Czasami mężczyzna musi coś zrobić dla siebie. JO był prawie dobrym mężem. Nie pił za dużo i za mało też nie. Nie zdradzał. Przynosił kasę do domu. Żonę kochał. Pracował ale się nie przemęczał, bo w pewnym wieku ważniejsze w kopro jest doświadczenie a nie zapał.

A kiedy już go chuj strzelał od tej poprawności politycznej jechał na wieś.

Na szlaku towarzyszyła mu piękna złota polska jesień, roboty drogowe i pełno pizd w drogich autach, których nie potrafiły używać. JO włączył AC/DC Back in Black. Jeśli ktoś by go spytał najgenialniejsza płytę hard rockową w historii i przycisnął pedał gazu. Mazda zamruczała i przyspieszyła. 185 koni pokiwało z uznaniem głowami.  100 km od Warszawy śmignął w 50 minut. Rozwijałby prędkości jak Kurski do Brukseli ale bał się o zawieszenie.

Ostrożnie podjechał pod bramę wjazdową, licząc się z tym, że może go wchłonąć dziura piekielna w postaci wiecznie remontowanego garażu, aktualnie zresztą przerobionego na bimbrownię. Omiótł wzrokiem drzewa, chałupę, trawnik. Orzech jeszcze miał liście, dwie jarzębiny już nie. Ojciec jak rok wcześniej napędzany niechęcią do wielokrotnego sprzątania liści widać oskubał drzewka jak rok wcześniej.

Zarechotał w myśli.  Otworzył furtkę, obszedł dom i przylepiony do ściany zapuścił żurawia na garaż. Dziwne. Piekło miało wygaszone palenisko, zamarzło.  Było zamknięte (?!). Od kiedy to piekło nieczynne?? Żeby ojciec dobrowolnie z własnej woli zamknął bimbrownię? Skandal.

Przekroczył na razie nosem linię drzwi do domu. Chciał zapukać ale matka wcześniej otworzyła drzwi.

– Gruby!! – krzyknęła.

– Ojciec znowu skalpy jarzębinom zdjął? – zapytał JO>

– No. Dzisiaj unikaj starego jak ognia – przestrzegła.

– A co?

– Pędzili wczoraj z bliźniakiem na zimę resztki zacieru i spili się jak bele.

JO posmutniał, tak bez niego? Pieprzeni alkoholicy!!

– Nie wiedzieli, że przyjeżdżasz…

– Mówiłem ci przecież! – zaprotestował JO.

– MI mówiłeś, nie im – podniosła palec wskazujący matka JO – Znowu  byście się schlali. Popatrz zresztą na nich, ojciec pokaże się dzisiaj czasem, żeby kompotu się napić. Cisza, spokój… No chodź, chodź, coś zjesz.

– Eeeee mama, na diecie jestem.

–  Tam dieta. Facet musi mieć siłę. Chodź, zjesz ziemniaków z zsiadłym mlekiem i koperkiem, a później mi pomożesz.

– Jaaaaaa????????

– Jabłka będziesz zbierać. Co się krzywisz? Później skosisz trawnik, w piecu napalisz i drzewa narąbiesz. Za darmo u mnie się nie je.

– Pffff…. – sapnął JO – Ten bęcwał w sensie bliźniak nie może?

– To bierz go i razem do roboty, ciebie prędzej posłucha niż mnie.

Bliźniaka po podwójnej dokładce ziemniaków znalazł podwórko dalej, u wujaszka.

– Cześć brat.

– Cześć – bliźniak wyglądał na skacowanego i zaskoczonego.  – A ty tu co?

– Zwiedzam.

– Sam?

– Sam.

Bliźniak momentalnie wyzdrowiał.

– Ciachniesz setę?

– Nichuja, mamy robotę.

– Co znowu?

– Jabłka, trawnik, piec.

– Przestań, zrobi się – bliźniak lekceważąco.

– Jak ciachnę setę to nic się nie zrobi.

– To miasto zaczęło cię zmiękczać – zauważył brat. – Chodź, idziemy – zakomenderował.

JO powlókł się za bliźniakiem. Zeszli do piwnicy, gdzie bliźniak w 5 minut rozpalił pod piecem.

Z-nie-wiadomo-kąd wyczarował nagle dwie plastikowe skrzynki na jabłka, które upchnął, mimo protestów do auta JO.

– Czy ja mam tutaj napisane ciężarówka? – burknął.

– Jedź – odpyszczył brat. – Samochód do jazdy służy a nie do ozdoby. Do grobu go zabierzesz? Poza tym to obraza Boska, dać 150 tysięcy za samochód. On za złota jest czy co???

– Gdzie jedziemy?

– Do sadu.

20 minut później mieli opędzoną sprawę jabłek.

Po powrocie bliźniak wyciągnął kosiarkę z garażu i w jakieś 15 minut opierdolił trawnik.

Kiedy kończyli Jo poczuł niezwykle miły jego nozdrzom zapach kiełbasy z rusztu.

– Nooooo – mruknął ojciec z zadowoleniem widząc JO wchodzącego do garażu.

Nim się obejrzał siedział z pierwszą setą bimbru, w kolejce czekał już karniak, a na talerzu czekało na niego pętko kiełbasy z musztardą sarepską i papryką marynowaną.

Trochę czuł się jak zając patrzący w lufę fuzji. Ale po chwili ten zając stwierdził, że rzuci wyzwanie myśliwym i ich porozpierdala.

–  Mógłbym tak żyć na co dzień – pomyślał.

11 uwag do wpisu “Urlop

  1. tata powiedział, że po aplikacji będziemy jak JO i jego ojciec 🙂 tylko bliźniaka nie mam… kurde… sąsiada weźmiemy, do klasy z nim chodziłem to prawie jak bliźniak.

    Polubienie

  2. Ja mam pytanie do autora, a w zasadzie prosbe…..napiszesz cos kiedys o puszystych dziewczynach? Nie mam tu na mysli pań jak od feedersów, ale takich zwyczajnie lekko mieciutkich z duzym biodrem i cycem. Wszedzie tylko chude baby, ta z klipu tez jest strasznie chuda. Ja wiem ze to Twoja strona i bedziesz pisal o czym zechcesz, ale kurwa…daj tez szanse innym kobietom zaistnieć 😀

    Polubienie

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.