Jakby mi pan Jezus gołą stopą po piersi przeszedł – powiedział kolega próbując 20 letniej whisky nabytej przez swoją siostrę w sklepie wolnocłowym.

Whisky pili w trójkę: on, siostra i ówczesny facet siostry, który oddawał się kobietom za buty sportowe (kupowały mu w prezencie a on je chędożył, najbardziej lubił adidasy).

Historia ta skończyła się tak : siostra wyrzuciła faceta, facet zamieszkał w porzuconym samochodzie na Ursynowie, samochód ktoś podpalił a kolega ukradł butelkę z połową zawartości co oznaczało, że mu smakowało.

I najdziwniejsze w tym wszystkim jest to, że nie kłamię ani nawet nie ubarwiam co świadczy, że życie jest bogatsze w historie od wyobraźni najlepszych scenarzystów, bo takie „Shameless” to się u nas codziennie w kraju dzieje.

Ale odpowiadając na pytanie jak było na wakacjach mogę powiedzieć: „Jakby mi pan Jezus gołą stopą po piersi przeszedł”, choć cholera jestem niewierzący.

Pół roku wcześniej zarezerwowałem w wypożyczalni Centauro samochód „Ford Fiesta or similar” za 270 euro z pełnym ubezpieczeniem, bo nie chcę się w trakcie wakacji martwić czy mi przypadkiem ktoś zderzaka nie porysuje.

Więc chcę już płacić a tu okazuje się, że samochód kosztuje nie 270 euro a 330 euro. Normalną praktyką w takim przypadku jest bierze się auto z pełnym zbiornikiem i oddaje z pełnym zbiornikiem, tu jednak wypożyczalnia robi za stację benzynową, bo na wstępie doliczyła mi paliwo za 60 euro a kazała wóz zwrócić z pustym (kto zwraca samochód z pustym zbiornikiem no kto??? zawsze coś na dnie pozostanie).

Więc dostałem kluczyki do auta, patrzę Fiat – myślę Punto (w końcu przypominam „Ford Fiesta or similar”), staję przed samochodem oglądam w przód i w boki i jakbym nie klepał oczami widzę taboret.  

W sensie Fiata Pandę.

O takiego właśnie:

centauro

Wzruszyłem ramionami, nie będzie mi przecież taki drobiazg relaksu psuł. Coś mnie tknęło i obszedłem go jeszcze dookoła, kopiąc znacząco w opony i spluwając dookoła (w końcu w naszym narodowym krwiobiegu jest wyszukiwanie aut nówka, sztuka, dziadek Niemiec emeryt do kościoła dojeżdżał).

Przy przednim zderzaku się zatrzymałem. Problem z nim był właściwie niewielki, po prostu był pęknięty na połowę. Wróciłem się do pani z wypożyczalni (w środku kolejka jak za socjalizmu za kaszanką) informując, że zderzak przedni kaput i nie wstanie, na co pani machnęła ręką że mam się nie przejmować, bo w opisie po hiszpańsku wszystko jest już opisane.

Sprawdziłem, faktycznie było.

Znów wzruszyłem ramionami, wsiadłem do auta, patrzę w dół na jasną tapicerkę a na niej piękna czekoladowa plama centralnie między nogami.

Ktoś jadł batona w trakcie jazdy. Żeby było zabawniej na siedzeniu Olgi obok również była plama, i również w tym samym miejscu, co oznacza, że użytkownicy prawdopodobnie jedli go symultanicznie.

Już chciałem wysiąść i zgłosić to do pani wypożyczającej ale jak mi się przypomniała kolejka to żal się mi siebie samego zrobiło i dałem sobie spokój.

Przekręciłem kluczyk w stacyjce,  ruszyłem do przodu i się zdziwiłem, bo czymś takim w życiu nie jeździłem – wspominałem wcześniej o taborecie? To Pandą jeździ się tak właśnie jakbyś dosiadał taboret. Przynajmniej na początku, bo później zdążyłem się przyzwyczaić.

