Sądzisz, że jesteś w stanie zmienić swoje życie?

Beata

„Pokolenie NIE IKEA

Pokolenie biedoty, wykształconej w lokalnych zawodówkach i wyższych szkołach gotowania na gazie. Pracujące w szeroko pojętych usługach – na kasach w sklepach, jako pomoc kuchenna na zmywaku. Za największy luksus uznajemy dobicie do najniższej krajowej, ubezpieczenie i umowę o pracę. Nie wiemy co to urlop – wiecznie na granicy ryzyka, na czarno lub na zleceniu.

Za granice owszem jeździmy, spędzamy tam ok. 2, 3 miesięcy rocznie, na urokliwych i słonecznych plantacjach truskawek. Zamieszkujemy głównie tereny wiejskie. Mieszkamy ze swoimi rodzinami do ślubu. Po ślubie wyprowadzamy się – na piętro. Aranżujemy jeden pokój na kuchnię, drugi na łazienkę. W sypialni montujemy dźwiękoszczelną meblościankę z „szybą wystawową” na zakurzone szklanki i filiżanki, których i tak nie używamy.

Na imprezy rodzinne z trudem kompletujemy jednakowe sztućce. Pierwsze dziecko pojawia się 9 miesięcy po ślubie, ślub średnio 4 miesiące po teście ciążowym.

Nasze małżeństwa trwają stosunkowo długo, wcale nie dlatego, że są idealne raczej dlatego, że rozwód jest tematem tabu, tak jak seks, mieszanie bez ślubu, nieślubne ciąże, patologie rodzinne i wiele innych. Praca, wychowanie dzieci, dom – to całe nasze życie. Z czasem przyzwyczajamy się i nawet przestajemy marzyć o czymś więcej.

Czytaj dalej

Negocjacje 2

– Co robimy? – zapytała Olga.

Jakoś idea, że po – czekaj tak właśnie że po już 15 godzinach pracy pójdziemy do domu, weźmiemy prysznic i wstaniemy koło niedzielnego popołudnia nie była dostatecznie zachęcająca.

– A na co macie ochotę? – westchnąłem ciężko.

– Ja bym potańczyła – stwierdziła Olga.

– Potańczyła??? – spojrzałem na nią jak na wariatkę. – Nie miałaś dość tańca w konferencyjnej? Poza tym w tym czymś? – wskazałem na jej granatowym mundur i białą koszulę. Brakowało jej tylko M16 w ręku. Sorry miała blisko odpowiednik, czarną skórzaną teczkę.

– Pytałeś na co mam ochotę – wzruszyła ramionami.  – A poza tym wystarczy jeden guzik. Pod warunkiem, że wiesz gdzie go rozpiąć.

– Niby piątek jest – stwierdziła Marlenka ociągając się nieco.

Malenka doskonale wiedziała jak się tańczy. Jej ciało było muzyką. Jej biodra były muzyką. Jej falujące eliptycznie ręce były muzyką. Jej włosy rozwiane w dzikim szale też były muzyką.

Jeśli istnieje superuniwersalna metoda aby przekonać się jak bardzo szalona będzie kobieta w łóżku zobacz jak tańczy. Spojrzysz na jej cztery, pięć ruchów i już będziesz wiedział wszystko.

Marlenka tańczyła jak zbliżający się sztorm.

Olga inaczej. Była jak tai chi. Każdy ruch prowadził do zaplanowanego celu. Ktoś się miał za nią obejrzeć? Ooo uwierzcie – obejrzał się na pewno.

Chyba, że się mocno wstawiła. Wtedy puszczały jej hamulce. Widziałem to raz. Myślę, że wypowiem się za wszystkich panów, którzy tego dnia byli o czwartej nad ranem w pewnym już nieistniejącym warszawskim klubie. Tak, wszyscy jak leci mieliśmy erekcję.

– To gdzie idziemy?

– Jak to gdzie? Do Klubo – zaproponowała Marlenka. – Chociaż Ty Czarny to już powinieneś chyba zacząć do Dekady chodzić albo Eve.

– Nigdzie nie idę dopóki czegoś nie zjem – warknąłem.

– Warszawskiego kebaba? – zaproponowała uprzejmie Marlenka.

– Mam zasady. Unikam kobiet z różową szminką. Nie kupuję ciuchów w pierwszej cenie. Nie jem niczego co jest z mielonego drobiu, brudzi rękawy i buty – odszczęknąłem

9317_2561

 

Negocjacje

Zaległem na kanapie. Była skórzana i miękka. Idealna na to aby się do niej przytulić i zasnąć. Krawat miałem w kieszeni marynarki. Białą koszulę wyjętą ze spodni a u góry odpięte dwa pierwsze guziki.

Buty mnie piły. Oczy miałem jak podbite. Czułem się jakby ktoś mnie przeżuł i wypluł a później przywiązał jeszcze za nogę i powlókł po tłuczonym szkle.

