Od jakichś 12 lat ważę mniej więcej tyle samo. Jeśli ćwiczę aeroby – waga leci mi do 74 kilogramów. Jeśli ćwiczę siłowo – zaczynam puchnąć i po pewnym czasie dochodzę do 80 kilo.

Mam dwie strefy mroku. Pierwsza gdy przesadzę i zejdę do 72 kg. Owszem na brzuchu mam sześciopak, ale na ryju wyglądam jak zagłodzony szczur, któremu ktoś przydeptał ogon i mówi miauuuu.

Druga strefa mroku startuje po przejściu 82 kilogramów. Czuje się grubą, napuchniętą torbą z mułami. Że, jeszcze chwila a będę musiał kupić białe skarpetki, klapki adidasa, ogolić łeb na łyso i przybijać piątki z dresami z siłowni (teraz też przybijam, ale bez klapek a dzięki temu auto mogę spokojnie zaparkować pod budynkiem, tak nazwijcie mnie konformistą).

I za każdym razem jak jest kurwa wiosna, włącza mi się sygnał: a może by tak coś zrobić ze sobą? Nie wiem, zacząć biegać (nabiegałem się w szkole średniej), pływać (ten sam przypadek), przestać pić, jeść mięso, od którego robię się ociężały i odstawić słodycze – i tak lubię głównie ciasta.

Tak więc w tym roku znów mi odpierdoliło. I unikam mięsa, nie jem francuskich rogali na śniadanie, nie piję kawy i jem dużo roślin strączkowych – strasznie się po nich pierdzi btw.

Zazwyczaj mam ten sam pomysł na dietę. Jakiś czas temu go opisywałem, ale przypomnę go dla potomności.

Stosując ją można bez efektu jo – jo schudnąć w ciągu pół roku 12 kilo. I można pić wysokoprocentowy alkohol. Osoby które go przeczytają oczywiście będę musiał zabić.

Ale to później.

NIE ŻARTUJĘ.

—-

Uwaga. DIETA

Śniadanie – normalne.

Obiad – normalny.

Co to znaczy normalny? Bez frytek. Bez fast foodów. Bez fizzy drinków w każdej postaci (nawet light). BEZ SŁODYCZY.

Ale raz w tygodniu można zjeść kawałek (JEDEN) ciasta. Aha śniadanie je się do 12 a obiad do 18.

Osoby, które sa w stanie się z tym pogodzić zapraszam dalej. Kolacja – brak. Zamiast kolacji – whisky. Czysta. Bez dodatków. Ewentualnie inny wysokoprocentowy alkohol. Dlaczego wysokoprocentowy? Bo, drogie uzależnione od Internetu panie – jesteście przyzwyczajone do dużej ilości wina (butelka wzwyż) które jest kaloryczne. Stężony alkohol da wam ten sam efekt. Przy mniejszej ilości kalorii.

Jeśli ktoś jest głodny wieczorem polecam pomidory cherry/daktylowe/truskawkowe.

To nie koniec koteczki.

Punkt 2 – ćwiczenia. Tak wiem jestem sadystą. Wystarczy trzy razy w tygodniu po 1 h 30 minut.  Tak aby spalić za każdym razem minimum 900 kalorii. Można biegać. Można pływać. Można uprawiać seks. Można stepować.

Co kto lubi i woli.

Do tego pierwszego dnia diety zaczynamy 6 Weidera.

To najbardziej faszystowskie, niewdzięczne i trzymające za jaja ćwiczenie jakie sadysta mógł wymyśleć. Przypomina depilację woskiem. Wymaga osobowości mnicha – mój drogi kolega mówił kiedyś o 6 – tce, że te ćwiczenia zabijają jego wieczorne życie towarzyskie.

Trwa 42 dni. Dojście do jej końca w przypadku osoby z niewielką nadwagą gwarantuje brzuch jak tara do prania. Warunek? 100 proc. konsekwencji. Nie można odpuścić nawet na chwilę. Masz spotkanie wieczorem? Ćwicz przed wyjściem. Masz spotkanie po pracy? Ćwicz rano. Nie udało się rano? Gówno mnie to obchodzi – ćwicz w pracy.

Jesteś za cienka na 6 tkę? Weź się za to:

Do tego dobrze jest wrzucić dietę płynną. Co płynie, nie tuczy. W związku z czym można pić dużo, często i wszystko, a jeść jak najmniej i wtedy się CHUDNIE.

