Uwielbiam Los Angeles. Nie twierdzę, że to łatwa znajomość. Kiedy trafiłem tu po raz pierwszy odrzuciło mnie swoją brzydotą.

Teraz wolę je niż Nowy Jork. Być może dlatego, że przypomina mi Warszawę. Też wieś rozrzucona na dużym obszarze, dużo betonu, dużo przyjezdnych i pełno reklam dookoła.

Według taksówkarza z którym gadałem, jedna z ulic i wcale nie najdłuższa czyli Sunset Blvd – ma 76 mil.

Ale może ściemniał.

Rano możesz tu jeździć na desce a po południu pływać w oceanie. Rano widzisz niesamowite laski ubrane w ciuchy za kilkanaście tysięcy dolarów a wieczorem Meksykanki z 30 kilogramami nadwagi posuwające sprawnie chodnikami z litrowymi kubkami i cały czas robiące refill.

Nawiasem mówiąc są tu miejsca gdzie za 20 dolców możesz wykupić colę z dolewką bez ograniczeń. A później chodzą całe stada ładnych lasek z nadwagą i siorbią.

Jedziesz do Venice i widzisz napalony tłum post hippisów, którzy za 40 dolców załatwią ci medyczną marihuanę w 15 minut. Łącznie z wskazaniami lekarza.

IMG_0343

Żarcie. Żarcie jest tu całkiem inną historią . W LA możesz zjeść wszystko. Przez pięć dni jadłem tylko kuchnię molekularną.

IMG_0283

W Wendy’s za 7,99 dolca dostaniesz wielkiego hamburgera z colą. Za te same pieniądze w sieci Whole Foods dostaniesz główkę sałaty.

Złe jedzenie jest tu bardzo tanie. Dobre, jest cholernie drogie.

Wyobrażasz sobie że jesteś w stanie wydać 4 tys. dolców na żarcie w ciągu jednego wieczora? Tutaj jest to banalnie proste.

Poszliśmy do The Bazaar By José Andrés  (ponoć przyjaciel Ferrana Adrii, kim jest Ferran Adrià? Sprawdzcie sobie kurwa w googlu). Nie żebyśmy mieli tam ochotę dotrzeć. Wybraliśmy się na steki. Ale na steki trzeba było czekać 45 minut. Weszliśmy więc z marszu do pierwszej z brzegu knajpy, która wydała nam się ok.

Atmosfera hiszpańskiego baru tapas. Wewnątrz sporo gości w garniturach ,ale powiedzmy sobie szczerze gdzie  w dużym mieście nie ma stada garniturowców? Są jak dawniej stada żubrów albo bizonów.

Kelner polecił nam piwo. Bezpieczny wybór. Na piwie trudniej natłuc duży rachunek. Sprawdziliśmy po chwili. Butelka kosztowała 20 dolarów.

Co cztery, pięć minut kelner przynosił nam kolejne potrawy. Potrawy to może za dużo powiedziane. Cztery niewielkie nadziewane oliwki – cena 14,99 $.

Obok imprezował w najlepsze stolik przyjaciół/znajomych/potencjalnych partnerów seksualnych. 11 osób. Sommelier na początek polecił im kilka butelek wina. Jedna ponad 200 dolców. W trakcie naszego pobytu a byliśmy tam niecała godzinę przepuścili ponad 4 tys. dolarów. A knajpa była pełna podobnych gości.

Kiedy wychodziliśmy przed The Bazaar była kolejka jak po salceson za czasów realnego socjalizmu.

IMG_0321

Biorąc pod uwagę standardy LA jesteśmy bardzo biednym narodem.

kate-upton-called-fat

35 uwag do wpisu “Tłusta jak Amerykanka

  1. Trzeba było skoczyć do Jack Rabbit Slim’s na shake’a za 5 baksów:D Swoja droga, ciekaw jestem czy ta knajpa w ogole istnieje w LA>

    Polubienie

    1. do ciawy woodpecker jestes , to znaczy w pukaniu masz wprawę ale jesli robisz to dobrze to niejedna dla ciawy glowe straci (moze tez ja się ujawnię za jakiś czas 😉

      Polubienie

  2. „Na śniadanie tylko trochę…”

    Na śniadanie tylko trochę
    ułamałem sobie placka,
    za to wina dzban wypiłem;
    i teraz lekko trącam struny
    wdzięcznej liry i piosenkę
    śpiewam miłej mej ślicznotce.

    Anakreont – protoplasta Czarnego

    „Na lunch tylko trochę…”

    Na lunch tylko trochę
    zjadłam sobie sushi,
    za to Red Bulla puszkę wypiłam;
    i teraz mocno stukam w klawiaturę
    wdzięcznego mi laptopa i projekt
    wykonuję dla miłej mej kariery.