To był jednak dopiero początek.

Zatrzymuję się na stacji, kupuję jakąś kawę, wracam przyglądam się samochodowi z oddali i coś mi nie gra. Patrzę jeszcze raz i nadchodzi olśnienie, to cudo ma ujebaną centralnie antenę.

Złamaną tak, że tylko jakiś podzespół elektroniczny widać. Prawdopodobnie ktoś jej w myjni nie odkręcił, wałek czyszczący przeszedł i urwało.

Wsiadam i chcę wrzucić wsteczny.

Chce ale nie mogę, jakby złośliwego muła za ogon ciągnął pod górę. Auto rocznik 2013, przebieg 18 tys. km.

Zastosowałem metodę uniwersalną numer jeden: sprzędło, jedynka, neutral, sprzęgło, wsteczny, zaparłem się, posiniałem na twarzy ale WSZEDŁ. I od tej pory przez dwa tygodnie było tak samo, wrzucenie wstecznego było jak wizyta w klubie fitness,

Tego samego dnia wieczorem, wysmażyłem do wypożyczalni obraźliwego maila, no co zaproponowano mi że mogą dopisać usterki do listy, albo dać mi nowe auto. Oczywiście z tej drugiej opcji zrezygnowałem. Taboret? Owszem. Kulawy? A jak. Ale tymczasowo mój nie? Przyzwyczaiłem się.

Panda żeby nie było na ulicach hiszpańskich miast jadąc do przodu, sprawdzała się świetnie, a najbardziej mi się podobała w trakcie parkowania, bo można nią było wjechać właściwie wszędzie a na fajnych dwupasmowych hiszpańskich drogach przepisowe 120 jechała całkiem przyzwoicie i nie huczała przy tym  zanadto.

Hiszpańskie miasta skrojone sa ewidentnie pod niewielkie auta, do końca życia będę wspominał scenę jak wychodząc z publicznego garażu zobaczyłem faceta, który usiłował wjechać do niego Audi Q7, Cóż to było za show proszę państwa, prawe przednie koło na krawężniku, lewe tylne na krawężniku, a z lewej strony zaraz przy drzwiach ściana, z prawej strony słupki. Ani wyjść, ani zakręcić. Po 15 minutach kiedy łzy już mi leciały po policzkach pan się w końcu złamał i odjechał.

Wracając z Grenady do Barcelony postanowiłem, że skoro mam oddać samochód z pustym bakiem, to będzie on z pustym bakiem. Do celu było 20 km, przewidywany zasięg miałem 25 km, ale nie pękłem tylko wyłączyłem klimatyzację, spływając od razu cały potem ale na wszelki wypadek zamknąłem też okna.

Ale dojechałem? Dojechałem.

No, a kiedy przyszedłem zwrócić Pandę i stanąłem w dużej kolejce to przyszła ta sama pani co mi wóz wydawała i zapytała kto zwraca. Wystąpiłem z szeregu ja i jeszcze jeden pan, tak koło 50 i z brzuchem. Pani zapytała czy z samochodami wszystko ok., na co spojrzeliśmy z panem  na siebie znacząco, pokiwaliśmy obaj głowami, a pani wzięła kluczyki i sobie poszła.

I to było zdanie samochodu po hiszpańsku.

6542_bb44

28 uwag do wpisu “Na hiszpana

  1. Zwrot wyglądał jak wyglądał bo miałeś ubezpieczenie, w przypadku jego braku są oględziny i wytykanie wszystkiego. Pierwszy raz wypożyczając nie ubezpieczyłem, nie wyjeździłem też całego baku więc podczas oględzin Pan zaznaczył, że jest pół baku i o dziwo dostałem zwrot na kartę za to nie wyjeżdżone paliwo.
    Innym razem też oddawałem z bakiem do połowy pełnym ale miałem już ubezpieczenie – nie było oględzin nie było zwrotu za paliwo 😛