Zresztą mniej więcej odpowiadało to rzeczywistości.

Były negocjacje. My, inna kancelaria i klienci.  Coś jak pożar w burdelu tylko wszyscy są ubrani w garnitury i garsonki.

Raz prawniczka drugiej strony tłumacząc mi jak rozumie podatkową odpowiedzialność za skutki umowy kupna pewnej firmy weszła ze mną do kibla. I nie po to aby w zaciszu kabiny dać zdjąć sobie majtki. Wycofała się dopiero gdy ręką pokazałem na pisuar.

Negocjacje mają swoje prawa.

Marlenka usiadła po mojej lewej stronie. Olga po prawej.

Zapadłem się na kanapie. Pochłonęła mnie. Wessała.

– Zmęczony jestem – jęknąłem.

– To tylko 14 godzin – nie marudź – odpysknęła  Olga.

Ona dla odmiany wyglądała jakby właśnie wyszła ze spa gdzie przystojny brunet przez dwie godziny ugniatał jej plecy i pośladki a następnie rozkosznie przedrzemała przez godzinę w trakcie robienia dajmy na to peelingu kawitacyjnego.

Po jej oczach jednak też było widać zmęczenie.  Ale i tak kobiety są silniejsze.

Marlenka? Marlenka po prostu położyła się na kanapie i wyciągnęła nogi kładąc na moich kolanach. Wyglądała jak kot, który znalazł kaloryfer i może wreszcie zasnąć.

– Zaczynasz się kończyć po prostu – stwierdziła autorytatywnie Olga. – Dawniej byłeś w stanie siedzieć tam i 20 godzin.

– Jakie kończyć? Ja się jeszcze nie zacząłem – jęknąłem po raz drugi.

– Chcecie kawy? – zapytała Marlenka. – To mi też przynieście!!

– Nie, już nie mogę. Wypiłem dziś chyba z osiem. Wódki? – zapytałem z nadzieją.

– Nie ma. JO z Marianem wczoraj wychlali.

Sięgnąłem z trudem do kieszeni marynarki.

– Mam jeszcze czekoladę – zaproponowałem. – Chętne?

– Nie, dzięki – stwierdziła Marlenka. – Jeszcze mi znowu w cycki pójdzie.

– Daj kawałek – Olga ułamała sobie mniej więcej jedną czwartą tabliczki gorzkiego Rittera i zaczęła jeść kostka po kostce z regularnością niemieckiego karabinu maszynowego.

Do sali wszedł na moment Krzysztof. Spojrzał na nas na kanapie, poczerwieniał i się cofnął.

– Tak jesteśmy jedną wielką dysfunkcyjną rodziną – stwierdziła Olga. Po czym wsadziła mi rękę do kieszeni i wyjęła resztę czekolady.

2326_5475

CDN

Sława

– Teraz  osiągnięcie sławy przez kobietę wymaga naprawdę niewiele – powiedział leniwie Marian i pociągnął łyk kawy. – Imaginuj JO jesteś ładną 25 – latką.

JO imaginował ale po marsie, który wylazł mu na twarzy nie było łatwo.

– Pakujesz się do łóżka jakiemuś celebrycie.

– Wojewódzkiemu? – strzelił JO.

– Może być i Wojewódzki – machnął ręką Marian. – To bez znaczenia. Najłatwiej będzie pewnie z jakimś aktorem koło 50 tki. Telefonem nagrywasz jak cię dupczy. Wrzucasz do sieci i jesteś sławny, przepraszam sławna. A potem to już jest banał. Rozpina ci się niby przypadkiem kiecka na imprezie i pokazujesz cycki.

– A później?

– To już nagrywasz płytę – Marian pociągnął kolejny łyk kawy.

– A faceci? – zapytał JO.

– Faceci to mają przejebane. Najłatwiej to jest się nauczyć grac na gitarze, ale i to nie daje pewności. Chociaż jak długie włosy zapuścisz to masz chociaż szansę przelecieć fanki. Zawsze się jakieś znajdą – skonkludował Marian.

– JO, Marian?

Dwie zmęczone twarze spojrzały niechętnie na Gustawa.

– Jess ser! – zaraportował leniwie Marian.

– Macie chwilę?

– Co tam? – JO zaczął się zastanawiać i poczuł ukłucie niepokoju.

Poważna mina Gustawa niczego nie wróżyła. Gustaw zawsze miał poważną minę.

– Chodźcie do mnie z tą kawą.

Marian usiadł na skórzanej kanapie. Lewą ręką pogładził skórę kanapy i pomyślał, że może by się tak zdrzemnąć.

– JO, ten twój klient, Pani Joanna… – zaczął Gustaw.

– Asia – poprawił JO – ewentualnie Dżołana…

– Dżołana – powiedział Gustaw w zamyśleniu. – No dobra, Dżołana, nie Dżołana, ile masz spraw od nich?

