polubienie

  2. Hamulec ręczny? Do końca życia nie zrozumiem stanu umysłu człowieka, europejczyka, który wydaje kilkadziesiąt do stu kilkudziesięciu tysięcy na samochód, i kupuje go z tą, rodem z okolic 1-szej wojny światowej(koncepcyjnie) manualną skrzynią biegów. Co byś powiedział o kimś kto kupuje wypasiony telewizor…bez pilota? To wbrew pozorom dobra analogia. asystent parkowania, pomiar ciśnienia w oponach, wykrywanie deszczu, abs i te wszystkie inne skróty powodujące że nawet lama może skutecznie jeździć…i machanie lewarkiem. Bo ktoś tu nadal żyje mitami sprzed 30 lat, jak to automat muli i odbiera kontrolę nad autem. Kupiłbyś, Czarny, auto jak cywilizowany człowiek, takie rzeczy jak ręczny miałbyś gdzieś…daleko w nieświadomości. Żeby zgasić silnik, musisz ustawić „parking”. Blokadę kół masz w gratisie. Ręczny? Może korbka do odpalania? 🙂

    Polubienie

    1. Już nie narzekaj na ręczny, a zimą to nie frajda boczkami polatać? albo latem na szutrze?:D
      A co do automatu to fakt, że dobry automat nie jest zły, strasznie wygodne ustrojstwo, zwłaszcza na miescie, bo na trasie to sie juz zaczyna trochę nudzić..

      Polubienie

      1. Każdy wPolsce, kto NIE jeździł z automatem, wie doskonale że automaty są dla blondynek, że mulą. że nie ma kontroli nad autem, że że że. Poza tym, że „lubią se pomachac”, nie nudzi się etc etc.
        Kiedyś tak o zmywarkach pisali ci ci nie mieli…że nie domyją, że nie ma to jak ręczne etc etc.
        Wszystkie tego typu bzdury wyparowują z głowy po pierwszych 100km z automatem. Takim nowoczesnym, nie tym z mercedesa sprzed 30 lat.
        Potem się nadziwić nie można, czemu w Europie klienci bronią manuala jak niepodległości, to jest naprawdę idiotyczne w tak naszpikowanymi elektroniką i automatami aucie.
        Manuale są dla betonogłowych, niezależnie od koloru włosów.
        I tak, owszem, gdybym(zaznaczam: gdybym) była typem który kocha szutry, offroad i takie klimaty, oczywiście manual. Do normalnego jezdzenia po drogach publicznych – manual tak samo daje „fun” jak plastikowy model ferrari poczucie bycia macho. Oczywiście 10 latkowi 🙂
        Jeździłam na manualu 15 lat. Wtedy byłam blondynką, nie teraz 🙂

        Polubienie

      1. Przede wszystkim nie odpowiadam na pytania zawierające tezę. Jeśli masz problem merytoryczny z moją wypowiedzią, to go wyłóż. Jeśli nie podoba Ci się forma, sugeruję [ignore] moich wpisów. Jeśli masz problem bo kobieta ośmiela się mieć swoje zdanie w temacie samochodów, to nie przerzucaj go na mnie.

        Polubienie

    2. Wszystko ladnie pieknie jak jest NOWE i sie nie psuje.
      99% tej calej wygody jest nikomu nie potrzebne.
      Po 200latach niewoli jako naród jestesmy pastuchmi europy.
      NIe stac nas na nowe auta i jezdzimy starymi kiblami z przebiegami powyzej 300 000km.

      Parktroniki sa dla tych co nie potrafia korzystac z lusterek.

      Zobaczymy co napiszesz jak przyjdzie zaplacic za wymiane oleju w skrzyni DSG lub padnie w niej mechatronika.

      Samochody nie sa dla LAM .
      Co z tego ze potrafi sie jako tako przemieszczac autem skoro nie potrafi sie zachowac na drodze ?

      Polubienie

    1. …nie wierzę, że trzydziestoparoletni gość zostawił samochód pod górkę na ręcznym i NA LUZIE … z dupy wyssana notka… ŻADEN facet by tak nie zrobił (chyba, że Kura) …

      Polubienie

      1. W sumie Andre masz racje…podejrzany ten „reczny”……a może autor lubi se pojezdzić „na ręcznym?’….ostatnio w notkach wszytsko sie kolo tego kreci…poprzednio notka o pornusach…teraz auto niby na recznym….Czarny kręci śmigłem,że az strach i potem się ludzie dziwią czemu on ściany maluje 😀 niach niach

        Polubienie

  3. WhiteKitka uwielbiam Cie, wyprzedzam manualowców ziewając, trzymając jedną ręką kierownicę (i palcem kierunkowskaz), bo drugą, mogę poprawić majtki gdy mnie uwierają, albo trzymać loda, którego jem a taki manualowiec nie może trzymać swojej kobiety za udo tylko frustruje się machając tym drążkiem, obie nogi i ręce zajęte, pot na czole i pewnie pod nosem przeklina a ja tego nawet nie widzę, bo dawno mnie nie ma… chciałbym Ciebie poznać bo widziałem w innych miejscach Twoje wypowiedzi i podobasz mi się… może gg 3268765 please! 🙂

    Polubienie

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.