W pisaniu nie chodzi o pieniądze.  Oczywiście pieniądze są w porządku. Z chęcią za pieniądze zarobione na książkach wymieniłbym sobie furę na coś lepszego. Ale powiedzmy sobie szczerze – to dodatek.

W pisaniu chodzi bowiem o sławę, popularność, tani fejm, chodzi o to że widzisz na ulicy, w autobusie kogoś kto czyta coś co urodziło się w Twojej głowie a nie o prozaiczną kaszankę. Chodzi o mentalny onanizm, kiedy otwierasz laptopa i kiedy opowiadasz znajomym nad czym właśnie pracujesz.  Chodzi o moment, kiedy wchodzisz do księgarni i widzisz jak stoisz na półce (swoją drogą ostatnio mnie mocno z Empiku wymiotło szanowni czytelnicy jeśli pracujecie w tym miejscu – popracujcie nad tym, ogłaszam nową ogólnokrajową akcję, przestaw w księgarni Czarnego na bardziej widoczne miejsce, dziękuję za uwagę).

Co nie oznacza owszem, że pieniędzy tutaj nie ma. W rankingu Forbesa – najlepiej zarabiających autorów roku 2013 na pierwszym miejscu jest pani E.L. James – nędzne 95 mln dolarów (tyle to nawet Brad Pitt za trzy filmy nie bierze).

forbes

Wszystkim, którzy twierdzą, że saga o szarościach to szmira (sobie rownież), radzę wobec tego przearanżować swoje zdanie. Dalej jest na przykład:

James Patterson: $91 milionów;

Suzanne Collins: $55 baniek – to ta od „Hunger Games”;

Danielle Steel: $26 milionów;

Dan Brown – 22 mln;

Nora Roberts = 23 mln;

Stephen King – 20 baniek;

John Grisham – 18 mln;

J.K Rowling – 13 baniek – głownie na Kukułce.

Jak widać pełen przekrój jest kasa a nawet i gender – bo jak widać w pisaniu nie liczy się płeć, ale to czy chcą cię czytać.

Szybko widać z tego zestawienia zarobić najłatwiej jest na pisaniu literatury: „skuł mnie kajdankami, szarpnął za włosy, zerwał majtki i patrzył swoimi ciemnymi z furii oczami a ja westchnęłam i powiedziałam: bierz mnie zwierzaku”, „zaczęłam parzyć w swoim lawendowym czajniku zieloną herbatę, z piekarnika wydobywał się zapach drożdżowego ciasta, postanowiłam podlać pelargonie” ewentualnie „prawnik biegł wypluwając płuca pistolet obijał mu się boleśnie o biodra, kiedy za krzaka wyszło dwóch potężnie zbudowanych mężczyzn o kwadratowych szczękach”.

A w Polsce?

Ostatnio pani Kaja Malanowska oznajmiła, że pisanie to gówno – bo ona nominowana do Nike – wykroiła za 18 miesięcy pracy nędzne 6 tys. 800 zl polskich, czyli mniej niż bezrobotny na zasiłku.

Po niej pan Micha$ Witkowski, który teraz wygląda jak cezar i trochę się go teraz boję wyznał na Pudelku, że on zaliczki na książkę bierze pól miliona, a tak w ogóle to ciężko jest w tej branży zrobić więcej niż dużą bańkę.

Na co również literat Tomasz Piątek mu się odwinął, że ni chuja, bo dostał właśnie maila od jego wydawcy (znaczy się wydawcy Witkowskiego), „Świata Książki”. I ostatnia publikacja Witkowskiego sprzedała się w 17 500 egzemplarzach przy cenie okładkowej 39,90 zł.

To zaś oznacza, że kolega Witkowski mógł na tej książce – ja Czarny domniemuję, że chodzi o „Drwala” – owszem trochę zarobić, ale z całą pewnością było to bardzo dalekie od 500 tys. zł. Bo tyle to nawet wydawnictwo nie miało przychodu z tej książki.