    Polubienie

  2. Wypożyczam czasami auto w Birmingham. Nigdy nie miałem żadnego problem
    Za pierwszym razem wziąłem 2013 rocznikowego VW Polo 1.2. Załamałem się podjeżdżając pod góki.
    Za drugim razem dopłaciłem 12 zł za możliwość wzięcia Citroena C3-C4.
    Koszt wypożyczenia wyniósł mnie dokładnie £50 za dwa dni, czyli jakieś 180 zł. Dla mieszkającego w Anglii to żadne pieniądze. Na miejscu okazało się że mogę dostać znowu Polo albo dopłacam i biorę Audi A3 Sport. Wnerwiłem się, porozmawiałem grzecznie i dostałem nowiutkiego Focusa 1.8-1.9 w automacie, przyciemniane szybki, full wyposażenie z BT, nawigacją itp.
    Kilka rys na aucie, ale wszystko jak zgłosiłem przed odjazdem tak nie musiałem się nie martwić przy oddawaniu.
    Co do paliwa, nigdy nie zgadzaj się na opcję pusty bak.
    Ja korzystam z opcji depozytu, czyli ściągają mi z karty £70 za pełny bak i z pełnym bakiem się oddaje.
    Ile razy mi proponowali, że wolą mi ściągnąć £70 z karty a oddaje pusty, ale jak się dokładnie w warunki doczyta to:
    A) nie zwracają oczywiście żadnej różnicy jeśli jakieś paliwo zostanie (więc po co na siłę wyjeżdżać paliwo)
    B) lubią sobie doliczać za tankowanie auta (czyli jakieś £10 za to że pracownik musi tankować)

    Dlatego zawsze robię tą samą opcję. Rezerwuję auto przez pośrednika a nie bezpośrednio u wypożyczającego (różnica to często spora kasa. Za głupie Polo płacę £20 za dzień a nie £60), auto biorę czyste z pełnym bakiem (często się zdarza że jest prawie pełny bak, ale mam już to w dupie), auto oddaje brudne i mam to gdzieś. Panie z wypożyczalni nie raz mi odpowiadały że po to mają car valet service że nie mam się co przejmować (a zdarzało się zasypać całe auto piachem z plaży), auto oddaję z pełbym bakiem bez żadnych dodatkowych usług.

    Auto sprawdzam dokładnie przed odbiorem z parkingu choćby nie wiem co sprzedawca/customer service desk operator mówił.

    Polubienie

    1. w sportowym samochodzie to sex musi być sportowy i sprintowy ;)w limuzynie trzeba troche więcej może na elegancko 😉 a na wozie wiejskim to już na hura , w jaskini na dziko , na pokrzywach zdrowo, ale zawsze na trzeżwo .Hiszpanki jak mi zanjomy opowiadal (żonaty) to maja ognistośc w sobie ale trzeba uważac żeby czegos od nich nie zaimportować 😉

      Polubienie

  3. Przejechałam Pandą z Madrytu do La Coruny i z powrotem ( w sumie, ze spotkaniami zajęło mi to od 7 rano do 23). Pomijając,że pod górkę Panda ledwo dychała i żarła paliwo jak smok, to po przyzwyczajeniu się, był to całkiem miły taboret.

    Polubienie

  4. w ubiegłym roku na majorce – ta sama sytuacja jak u Ciebie- tylko mój ford jakiś tam w cholere mały jak panda – miał działający wsteczny. A zwrot kluczyków odbywał się poprzez wrzucenie ich w dziurę w drzwiach drzwi biura wypożyczalni. Nikt potem nic nie napisał, nie dzwoniła a kasa wróciła – żyć nie umierać 🙂

    Polubienie

  5. Rwaaaa…panikea, czy Ciebie porąbało? 😉 „Na siedzeniu Olgi!!!” A Ty jakieś pierdoły o fiacie, tankowaniu i takie tam godne portalu o wakacjach. Co z tą Olgą? 🙂

