Marlenka wstała dziś pół godziny wcześniej niż zwykle. Miała bardzo ważną naradę w kancelarii z dwoma Angolami, którzy specjalnie na tę okazję przylecieli z Liverpoolu. Na tyle ważną, że jeszcze wieczorem przygotowała sobie ciuchy.

Zazwyczaj robiła to rano w panice wywalając pół szafy. A i tak koncepcja zmieniała się jej cztery razy.

Odłożyła sukienkę przed kolano, grantową z niewielkim dekoltem (gdyby był duży negocjacje może i poszłyby szybciej, ale Marlenka lubiła jak ją traktuje się poważnie. Ją, a nie jej cycki).

Swoją drogą cycki wsadziła w do bólu klasyczny koronkowy stanik. Na tyłek naciągnęła wyszczuplające majtki. I tak nie miała zamiaru doprowadzić do sytuacji aby ktokolwiek, cokolwiek z niej dziś zdejmował. Do tego cieliste pończochy, ale samonośne.

Założyła jeszcze zwykłe, czarne ale wysokie szpilki a do tego również czarny płaszcz od Monnari. Był z luźnym rękawem na ¾ – `Marlenka go dość lubiła i granatowy pasek.

Długie rude włosy spięła w kok.

Odsmerfowała się na młodą, profesjonalną z sześciocyfrowym dochodem. Tak jakby zaraz miała poprowadzić sesję generalną posiedzenia ONZ.

Śniadanie postanowiła zjeść w pracy. I tak już była spóźniona. Autobus/taksówka czy samochód? – myślała gorączkowo. Na taksówkę trzeba było o tej porze czekać nie wiadomo ile. W autobusie śmierdziało (wiosna, wiosną ludzie nie myli się tak samo jak zimą, ale było ich czuć jakby bardziej).

Samochodem będzie najszybciej. Marlenka rzuciła się do windy, stukocząc obcasami. Zjechała do garażu (w międzyczasie poprawiła szminką usta) i … zdrętwiała. Na miejscu parkingowym nie było jej auta. Gwoli ścisłości nic nie było. Ktoś zaje… UKRADŁ????

Praga owszem rządziła się swoimi prawami, ale do nędzy kupiła takiego grata (Suzuki Jimny – rocznik 2003 – kiedy go produkowano jeszcze była w liceum), że nawet nie przeszkadzało jej, jak ktoś ostatnio zarysował błotnik na parkingu w Promenadzie.

Oczywiście, nie zostawił żadnej kartki z kontaktem ani przeprosinami.

Wróciła do domu w tempie, którego nie powstydziłby się Usain Bolt. Na lodówce znalazła kartkę od Andrzeja: Spóźniony byłem a mój u mechanika . Przyjedź do mnie po samochód. Kocham Cię”.

W Marlence coś pękło. Wyszła z siebie i stanęła obok. No kurwa jak tak można ????!!! I TO BEZ PYTANIA.

Wyszarpnęła telefon z torebki. Napisała do Andrzeja sms w którym podważyła jego męskość i jego długość, zażyczyła mu zatwardzenia i dodała serdeczne życzenia aby oparszywiał.

Po czym zadzwoniła zła jak harpia na taksówkę. Przed blokiem przestępowała z nogi na nogę, aż podjechał stary Opel z kolesiem przed 30 tką wyglądającym jak dresiarz. Miał blond włosy, świński nos, granatową bluzę i obwisłe spodnie.

Marlenka wsadziła głowę do środka, skontrolowała tapicerkę czy się przypadkiem nie ubrudzi, po czym ostrożnie usiadła.

Podała adres, samochód zaczął jechać a Marlenka na służbowym telefonie zaczęła odpisywać na zaległe maile. Jechali dość zgodnie. Taksówkarz się nie odzywał, Marlenka pisała, resory zgrzytały przy lada wyrwie.

W okolicach mostu Poniatowskiego kierowca wrzucił do odtwarzacza CD płytę. Marlence posłuchała pierwszej frazy i z wrażenia nawet przestała pisać.

„To ona! Bogini seksu…

Jest napalona,

Mokra na wejściu.