Nawet 20 kilo, z rozmiaru 40 na 36.

PS. Właśnie nażarłem się mięsa. MIĘSA. I cierpię.

Women's yoga fitness photo by Monte Isom

Photo: Monte Isom a Creative Commons license

27 uwag do wpisu “Poszedłem na dietę. A wy?”

  7. Pffff, gwarantuje, ze codzienne picie trzech latte macchiato sracchiato ze starbunia po 1200kcal kazda, na pewno nie powoduje, ze sie CHUDNIE. A plynne przeciez. Ale kwestie wieczornej wódy über wino przetestowalam jakis czas temu i tak rzeczywiscie lepiej. Psychicznie tez.

    Polubienie

    Odpowiedz

      1. Ok, przesadzilam z tym ponad tysiac, ale biala moccha nieslodzona – prawie 700. No i na chuj komu 200% cukru w cukrze z dodatkiem kofeiny, gdy jest na diecie? Czym to sie rozni od opierdolenia pudelka lodow albo dwoch paczkow? Wciskanie kobietom szitu, ze jak plynne kalorie, to chudsze, jest wlasnie po prostu szitem. A idiotki lykaja.

        Polubienie

        Odpowiedz

  8. espresso, łyżeczka cukru i ekspres w domu, żaden tam Starfucks.
    i Czarny, zdecyduj się na jedną formę żeńską/męską bo jeszcze chwila i zaczniemy być niepewni co do Ciebie

    Polubienie

    Odpowiedz

  9. Nareszcie konkret i na temat a nie jakieś kryptoreklamy.
    6 weidera zabija ale działa.
    Zastosuje sie dzis po treningu do pomysłu w whisky (ja zwykle 🙂 , tylko jak zwalczyć po niej miłość do lodówki?
    🙂

    Polubienie

    Odpowiedz

  12. W życiu nie odmówiłam sobie żadnego żarcia i picia, na które miałam akurat ochotę. „Na żadnym miejscu i o żadnej dobie”, że tak pojadę Miszczem. I co? I nic. Od lat noszę rozmiar 36, wyjąwszy kilka miesięcy, gdy byłam dwa w jednym. Wiem, Bóg mnie kocha 😛

    Polubienie

    Odpowiedz

  14. ja jadę na owocach goja, kiwi i czarne winogrona (nie za dużo winogron dla tych co mają wysokie cukry )myslę ze dzialaja jak na mnie super dobrze aha jedzcie owoce morza ci co tyja , jod w nich zawarty reguluje gospodarke hormonow tarczycy poza tym jedzcie buraki mają wapna i selen oraz kukurydze ma wiele selenu a selen to antyoksydant . Ale przede wszystkim miejcie spokój w sobie i cieszczie się urokami świata przy okazji okazujac życzliwość wszelkim istotom . I wiśniówka raz na jakiś czas w miłym towarzystwie .;)

    Polubienie

    Odpowiedz

  16. Też jestem zdania, że odpowiednia dieta powinna być połączona z wysiłkiem fizycznym. Zwykłe głodzenie się jest bez sensu. Zresztą bieganie czy siłownia to czysta przyjemność. Ja najbardziej lubię moment rozciągania na końcu treningu :-). Gdzieś czytałem, że dobrze jest podzielić dobę na dwie części: 8 i 16 godzin. W ciągu tych pierwszych ośmiu jemy (np. 3 posiłki), a przez resztę doby zero jedzenia tylko pijemy wodę. U mnie ta druga część ma ok. 14 godzin. Muszę przyznać, że ten sposób się sprawdza.
    Zauważyłem, że większość siłowni przeżywa wiosną nagły przypływ klientów, którzy później w okolicach czerwca/lipca gdzieś znikają. Z powyższego wpisu wynika, że wiosna pozytywnie wpływa również na tych, którzy ćwiczą regularnie – wyzwala zwiększony zapał do ćwiczeń. Potwierdzam i polecam.

    Polubienie

    Odpowiedz

  23. Sorry ale gówno wiesz o diecie i sporcie. Po pierwsze – w półtora godziny seksu spalisz maksymalnie 200-300 kcal (tak, podczas seksu wbrew pozorom spalamy mało). Po drugie. Choćbyś się zesrał to w przeciągu 1,5 h nie spalisz 900 kcal. Wiem, bo ćwiczę. Kulturystką jestem. Nie pitol głupot i nie udawaj że się na czymś znasz jak się nie znasz

    Polubienie

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.