Całą tą wymianą strzałów poczułem się z jednej strony usatysfakcjonowany a z drugiej szczerze zmartwiony. Usatysfakcjonowany, bo skoro Witkowski, którego „Drwal” był wszędzie i w każdym tygodniku sprzedaje 17,5 tys. to ja ze swoimi 17 tys. sprzedanych egzemplarzy „Pokolenia Ikea Kobiety” nie mam się absolutnie czego wstydzić.

Z drugiej zmartwiony, bo jeśli Witkowski, który jest na Pudelku sprzedaje tylko 17 tys. to perspektywy są faktycznie wyjątkowo do dupy.

Czy na pisaniu można jednak zarobić pół miliona zł?

Owszem można. Andrzej  Sapkowski wydał ostatnio swoją książkę, która w kilka tygodni zeszła w 200 tys. egzemplarzy. Biorąc pod uwagę, że autor tej klasy od jednej sprzedanej kopii dostaje jakieś 3 zeta – jeden z moich ulubionych pisarzy zarobił więc skromne 600 tys. zł.

Milionowe przychody z literatury miała w swoim czasie pani Grochola, pani Kalicińska, pan Wiśniewski itd. – można wymieniać. Co jest do tego potrzebne? Książka, która sprzedaje się w ponad 100 tys. egzemplarzy, tłumaczenia na inne języki i rzecz jasna film albo serial na podstawie twórczości.

Reasumując – pani Malanowskiej życzę aby ją zekranizował Zanussi, panu Witkowskiemu – 10 lujów, a sobie nowej Hondy.

PS. Swoją drogą myślę, że pan Witkowski również zarobił swoje. Ale na „Lubiewie”.

ben-white-138743-unsplash
Photo by
Ben White on Unsplash

30 uwag do wpisu “Dlaczego mam zamiar zarobić na pisaniu na nową Hondę?

  1. Jeśli chodzi o muzykę to sytuacja ma się identycznie, sam gram, wiec wiem co piszę. Nasze szczęście, że nie musimy żyć z tego hobbystycznego zajęcia. Grunt, że daje ono niesamowitą satysfakcję. Doszedłem swego czasu do wniosku, ze obecnie w kulturze mamy totalnie dwubiegunowy układ. Jeśli coś jest łatwe lekkie i przyjemne oraz podane wprost, to bez większego problemu trafia przy pewnej dawce marketingu do masowego odbiorcy. Natomiast na drugim biegunie jest trudna i kosztowna twórczość, z której da się wygodnie żyć, jeśli znajdzie się dla niej niszę. Nie ma nic pośredniego.

    Polubienie

  2. Chcesz sprzedać więcej ? Musisz się ujawnić, kilka razy DD TVN, Pytanie na śniadanie cy jak to tam, dalej Pudelki itp.
    Myślisz że J.L. Wiśniewski sprzedał by tyle książek, gdyby się ukrywał ? Nie ! Muszą być media, spotkania z czytelnikami itp.
    Ale jak na anonima to i tak bardzo dobrze Ci idzie 😉

    Polubienie

    1. A czy A. Sapkowski widziany był kiedyś w DDTVN, czy innej śmiesznej telewizji śniadaniowej? O ile mi wiadomo to nie. Na pewną renomę trzeba pracować kilka lat, potem nawet jeśli wyda się szmirę i recenzję zmiotą ją z powierzchni ziemi to rzesza wiernych czytelników ją kupi, by przekonać się na własnej skórze jak mocno się spieprzyło, a potem kupi jeszcze następną, by sprawdzić czy może coś poprawiło się od następnego razu (żadnych aluzji do dorobku ww. autora).
      Media pewnie, że pomagają, ale czytelnika można przyciągnąć w inny sposób. Tutaj anonimowość jest nawet plusem, więc nie ma się co wstydzić wyniku, chociaż nie mam porównania z pierwszą wydaną pozycją.

