– Co dostałeś w ubiegłym roku? – zapytał JO.

– Irygator – skrzywił się Marian.

– Co to jest?

– Też nie wiedziałem. Kojarzyłem że do nawilżania ale nie kumałem czego konkretnie więc ostrożnie ją dopytałem o co chodzi. I co mam z tym robić.

– I co?

– Będę czyścił powierzchnie międzyzębowe – westchnął ciężko Marian. – Ale moja żona lubi praktyczne prezenty. Raz dostałem od niej jukkę.

– Jukkę?

– Taki kwiatek w doniczce. Pamiętasz przyniosłem do pracy.

– Tego badyla, który Czarny wypierdolił do kosza na śmieci, bo go nikt nie podlewał?

– O tego właśnie. A ty co?

– Elektryczną szczoteczkę do zębów – westchnął JO.

– Twoja i moja żona. Blisko nadają.

– Fakt – pokiwał głową JO.  – Co się śmiejesz Czarny, nieczuły bydlaku?

– Nic. Ten irygator mnie zabił – otarłem łzy z oczu.

– Patrz na świniaka. Czarny przyznaj się a Ty co dostałeś w ubiegłym roku?

– Pewną ciemną blondynkę w czerwonej bieliźnie w stroju śnieżynki. W szpilkach z tego co pamiętam. Pod choinką.

– A co robiła pod choinką? -zapytali niemal jednocześnie.

– Streaptise.

– A jak już się zezwierzęciliście ? – zainteresował się JO.

– Czarne bokserki. I żel. Nie chcesz wiedzieć do czego.

– I widzisz Marian tym różni się życie singla od żonatego mężczyzny – JO pokiwał głową ze smutkiem.

5515_ce00

15 uwag do wpisu “Prezenty

  1. Tak się wszyscy z tych biednych żonatych śmieją, ale jak to mój szef stwierdził (a dodam, że jest niezwykle mądrym człowiekiem): ” żonaty mężczyzna żyje jak pies, ale umiera jak król… kawaler żyje jak król umiera jak pies…”

    Polubienie

  2. Lata przemiany ustrojowej. Wakacje spędzałem u ciotki w górach. Z zawodu była pielęgniarką i pracowała w pobliskim szpitalu. Tamtego dnia wróciła z dyżuru. Zjedliśmy śniadanie. Zamieniliśmy kilka słów. W godzinach przedpołudniowych żar la się z nieba. Zadzwoniła jakaś pacjentka, aby umówić się wieczorem na zabieg. Panie komunikowały się jakimiś skrótami, więc nie wiedziałem o czym rozmawiają. Dostałem budżet i zostałem poproszony o zakupienie irygatora.

    Zadanie wydawało się proste. Do apteki maszerowałem po kilka razy. Panie farmaceutki robiły się czerwone jak wymawiałem nazwę przyrządu, który miałem kupić. Ciotka gotowała się jak czajnik, kiedy przyniosłem nie to co było potrzebne. Przy okazji całego zamieszania zostałem uświadomiony w zakresie aparatury medycznej.

    Polubienie

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.