Jechałem powoli do domu. Powoli bo otępiały.

Nie pij. Nie jedz tłustego mięsa. Nie pal. Nie uprawiaj przypadkowego seksu. Pracuj. Bogać się. Przejdź na szybką emeryturę. Módl?

Przed oczami ciągle miałem monitor.

Oczy świeciły mi na niebiesko i czerwono. Przez moment usiłowałem policzyć ile siedziałem w pozycji biurowy kangur ale nie byłem w stanie.

Myślałem o butelce whisky, którą trzymałem na blacie w kuchni i postanowiłem, że dzisiaj wyrzucę ją do kosza. Pustą rzecz jasna. Plus  przez najbliższe 24 godziny nie będą włączał komputera. Był piątek. Mogłem pozwolić sobie na takie szaleństwo.

Zatrzymałem się na światłach w połowie drogi. Obejrzałem powoli na boki i zobaczyłem ją.

Zimną, słowiańską blondynę w VW Passacie. Służbowym jak jasna cholera. Blondynę, której podarowałem szlafrok. Mimo, że jej nie znałem. I którą podglądałem przez lornetkę przez bite trzy miesiące. I która podglądała mnie.

Spojrzeliśmy na siebie. Poznała mnie. Nawet się uśmiechnęła. Później miałem się zastanawiać co ten uśmiech właściwie znaczył. I że chyba popełniłem błąd.

Światło zmieniło kolor na pomarańczowy. Ruszyliśmy. Silniki zawyły. Dziko i chrapliwie, zdziwione takim traktowaniem. Pędziła niczym Danica Patrick na Indycar tylko cycki miała większe. Jechałem po prawym pasie, cały czas ktoś pakował mi się pod koła. Hamowałem z piskiem zmieniałem pas na lewy i znów przyspieszałem.

Dogoniłem ją dopiero na kolejnych światłach. Machnąłem ręką proponując jej zjechanie na pobocze. Zatrzymała się w zatoczce przy przystanku i i wyszła z auta. Zahamowałem może 20 centymetrów od jej zderzaka. .

Zimna, jasnoszara marynarka z wielkim dekoltem. Biała koszula. Wąska spódnica przed kolano. Rozpuszczone blond włosy. Usta na czerwono. Jej wysokość: agresja, wyniosłość, sukowatość.

Otworzyłem drzwi. Szybko i zdecydowanie zacząłem iść w jej kierunku. Nie cofnęła się. Była w szpilkach. Prawie mojego wzrostu. Zrobiłem jedyne co można było zrobić w takiej sytuacji.

Przygarnąłem do siebie , włożyłem rękę we włosy i pocałowałem gwałtownie. Smakowała gumą miętową. i drogą szminką. Nie protestowała. Rozłożyła szerzej usta. Nie wiem ile to trwało. Minutę? Trzy? Spojrzałem na nią. Oddychała ciężej.

Spojrzała mi w oczy. Nagle zamachnęła się i uderzyła mnie w twarz otwartą dłonią. Wsiadła do samochodu, z głośnym trzaskiem zamknęła drzwi i odjechała.

Byłem bardzo z siebie  zadowolony. Niczym kot, który dorwał się do miski pełnej śmietany.

0479_e187

2556_0754

20 uwag do wpisu “Pokuszenie 3

  1. „Jej wysokość: agresja, wyniosłość, sukowatość” „Smakowała gumą miętową. i drogą szminką” – nie to nie to – na razie pokuszenie2 górą

    Polubienie

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.