Suko…

Na początek mogłabyś zatańczyć dla mnie,

Podobno robisz to naprawdę bardzo fajnie.

Chciałbym zobaczyć jak dla mnie kręcisz dupą;

Potem Cię zerżnę, zerżnę Cię, suko!”

Obiecał wokalista i udzielił następnie instrukcji co jego wybranka ma robić, w jakiej pozycji I kolejności:

“Rób to powoli jak profesjonalistka,

Rób tak do woli, jestem po to, by korzystać.

Podejdź blisko, teraz na kolana,

Mam nadzieję, że już jesteś rozgrzana.

Tak… zrób to dla swojego pana!

Tak… ssij go, kochana!

Wiem, że lubisz trzymać go w swojej buzi,

Wiesz? On też to bardzo lubi!”

Taksówkarz zatrzymał się niedaleko ronda ONZ. Spojrzał na Marlenkę, obciął ją wzrokiem, w tym jej niewielki dekolt oraz nogi po czym zapytał jednoznacznie: no to jak? Marlenka zrobiła głupią minę nie rozumiejąc o co mu chodzi.

Taksówkarz uśmiechnął się zawadiacko i zanucił:

„Jestem Dominik i podoba mi się Twoja mini;

Kręcą mnie Twoje cycuchy o wielkości dyni.”

– Ile płacę? – warknęła Marlenka.

– 39 zł – odpowiedział jak gdyby nigdy nic.

Marlenka wręczyła mu 40 zł, po czym wycedziła:

– Pan jest równo popierdolony.

I jebła drzwiami samochodu tak, że aż resory stęknęły.

7981864710_fbee3a85d5_b

Photo by Cedward Brice a Creative Commons license

24 uwagi do wpisu “Taksówkarz

  1. Wiem że to nieelegancko tak wytykać, ale ilość błędów i kolokwializmów wręcz poraża. Andrzej zabrałby kluczyki Marlenki, więc brak stwierdziłaby jeszcze na etapie zbierania się. Taksówkarz nie może mieć obwisłych spodni, siedząc. Majtki wyszczuplające u starannie przygotowującej się ZGRABNEJ i SZCZUPŁEJ kobiety w połączeniu z samonośnymi – no way.
    Nie czepiałabym się. Ale lubię wpisy o Marlence i oczekuję ze nie będą pisane „na odpierdziel”…tak to o problemach gastrycznych ufo pisz, autorze. Jebła? ejże…:)

    Polubienie

    1. to samo pomyslałam. Plus „klasyczny koronkowy stanik” przy tych rzekomo wielkich cycach marlenki? Musi byc usztywniony, pod elegancka sukienke, nie ma opcji, suty by jej bylo widac a i cyc by sie rozplaszczył, musial byc stanik usztywniony gąbka a na to ewentualnie koronka. sam koronkowy ni *uja!

      Polubienie

      1. Żaden dobrze uszyty stanik nie potrzebuje usztywnień i gąbek. Są one konieczne tylko w pseudobieliźnie z haendem czy innej bazarowej tandecie. Marlenkę zapewne stać na dobre biustonosze.

        Polubienie

  2. A ja mam dwa pytania do Pana Ikea,……jak do ch.. pana narrator stwierdził u siedzącego w taxie taksiarza ze miał obwisłe spodnie? Może się czepiam , ale nawet gdyby siedział w sukience nie mało kto by to zauważył.
    Dwa…czym przyjechał taxiarz, że skrzypiały mu resory? Tarpanem? M-s Sprinterem?

    Polubienie

  3. Opel nie jest moim konikiem przyznam, ale nie kojarzę, który model mógłby mieć resory…moze jakis retro kadett z 70 lat?:D

    Polubienie

  4. Ten tekst powalił mnie na podłogę i jeszcze nie mogę wstać 🙂

    „Jestem Dominik i podoba mi się Twoja mini;Kręcą mnie Twoje cycuchy o wielkości dyni.”

    Mam żal do rodziców, że nie dali mi na imię Dominik, bo teraz miałbym „mega” tekst na podryw 🙂

    Polubienie

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.