    Wersja Marlenki

    Polubienie

  3. to wszystko dzięki kryzysowi 🙂 wytłumacze Wam to:
    – amerykanie każdego miesiąca drukują (dosłownie drukują) 85 miliardów dolarów, przy obecnym kursie to jest okolo 272 miliardy złotych polskich, (dodam, że dochody polskiego budżetu zaplanowane na 2013 rok, to 299 miliardów PLN :)), w ciągu roku daje to ponad bilion dolarów… jakieś 3 biliony złotych… 10 lat budżetu polski ;),
    – ten drukowany przez FED (coś jak nasz NBP, tylko że prywatny) dolar jest tani, więcej, on jest za darmo, przynajmniej narazie :))
    – Los Angelesowski przedstawiciel pokolenia Y, Z, czy chu, wie jakiego, dostaje ten dolar za darmo od swojego Banku… Inaczej, nie za darmo, bo płaci za niego jakiś 1% w skali roku ;)… czyli za darmo 🙂
    – no i co on ma z takim dolarem zrobic?… idzie przejeśc najtańszy, bo prawie darmowy obiad w życiu… 🙂

    Polska to wieś w porównaniu do usa…. Ale niestety jesteśmy do nich zależni, jak huba od drzewa na którym rośnie.

    bless,

    Polubienie

  4. Czarny gdzie ty sie tam miotasz po tym L.A ,,,???
    Z kad te niesamowite ceny,,,????
    Glowka salaty za 7.99 hamburger tyle samo, piwo 20.00$
    ?????
    Zmien dzielnice albo podskocz do Seattle.
    Tu w nawyzej znajdujacej sie w rankingach restauraji (Space Neele )
    na dwie osoby nie wydasz wiecej jak 350.00$
    i jeszcze do tego obrocisz sie kilka razy dookala podziwiajac widoki.
    W Lynnwood albo Everett obiad u chinczyka z 8 dan 24.00$ (dwie osoby)
    Chcesz sie najesc po uszy to trzeba do chinskiego King Buffet (all can you eat)
    z seafoot 14.00 $ na glowe ..no i wiele innych zacnych miejsc..,,,.

    Polubienie

  5. Czarny – gdybyś był prawnikiem w EL EJ to nie piłbyś piwa za 20 dolców… I nie trzeba piać z zachwytu nad sztucznymi biustami i komentować meksykanki z nadwagą żeby stwierdzić że jesteśmy biednym narodem… Zawsze jest albo bardziej „bogato” albo bardziej „biednie”. Tobie życzę zdrowia – bo jak Ci się skończy to zmienisz swój punkt widzenia na świat… na razie mnie wyprowadziłeś z nerw i tyle… pozdrawiam

    Polubienie

  6. Jestem właśnie w Las Vegas, po raz kolejny. To jest mega stolica kiczu i przepuszcza się tu znacznie większe pieniądze niż w LA. Przy mnie bez mrugnięcia okiem gość opędzlował w kasynie na raz pół bańki zielonych (więcej nie mógł, taki limit) i nie był to Rosjanin.
    Z michą jest tak, jak piszą inni komentatorzy. Za steka z Kobe (google for that, mówię o oryginalnym, a nie jakiś podrobkach w stylu) zapłacisz o wiele mniej niż to, co piszesz. Wiem, bo jadłem. To samo w Bostonie, Frisco (polecam to miasto!), NYC i Chicago.
    Czarny, Twój zachwyt wynika stąd, że jeszcze nie zdążyło się to znudzić. Nie zauważałeś uciekających detali. Po kolejnym wyjeździe wszystko powszednieje. Wszystkie amerykańskie miasta, które widziałem, poza ścisłym centrum i kilkoma lokalnymi smaczkami były takie same. Wszyscy zachowują się tak samo, wyglądają podobnie… Ja tę fascynację mam dawno za sobą, powaga.
    Powinieneś koniecznie odwiedzić San Francisco. Pobyć co najmniej tydzień. Omijaj hotele w tak zwanym centrum finansowym, bo wieczorem jest hmm… swoiście.
    Idę na dół, napiję się piwa, przejdę po stripie.

    Polubienie

  7. a ja dzis robie zupe porową Pana Ramseya : pokroic pory, dodac bulion rosolowy, dodac suszone śliwki , pokrojone piersi kuraka (najlepiej organiczne) , dodac przyprawki (ja zawsze dodaje papryke, czosnek,oregano i troche kopru) i gotuje. Aha polecam dodawanie wina do potraw najlepiej zamrozic resztki wina w forwmce do lodu.po wlaniu w kubelki i zamrożeniu sa takie male kubki winne do wrzucenia do potraw.;)>Kiedys czytalam takie romansidlo jak jedna babka w sumie slawna dziennikarka pojechala do Wloch i tam zakochala się w e Wlochu.Nie byl to żaden milioner, żaden macho ale byl mistrzem kuchni wloskiej i wyczynial dla niej istne cuda.Babka wszystko porzucila ,wyjechala z USA dom swoj sprzedala a dlaczego? Bo zapragnęla rozkoszy niebiańskiego jedzenia ,podobno smakowanie potraw to po sexe druga wazna przyjemnośc ludzka 😉

    Polubienie

    1. Snajperka, trochę zaczynasz irytować z tym swoim przymilaniem się Ciawie Skądśtam i wynurzeniami co to Ty robisz dla facetów i jak pięknie im potrafisz zmienić kaloryfer w bojler. Może załóż sobie konto na jakimś portalu randkowym i tam pociskaj autoreklamę i swoje wynurzenia na temat „podobno…”?