    Polubienie

  6. no właśnie jak z Olga czy panikea może w ogóle zdradzić czy ma wobec niej jakies poważne plany czy ta milośc ma charakter samochodu sportowo-wyścigowego byle do mety a potem nowe zawody ? a może się myle może to wyścig do szćzescia do związku

    Polubienie

  7. Super, też niedawno brałem auto na Majorce, ale potrzebowaliśmy na 6 osób, więc dostaliśmy kloca (na drogach z murkami z kamienia po prostu hardkor). Przedłużaliśmy też wypożyczenie o 1 dzień – nawet dokumentów nie chcieli, mimo że było to już w innym miejscu. Cud miód, malina! Zamrozili mi tylko kwotę o 120eu więcej, ale po tygodniu wszystko było ok.

    Polubienie

  8. wlasnie siadlem przed kompem po tygodniu w Hiszpanii :), coz za niespodzianka,

    my mielismy Ford Fiesta z RecordGo, tak czysty w srodku, ze najpierw kazalem dzieciakom zajrzec … nie pomoglo

    tez skasowali nas za bak paliwa, bylo tego za jakies 80 euro, czyli 53 litry, choc zbiornik miesci 45 litrow ( widac tez leja pod katem ), jak sie chcialo podjechac nim pod gore trzebylo z czegos zawsze zrezygnowac, albo z klimy albo z gory, inaczej sie nie dalo

    osobiscie poruszam sie na co dzien Land Discovery II, parkujac na Under w Sewilii w duchu dziekowalem opatrznosci, ze nie wpadlem na pomysl kopnac sie nim do Espania ( wlsciwie to dziekuj caly czas jeszcze )

    Polubienie

  9. wynajelam tani samochod. oczywiscie. pick up z lotniska. o ile estate oddalone 10kn od lotniska mozna nazwac lotniskiem. miala byc panda a dostalam yaris. niby lepiej ale ja sie poce i trzese bo
    a)siedze za kolkiem pierwszy raz od 2 lat
    b)po ciemku, a ja nawet w patrzalkach widocznosc mam jak kura po czterech jonnie walkerach
    c)po Madrycie jezdzenie samochodem jast tak sensowne jak proba prostowania spaghetti w bolognese
    aha i jeszcze moze dlatego ze ze jade ze swiadomoscia ze to ostatnie wakacje, bo ten zwiazek trzeba skonczyc.
    mniejsza o wiekszosc, zapierdalam do Murcji. 120? to tam jest limit taki? Toyota dala wiecej- to i bralam bez zastanowienia. GPS klamal, dojezdzam do celu przed czasem. pol baku wchlonelo. idealnie, bo przez nastepne 7 dni auto wyglada jak brytyjski turysta-blado i nieruchomo, wiec pozostale pol baku dowiezie mnie spowrotem do stolicy.
    pol baku na podroz powrotna.ale Toyota krzyczy o dokladke. tankuje ‚na styk’ bo przeciez mam zwocic pusty a juz mnie kutasy 8dych policzyli za bak wart 60 (to nie byl Cristal, sprawdzalam). 20eurasow wystarczy, pruje.jade.pedze. wyprzedzam tira, srodkowy pas, 140 na zegarze a tu jak zwiastowanie panienskie,nagle cisza.
    5 min pozniej zapierdalam pod gorke w 40 stopniowym upale ku najblizszej stacji benzynowej.
    po 40min krazenia w celu odnaleziena industrial estate ktorego nie ma nawet na mapie, zwracam samochod z przegladem swiata owadow od zderzaka po sam dach. odstawiam ex na lotnisko. to byly ostatnie wakacje i ostatnia ‚tania’ wypozyczalnia ktora obrabowala mnie z kilkuset eurasow.
    szerokiej drogi

    Polubienie

  10. Pewnie jadąc 120 km/h tym złomem, i widząc śmierć w oczach, pomyślałaś, że te plamy po poprzednikach to nie był wcale baton, a strach w najczystszej postaci.

    Polubienie

Dodaj odpowiedź do snajperka Anuluj pisanie odpowiedzi

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.