      Polubienie

  3. a gdzie pelne imie i nazwisko cos to podejrzane .większość autorow jednak afiszuje się pelnym imieniem i nazwiskiem a tu zero info.Slawa za wszelką cene . No coz każdy w życiu jest graczem grunt żeby nie stracic gruntu pod nogami Swiat jest dość okrutny. Wielu już probowalo być sławnym ale udaje się to wąskiej grupie a dlaczego ? to trudne pytanie -może grają w otwarte karty

    Polubienie

    1. nie podejrzane – po prostu autor, wiedząc że na pisaninie swojej kokosów nie zrobi, woli nie ryzykować kariery pozwami od korpo-matki. tudzież nie chce ryzykować prywatnie dość dobrego imienia… chociaż to akurat mało prawopodobne.

      Polubienie

  4. W. dostał dużą zaliczkę na książkę, ale od Niemców.
    Liczą na to że napisze następne Lubiewo, ale on ich załatwi, napisze im kolejnego Drwala czy Margot.
    Ja bym życzył sobie sfilmowania prawie dowolnej książki Rylskiego.

    Polubienie

  5. Jak to sie stalo, ze autor dwoch ksiazek, ktore rozeszly sie blyskawicznie, popelnil tyle bledow w pierwszym akapicie? Trzy razy go trzeba przeczytac przez ten brak przecinkow, myslnikow..

    Polubienie

  6. Czytałem i dlatego pytam. Czy dlatego Honda, że masz już Hondę i jedyna zmiana jaka wchodzi w grę to tylko nowsza Honda. Czy po prostu Honda najbardziej pasuje do Issey Miyake? 🙂

    Polubienie

      1. I za tą sympatię do japończyków zainteresowałem się blogiem, w sumie to chyba w pierwszym przedruku w Angorze byla juz wzmianka o Hondzie…tak zdecydowanie kocham japońskie samochody….gdybym przeczytał, że autor jest fanem Audi czy VW pierdolnąłbym gazetę w kąt..

        Polubienie

      2. Podchodzisz do auta jak kobieta. Patrzysz na wygląd / kolor. Znaczek to nie wszystko.
        Ja patrzę na auto od strony elektrycznej ( mechanicznej ).
        Kryzys w 1970 roku spowodował, że koncern Ford Motor Company przejął 25% udziałów marki ( wiki ).
        Lexus to toyota.
        Volvo to był ford teraz chiny.
        Nissan to renault.
        Porsche to volkswagen.

        Polubienie

      3. AxelF podchodzisz do auta jak księgowy 🙂 Patrzysz tylko na suche informacje z wiki. Może i Ford ma 25 % udziałów albo i mniej. Mazda jest bardziej zaawansowana technologicznie i milion razy lepiej wykonana. Nie patrzę tylko na kolor i znaczek ale pisanie że Mazda to Ford to co najmniej dziwne porównanie.

        Polubienie

  7. „Jeden z moich ulubionych pisarzy” – ha, moich też, na jego książki zawsze jestem gotowa wyłożyć ostatnią złotówkę :D. A najzabawniejsze jest to, że on nie musi się reklamować na Pudelku 😀
    BTW, skoro o filmach mowa, życzę sobie sfilmowania „Trylogii husyckiej”. Najlepiej przez Petera Jacksona 😛

    Polubienie

  8. za szybko jadąc w szybkim aucie można sobie skrocic zywot. jak się autor pod tym co pisze nie podpisuje swoim imieniem i nazwiskiem to znaczy ze cos tam ukrywa.

    Polubienie

  9. a mnie wcale nie dziwi anonimowość autora,
    niejacy autorzy bloga makelifeharder też się nie ujawnili a sporo hajsu skosili m.in. dzięki programowi w tv gdzie wcale twarzy nie ujawnili

    tak już jest, rozumiem też że nie każdy z kolegów i koleżanek z pracy chciałby się ujawnić razem z autorem
    a tak by się przecież skończyło

    czyli wynika z tego, że zakończenie drugiej części jest po prostu nieprawdziwe, ehh szkoda

    Polubienie

  10. Swoją drogą skoro na tej szarej sadze taką kasę można było zarobić….do dzisiaj jest to dla mnie niezrozumiałe? Proponuje odświeżyć na półkach Kosińskiego on już biedak nie zarobi ale może pośmiertnie stanie się bestsellerem Empik-u.

    Polubienie

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.