      Polubienie

      1. stary kawaler z ciebie bo malkontent w 3 d, ale ciesze sie że takiego dziada jak ty zirytowalam.Jakbym nie wzbudzala kontrowersji to bym sie martwila. a randki mam w realu spoko.

        Polubienie

      2. Nie rób scen, Snajperka. Jak chcesz oceniać czyjąś inteligencję, to podejmij chociaż próby zrozumienia tego co do Ciebie ren ktoś pisze, bo tylko się ośmieszasz.
        W wersji dla słabszych, jakbyś nadal miała problem poznawczy: z zarywaniem nicków spadaj na priv. I nie, nie wzbudzasz kontrowersji, zwyczajnie robisz żenadę. Koniec przekazu.

        Polubienie

  8. nawet sa jakies poradniki które informuja ze kazdy typ osobowosci ma swoj typ potraw ale to chyba wyższa filozofia.Ja jednak dla faceta który mi sie podoba wymyslam dania nietypowe.

    Polubienie

    1. Ty tu prowadzisz jakąś rozmowę ze swoim wyimaginowanym przyjacielem??
      Co Ty w ogóle p****olisz? przepraszam za wyrażenie, ale nie mogłam się powstrzymać…

      Polubienie

  9. a pana ikee pozdraiwam bo nieraz sie uśmialam z wielu tekstów , naprawde sa smieszne ma pan dekoder w oczach i celne obserwacje dlatego czytam a co ludziska mówią wali mnie .Krytykowano a nawet szydzono z wielu ponadprzeciętnych ludzi.:) ci co sa puści nic nie mają do powiedzenia

    Polubienie

    1. Kilka infantylnych komentarzy nie na temat i wyzywanie autorów odpowiedzi od pustaków kiepsko wygląda w zestawieniu z przekonaniem o własnej ponadprzeciętności. Dlatego czasem naprawdę nie warto pisać pod wpływem emocji. Swoją droga wydaje mi się, iż w zamieszczanych tutaj wpisach chodzi o dużo więcej niż tylko o to by były zabawne. Oczywiście bez urazy.

      Polubienie

  10. oj ludziska, zachwystujecie sie tym grajdolem czy zadupem swiata hameryka zwana. Kaziu z warszawki zabaczyl hameryke i sie zapial z zachwytu

    dawno zostawilem ten grajdol, za nudny

    Polubienie

  11. Jak najbardziej zgadzam się z tym, iż komentowany wpis merytorycznie zbyt wartościowy nie jest. Zwłaszcza że przesadny konsumpcjonizm nie jest czymś wartym głębszych dywagacji. Życzyłbym sobie i wszystkim czytającym ten blog wpisów na poziomie tego, który nosi tytuł „Czekamy”. Wpis ten wywołał naprawdę ciekawą dyskusję w komentarzach, o czym może pośrednio świadczyć ilość wspomnianych komentarzy.

    Polubienie

    1. Oj tam, bo to wpis dla takich jak ja – którzy w Hameryce nigdy nie byli (i prawdopodobnie nie będą), więc z czystej ciekawości czytają relacje takich, co byli i widzieli. A jeśli gdzieś po drodze takie nieobyte, biedne filisterskie duszyczki skonstatują, że w sumie chyba nie ma czego żałować, tym lepiej – frustracja nie narasta, american dream się nie śni, człowiek niczym Wolter dochodzi do wniosku, że trzeba uprawiać swój ogródek i zajmuje się swoimi sprawami 😀

      Polubienie

  12. Frequently I don’t read through document for blogs, however i wish to claim that this kind of write-up quite required me personally to consider along with implement it! Your own writing style continues to be pleasantly surprised everyone. Thanks a lot, extremely wonderful publish.

    Polubienie

  13. Oglądałam kiedyś (nomen omen) czeski program o najgorzej zurbanizowanych miastach Europy. Warszawa była na drugim miejscu. Chcemy wierzyć, że to przez wojenne zniszczenia, ale prawda jest chyba bardziej brutalna. To wina frywolnych urbanistów. Szkoda, że zabrakło im fantazji, żeby przenieść Warszawę pod LA, albo zamienić miejscami z Radomiem.

    Polubienie

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.