– Jakieś 30.

– Mmmm…. Trudne?

– Nie no, zwykłe proste sprawy o zapłatę, ciągną się jak guma w majtkach, kilka umów do napisania, parę tematów zamówień publicznych, generalnie nic trudnego – zrelacjonował JO>

– Taaaak – Gustaw dalej się zastanawiał.

– No co jest? Coś nie tak? Skarżyła się czy co? – JO się zaniepokoił.

– No dzwoniła do nas, w szczególe do mnie.

– Iiiiii? – zapytali.

– Dziwne. Mieli jakąś małą kancelarią, która robiła im większość spraw i teraz nagle z nich rezygnują. Bierzemy ich w całości do obsługi…, ale ona chce aby zajmował się tym na bieżąco Marian.

–  Eeeeeee… – JO się zdziwił.

– Jeszcze dodała, że warunek sine qua non jest taki, że Marian prowadzi same sporne, mają sporo takich, trzeba będzie pojeździć po Polsce i powalczyć – Gustaw przeciągle patrzył na Mariana – Powiedziała, że potrzebują do takich spraw kogoś naprawdę ekstra, pistoleta, kałasznikowa i Rumcajsa w jednym, i że to Maniek masz być ty.

– Krzysztof nie mógłby? – zapytał Marian przełykając nerwowo ślinę.

Wizja regularnego objeżdżania Polski w takich turnee niespecjalnie go bawiła. Wzdrygnął się dodatkowo, znając obyczaje niektórych sędziów, którzy wyznaczali rozprawy na 8.30, specjalnie dlatego, żeby pełnomocnik z Warszawy musiał albo się przespać w hotelu, albo podnieść rano o nieprzyzwoicie kurewskiej porze.

– Wiesz kolego – Gustaw wskazał Mariana palcem – życzyła sobie wyraźnie ciebie, personalnie. Ona w tych sprawach też jeździ i często świadkuje, ma wszystko w małym palcu, w sumie to zapewnisz jej przede wszystkim dodatkowe wsparcie.

– Widzisz Marian nie miałeś racji – stwierdził JO, kiedy wyszli już z gabinetu.

– W sensie?

– Mężczyźni też mogą stać się sławni nic nie potrafiąc. Patrz ty stałeś się znany bo masz dużego kutasa.

Koty

– Cześć Marlenka. Świetna spódnica. Trochę utrudnia koncentrację ale świetna. Czarny Ty masz kota nie? – zapytał Gustaw.

– MIAU – powiedziała głośno Marlenka i zeszła z mojego biurka. Niestety tym samym jej spódnica przestała pokazywać uda.

Odprowadziliśmy ją wzrokiem. Marlenka wiedziała o tym.

– Mam.  A co? – zapytałem.

– Byłem z córką na wystawie kotów – wyjaśnił ponuro Gustaw.

Gustaw ma pięcioletnią dziewczynkę, blond aniołka bardzo podobnego do swojej matki. Żona Gustawa wpierw była modelką, będąc na ekonomii w XYZ, założyła agencję modelek, a później zrobiła doktorat.

– Powiedziała mi w sobotę, żebyśmy pojechali na wystawę kotów. Chce obejrzeć małe kotki tatusiu.   To pojechaliśmy oglądać te koty.

– I?

– Wróciłem z kotem brytyjskim – wyznał.

– Ma dobry gust.

– Po mamie – skrzywił się boleśnie Gustaw.

– To masz kota z Cheshire. Ile dałeś? – zainteresowałem się.

– 1,5 tysiąca. Jak ta kobieta, która sprzedawała koty zobaczyła show jaki tam zrobiła moja ukochana córka to się nawet zgodziła rozłożyć mi to na raty.

– Nie miałeś kasy?

– Myślałem, że mnie to ochroni. Ale ja nie o tym. Kupiłem temu błękitnemu skurwielowi drapak, bo zaczął się wyżywać na moim skórzanym fotelu. Ale on z niego nie korzysta.

Parsknąłem szczerym śmiechem.

– Nigdy nie będzie korzystał. Przykro mi.

– Aha – zanalizował Gustaw. – To po co sprzedaje się drapaki?

– To taka iluzja, że kontrolujesz w jakikolwiek sposób rzeczywistość.

– Łapię. A co z moim skórzanym fotelem?

– Sika na niego?

– Nie.

– Zacznie. Jak naleje wyrzuć.

– Pocieszyłeś mnie – westchnął ciężko Gustaw. –  A dlaczego to bydlę śpi mi na głowie?

– Wybrał sobie swojego pana. Najbardziej dominującą osobę w domu. Powinieneś się cieszyć.

– Jasne. Czarny?

– No?

– Jakim cudem ty przy swoim trybie życia masz tego kota?

– Pamiątka z przeszłości Gustaw. Gdybym ci powiedział musiałbym cię zabić.